Przegląd mediów

grudzień 2022

„Sukces zawdzięczamy sami sobie, a nie środkom unijnym”

2022-12-29  |  11:15
Przegląd mediów

O inflacji i sposobach jej zwalczania – z członkiem Rady Polityki Pieniężnej prof. Ireneuszem Dąbrowskim – rozmawia dr Janusz Grobicki

 

Jakie są wewnętrzne przyczyny inflacji w Polsce?

Wewnętrzne przyczyny inflacji są efektem tzw. drugiej rundy, po tym, jak nastąpiło zerwanie łańcuchów dostaw oraz gwałtowny wzrost cen surowców. Był to pierwszy impuls wywołujący wzrost cen produkcji, a drugi impuls to właśnie ta „druga runda”, czyli rozlewanie się inflacji na całą gospodarkę głównie poprzez płace. Czasami uznaje się przyczyny popytowe za czynniki wewnętrzne wzrostu inflacji. Chodzi o pojawienie się luki popytowej – nadwyżki popytu bieżącego nad potencjalnym PKB. Według naszych szacunków ta luka już się zamknęła.

Jaka jest wartość nawisu inflacyjnego w Polsce i w jaki sposób będzie on zmniejszany?

Istnieją różne interpretacje nawisu inflacyjnego. Jest on rozmaicie definiowany. Najpopularniejsza definicja określa nawis inflacyjny jako nagromadzony pieniądz w gospodarce. Klasyczna luka inflacyjna to była po PRL-u, którą Balcerowicz (w cudzysłowie) rozładowywał poprzez hiperinflację i zastosowanie „kotwic nominalnych” w postaci sztywnego kursu walutowego i tzw. „popiwku” (podatek od ponadnormatywnych wypłat wynagrodzeń). W tej chwili nie ma jakiejś gwałtownej luki inflacyjnej. Dotyczy to nie tylko Polski, ale całego świat. Dlatego nie przywiązywałbym dużej wagi do tego zjawiska. Luka popytowa jest w tej chwili praktycznie zamknięta. W Polsce podaż pieniądza M1 w tej chwili spada a depozyty rosną. Czyli ewentualny nawis inflacyjny w zasadzie sam się „rozpakował”, więc nie ma żadnego zagrożenia. Problem byłby wtedy, gdy pieniądz M1 gwałtownie wzrósł, jednak na szczęście nie mamy z tym do czynienia.

Podobnie z deficytem budżetowym, który przez wiele lat był trzymany w ryzach. W roku 2020, ze względu na pandemię nastąpiła mała „wyrwa” w tej polityce, ponieważ konieczne było zwiększenie wydatków. W tej chwili, po listopadzie mamy ok. 30 mld zł nadwyżki w budżecie.

Czy ta nadwyżka, to skutek inflacji?

Oczywiście, że w pewnej mierze w warunkach inflacji problem deficytu budżetowego sam się „rozładowuje” poprzez „podatek inflacyjny”. Wszelkie podatki pośrednie są bowiem liczone od kwot nominalnych, które szybko rosną, więc również nominalnie rosną dochody, a wydatki często nie są waloryzowane. Można sobie wyobrazić sytuację, w której pomimo inflacji, wydatki rosną tak gwałtownie, że nawet przekraczają wartość podatku inflacyjnego, ale w Polsce takiego zjawiska nie ma. Ku mojemu zaskoczeniu, mimo zapowiedzi wzrostu wielu wydatków, wiele z nich zostało poważnie ograniczonych. Wobec tego powstaje nadwyżka w budżecie. Nawet gdybyśmy zakładali, że sprawdzi się najczarniejszy scenariusz przepowiadany przez opozycję i deficyt osiągnie 200 mld, to w stosunku do PKB, który na koniec 2023 roku ma osiągnąć wartość nominalną 4 bln złotych, deficyt mógłby wynieść ok. 5 proc. Przyjmuje się, że 3-procentowy deficyt to „próg superbezpieczny”, więc trudno uznać pięcioprocentowy deficyt za wartość porażającą. Czyli w scenariuszu nawet najbardziej pesymistycznym nie ma podstaw do dramatyzowania. Moim zdaniem deficyt będzie mniejszy i wyniesie między 3, a 4 procent PKB.

Jaką rolę w zwalczaniu inflacji i recesji mogą odegrać fundusze z KPO?

Przede wszystkim to nie są jakieś ogromne fundusze. Oczywiście są one pomocne, bo to jest kwota dodatkowa (pomijając fakt, że musimy wpłacać składki na te fundusze). Pieniądze z KPO mogą odegrać pewną pozytywną rolę. Jednak wszystkie te fundusze i związana z nimi polityka unijna nie ma dla nas znaczenia krytycznego. Z punktu widzenia naszych relacji z Unią Europejską, najważniejsza jest strefa wolnego handlu.

Nasz dobrobyt i wzrost nie opierają się wcale na funduszach unijnych. Po odliczeniu wszystkich wpłat i składek, bilans jest nieznacznie dodatni. Jednak nie są to jakieś porażające kwoty. Zniesienie barier handlowych, a nie fundusze, przez ostatnich prawie 20 lat, jest źródłem naszego dobrobytu. Chodzi o swobodny przepływ towarów, swobodny przepływ kapitału i pracy. Nasz eksport gwałtownie wzrósł. W gruncie rzeczy sukces zawdzięczamy sami sobie, a nie środkom unijnym.

Jeśli chodzi o KPO, to są zwroty pieniędzy, które trzeba najpierw wydać zgodnie z pewnymi szablonami. To nie jest więc tak, że my dostajemy pieniądze i następnie swobodnie je wydajemy. Najpierw musimy wydać pieniądze na to, co ktoś nam każe, a dopiero po tym dostajemy zwrot poniesionych wydatków. Uważam, że te środki są ważne, ale nie krytyczne dla naszej gospodarki.

Jak te środki z KPO wpłyną na kształtowanie się kursu złotego?

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony te środki mają charakter popytowy, więc negatywny. Natomiast z drugiej strony, jeżeli pojawią się one w euro i zostaną na rynku wymienione na złote, to mogą mieć pozytywny wpływ na kanał kursowy, a więc wzmocnić naszą walutę. Jednak uważam, że znaczenie tych środków będzie neutralne. Te wydatki z KPO będą miały charakter neutralny dla złotego. 

Jaki wpływ na konkurencyjność naszej gospodarki ma inflacja?

Do takiej oceny konieczne jest porównanie inflacji do zmian kursu walutowego. Ważne są więc te efekty netto. Jeśli mamy gwałtowną inflację, a kurs się nie zmienia, to oczywiście nasza sytuacja jako eksporterów się pogorszy, bo nasze towary zdrożeją. Przy zmianie kursu walutowego przy wzroście inflacji w innych krajach (to też trzeba brać pod uwagę), nasz eksport nadal jest bardzo konkurencyjny. Październikowe, gwałtowne osłabienie złotego jeszcze bardziej wzmocniło konkurencyjność polskiego eksportu.

Oczywiście decydujący wpływ na opłacalność w handlu zagranicznym mają ceny na rynkach światowych. Ceny żywności i paliw w tej chwili maleją, a żywność jest również bardzo istotnym komponentem rynku. Spadek tych cen będzie silnie oddziaływać antyinflacyjnie.

Jak to się odbije na realnych dochodach ludności?

Spadek cen żywności i paliw powinien spowodować wzrost realnych dochodów ludności, choć z drugiej strony zmniejszy się rentowność gospodarstw rolnych, ale przy malejących kosztach. Sądzę, że ogólnie rzecz biorąc, sytuacja ekonomiczna Polski będzie dobra, choć nie odnotujemy gwałtownego wzrostu (osiągnie on ok. 1-1,5 proc.), to raczej nie doświadczymy recesji. To dobra wiadomość, ponieważ wszystkie duże gospodarki, zarówno amerykańska, jak i europejska, zmierzają ku dużemu spowolnieniu, a nawet recesji. Na ich tle, nasza gospodarka będzie dobrze prosperować.

Czy obniżka inflacji w strefie euro będzie oznaczać mniejszą inflację w Polsce?

Uważam, że to jest najważniejsze pytanie w naszej rozmowie. Obniżki stóp procentowych w strefie euro były spóźnione. Zaczęły się znacznie później niż w Polsce i w związku z tym w zasadzie „importowaliśmy” inflację, zarówno z USA, jak i ze strefy euro. Wpłynęło to automatycznie na ceny importu usług i komponentów. Był to bardzo silny impuls inflacyjny. Jednak w tej chwili on działa w drugą stronę.

Czesi najwcześniej zaczęli ten cykl podwyżek stóp, a my zaczęliśmy podnosić stopy trochę później. W tej chwili w zasadzie mamy przerwę w tym cyklu. Zobaczymy, czy były one wystarczające, czy nie. Czekamy, ponieważ (mówiąc kolokwialnie) dużą część tej walki z inflacją „robią” za nas największe światowe gospodarki – Stany Zjednoczone i strefa euro. Taka strategia powinna być dla nas korzystna. Niestety, sytuacja w Stanach Zjednoczonych jest trudna. Występują napięcia na rynku pracy. Rośnie zagrożenie wzrostu bezrobocia.

Na szczęście ze względów demograficznych w Polsce nie mamy do czynienia z tym problemem…

Bezrobocie może pojawić się wtedy, gdy dojdzie do fali bankructw. Jeśli przedsiębiorstwa radzą sobie na rynku, to wciąż mogą negocjować z pracownikami obniżki stawek wynagrodzeń. Jednak jak firma traci płynność, to już żadnych negocjacji nie ma. Dopóki więc będziemy konkurencyjni, to nie będziemy mieli problemu z bezrobociem. Gospodarka polska jest bardzo dobrze zdywersyfikowana, zwłaszcza pod względem wielkości przedsiębiorstw. Mamy bardzo dużo małych, średnich i większych firm. To decyduje, że nasza gospodarka jest zdrowa i bezpieczna, a w związku z tym ma zdolności do absorbcji różnego rodzaju zaburzeń na rynku. Jest więc bardzo elastyczna.

Polska gospodarka jest również zdywersyfikowana pod względem produktów. Mamy produkty rolnicze, przemysłowe, dobrze rozwinięte usługi. Taka charakterystyka gospodarki sprawia, że gdy występują problemy w jednym sektorze, ludzie mogą znaleźć pracę w innym. Osłabienie jednego sektora nie pociąga za sobą upadku całej gospodarki. Takie ryzyko istnieje w krajach, które oparte są na silnym rozwoju jednej branży, jak na przykład Słowacja, której gospodarka jest zależna od koniunktury panującej na rynku samochodowym, jako że przemysł motoryzacyjny dominuje w tym kraju.

Mimo że ze względu na dywersyfikację, takich zagrożeń jak Słowacja nie mamy, jednak na potencjalny wzrost bezrobocia musimy bardzo uważać. Bezrobocie bardzo łatwo można wywołać, a bardzo trudno z nim walczyć. Bezrobocie nie „działa” jak samochód, że można przyspieszyć i zwolnić. Zjawisku bezrobocia towarzyszą efekty tzw. histerezy – trudno wrócić do stanu poprzedniego – szczególnie gdy ludzie w długim terminie są bezrobotni.

Najgorszym aspektem długoterminowego bezrobocia jest fakt, że ludzie uczą się żyć, jako bezrobotni i później trudno jest im wrócić na rynek pracy. Musimy się przed tym zjawiskiem silnie bronić. Mieliśmy już z nim do czynienia w latach dziewięćdziesiątych i na początku tego stulecia. Miało to bardzo negatywny wpływ na gospodarkę.

Pokolenie powojennego wyżu demograficznego, które już w zasadzie w całości jest na emeryturze wtedy, było jeszcze aktywne zawodowo i dominowało na rynku pracy. Dziś podaż pracy w porównaniu z tamtymi czasami jest niewielka i łatwiej zarządzać skutecznym jej zagospodarowaniem na rynku pracy.

Oczywiście, że pod tym względem bezrobocia sytuacja jest korzystniejsza. Raczej borykamy się dziś z problemem braku rąk do pracy. Po wybuchu wojny na Ukrainie zostało u nas ok. 1,5 mln osób (w tym dzieci), a blisko pół miliona (ok. 60 proc.) spośród dorosłych uchodźców podjęło pracę i płaci składki na ZUS. To bardzo dobry wynik, zwłaszcza jak przypomnimy sobie falę emigracji z Aryki Północnej do Niemiec, gdy przez pierwszy rok, zaledwie 2,9 proc. emigrantów podjęło pracę.

Paradoksalnie, ludzie w wieku produkcyjnym z Ukrainy, którzy podejmują u nas pracę, likwidują bezrobocie, a nie tworzą bezrobocie w Polsce. Podobnie było, gdy do Wielkiej Brytanii wyemigrowało ponad 1,5 mln Polaków. Dzięki temu, że podejmowali oni tam pracę, tworzyli potencjał do wzrostu liczby miejsc pracy. Zarobione pieniądze wydawali na zaspokajanie swoich potrzeb konsumenckich oraz tych związanych z koniecznością zapewnienia sobie warunków do życia, kupna samochodów, zapewnienia dachu nad głową i wyposażenia mieszkań. Podobna sytuacja jest dziś w Polsce, gdy pracujący u nas uchodźcy wojenni, organizują sobie nowe życie w naszym kraju. Ma to na przykład wpływ na wysokie ceny wynajmu mieszkań oraz ceny w branży HoReCa.

Czy w przyszłym roku z większym spowolnieniem gospodarczym i inflacją spotka się USA, czy strefa euro?

Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Swoją opinię opieram bardziej na intuicji niż na twardych danych. Moim zdaniem, strefa euro będzie bardziej dotknięta inflacją i spowolnieniem w porównaniu do Stanów Zjednoczonych. Wynika to z narastających w Europie problemów związanych z energetyką. Pod tym względem Stany Zjednoczone są w zasadzie samowystarczalne. Mają bogate złoża ropy, a dzięki technologii pozyskiwania gazu z łupków, również dysponują olbrzymimi rezerwami.

Niestety Europa w dużej mierze jest uzależniona od importu surowców energetycznych, a zwłaszcza z Rosji. Czy po rezygnacji z rosyjskich dostaw, uda się tę lukę wypełnić kontraktami z innymi krajami? To jest swoista walka z czasem. Na przykład Niemcy prowadzą intensywne negocjacje w sprawie dostaw gazu z Kataru. Jednak chętnych na ten gaz jest wielu. Ostatnio Chiny podpisały kontrakt na dostawy katarskiego gazu. Z drugiej strony w Holandii są olbrzymie złoża gazu, jednak nie eksploatuje się ich ze względu na ochronę środowiska.

Myślę, że jak sytuacja gospodarcza w Europie stanie się wyraźnie gorsza, to dojdzie do jakiegoś otrzeźwienia i racjonalizacji dotychczasowej polityki energetycznej. Według mnie szansą na rozwiązanie kryzysu energetycznego w Europie jest powrót do energii atomowej. Wielkie znaczenie z punktu widzenia zarówno inflacji, jak i tempa wzrostu gospodarczego w strefie euro, ale także w wymiarze globalnym ma rozwój sytuacji na Ukrainie.

Dziękuję za rozmowę.


Ireneusz Dąbrowski – polski ekonomista i prawnik, doktor habilitowany nauk ekonomicznych, profesor nadzwyczajny Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, specjalista w zakresie problemów stabilności systemów, równowagi ogólnej oraz ekonomii ewolucyjnej, w latach 2005–2006 wicewojewoda opolski, w latach 2006–2007 wiceminister Skarbu Państwa, członek Rady Polityki Pieniężnej w kadencji 2022–2028.

Newseria nie ponosi odpowiedzialności za treści oraz inne materiały (np. infografiki, zdjęcia) przekazywane w „Biurze Prasowym”, których autorami są zarejestrowani użytkownicy tacy jak agencje PR, firmy czy instytucje państwowe.

Informacje z dnia: 29 grudnia

Medium

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Farmacja

Sztuczna inteligencja pomaga odkrywać nowe leki. Skraca czas i obniża koszty badań klinicznych

Statystycznie tylko jedna na 10 tys. cząsteczek testowanych w laboratoriach firm farmaceutycznych pomyślnie przechodzi wszystkie fazy badań. Jednak zanim stanie się lekiem rynkowym, upływa średnio 12–13 lat. Cały ten proces jest nie tylko czasochłonny, ale i bardzo kosztowny – według EFPIA przeciętne koszty opracowania nowego leku sięgają obecnie prawie 2 mld euro. Wykorzystanie sztucznej inteligencji pozwala jednak obniżyć te koszty i skrócić cały proces. – Dzięki AI preselekcja samych cząsteczek, które wchodzą do badań klinicznych, jest o wiele szybsza, co zaoszczędza nam czas. W efekcie pacjenci krócej czekają na nowe rozwiązania terapeutyczne – mówi Łukasz Hak z firmy Johnson & Johnson Innovative Medicine, która wykorzystuje AI w celu usprawnienia badań klinicznych i opracowywania nowych, przełomowych terapii m.in. w chorobach rzadkich.

Zagranica

Chiny przygotowują się do ewentualnej eskalacji konfliktu z USA. Mocno inwestują w swoją niezależność energetyczną i technologiczną

Najnowsze dane gospodarcze z Państwa Środka okazały się lepsze od prognoz. Choć część analityków spodziewa się powrotu optymizmu i poprawy nastrojów, to jednak w długim terminie chińska gospodarka mierzy się z kryzysem demograficznym i załamaniem w sektorze nieruchomości. Władze Chin zresztą już przedefiniowały swoje priorytety i teraz bardziej skupiają się na bezpieczeństwie ekonomicznym, a nie na samym wzroście gospodarczym. – Chiny szykują się na eskalację konfliktu z USA i pod tym kątem należy obserwować chińską gospodarkę – zauważa Maciej Kalwasiński z Ośrodka Studiów Wschodnich. Jak wskazuje, Chiny mocno inwestują w rozwój swojego przemysłu i niezależność energetyczną, chcąc zmniejszyć uzależnienie od zagranicy.

Infrastruktura

Inwestycje w przydomowe elektrownie wiatrowe w Polsce mogą się okazać nieopłacalne. Eksperci ostrzegają przed wysokimi kosztami produkcji energii

Małe przydomowe elektrownie wiatrowe mogą być drogą pułapką – ostrzega Fundacja Instrat. Jej zdaniem koszt wytworzenia prądu z takich instalacji może być kilkukrotnie wyższy od tego z sieci. Tymczasem rząd proponuje program wsparcia dla przydomowych instalacji tego typu wart 400 mln zł. Zdaniem ekspertów warto się zastanowić nad jego rewizją i zmniejszeniem jego skali.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.