Newsy

Wojna handlowa między USA a Chinami może zagrozić nie tylko amerykańskiej, lecz także światowej gospodarce. Potrzebny szybki powrót do negocjacji

2018-07-12  |  06:20
Mówi:Jarosław Niedzielewski
Funkcja:dyrektor
Firma:Departament Inwestycji Investors TFI
  • MP4
  • Amerykańska gospodarka wydaje się być w szczytowej formie, a indeksy na Wall Street biją kolejne rekordy. Hossa w Stanach Zjednoczonych trwa już ponad 9 lat i jest to drugi, najdłuższy okres wzrostów na giełdzie po II wojnie światowej. Problemem jest wojna handlowa z Chinami, której eskalacja może mieć poważne konsekwencje nie tylko dla amerykańskiej giełdy, lecz także dla światowej gospodarki.

    – Hossa w Stanach jeszcze się nie skończyła. Ona ma jeszcze potencjał roku, może półtora roku, aby zrównać się z tą najdłuższą hossą z lat 90. Natomiast trzeba mieć na uwadze, że wszystko się kończy i ta ekspansja w pewnym momencie też dobiegnie końca. Na dzisiaj nie ma takich sygnałów ze strony spółek i ich wyników świadczących, że ma się to zadziać za miesiąc, za kwartał czy dwa, w danych gospodarczych też ich nie dostrzegamy. Natomiast jest ryzyko, że im dłużej trwa hossa i ta ekspansja, tym bardziej zbliżamy się do jej końca i niestety trzeba brać to pod uwagę w inwestycjach – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Jarosław Niedzielewski, dyrektor Departamentu Inwestycji w Investors TFI.

    Hossa w Stanach Zjednoczonych trwa już ponad dziewięć lat i jest to drugi, najdłuższy okres wzrostów po II wojnie światowej. Dłużej trwał jak na razie tylko boom z lat 90. Już na początku tego roku na Wall Street padły historyczne rekordy. Technologiczny Nasdaq w styczniu po raz pierwszy w historii przekroczył poziom 7 000 pkt, a indeks S&P 500 pierwszy raz przebił 2 700 pkt, zyskując 0,8 proc. Siłą napędową indeksów były głównie spółki technologiczne, na czele z Alphabet Google, Apple, Facebookiem i Amazonem, które zyskiwały dzięki dobrym danym gospodarczym. Na kolejne rekordy nie trzeba było długo czekać, bo już w końcówce miesiąca (26 stycznia) indeks S&P 500 osiągnął historyczny poziom 2 872 pkt, a Nasdaq ustanowił maksimum 7 505 pkt.

    – Ze względu na dobrą sytuację gospodarczą i dobre wyniki spółek amerykańską gospodarkę stać jeszcze na to, żeby pobić styczniowe szczyty na indeksie S&P 500. Zrobiły to już Nasdaq, zrobił to już indeks spółek zaliczanych do tzw. FANG, więc wydaje się, że liderzy świata technologicznego pokazali trend, do którego będą dążyć także inne indeksy amerykańskiej giełdy jak S&P 500. Do tego szczytu już niewiele brakuje, wynik ze stycznia jeszcze w tym roku zostanie pobity – prognozuje Jarosław Niedzielewski.

    Wtorkowa sesja (10 lipca) była dla Dow Jones już czwartą sesją wzrostową z rzędu (+143 proc.), co było pokłosiem publikowanych wcześniej pozytywnych danych makro dotyczących amerykańskiego przemysłu i stanu gospodarki. Nasdaq sięgnął we wtorek 7 759 pkt, zwyżkując o 0,04 proc., natomiast indeks S&P 500 zyskał 0,35 proc. osiągając 2 793 pkt.

    Gospodarka w USA jest w szczytowej formie, na co składają się najniższe od 18 lat bezrobocie, wysoki wzrost gospodarczy, przewyższające oczekiwania odczyty z amerykańskiego przemysłu i inflacja blisko celu. Według indeksu Krajowej Federacji Niezależnej Przedsiębiorczości co trzeci drobny przedsiębiorca spodziewa się poprawy warunków gospodarczych. Problemem jest wojna handlowa z Chinami, której eskalacja może mieć poważne konsekwencje nie tylko dla amerykańskiej giełdy, lecz także światowej gospodarki.

    – To wojna, która toczy się w szczególności między USA a Chinami, a także pomiędzy USA a Europą, a nawet Kanadą, czyli dotychczasowymi sojusznikami Ameryki. Jest to element, który może spowodować nie tylko perturbacje na Wall Street, moim zdaniem krótkoterminowe, lecz także doprowadzić do tego, że gospodarka amerykańska i światowa wejdzie w recesję szybciej niż wynikałoby to z innych, cyklicznych względów. Tak się stanie, jeżeli nastąpi ekspansja wojen handlowych i nie zostaną one szybko zakończone rozejmem – ocenia Jarosław Niedzielewski.

    W czerwcu zostały wprowadzone cła dla Europy i Kanady, a w ubiegłym tygodniu, w nocy z czwartku na piątek, 6 lipca, Stany Zjednoczone nałożyły też 25-procentowe cła na wart 34 mld dol. rocznie chiński eksport jako karę za wymuszanie transferu technologii od zagranicznych firm i nieuczciwe praktyki handlowe. Pekin odpowiedział, ogłaszając listę amerykańskich towarów tej samej wartości, m.in. samochodów, które zostanie nałożone cła. W nocy z wtorku na środę 11 lipca administracja Trumpa nałożyła kolejną z zaplanowanych partię 10-procentowych ceł na chińskie produkty warte 200 mln dol. rocznie, co spotkało się z analogiczną reakcją Pekinu i wywołało wyprzedaż na światowych giełdach.

    Ekspert Investors TFI Jarosław Niedzielewski zwraca uwagę, że już w czerwcu wiele firm, w szczególności z branży motoryzacyjnej, przestrzegało przed spadkiem sprzedaży samochodów i problemami, które będą się z tym wiązać. Akcjonariusze zareagowali na te wieści 10-procentowymi spadkami głównych europejskich producentów samochodów.

    – Pierwsze ofiary wojny handlowej już padają. Są nimi nie tylko spółki, lecz także akcjonariusze, a w przyszłości być może także pracownicy, bo wiele firm, które produkują w Stanach i eksportują do Chin, ogłasza konieczność wycofania produkcji z USA, co wpłynęłoby na ograniczenie zatrudnienia. Z teorii wojen handlowych, które w ostatnich miesiącach były raczej medialnym szumem, przeszliśmy do praktyki, która dla wielu firm może się okazać bolesna. dla ich akcjonariuszy również. Jeżeli potrwa to dłużej, może się rzeczywiście rozciągnąć na całą gospodarkę, co będzie negatywnie wpływało na hossę na Wall Street – ocenia Jarosław Niedzielewski.

    Jak podkreśla, na wojnach handlowych tracą wszyscy uczestnicy globalnego rynku, w tym zarówno firmy amerykańskie, chińskie, jak i europejskie. Dlatego jak najszybciej potrzebny jest powrót do rokowań i osiągnięcie porozumienia, zanim eskalacja rozleje się na globalne rynki.

    – Jeżeli to przeświadczenie dojdzie do administracji Donalda Trumpa – może skłonność do tego, żeby znowu zasiąść do rokowań i wprowadzić jakiś rozejm, będzie większa. To może się odbić w ten sposób, że indeksy spółek spadną o kilka procent, akcjonariusze pokażą swoje niezadowolenie z tego, że sytuacja firm, w których mają udziały, może się pogorszyć ze względu na wojny handlowe i dopiero to zwiększy skłonność polityków do dogadania się między sobą. Wcześniejsze porozumienie między Chinami a USA ogłoszone 20 maja nie spowodowało niestety zmiany taktyki Donalda Trumpa, który zaledwie tydzień później ogłosił, że jednak cła zostaną wprowadzone. Na razie rozmowy niby się toczą, ale niestety cały czas ta wojna trwa i ona przybiera coraz to bardziej groźną postać – mówi Jarosław Niedzielewski, dyrektor Departamentu Inwestycji w Investors TFI.

    Kalendarium

    Więcej ważnych informacji

    Konkurs Polskie Branży PR

    Jedynka Newserii

    Jedynka Newserii

    Prawo

    Samorządy walczą o ustawę metropolitalną. Powstanie metropolii oznacza dodatkowe środki m.in. na walkę z wykluczeniem transportowym

    O uzyskanie statusu metropolii od lat walczą m.in. Trójmiasto, Łódź czy Warszawa. Teraz miasta łączą siły i dyskutują o jednym wspólnym projekcie ustawy metropolitalnej. Choć każdy ośrodek ma inną specyfikę, wszystkie liczą, że odpowiednie przepisy na temat współpracy największych miast z okolicznymi gminami przyniosą wiele korzyści. Jednym z kluczowych obszarów, który może na tym zyskać, jest transport publiczny. Powstanie metropolii oznaczałoby dodatkowe środki na walkę z wykluczeniem komunikacyjnym w małych miejscowościach.

    Handel

    Europejskie sklepy internetowe skarżą się na nieuczciwą konkurencję z Chin. Apelują o lepszy nadzór nad rynkiem

    Chińskie platformy marketplace podbijają europejski rynek e-commerce, a liczba ich klientów w Europie szybko rośnie – w 2023 roku w państwach UE oraz w Wielkiej Brytanii udział konsumentów, którzy dokonali zakupów w handlu elektronicznym od chińskich sprzedawców, wynosił 40 proc. lub więcej. Działalność chińskich sprzedawców wywołuje jednak szereg zarzutów, dotyczących m.in. sposobu i zakresu zbierania danych osobowych oraz ich późniejszego wykorzystywania, bezpieczeństwa produktów sprzedawanych europejskim konsumentom, sposobu ich reklamowania oraz nieuczciwych metod konkurencji, które szkodzą firmom działającym na terenie Unii. Te podkreślają, że nie boją się konkurencji z Azji, ale apelują do regulatorów o lepszą egzekucję przepisów, które powinny obowiązywać wszystkich graczy na rynku.

    Problemy społeczne

    Ukraińcy mają podobne problemy związane z ochroną zdrowia, co Polacy. Problemem jest długi czas oczekiwania na wizytę i wysokie koszty leków

    Długi czas oczekiwania, wysokie koszty leczenia i zakupu leków – to największe bariery w dostępie do opieki zdrowotnej, z jakimi mierzą się uchodźcy z Ukrainy w Polsce – wynika z raportu GUS i WHO. – Problemy stają się coraz bardziej podobne do tych charakterystycznych dla całego systemu ochrony zdrowia. Mniej mają charakter nagły, który był charakterystyczny dla okresu tuż po wybuchu wojny – wskazuje dr Dominik Rozkrut, prezes Głównego Urzędu Statystycznego. Większość przypadków, z powodu których Ukraińcy potrzebują pomocy lekarza, to ostre schorzenia. Co czwarty leczy się z powodu choroby przewlekłej. Wyzwaniem pozostają szczepienia ukraińskich dzieci: wskaźnik wyszczepienia rośnie, ale jest poniżej poziomu wśród polskich dzieci.

    Partner serwisu

    Instytut Monitorowania Mediów

    Szkolenia

    Akademia Newserii

    Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.