Newsy

Problem nietrzymania moczu dotyczy co najmniej 2,5 mln Polaków. Większość nie zgłasza się od razu do lekarza

2019-06-28  |  06:20
Mówi:prof. Ewa Barcz, lekarz ginekolog-położnik, Międzyleski Szpital Specjalistyczny w Warszawie

Anna Sarbak, prezes zarządu Głównego Stowarzyszenia Osób z NTM „UroConti”

  • MP4
  • Tylko 1/3 osób ze schorzeniami związanymi z oddawaniem moczu od razu zgłasza się po poradę lekarską. Pozostali, często ze względu na wstyd, zgłaszają się do specjalisty dopiero po ponad dwóch latach. Często pokutuje też przekonanie, że nietrzymanie moczu to objaw starzenia, z którym nic nie da się zrobić. Eksperci jednak przekonują, że jest to problem, z którym można sobie poradzić farmakologicznie lub zabiegowo. Polscy pacjenci od 5 lat walczą o refundację nowoczesnego leku na zespół pęcherza nadreaktywnego i od ponad 10 lat o zwiększenie limitów finansowych na refundowane środki absorpcyjne.

    Nadreaktywność pęcherza moczowego to zespół objawów obejmujących częstomocz, czyli konieczność częstego – powyżej 9 razy w ciągu dnia – oddawania moczu, parcia naglące, a więc niemożliwą do powstrzymania potrzebę oddawania moczu oraz nietrzymanie moczu. Schorzenie to dotyka ok. 17 proc. społeczeństwa, przy czym znacznie częściej chorują kobiety niż mężczyźni. Nietrzymanie moczu natomiast dotyczy 30 proc. populacji kobiet dorosłych. Schorzenie to może wystąpić w każdym wieku, najczęściej jednak dotyczy osób w wieku starszym – szacuje się, że połowa kobiet po 50. roku życia miała lub ma epizody nietrzymania moczu. Wiek jest jednak tylko jednym z wielu czynników ryzyka.

    – Już sama ciąża i poród są bardzo silnym czynnikiem ryzyka, otyłość, nadwaga, ale również bardzo duże znaczenie mają czynniki genetyczne, czyli rodzinne występowanie problemu – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes prof. Ewa Barcz, ginekolog położnik w Międzyleskim Szpitalu Specjalistycznym w Warszawie.

    Dolegliwości związane z zespołem pęcherza nadreaktywnego i nietrzymaniem moczu powodują znaczne obniżenie jakości życia pacjentów i utrudniają codzienne funkcjonowanie. Większość chorych czuje się wykluczona z życia, ogranicza aktywność sportową i towarzyską, stara się bowiem nie oddalać od miejsca zamieszkania lub pozostawać w pobliżu toalet. Towarzyszy im poczucie skrępowania, które sprawia, że wielu z nich nie zwierza się ze swojego problemu nawet lekarzowi, a przez to nie przyjmuje leków. W skrajnych przypadkach zespół pęcherza nadreaktywnego lub nietrzymanie moczu może prowadzić do całkowitego wycofania się z życia społecznego.

    – Będąc w kawiarni, zdarzy się tak, że nie zdążą dojść do toalety, więc siedzą na mokrym krześle, albo są na jakiejś konferencji, podczas której nie zawsze można wyjść. Są zabezpieczeni środkami chłonnymi, ale przy takiej ilości moczu te środki nie są w stanie go zebrać. Takie sytuacje nierzadko doprowadzają pacjentów do depresji, a nawet mówi się o próbach samobójczych – mówi Anna Sarbak, prezes zarządu Głównego Stowarzyszenia Osób z NTM „UroConti”.

    Pacjentki często rezygnują też z wizyty u lekarza z powodu błędnego przekonania, że nietrzymanie moczu jest naturalnym elementem procesu starzenia i nie da się z nim walczyć. Tymczasem wszystkie formy tego schorzenia podlegają leczeniu, medycyna oferuje zaś szerokie spektrum możliwości terapeutycznych – od leczenia behawioralnego, czyli zmiany zachowań i funkcjonowania w życiu codziennym, poprzez fizjoterapię, pessaroterapię, farmakologię, neuromodulację aż do leczenia chirurgicznego, polegającego m.in. na podwieszeniu szyi pęcherza moczowego lub wszczepieniu zwieracza hydraulicznego.

    – Nie każda pacjentka z tymi objawami powinna być leczona tak samo. Jest część pacjentek, które powinny być leczone farmakologicznie, a inne w sposób zabiegowy. Wszystko zależy od przyczyny powstawania tych objawów, a te bywają różne – mówi prof. Ewa Barcz.

    Problemem polskich pacjentek są również ograniczenia w dostępie do leczenia farmakologicznego. W większości krajów Europy Zachodniej lekarze mają do dyspozycji 5, a nawet 6 cząsteczek czynnych o potwierdzonej skuteczności, w Polsce zarejestrowane zostały jednak tylko trzy, przy czym jedna nie podlega refundacji. Lek na jej bazie jest dostępny, koszt miesięcznej kuracji często przekracza jednak możliwości finansowe pacjentów. W efekcie w pierwszej linii leczenia lekarze mogą dysponować dwoma lekami, w drugiej zaś nawet jednym. Środowiska pacjenckie od kilku lat walczą m.in. o wprowadzenie na listę refundacyjną leku o nazwie mirabegron.

    – Pacjenci leczeni np. tolterodyną albo solifenacyną, które powodują wiele skutków ubocznych, zaprzestają leczenia. A mirabegron jest lekiem XXI wieku, ma mniej skutków ubocznych, ale nie jest refundowany. Tylko niektórych pacjentów stać na to, żeby sobie samemu ten lek zakupić i się leczyć, a inni pozostają na lekach refundowanych, ale o większych skutkach ubocznych – mówi Anna Sarbak.

    Mirabegron jest lekiem doustnym, charakteryzującym się całkowicie nowym mechanizmem działania. Powoduje on rozkurcz mięśnia wypieracza w fazie gromadzenia moczu i zmniejsza częstotliwość oddawania moczu. W 2014 roku Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji wydała pozytywną rekomendację w sprawie refundacji tego leku dla chorych z zespołem pęcherza nadreaktywnego, którą potwierdziła ponownie w 2018 roku. Jak dotąd, resort zdrowia nie zdecydował się jednak objąć mirabegronu refundacją.

    – Po raz kolejny już wysłaliśmy pismo do ministra, aby na liście leków refundowanych po wielu latach starań pojawił się lek mirabegron. Nie wszyscy pacjenci mogą być leczeni tymi samymi lekami, u jednych skutek odnoszą takie leki, u innych inne – mówi Anna Sarbak.

    – Niewątpliwie korzystne byłoby, gdybyśmy mieli dostępność do większej liczby substancji czynnych, które moglibyśmy zaproponować pacjentce, bo to stworzyłoby możliwość indywidualizacji terapii i dobrania leków dla konkretnego pacjenta, zarówno pod kątem skuteczności, jak i tolerancji leków – uzupełnia prof. Ewa Barcz.

    Czytaj także

    Kalendarium

    Więcej ważnych informacji

    Newseria na XVI Europejskim Kongresie Gospodarczym

    Jedynka Newserii

    Jedynka Newserii

    Finanse

    Zmiany klimatu i dezinformacja wśród największych globalnych zagrożeń. Potrzeba nowego podejścia do zarządzania ryzykiem

    Niestabilność polityczna i gospodarcza, coraz większa polaryzacja społeczeństwa, kryzys kosztów utrzymania, rosnąca liczba konfliktów zbrojnych i ryzyka cybernetyczne związane z rozwojem sztucznej inteligencji – to największe zagrożenia dla biznesu wskazywane w tegorocznym „Global Risks Report 2024”. Z raportu wynika, że obawy o bliską i dalszą przyszłość wciąż są zdominowane przez ryzyka klimatyczne i środowiskowe. Jednak w tym roku przykryły je niebezpieczeństwa związane z dezinformacją, wspieraną przez AI, która może wywoływać coraz większe niepokoje społeczne. – W tym roku na świecie 3 mld ludzi weźmie udział w wyborach, więc konieczność zaradzenia temu ryzyku staje się coraz pilniejsza – podkreśla Christos Adamantiadis, CEO Marsh McLennan w Europie.

    Ochrona środowiska

    Ciech od czerwca będzie działać jako Qemetica. Chemiczny gigant ma globalne aspiracje i nową strategię na sześć lat

    Globalizacja biznesu, w tym możliwe akwizycje w Europie i poza nią – to jeden z głównych celów nowej strategii Grupy Ciech. Przedstawione plany na sześć lat zakładają także m.in. większe wykorzystanie patentów, współpracę ze start-upami w obszarze czystych technologii i przestawienie biznesu na zielone tory. – Mamy ambitny cel obniżenia emisji CO2 o 45 proc. do 2029 roku – zapowiada prezes spółki Kamil Majczak. Nowej strategii towarzyszy zmiana nazwy, która ma podsumować prowadzoną w ostatnich latach transformację i lepiej podkreślać globalne aspiracje spółki. Ciech oficjalnie zacznie działać jako Qemetica od czerwca br.

    Finanse

    72 proc. firm IT planuje podwyżki. W branży wciąż ogromna jest różnica w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn

    W ubiegłym roku rynek pracy IT był znacznie mniej dynamiczny niż w poprzednich latach – wynika z „Raportu płacowego branży IT w 2024” Organizacji Pracodawców Usług IT. Przy wysokim poziomie podwyżek specjaliści rzadziej zmieniali pracę, ale niektórych zmusiły do tego cięcia w zatrudnieniu wynoszące w zależności od wielkości firmy od 12 do 26 proc. Ten rok zapowiada się bardziej optymistycznie: 61 proc. przedsiębiorstw planuje zwiększać zatrudnienie, a 72 proc. – pensje. Eksperci zwracają uwagę na wciąż duży rozstrzał między wynagrodzeniami kobiet i mężczyzn w tej branży.

    Partner serwisu

    Instytut Monitorowania Mediów

    Szkolenia

    Akademia Newserii

    Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.