Quo Vadis, pszenico? Czego możemy się spodziewać na rynku w nowym 2022/23 sezon
Sezon 2021/2022 za chwilę przejdzie do historii. Nikt nie ma wątpliwości, że był to najtrudniejszy okres na światowych rynkach zbóż. Przyniósł rekordowe ceny, w tym oczywiście pszenicy, która jest podstawą bezpieczeństwa żywnościowego świata.
– Mijający sezon charakteryzował się bardzo wysoką zmiennością cen, ale kolejne fale wzrostów znacznie przewyższały krótkie okresy spadków i korekt. Od początku lipca 2021 roku ceny pszenicy wzrosły dwukrotnie. Notowania cen pszenicy na paryskiej giełdzie Matif (mające zasadniczy wpływ na kształtowanie się cen w Polsce) wzrosły z nieco ponad 200 EUR/t w lipcu zeszłego roku do prawie 400 EUR/t aktualnie. W poprzednich miesiącach notowaliśmy dni, gdzie cena znacznie przebijała ten poziom – ocenia Krzysztof Gwiazda, Prezes Zarządu Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Zbożowo-Młynarskiego.
Ten historyczny wzrost odbył się w dwóch falach. Pierwsza rozpoczęła się w zasadzie już w sierpniu 2021, kiedy okazało się, że w wyniku dotkliwej suszy na północy USA i w Kanadzie, zbiory pszenicy jarej w tych krajach zmniejszyły się o 1/3, a są to kraje zaliczane do głównych eksporterów ziarna. Jesień zeszłego roku przyniosła gwałtowne zwyżki cen gazu i nawozów, co wzmogło obawy o ich dostępność i w konsekwencji potencjalnie niższe plony i zbiory zbóż w kolejnym sezonie.
Przyczyną drugiej fali wzrostowej, znacznie bardziej gwałtownej, była oczywiście agresja Rosji w Ukrainie. W ciągu 2 tygodni ceny wzrosły znacznie powyżej 400 EUR/t i od tego czasu w zasadzie nie spadają poniżej poziomu 360 EUR, falując w tym korytarzu cenowym w zależności od wieści z Ukrainy.
Co dalej?
Czego możemy się spodziewać w kolejnych miesiącach? Czy grożą nam kolejne wzrosty cen? Czy jest może szansa na spadki i tańszą niż aktualnie pszenicę?
– To są pytania, na które nikt rozsądny nie jest w stanie dziś odpowiedzieć jednoznacznie. Po pierwsze nie wiemy, jak i kiedy zakończy się konflikt zbrojny w Ukrainie. Tamtejsze siewy zbóż jarych i kukurydzy przebiegły lepiej niż się spodziewano, obsiano roślinami jarymi blisko 80% planowanego areału (a były opinie, że może to być tylko 50-60%). Trzeba zaznaczyć, iż 95% areału pszenicy uprawianej w Ukrainie to pszenica ozima, a więc posiana minionej jesieni. Ale siew to początek. Wiosna przyniosła niezłe warunki wegetacji, jednak w drugiej połowie maja i w czerwcu zanotowano znacznie mniejsze opady niż średnie wieloletnie i zaczęto mówić o suszy, która może przynieść redukcje plonu – mówi Krzysztof Gwiazda. – Dalej nie sposób przewidzieć, w jakich warunkach będą przeprowadzone żniwa. Są tam przecież zaminowane pola, zniszczony sprzęt rolniczy, braki paliwa.
Kolejny problemem, który podnoszą analitycy, to brak dostatecznej zdolności magazynowej. Nawet 18-20 mln ton ziarna (głównie kukurydzy) wciąż zalega w ukraińskich magazynach z powodu braku możliwości jego eksportu przez porty od końca lutego. Problem z dostępem do wolnej powierzchni magazynowej stanie się palący we wrześniu/październiku br., kiedy rozpocznie się zbiór kukurydzy i słonecznika, a porty wciąż pozostaną zablokowane. Pszenica czy jęczmień ma więcej szczęścia. To ziarno zbierane w lipcu najprawdopodobniej znajdzie swoje miejsce w ukraińskich elewatorach.
Eksport przez ukraińskie porty
Kluczowa pozostaje kwestia wznowienia eksportu przez porty ukraińskie. Tak szeroko dyskutowana w ostatnich tygodniach, będzie jednym z najważniejszych czynników, który może doprowadzić do spadku cen pszenicy i innych zbóż. W zależności od tego, jak szybko eksport przez porty będzie uruchomiony i jakie uda się uzyskać tempo przeładunków, będzie zależała skala spadków cen. Oczywiście brak eksportu poprzez porty będzie działał w odwrotnym kierunku.
Eksport ukraińskich zbóż przez Polskę i Rumunie, drogą lądową i przez Dunaj, jest oczywiście bardzo ważny.
– Mimo wysiłków Polski, usprawnień organizacyjnych i logistycznych, które są wprowadzane na granicy na bieżąco oraz miejmy nadzieje rosnącej przepustowość polskiej granicy w kolejnych miesiącach, droga lądowa nie jest w stanie zastąpić portów w pełnym zakresie – ocenia prezes związku młynarskiego.
Wiosenna susza
Kolejną grupą czynników, które będą miały wpływ na kształtowanie się cen w przyszłym sezonie, to tradycyjnie przebieg pogody w różnych rejonach świata. Szczególnie ważna jest sytuacja pogodowa w grupie krajów tzw. największych eksporterów. Zaliczamy do niej oprócz Ukrainy: USA, Kanadę, Unię Europejską, Argentynę, Australię i Rosję. Niestety wiosenna susza w środkowych stanach i na południu USA (Kansas, Teksas, Oklahoma) już ma duży wpływ na spodziewaną wielkość produkcji pszenicy ozimej.
Z kolei siewy pszenicy jarej na północy USA i w Kanadzie były opóźnione z powodu nadmiernych opadów. Nie wiadomo czy dalszy przebieg pogody pozwoli nadrobić te opóźnienia. Rosyjskie firmy analityczne są bardzo optymistyczne co do wielkości tegorocznego zbioru pszenicy w Rosji, przewidując rekordowy historycznie zbiór, choć południe Rosji zaczyna odczuwać niedobór wilgoci.
– W Unii Europejskiej zanotowano problemy z niedostatecznymi opadami głównie we Francji. Optymistyczne wieści mamy z Australii, gdzie siewy pszenicy były przeprowadzone w optymalnych warunkach, a areał jest nieco większy niż rok temu. Prognozy pogody są dla Australii korzystne, ale do zbiorów jeszcze dużo czasu (listopad/początek grudnia). Warto zaznaczyć, iż rynki już zdyskontowały część zarysowanych powyżej problemów pogodowych. Przewidywana niższa produkcja pszenicy ozimej w USA czy we Francji była jednym z czynników prowzrostowych w ostatnich tygodniach – mówi Krzysztof Gwiazda.
Jak na tym tle wygląda sytuacja w Polsce?
Deszcze w maju i czerwcu poprawiły sytuację na polskich polach, szczególnie w rejonach, które odczuwały warunki suszowe. Większość analityków pracuje na prognozie zbiorów pszenicy między 11,5 –12 mln ton. To określa się poziomem średnim. Bywały lata z produkcją znacznie powyżej 12 mln ton, ale też takie, kiedy zbiór wynosił około 10 mln ton. Taka wielkość produkcji daje Polsce pewność pokrycia potrzeb wewnętrznych oraz sporą nadwyżkę eksportową od 3 do 4 mln ton. Ponadto kończymy sezon ze sporo większym zapasem końcowym niż rok temu (niektórzy szacują go na 600-800 tysięcy ton większym niż na koniec cz

Sukces z przeszkodami: Blisko 1/3 polskich przedsiębiorczyń zmaga się z koniecznością udowadniania swojej wartości w biznesie

Czarna Lista Barier: postulaty deregulacyjne Konfederacji Lewiatan

BCC: budżet, inwestycje, podatki
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Ochrona środowiska

Ostateczny kształt rozszerzonej odpowiedzialności producenta wciąż pod znakiem zapytania. Przykładem dla Polski mogą być rozwiązania z Czech czy Belgii
Zgodnie z wytycznymi Unii Europejskiej do końca 2025 roku Polska powinna osiągnąć poziom recyklingu odpadów opakowaniowych na poziomie min. 65 proc. Trudno to osiągnąć bez wdrożenia systemu rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP), który w świetle unijnych zaleceń powinien być zaimplementowany już w 2023 roku, a którego ostatecznego kształtu jeszcze nie znamy. Zagraniczni eksperci uważają, że Polska powinna iść w ślady Czech, Belgii i Włoch, stawiając na elastyczną organizację odpowiedzialności producenta (OOP).
Handel
Prof. G. Kołodko: Trump osiągnie efekt odwrotny od zamierzonego i spowolni rozwój Ameryki. Na wojnie handlowej z resztą świata to Stany mogą tracić najmocniej

– Liczne decyzje prezydenta Trumpa, nie tylko na polu ekonomicznym, są po prostu oparte na nieracjonalnych przesłankach, są fałszywe, są szkodliwe i dla Stanów Zjednoczonych, i dla innych, mówiąc językiem popularnym, są chore – ocenia prof. Grzegorz Kołodko, były minister finansów, i wskazuje m.in. na chaos spowodowany wprowadzaniem, zawieszaniem i przywracaniem ceł. Ekonomista w książce „Trump 2.0. Rewolucja chorego rozsądku” analizuje trumponomikę, a więc ekonomię i politykę gospodarczą pomysłu prezydenta oraz jej wpływ na gospodarkę, przestrzega przed zagrożeniami i wskazuje sposoby wyjścia z nasilającego się globalnego zamieszania. Autor ocenia też negatywnie pozaekonomiczne aspekty działalności amerykańskiego prezydenta z wyjątkiem jednego aspektu.
Farmacja
Samoleczenie generuje w UE oszczędności na poziomie 40 mld euro rocznie. Dzięki temu odciążone są europejskie systemy zdrowotne

Każdego roku Europejczycy leczą samodzielnie ok. 1,2 mld drobnych dolegliwości, w tym przeziębienie czy niestrawność. Zdaniem ekspertów wzmocnienie tych kompetencji społeczeństwa może być remedium na braki kadrowe w opiece zdrowotnej i jej deficyt budżetowy. Sięganie po leki bez recepty (OTC), suplementy diety i wyroby lecznicze pozwala uniknąć ok. 120 mln konsultacji lekarskich w skali roku, co odpowiada pracy nawet 36 tys. lekarzy pierwszego kontaktu. Samoleczenie generuje w UE oszczędności na poziomie 40 mld euro rocznie – wynika z danych przedstawionych podczas 61. konferencji AESGP, która odbyła się w Warszawie.
Partner serwisu
Szkolenia

Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.