Laptop w trybie off i tani sprzedawca, czyli jak mniej płacić za prąd
Podwyżki cen prądu stały się faktem. W 2020 roku za energię zapłacimy średnio 9 zł więcej miesięcznie. Chociaż wydaje się to niewielką kwotą, w skali roku jest to już ponad 100 zł więcej. Trzeba też pamiętać, że korzystamy z coraz większej ilości sprzętów, a tym samym płacimy coraz wyższe rachunki – według statystyk w trzydziestodniowym rozliczeniu to ponad 70 zł na jedną osobę.
Ministerstwo Aktywów Państwowych właśnie ogłosiło, że na zwrot kosztów w wysokości 100 proc. wynikających ze zmiany taryfy mogą liczyć wszystkie osoby fizyczne, rozliczające się w ramach pierwszego progu podatkowego. - Dobra wiadomość jest taka, że to większość Polaków. Jednak aby otrzymać rekompensaty, trzeba będzie dopełnić formalności złożyć specjalny wniosek. Jeszcze nie wiadomo, jak w szczegółach będzie to wyglądać. Poza tym w ostatnim czasie mamy do czynienia ze wzrostem wielu innych opłat za usługi i produktów, z których korzystamy na co dzień. Zsumowanie tych wszystkich wydatków odbija się na stanie naszych portfeli – mówi Tomasz Żołyniak, prezes firmy Energia Polska.
Ładowarki w gniazdku i sprzęt w trybie czuwania
Jak Polacy przepłacają za energię? Częściową winę ponoszą codzienne nawyki. Jednym z najczęstszych błędów jest pozostawianie sprzętów w trybie czuwania. Najczęściej dotyczy to telewizorów, drukarek, dekoderów. Wydaje nam się, że mała świecąca na czerwona dioda jest równoznaczna z ich wyłączeniem, tymczasem takie urządzenie nadal pobiera energię. Na krótką metę nie jest to duży wydatek, bo to zaledwie kilka złotych rocznie, ale należy pamiętać, że to tylko drobny element składający się na nasz rachunek.
Nagminnym zjawiskiem jest zostawianie ładowarek w gniazdku. Tymczasem nawet po odłączeniu naszych telefonów, one dalej pracują, m.in. na nasze wyższe wydatki. Podobnie jak pozostawianie laptopów stanie uśpienia – warto pamiętać, że kiedy ich nie potrzebujemy znacznie ekonomiczniejszy jest stan hibernacji.
Pułapką może być też źle pojmowana oszczędność, np. gaszenie światła za każdym razem, gdy wychodzimy z pomieszczenia. W przypadku żarówek energooszczędnych najwięcej prądu jest pobieranych w trakcie ich nagrzewania. Tym samym nie powinniśmy ich wyłączać, jeśli oddalamy się na kilka minut. Warto też częściej korzystać z oświetlenia punktowego zamiast sufitowego, np. podczas czytania książek. Nie potrzebujemy wtedy rozproszonego źródła światła, a lampka pochłania mniej energii.
Tańszy dostawca i rządowe dopłaty
To tylko kilka przykładów zachowań, które warto zmienić. Jednak do kwestii oszczędzania należy podchodzić kompleksowo i mądrze inwestować w późniejsze wydatki. Na rynku jest coraz więcej sprzedawców prądu, którzy oferują lepsze warunki i umożliwiają, np. rozliczenia energii według faktycznego zużycia, a nie na podstawie prognoz. Świadomość kosztów pozwala lepiej zarządzać domowym budżetem. – Polacy są coraz bardziej świadomymi konsumentami. Godzinami potrafią szukać najkorzystniejszych cen, np. wymarzonego sprzętu sportowego czy elektronicznego, natomiast rzadko z równym zaangażowaniem podchodzą do opłat za media, które pożerają lwią część miesięcznych wydatków. Wynika to z przyzwyczajenia i błędnego przekonania, że niewiele mogą w tej kwestii zrobić. Tymczasem rynek energetyki, podobnie jak inne branże, jest coraz bardziej konkurencyjny i daje wiele możliwości – mówi Sebastian Biela, wiceprezes Energii Polska.
Właściciele domków jednorodzinnych oraz przedsiębiorcy mogą także skorzystać z rządowych dopłat. Dużą popularnością cieszy się program „Mój Prąd”, którego właśnie rozpoczęła się druga edycja. To program wspierający budowę instalacji fotowoltaicznych o mocy od 2 do 10 kW. Dofinansowanie może wynieść do 5 tys. zł. Do rozdysponowania jest nadal prawie 90% z miliardowego budżetu. Ministerstwo Rozwoju ogłosiło, że w przyszłości planuje umożliwić zarabianie na odnawialnych źródłach energii także spółdzielniom mieszkaniowym i budynkom wielorodzinnym, tak aby obniżyć rachunki ich mieszkańcom.
Brytyjskie sztuczki handlowe w celu zmniejszenia inflacji po Brexicie
Chiny kontra Niemcy – fala handlowa odwraca się
Co piąty Polak uważa, że 4-dniowy tydzień pracy zmniejszy naszą produktywność
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Farmacja
Sztuczna inteligencja pomaga odkrywać nowe leki. Skraca czas i obniża koszty badań klinicznych
Statystycznie tylko jedna na 10 tys. cząsteczek testowanych w laboratoriach firm farmaceutycznych pomyślnie przechodzi wszystkie fazy badań. Jednak zanim stanie się lekiem rynkowym, upływa średnio 12–13 lat. Cały ten proces jest nie tylko czasochłonny, ale i bardzo kosztowny – według EFPIA przeciętne koszty opracowania nowego leku sięgają obecnie prawie 2 mld euro. Wykorzystanie sztucznej inteligencji pozwala jednak obniżyć te koszty i skrócić cały proces. – Dzięki AI preselekcja samych cząsteczek, które wchodzą do badań klinicznych, jest o wiele szybsza, co zaoszczędza nam czas. W efekcie pacjenci krócej czekają na nowe rozwiązania terapeutyczne – mówi Łukasz Hak z firmy Johnson & Johnson Innovative Medicine, która wykorzystuje AI w celu usprawnienia badań klinicznych i opracowywania nowych, przełomowych terapii m.in. w chorobach rzadkich.
Zagranica
Chiny przygotowują się do ewentualnej eskalacji konfliktu z USA. Mocno inwestują w swoją niezależność energetyczną i technologiczną
Najnowsze dane gospodarcze z Państwa Środka okazały się lepsze od prognoz. Choć część analityków spodziewa się powrotu optymizmu i poprawy nastrojów, to jednak w długim terminie chińska gospodarka mierzy się z kryzysem demograficznym i załamaniem w sektorze nieruchomości. Władze Chin zresztą już przedefiniowały swoje priorytety i teraz bardziej skupiają się na bezpieczeństwie ekonomicznym, a nie na samym wzroście gospodarczym. – Chiny szykują się na eskalację konfliktu z USA i pod tym kątem należy obserwować chińską gospodarkę – zauważa Maciej Kalwasiński z Ośrodka Studiów Wschodnich. Jak wskazuje, Chiny mocno inwestują w rozwój swojego przemysłu i niezależność energetyczną, chcąc zmniejszyć uzależnienie od zagranicy.
Infrastruktura
Inwestycje w przydomowe elektrownie wiatrowe w Polsce mogą się okazać nieopłacalne. Eksperci ostrzegają przed wysokimi kosztami produkcji energii
Małe przydomowe elektrownie wiatrowe mogą być drogą pułapką – ostrzega Fundacja Instrat. Jej zdaniem koszt wytworzenia prądu z takich instalacji może być kilkukrotnie wyższy od tego z sieci. Tymczasem rząd proponuje program wsparcia dla przydomowych instalacji tego typu wart 400 mln zł. Zdaniem ekspertów warto się zastanowić nad jego rewizją i zmniejszeniem jego skali.
Partner serwisu
Szkolenia
Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.