Newsy

Ilość danych o użytkownikach internetu rośnie w tempie 40 proc. rocznie. Coraz więcej firm je zbiera i analizuje

2016-10-19  |  06:55

Liczba danych udostępnianych w internecie rośnie w szybkim tempie. Coraz więcej firm zbiera informacje o użytkownikach. Choć z jednej strony boimy się „wielkiego brata”, to często chętnie korzystamy np. z bezpłatnych aplikacji, które żądają dostępu do naszych danych. Te stają się wówczas walutą. Gromadzone o konsumentach informacje pozwalają poprawić produkty i lepiej dopasować je do ich potrzeb.

– Niemal wszystko rozwinęło się do granic możliwości. Żeby pójść o krok dalej trzeba znaleźć nowe źródła informacji, które pozwolą na dalszy rozwój. To moment, kiedy firmy poszukują informacji, które dotychczas nawet ich nie interesowały, ale na dzisiaj są jedyną możliwością wykonania kolejnego kroku – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Michał Guzek, prezes zarządu w Hicron.

Ilość danych w sieci rośnie w tempie 40 proc. rocznie. Do końca 2016 roku internet przekroczy 10 zettabajtów danych, do 2020 r. ma liczyć ponad 45 zettabajtów (dane Oracle). Sektor analityki danych rośnie kilkukrotnie szybciej, niż cała branża IT. Coraz więcej oprogramowania i aplikacji zbiera informacje o użytkownikach.

– Klienci obawiają się dzielenia intymnością, śledzenia, poznania szczegółów życia prywatnego. Wszyscy chcielibyśmy pewną sferę pozostawić tylko dla siebie, a jednocześnie jednak posiadamy profile na portalach społecznościowych, które są otwarte, gdzie publikujemy różne informacje. Wykorzystujemy narzędzia typu Endomondo, Facebook czy Instagram, które nie zamykają grona odbiorców i przesyłają informacje, np. mapy naszych treningów, które, o ile nie zadbamy o ustawienia prywatności, pokazują gdzie dokładnie mieszkamy, pracujemy i np. kiedy nie ma nas w domu bo idziemy pobiegać. Dzielimy się informacją nawet o tym nie wiedząc – wskazuje Guzek.

Obowiązki anonimizacji i sposobów przechowywania danych są na tyle restrykcyjne, że ryzyko ujawnienia wrażliwych danych (adres zamieszkania, dane karty płatniczej) jest minimalne. Zdaniem eksperta, rozsądne dzielenie się informacjami na swój temat nie niesie ze sobą zagrożeń, ale pozwala poprawić działanie aplikacji i produktów. Dane coraz częściej stają się walutą, rodzajem transakcji wymiennej, w takich aplikacjach jak np. Google Maps, czy Janosik. W zamian za informacje na swój temat , np. o bieżącym położeniu, użytkownik zyskuje dostęp do wysokiej jakości produktu, który umożliwia dokładne oszacowanie czasu podróży w oparciu o natężenie ruchu.

– Wartością nie są dane osobiste jako takie, które można by było uznać za poufne. Tak naprawdę zbierana jest masa informacji przyporządkowana do charakterystyki człowieka. Statystyka jest magią wielkich liczb. Potęga informacji płynących z danych to jest potęga informacji płynącej z jej dużych wolumenów i szukania prawidłowości, wzorców. To nie jest informacja płynąca z konkretnego Kowalskiego, ale z cech, grup, uwspólniania, wyszukiwania wzorca i sposobu zastosowania – przekonuje ekspert Hicron.

W przetwarzanych danych poszukiwane są wzorce. Jak analizuje Guzek, można mówić o trzech obszarach zastosowań.

– Jednym z nich jest poszukiwanie informacji o już istniejących produktach. Przykładem jest branża motoryzacyjna, gdzie możemy zbierać dane z samochodów, część pojazdów już posiada moduły wymiany danych, które za pomocą infrastruktury GSM przekazują informacje online – mówi ekspert.

Informacje zbierane są, by móc zoptymalizować dany produkt, lepiej dostosować go do potrzeb klientów.

– Inną sferą jest poszukiwanie nowych możliwości zastosowania usług. Przykładem może być aplikacja Google Maps. Tej usługi bez wymiany danych nie byłoby, nie mogłaby istnieć, nie miałaby wartości dodanej i „silnika” opartego właśnie na danych – przekonuje Guzek.

Ekspert dodaje, że tylko dzięki użytkownikom można zaktualizować informację, podać dane o korkach, wypadkach na drodze. Na podobnej zasadzie funkcjonuje Janosik, gdzie to użytkownicy tworzą aplikację.

– Kolejnym obszarem jest rynek reklamy. Próbuje się poznać odbiorcę lepiej, przy czym nie rejestruje się danych Jan Kowalski, ale buduje się pewne profile na podstawie zanonimizowanych śladów, które zostawiamy w internecie, czy za pomocą urządzeń mobilnych, komputera, czy innych – tłumaczy przedstawiciel Hicron.

Guzek zaznacza, że reklamy nie znikną, a dzięki lepszemu poznaniu potrzeb konsumenta, jego przyzwyczajeń i zainteresowań, można otrzymać reklamę dopasowaną do określonej grupy docelowej. W ten sposób wygenerowana oferta będzie znacznie mniej drażnić niż tradycyjne ulotki. Tak samo działają choćby sklepy internetowe, które podczas zakupów reklamują te produkty, które ze względu na przeznaczenie, mogą potencjalnie zainteresować klienta.

– Internet of things do 2020 roku będzie generował 10 proc. ruchu w całej sieci. IoT daje możliwość dwustronnej komunikacji tworząc całkowicie nową sferę usług, dając szansę budowy nowych produktów, automatyzacji usług i modelu ich świadczenia. Te dane są zbierane i na ich podstawie wyciągane są pewne wnioski, profiluje się nas i patrzy jak dana osoba jest podatna na jakąś reklamę, czy potencjalnie jest jej odbiorcą – mówi ekspert.

Jak podkreśla, tej tendencji nie da się już zatrzymać. Świat zmierza w kierunku pełnej automatyzacji, zbierania informacji z wszelkich możliwych źródeł. Elektroniczne źródła danych same wymieniają między sobą informację. Już teraz branża motoryzacyjna pracuje nad modelem przyszłości, czyli dostępem czasowym do pojazdu, gdzie ludzie nie będą kupować produktu, a usługę, liczyć będzie się nie posiadanie, a używanie.

– To będzie przenikało wszystkie sfery naszego życia. Lekarz zdalny, monitorowanie naszych parametrów zdrowia, udzielanie porad, zapełnianie lodówek, może sfera funkcjonowania codziennego w takich kwestiach jak pranie, gotowanie, sprzątanie może się diametralnie zmienić. Mamy już autonomiczne odkurzacze, których moja mama nie mogłaby sobie wyobrazić, a minęło 20- 25 lat. Co będzie za kolejnych 5-10, trudno sobie wyobrazić. Wiemy na pewno, że będzie się to opierało na kilku elementach, a jednym z nich będą gigantyczne ilości danych – analizuje Michał Guzek.

 

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Newseria na XVI Europejskim Kongresie Gospodarczym

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Finanse

Zwolnienia lekarskie w prywatnej opiece medycznej są ponad dwa razy krótsze niż w publicznej. Oszczędności dla gospodarki to ok. 25 mld zł

Stan zdrowia pracujących Polaków wpływa nie tylko na konkurencyjność firm i koszty ponoszone przez pracodawców, ale i na całą gospodarkę. Jednak zapewnienie dostępu do szybkiej i efektywnej opieki zdrowotnej może te koszty znacząco zmniejszyć. Podczas gdy średnia długość zwolnienia lekarskiego w publicznym systemie ochrony zdrowia wynosi 10 dni, w przypadku opieki prywatnej to już tylko 4,5 dnia – wynika z badania Medicover. Kilkukrotnie niższe są też koszty generowane przez poszczególne jednostki chorobowe, co pokazuje wyraźną przewagę prywatnej opieki. Zapewnienie dostępu do niej może ograniczyć ponoszone przez pracodawców koszty związane z prezenteizmem i absencjami chorobowymi w wysokości nawet 1,5 tys. zł na pracownika.

Ochrona środowiska

Trwają prace nad szczegółami ścisłej ochrony 20 proc. lasów. Prawie gotowy jest także projekt ws. kontroli społecznej nad lasami

Postulat ochrony najcenniejszych lasów w Polsce znalazł się zarówno w „100 konkretach na pierwsze 100 dni rządów”, jak i w umowie koalicyjnej zawartej po wyborach 15 października 2023 roku. W wyznaczonym terminie nie udało się dotrzymać wyborczej obietnicy, ale prace nad nowymi regulacjami przyspieszają. Wśród priorytetów jest objęcie ochroną 20 proc. lasów najbardziej cennych przyrodniczo i ustanowienie kontroli społecznej nad lasami. Ministerstwo Klimatu i Środowiska konsultuje swoje pomysły z przedstawicielami różnych stron, m.in. z leśnikami, ekologami, branżą drzewną i samorządami.

Motoryzacja

Dwie duże marki chińskich samochodów w tym roku trafią do sprzedaży w Polsce. Są w stanie konkurować jakością z europejskimi producentami aut

Według danych IBRM Samar w Polsce w pierwszych dwóch miesiącach 2024 roku zarejestrowano 533 auta chińskich producentów. Jednak niedługo mogą się one pojawiać na polskich drogach znacznie częściej, ponieważ swoją obecność na tutejszym rynku zapowiedziało już kilku kolejnych producentów z Państwa Środka. Chińskich samochodów, przede wszystkim elektryków, coraz więcej sprzedaje się również w Europie. Prognozy zakładają, że ich udział w europejskim rynku do 2025 roku ma zostać niemal podwojony. – Jakość produktów dostarczanych przez chińskich producentów jest dzisiaj zdecydowanie lepsza i dlatego one z powodzeniem konkurują z producentami europejskimi – mówi Wojciech Drzewiecki, prezes IBRM Samar.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.