Mówi: | kpt. mar. rez. Mirosław Orzeszek |
Firma: | Szkoła Morska w Gdyni |
Nowe śmigłowce mogą wzmocnić bezpieczeństwo nad Bałtykiem. Bez tego akcje ratunkowe są utrudnione
Aktualizacja 10.10.17 godz. 21:00
Marynarka Wojenna potrzebuje nowych śmigłowców do patrolowania wód terytorialnych i wybrzeża Bałtyku – podkreśla kpt. mar. rez. Mirosław Orzeszek. Zapewnienie bezpieczeństwa żeglarzom, rybakom i turystom wymaga zakupu nowych maszyn, dostosowanych do ratowania życia i prowadzenia akcji w trudnych warunkach meteorologicznych. Z odpowiednim sprzętem Polska, w ramach współpracy międzynarodowej, mogłaby też udzielać pomocy innym krajom nadbałtyckim.
– Aby zwiększyć możliwości ratownicze i zapewnić bezpieczeństwo na naszych wodach terytorialnych, trzeba wyposażyć naszą armię w śmigłowce, które będą technicznie dostosowane do wykonywania zadań ratowniczych – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes kpt. mar. rez. Mirosław Orzeszek ze Szkoły Morskiej w Gdyni.
Od początku września całodobowy dyżur w systemie ratownictwa morskiego i lotniczego pełni załoga śmigłowca W-3WARM „Anakonda” w Gdyni Babich Dołach, natomiast w godz. 11.00-19.00 dyżuruje również załoga śmigłowca Mi-14PŁ/R lub W-3WARM na lotnisku w Darłowie. System ratownictwa wspiera też całodobowo załoga samolotu patrolowego Bryza, dyżurująca na lotnisku w Siemirowicach koło Lęborka.
W tym roku Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej rozpoczęła prace nad wydłużaniem resursu, czyli zdolności użytkowej dwóch śmigłowców Mi-14PŁ/R, przeznaczonych do zadań ratowniczych. Wydłużenie resursu pozwoli eksploatować maszyny jeszcze przez kolejne cztery lata, jednak Marynarka Wojenna pilnie potrzebuje nowych śmigłowców.
– W mojej ocenie na Wybrzeżu, na naszych 32 tys. mkw. wód terytorialnych, powinniśmy mieć trzy punkty ratownicze: Górki Zachodnie, Darłowo i Dziwnów. To najbardziej optymalna strefa dla zapewnienia bezpieczeństwa na całym obszarze naszych wód terytorialnych, bezpieczeństwa ludzi żeglujących zawodowo oraz sportowo i turystycznie. Może się wydawać, że te 32 tys. mkw. to niewiele i nie potrzeba tak dużych śmigłowców. Jednak ratownictwo morskie, prowadzone z pokładu śmigłowca, to nie tylko nasze wody terytorialne. Z odpowiednim sprzętem moglibyśmy udzielać pomocy w ramach współpracy międzynarodowej innym krajom przynależącym – mówi kpt. mar. rez. Mirosław Orzeszek.
Z podpisanej przez Polskę Międzynarodowej Konwencji o poszukiwaniu i ratownictwie morskim wynika zadanie utrzymywania sił lotniczych gotowych do ratowania zdrowia i życia w wyznaczonej strefie odpowiedzialności na Bałtyku (tzw. SAR, ang. Search and Rescue), której powierzchnia wynosi nieco ponad 30 tys. mkw. To zadanie w całości spoczywa na Brygadzie Lotnictwa Marynarki Wojennej.
– Sytuacja, która miała miejsce stosunkowo niedawno, czyli katastrofa Jana Heweliusza, pokazała sprawne działanie służb niemieckich. Natomiast nasze lotnictwo nie wzięło udziału w akcji ratowniczej ze względu na warunki hydrometeorologiczne. Gdybyśmy dysponowali wtedy śmigłowcami we wspomnianym rejonie, na pewno szybko zostałaby przeprowadzona akcja ratunkowa – uważa kpt. mar. rez. Mirosław Orzeszek.
Marynarka Wojenna dysponuje obecnie śmigłowcami średniego zasięgu W3RM. Są to maszyny po modernizacji, których stan techniczny pozwala zapewniać podstawowe bezpieczeństwo na Bałtyku. Jednak zasięg i ładowność, czyli liczba osób, które maszyny są w stanie jednorazowo zabrać na pokład w trakcie akcji ratowniczej, nie są wystarczające i nie spełniają potrzeb służb ratowniczych.
– Na naszych wodach terytorialnych coraz częściej odwiedzanych przez turystów, którzy chętnie przyjeżdżają wypoczywać nad Bałtyk, boimy się przede wszystkim zimna i hipotermii. Bałtyk jest cały rok zimny, więc pomoc musi być natychmiastowa. Na Morzu Bałtyckim są takie miejsca jak platformy wiertnicze, ludzie pracują na morzu, dlatego należy tę pomoc zapewnić w jak najkrótszym czasie – podkreśla kpt. mar. rez. Mirosław Orzeszek.
W końcówce ubiegłego roku Ministerstwo Obrony Narodowej „w ramach pilnej potrzeby operacyjnej” rozpisało przetarg na zakup 16 śmigłowców dla polskiej armii, w tym ośmiu maszyn przeznaczonych do prowadzenia misji ratowniczych na morzu, które mają trafić do Marynarki Wojennej. W postępowaniu, które MON chce zamknąć przed końcem roku, biorą udział Airbus Helicopters (producent Caracali), firma Sikorsky – należąca do amerykańskiego koncernu Lockheed Martin (producent S70i Black Hawk), oraz należące do Leonardo Helicopters polskie zakłady PZL-Świdnik, w których produkowany jest śmigłowiec AW101.
– Z punktu widzenia ratownika uważam, że śmigłowiec ratowniczy powinien być tworzony z myślą o ratownictwie i przeznaczony wyłącznie do misji poszukiwawczo-ratowniczych. To powinna być duża maszyna, dobrze doposażona, pewna i przygotowana do działań morskich w charakterze ratowniczego statku powietrznego – mówi kpt. mar. rez. Mirosław Orzeszek.
W ocenie ratownika z 30-letnim stażem potrzebom służb ratunkowych najlepiej odpowiadają produkowane w Świdniku śmigłowce AW101, ze względu na ich ładowność, dużą liczbę miejsca i możliwość udzielania poszkodowanym pierwszej pomocy przedmedycznej już na pokładzie maszyny.
– Z tyłu jest bardzo dużo miejsca, można prowadzić reanimację i resuscytację za pomocą wszystkich urządzeń dostępnych w medycynie ratunkowej. Maszyny na wyposażeniu polskiej Marynarki Wojennej, które biorą udział w akcjach ratunkowych, to nie są śmigłowce kolumny sanitarnej. Ich głównym zadaniem jest przyjąć sygnał, odnaleźć rozbitka, podjąć rozbitka z wody lub innego terenu trudno dostępnego, jakim jest platforma wiertnicza, statek czy jacht, i podczas transportu do szpitala lub na lotnisko udzielać pomocy przedmedycznej. Duża kabina ładunkowa w tylnej części pozwala na reanimację, dlatego uważam AW101 za jeden z najlepszych śmigłowców – mówi kpt. mar. rez. Mirosław Orzeszek.
Czytaj także
- 2024-04-24: Ciech od czerwca będzie działać jako Qemetica. Chemiczny gigant ma globalne aspiracje i nową strategię na sześć lat
- 2024-04-17: Chiny przygotowują się do ewentualnej eskalacji konfliktu z USA. Mocno inwestują w swoją niezależność energetyczną i technologiczną
- 2024-04-05: Wydatki na zbrojenia nabierają tempa. Przez ostatnie 30 lat państwa NATO tkwiły w letargu
- 2024-03-06: 70 proc. miodu sprzedawanego w Polsce pochodzi z importu. W kwietniu na etykietach pojawią się nowe oznaczenia kraju pochodzenia
- 2024-02-16: Produkcja cukru pod dużą presją kosztową. Dobre zbiory buraka nie przełożą się na spadek cen
- 2024-02-05: Olej palmowy znajduje się w połowie produktów na sklepowych półkach. Wbrew powszechnemu przekonaniu jego produkcja nie musi szkodzić środowisku
- 2024-02-22: Niedopałki papierosów powodują co roku 20 mld dol. strat w ekosystemach wodnych. Potrzeba większej odpowiedzialności branży tytoniowej za ten problem
- 2024-01-10: Unijny zakaz hodowli zwierząt na futra odłożony co najmniej o kilka lat. Jednak Polska może wprowadzić go szybciej
- 2024-01-04: Polski przemysł w słabej kondycji wchodzi w 2024 rok. Liczba nowych zamówień spada już od prawie dwóch lat
- 2024-01-09: Polska gospodarka w tym roku ma się rozwijać wyraźnie szybciej niż w poprzednim. Obawy dotyczą inflacji i sposobów wyjścia z tarcz antyinflacyjnych
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Finanse
Zmiany klimatu i dezinformacja wśród największych globalnych zagrożeń. Potrzeba nowego podejścia do zarządzania ryzykiem
Niestabilność polityczna i gospodarcza, coraz większa polaryzacja społeczeństwa, kryzys kosztów utrzymania, rosnąca liczba konfliktów zbrojnych i ryzyka cybernetyczne związane z rozwojem sztucznej inteligencji – to największe zagrożenia dla biznesu wskazywane w tegorocznym „Global Risks Report 2024”. Z raportu wynika, że obawy o bliską i dalszą przyszłość wciąż są zdominowane przez ryzyka klimatyczne i środowiskowe. Jednak w tym roku przykryły je niebezpieczeństwa związane z dezinformacją, wspieraną przez AI, która może wywoływać coraz większe niepokoje społeczne. – W tym roku na świecie 3 mld ludzi weźmie udział w wyborach, więc konieczność zaradzenia temu ryzyku staje się coraz pilniejsza – podkreśla Christos Adamantiadis, CEO Marsh McLennan w Europie.
Ochrona środowiska
Ciech od czerwca będzie działać jako Qemetica. Chemiczny gigant ma globalne aspiracje i nową strategię na sześć lat
Globalizacja biznesu, w tym możliwe akwizycje w Europie i poza nią – to jeden z głównych celów nowej strategii Grupy Ciech. Przedstawione plany na sześć lat zakładają także m.in. większe wykorzystanie patentów, współpracę ze start-upami w obszarze czystych technologii i przestawienie biznesu na zielone tory. – Mamy ambitny cel obniżenia emisji CO2 o 45 proc. do 2029 roku – zapowiada prezes spółki Kamil Majczak. Nowej strategii towarzyszy zmiana nazwy, która ma podsumować prowadzoną w ostatnich latach transformację i lepiej podkreślać globalne aspiracje spółki. Ciech oficjalnie zacznie działać jako Qemetica od czerwca br.
Finanse
72 proc. firm IT planuje podwyżki. W branży wciąż ogromna jest różnica w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn
W ubiegłym roku rynek pracy IT był znacznie mniej dynamiczny niż w poprzednich latach – wynika z „Raportu płacowego branży IT w 2024” Organizacji Pracodawców Usług IT. Przy wysokim poziomie podwyżek specjaliści rzadziej zmieniali pracę, ale niektórych zmusiły do tego cięcia w zatrudnieniu wynoszące w zależności od wielkości firmy od 12 do 26 proc. Ten rok zapowiada się bardziej optymistycznie: 61 proc. przedsiębiorstw planuje zwiększać zatrudnienie, a 72 proc. – pensje. Eksperci zwracają uwagę na wciąż duży rozstrzał między wynagrodzeniami kobiet i mężczyzn w tej branży.
Partner serwisu
Szkolenia
Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.