Mówi: | Michał Kot |
Funkcja: | partner |
Firma: | IRCenter |
Tylko 14 proc. rodziców uważa, że nie należy publikować zdjęć dzieci w internecie. Świadomość na temat zagrożeń wciąż jest zbyt niska
Sharenting, czyli dzielenie się przez rodziców w social mediach zdjęciami i filmami z udziałem ich dzieci, to dość powszechne zjawisko w internecie. Wprawdzie 60 proc. rodziców twierdzi, że nie zdarza im się umieszczać takich materiałów na platformach społecznościowych, ale tylko 14 proc. zgadza się ze stwierdzeniem, że nie powinno się tego robić, niezależnie od kontekstu zdjęcia – wynika z badania IRCenter dla agencji Newseria. Wielu rodziców przyznaje, że dzielenie się zdjęciami i filmami z dziećmi zależy m.in. od tego, komu je udostępniają, czy wieku dziecka. Świadomość zagrożeń, jakie się z tym wiążą, wciąż jest niewielka.
– Sharenting to zjawisko przynależne do współczesnych technologii, bo to jest połączenie dwóch słów: share i parenting. Oznacza to, że rodzice dzielą się informacjami na temat swoich dzieci. Najczęściej jest to publikowanie zdjęć swoich dzieci w najróżniejszych przestrzeniach internetowych: czy będzie to jakieś medium społecznościowe, czy będą to portale, zazwyczaj najczęściej to jest po prostu Instagram, Facebook. Czy Polacy chętnie się dzielą zdjęciami swoich dzieci? Jest grupa, która mówi: nie powinno się tego robić – to jest 14 proc. 60 proc. mówi: raczej nie publikuję zdjęć swoich dzieci, z tyłu głowy mają postawę, że jednak nie należy tego robić – mówi agencji Newseria Biznes Michał Kot, partner w IRCenter.
Najczęściej odpowiadały tak osoby mieszkające w dużych miastach (68 proc.) oraz mężczyźni (68 proc.). Część deklaracji wynika zapewne stąd, że nie wszyscy posiadają profile w mediach społecznościowych lub z nich aktywnie nie korzystają, ale większość można uznać za świadomą decyzję.
– Mamy drugą grupę 40 proc., która wprowadza element kontekstu publikowania. Uważają, że jeżeli publikacja jest dla rodziny, znajomych, przyjaciół, najbliższego grona, to jak najbardziej takie zdjęcia można przekazywać, natomiast w szerszej przestrzeni zdjęć swoich dzieci nie powinno się pokazywać – mówi Michał Kot. – Rodzice zastanawiają się też, czy opublikowane zdjęcia mogą zostać wykorzystane na portalach związanych z seksem. I raczej nie publikują zdjęć, kiedy dziecko na przykład jest na nocniku, w toalecie albo wannie, czyli w sytuacjach intymnych.
11 proc. rodziców uważa, że publikacja zdjęcia czy filmu zależy od wieku dziecka – im ono starsze, tym mniej chętnie dzielą się zdjęciami. 5 proc. z kolei uznaje, że można upubliczniać zdjęcia dzieci bez pokazywania ich twarzy. Co istotne 3 proc. rodziców nie widzi żadnych problemów ani zagrożeń w związku z publikacją wizerunku swojego dziecka. Wśród młodych rodziców (w grupie wiekowej 25–34 lata) odsetek tych odpowiedzi był dwukrotnie wyższy (6 proc.).
– Rodzice często nie zwracają uwagi na jedną rzecz: co na to dzieci, czy dzieci zgłaszają protest, że ich zdjęcia są publikowane. Szczególnie jak mamy malucha, który ma dwa albo trzy lata, to on na pewno nie zaprotestuje, starsze już tak. Przypomina mi się sytuacja z moim synem, któremu pokazałem znalezione zdjęcie z jego dzieciństwa, i zastrzegł: w życiu tego nie publikuj. I ja tego oczywiście nie opublikowałem. Ale teraz wyobraźmy sobie takiego 14-, 15- czy 17-latka, który w sieci znajduje swoje zdjęcie, jak był dwulatkiem. Rodzice nie zdają sobie sprawy, że jak dziecko dorośnie, to może inaczej odbierać to, co oni dzisiaj robią z ich zdjęciami – mówi ekspert IRCenter.
Naruszanie prywatności dzieci to jedna kwestia. Drugą jest narażanie ich na niebezpieczeństwo. Ogólnodostępne w sieci zdjęcia i filmy z dziećmi to łakomy kąsek dla hakerów, którzy mogą je wykorzystać – bez wiedzy rodziców – do różnych celów. Mogą ukraść tożsamość dziecka i w przyszłości wziąć kredyt na te dane lub wykorzystywać zdjęcia do celów seksualnych.
– Zdjęcie cyfrowe ma zdecydowanie więcej informacji, metadane, które za tym zdjęciem podążają. Na przykład geolokalizacja, czyli dane, gdzie to zdjęcie zostało zrobione. I to niesie ze sobą określone ryzyko – mówi Michał Kot. – Rodzice się zastanawiają, kiedy i w jakich okolicznościach publikować zdjęcia swoich dzieci, jednak nie są do końca świadomi, jak duże zagrożenie to może nieść i że zdjęcie może być przechwycone, zmagazynowane albo wręcz cyfrowo przetworzone i w jakimś innym formacie wykorzystane.
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Polityka

Polska może się stać Doliną Krzemową Europy. Potrzeba jednak wsparcia finansowego start-upów i mocniejszej deregulacji
Polskie start-upy skoncentrowane są głównie na rozwoju nowoczesnych technologii informatycznych i cyfrowych. Wyraźny nacisk na oprogramowanie i aplikacje oraz big data i data science wskazuje na silne zainteresowanie narzędziami analitycznymi i rozwiązaniami wspierającymi transformację cyfrową w różnych branżach – wynika z raportu „Rynek start-upów w Polsce. Trendy technologiczne”, który został opracowany w 2024 roku w MRiT. Zdaniem europarlamentarzystów Polska ma szansę się stać Doliną Krzemową, jednak rozwój start-upów blokowany jest m.in. przez ograniczony dostęp do finansowania oraz niekorzystne i nadmierne regulacje.
Transport
Na półmetku wakacji ceny paliw na stacjach nie powinny się wyraźnie zmienić. Znaczące różnice między regionami i stacjami

W sierpniu ceny benzyny, oleju napędowego i autogazu powinny pozostać na poziomach z lipca – uważa ekspertka rynku z firmy Reflex. Wyższe będą zawsze na stacjach premium, tych, które oferują bogatszą ofertę dodatkową, promocje dla uczestników programu lojalnościowego, oraz w regionach, w których tradycyjnie paliwa są droższe ze względu np. na wyższą siłę nabywczą mieszkańców. Różnice mogą sięgać kilkudziesięciu groszy na litrze. Obszary, wokół których te wartości oscylują, zależą z kolei od sytuacji globalnej. Warto patrzeć na sytuację na Bliskim Wschodzie i w Ukrainie.
Polityka
A. Mularczyk (PiS): Nawiązanie poważnego dialogu z Niemcami jest konieczne nie tylko w kontekście reparacji. Powinien być podpisany traktat polsko-niemiecki

– Nie wystarczy jednorazowy gest czy inicjatywa. To musi być podjęcie dialogu, być może też przygotowanie nowej umowy bilateralnej, nowego traktatu polsko-niemieckiego, który regulowałby wszystkie obszary, które wynikały ze skutków II wojny światowej – mówi Arkadiusz Mularczyk, poseł do Parlamentu Europejskiego z PiS-u. Podkreśla, że proces ten nie będzie łatwy, bo wymaga konsekwencji i stanowczości, ale widzi szansę w prezydenturze Karola Nawrockiego, który już zadeklarował kontynuację starań w tym zakresie. Zdaniem europosła wsparciem w polsko-niemieckim dialogu może być administracja Donalda Trumpa.
Partner serwisu
Szkolenia

Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.