Newsy

Parlament Europejski pracuje nad najbardziej ambitnym pakietem dla ochrony przyrody. Zmusi on kraje UE do odbudowy zasobów przyrodniczych

2023-07-12  |  06:20

Parlament Europejski zajmuje się Nature Restoration Law – rozporządzeniem w sprawie odbudowy przyrody, którego celem jest renaturyzacja zdegradowanych ekosystemów Europy i zachowanie różnorodności biologicznej. Szerokie grono zwolenników nowego prawa wskazuje, że te dwa elementy leżą u podstaw bezpiecznego rozwoju całego kontynentu, ale przyniosą też krajom UE, w tym Polsce, wymierne korzyści ekonomiczne. W związku z tym organizacje społeczne i ekologiczne apelują do polskich europarlamentarzystów o poparcie projektu.

– Rozporządzenie Nature Restoration Law jest odpowiedzią na dwa bliźniacze kryzysy, czyli kryzys klimatyczny i kryzys różnorodności biologicznej, które napędzają się wzajemnie i są dwoma głównymi zagrożeniami dla stabilnej przyszłości naszego kontynentu. To jest kompleksowa, wielkoskalowa próba odbudowy europejskiej przyrody ze szczególnym uwzględnieniem tych ekosystemów, które są istotne dla walki ze zmianami klimatu, ale i dla budowania dobrobytu europejskich społeczeństw – mówi agencji Newseria Biznes Marta Klimkiewicz z Fundacji ClientEarth – Prawnicy dla Ziemi.

Komisja Europejska nieco ponad rok temu przedstawiła projekt rozporządzenia Nature Restoration Law, dotyczącego odbudowy zasobów przyrodniczych UE. Jego celem jest odbudowa europejskich terenów podmokłych, rzek, lasów, użytków zielonych, ekosystemów morskich i gatunków, które je zamieszkują. Projekt zakłada, że do 2030 roku co najmniej 20 proc. lądów i mórz Unii Europejskiej, a do 2050 roku – 100 proc. zdegradowanych ekosystemów ma zostać poddanych działaniom naprawczym.

Nature Restoration Law to jeden z filarów Europejskiego Zielonego Ładu i element długofalowej strategii, która ma chronić różnorodność biologiczną w UE. Rozporządzenie stało się przedmiotem zaciekłej politycznej walki, a w środę 12 lipca – po kilku miesiącach burzliwych prac – o jego przyszłości zadecyduje Parlament Europejski.

 Warto jednak podkreślić, że to rozporządzenie nie nakłada na nas obowiązku odbudowania tych 20 proc. ekosystemów do 2030 roku, tylko objęcia ich do tego czasu działaniami z zakresu odbudowy przyrody. To znaczy, że do 2030 roku nie musimy mieć finalnego efektu, ale musimy mieć wdrożone realne, skuteczne działania – mówi ekspertka Fundacji ClientEarth – Prawnicy dla Ziemi.

Jak wskazuje, to realistyczny harmonogram, ponieważ – nawet jeżeli rozporządzenie zacznie obowiązywać w tym roku – państwa członkowskie UE będą mieć jeszcze dwa lata, żeby opracować i przedstawić Komisji Europejskiej tzw. krajowe plany renaturyzacji. Będą one gotowe zapewne na przełomie 2025 i 2026 roku.

– Dopiero wtedy każde państwo członkowskie UE będzie mieć szczegółowy plan na to, jak realizować cele tego rozporządzenia. To zostawi nam raptem cztery lata do 2030 roku. A trzeba pamiętać, że odbudowa ekosystemów będzie wymagać bardzo dużo czasu. Właśnie dlatego cel ogólny tego rozporządzenia został skonstruowany tak, że mówi o wdrażaniu działań, a nie o osiągnięciu wszystkich efektów do 2030 roku – mówi Marta Klimkiewicz. – To jest ważne, bo zmiany klimatu nas nie oszczędzają, ale żyjemy w zmieniających się czasach i nałożenie na państwa członkowskie obowiązku osiągnięcia tych wszystkich, ambitnych celów do 2030 czy nawet 2050 roku mogłoby być trochę demotywujące. Natomiast skonstruowanie prawa w ten sposób, że ono nakłada obowiązek podjęcia pewnego wysiłku – realnego i mierzalnego – może odnieść lepszy skutek.

Projekt nowego rozporządzenia jest szeroko popierany nie tylko przez organizacje przyrodnicze, ale też m.in. branżę energetyki wiatrowej i słonecznej, naukowców, samorządy, rosnącą liczbę firm i stowarzyszeń biznesowych, instytucje finansowe, progresywnych rolników, a nawet myśliwych. W ramach różnych petycji poparło go też ponad 900 tys. obywateli państw UE. Zwolennicy nowego prawa wskazują m.in., że odbudowa przyrody będzie opłacalną inwestycją w bezpieczeństwo żywnościowe, odporność na zmiany klimatu oraz zdrowie i dobrostan europejskich społeczeństw. Przeciwnicy, z Europejską Partią Ludową na czele, straszą z kolei ograniczeniami w uprawie roli, niedoborami żywności oraz wyśrubowanymi wymogami zawartymi w unijnym rozporządzeniu.

– To rozporządzenie ma być gamechangerem, jeżeli chodzi o renaturyzację europejskiej przyrody – mówi ekspertka. – Do tej pory każde państwo członkowskie samo osobno skrobało tę rzepkę, działało lokalnie i nie zawsze w sposób skoordynowany. Tutaj mamy szansę, żeby kompleksowo poprawić stan naszych ekosystemów. Rozporządzenie nie bez kozery jest nazywane najbardziej ambitnym aktem prawnym dotyczącym ochrony przyrody od czasów tzw. dyrektywy siedliskowej.

Organizacje zrzeszone w Koalicji 10% – w tym m.in. Fundacja ClientEarth, Fundacja Dzika Polska, WWF Polska i Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze – zaapelowały do wszystkich partii politycznych, których reprezentanci zasiadają w Parlamencie UE, o poparcie nowego rozporządzenia. Jak podkreślają, dobry stan europejskich ekosystemów leży u podstaw bezpiecznej przyszłości całego kontynentu, ale implementacja Nature Restoration Law przyniesie też wymierne korzyści ekonomiczne. Pokazują to również szacunki Komisji Europejskiej, z których wynika, że każde 1 euro wydane na odtwarzanie ekosystemów przyrodniczych przynosi zwrot w wysokości od 8 do 38 euro.

– Korzyści z odbudowy po prostu biją na głowę związane z tym koszty. Nie wspominając o tym, że zdrowa przyroda to jest bufor, który nas chroni przed katastrofalnymi skutkami zmian klimatu. Wartość tej ochrony jest trudna do oszacowania, ale to są ogromne liczby – mówi Marta Klimkiewicz. – Oczywiście są i koszty działań renaturyzacyjnych oraz utrzymania ich efektów. Tu precyzyjne kwoty będą zależeć od tego, co znajdzie się w planach krajowych. Komisja Europejska szacuje, że objęcie 30 proc. chronionych siedlisk UE działaniami renaturyzacyjnymi do 2030 roku będzie kosztować ok. 8 mld euro rocznie. To wydaje się dużo, ale warto pamiętać, że fundusze unijne mogą pokryć znaczną część tych potrzeb, ponieważ na ochronę różnorodności biologicznej w obecnych ramach finansowych przewidziano aż 16 mld euro rocznie. Z pewnością ważnym źródłem finansowania będzie też sektor prywatny, ponieważ z jego strony obserwujemy rosnące zainteresowanie inwestycjami w ochronę i odtwarzanie przyrody.

Według danych przytaczanych przez Fundację ClientEarth obecnie w UE aż 81 proc. chronionych siedlisk przyrodniczych oraz 63 proc. chronionych gatunków ma nieodpowiedni lub zły stan tej ochrony. W Polsce stan zachowania przyrody też jest alarmujący – tylko dla 20 proc. siedlisk przyrodniczych i ok. 36 proc. gatunków chronionych określono stan zachowania jako dobry.

– Jeśli Nature Restoration Law wejdzie w życie, kraje członkowskie UE – w tym Polska – będą musiały przygotować tzw. krajowe plany renaturyzacji, w których zostaną określone sposoby realizacji celów tego rozporządzenia wraz ze źródłami finansowania oraz monitorowania i raportowania postępów w tym zakresie. Co może się znaleźć w takim planie dla Polski? To może być np. doskonała okazja do tego, żeby przyjrzeć się naszym rzekom i tym, co je przegradza – mówi ekspertka fundacji. – Na polskich rzekach stoi obecnie kilkanaście tysięcy różnych barier. W myśl Nature Restoration Law będziemy musieli je zinwentaryzować i zastanowić się, które z nich nadal są nam potrzebne, a które są swego rodzaju historycznymi zaszłościami i czy przypadkiem nie byłoby korzystniej – ze względów przyrodniczych, społecznych i ekonomicznych – niektóre z tych obiektów zwyczajnie rozebrać i przywrócić rzekom ich naturalny, swobodny przepływ.

Jak wskazuje, drugim ważnym obszarem odbudowy przyrody w Polsce powinna być renaturyzacja terenów bagiennych ze szczególnym wskazaniem na torfowiska, bo – według danych Centrum Ochrony Mokradeł prof. Wiktora Kotowskiego – w Polsce torfowiska osuszone pod uprawę roli, hodowlę lasu i na potrzeby eksploatacji torfu emitują około 34 mln t dwutlenku węgla rocznie, co odpowiada 1/10 polskich emisji ze spalania paliw kopalnych.

– Ponowne nawodnienie tych terenów może zatrzymać dalsze uwalnianie przez nie dwutlenku węgla. Zawarty w Nature Restoration Law wiążący obowiązek odtwarzania zdegradowanych torfowisk zmotywuje państwa członkowskie, w tym Polskę, do wprowadzenia systemu zachęt finansowych dla gospodarstw rolnych, które dzięki temu będą mogły czerpać korzyści ekonomiczne z wdrażania działań renaturyzacyjnych – mówi Marta Klimkiewicz.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Regionalne

Start-upy mogą się starać o wsparcie. Trwa nabór do programu rozwoju innowacyjnych pomysłów na biznes

Trwa nabór do „Platform startowych dla nowych pomysłów” finansowany z Funduszy Europejskich dla Polski Wschodniej 2021–2027. Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości wybrała sześć partnerskich ośrodków innowacji, które będą oferować start-upom bezpłatne programy inkubacji. Platformy pomogą rozwinąć technologicznie produkt i zapewnić mu przewagę konkurencyjną, umożliwią dostęp do najlepszych menedżerów i rynkowych praktyków, ale też finansowanie innowacyjnych przedsięwzięć. Każdy z partnerów przyjmuje zgłoszenia ze wszystkich branż, ale także specjalizuje się w konkretnej dziedzinie. Jest więc oferta m.in. dla sektora motoryzacyjnego, rolno-spożywczego, metalowo-maszynowego czy sporttech.

Transport

Kolej pozostaje piętą achillesową polskich portów. Zarządy liczą na przyspieszenie inwestycji w tym obszarze

Nazywane polskim oknem na Skandynawię oraz będące ważnym węzłem logistycznym między południem i północą Europy Porty Szczecin–Świnoujście dynamicznie się rozwijają. W kwietniu 2024 roku wydano decyzję lokalizacyjną dotycząca terminalu kontenerowego w Świnoujściu, który ma szansę powstać do końca 2028 roku. Zdaniem ekspertów szczególnie ważnym elementem rozwoju portów, podobnie jak w przypadku innych portów w Polsce, jest transport kolejowy i w tym zakresie inwestycje są szczególnie potrzebne. – To nasza pięta achillesowa – przyznaje Rafał Zahorski, pełnomocnik zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście ds. rozwoju.

Polityka

Projekt UE zyskuje wymiar militarny. Wojna w Ukrainie na nowo rozbudziła dyskusję o wspólnej europejskiej armii

Wspólna europejska armia na razie nie istnieje, a w praktyce obronność to wyłączna odpowiedzialność państw członkowskich UE. Jednak wybuch wojny w Ukrainie, tuż za wschodnią granicą, na nowo rozbudził europejską dyskusję o potrzebie posiadania własnego potencjału militarnego. Jak niedawno wskazał wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, Europa powinna mieć własne siły szybkiego reagowania i powołać komisarza ds. obronności, ponieważ stoi obecnie w obliczu największych wyzwań od czasu zakończenia II wojny światowej. – Musimy zdobyć własną siłę odstraszania i zwiększać wydatki na obronność – podkreśla europoseł Janusz Lewandowski.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.