Newsy

Spada populacja dziko żyjących ryb. Wśród zagrożonych gatunków jest śledź

2021-12-23  |  06:05

Na wigilijnym stole w Polsce tradycyjnie królują dania rybne. Według firmy badawczej Nielsen konsumpcja ryb w naszym kraju w miesiącach zimowych wynosi 40 proc. całorocznej sprzedaży. Tymczasem z najnowszego raportu „SOFIA” Światowej Organizacji Żywności wynika, że 1/3 pozyskiwanych obecnie ryb jest poławianych powyżej limitów naukowych, co stwarza ryzyko wyginięcia niektórych gatunków. Dotyczy to również gatunków popularnych wśród polskich konsumentów. Aby cieszyć się rybnymi daniami na wigilijnym stole w przyszłości, najlepiej kupować ryby pochodzące ze zrównoważonych połowów.

Według analiz panelu badawczego „Rynek i Opinia” na polskich stołach w okresie świątecznym najczęściej goszczą karpie (65 proc.), a z ryb dzikich śledzie (55 proc.) oraz ryby białe, np. dorsz czy mintaj (42 proc.). Wśród popularnych w święta gatunków Polacy wymieniają także łososie, pstrągi, makrele oraz tuńczyki. Niektóre z nich są zagrożone wyginięciem, wśród nich m.in. lubiany przez Polaków śledź.

Międzynarodowa Rada Badań Morza w połowie br. ogłosiła najnowsze wyniki badań stanu zasobów podstawowych gatunków ryb eksploatowanych na Bałtyku oraz przedstawiła zalecenia odnośnie do wielkości kwot połowowych w 2022 roku. Śledzie z centralnej części Morza Bałtyckiego (ang. Central Baltic Herring, CBH) zostały zweryfikowane jako odławiane zbyt intensywnie i ze „zwiększonym ryzykiem utraty pełnej zdolności do odnawiania”. Dlatego w połowie września br. zawieszone zostały certyfikaty MSC dla wszystkich rybołówstw poławiających śledzie ze stada centralnego Bałtyku.

– Śledź, popularny wśród polskich konsumentów, jest niestety dzisiaj zagrożony. W programie MSC mieliśmy do tej pory bardzo dużo certyfikowanych rybołówstw, niestety w związku z brakiem spełnienia warunków certyfikacji połowy śledzia na Północno-Wschodnim Atlantyku zostały zawieszone. Kiepska jest sytuacja śledzia bałtyckiego, dlatego Unia Europejska obcięła kwoty połowowe o ponad 50 proc. W tym roku nie powinniśmy spożywać śledzia, chyba że ma on certyfikat MSC, bo mamy jeszcze certyfikowane stado na Morzu Północnym – informuje Anna Dębicka, dyrektor Programu MSC w Polsce i Europie Centralnej.

MSC (Marine Stewardship Council) to organizacja pozarządowa, która realizuje wiodący na świecie, niezależny program certyfikacji rybołówstw. Podmioty rybackie, które przystępują do procesu certyfikacji, poddawane są ocenie za pomocą 28 wskaźników efektywności zawartych w ramach trzech podstawowych zasad Standardu Zrównoważonego Rybołówstwa MSC: wpływu na dzikie populacje ryb, oddziaływania na ekosystem morski oraz sposobu zarządzania.

W polskich sklepach możemy jeszcze napotkać produkty śledziowe z certyfikatem MSC – są to produkty ze śledzi złowionych przed zawieszeniem certyfikatów MSC lub pochodzących z Morza Północnego (stada śledzi na tym akwenie są w stabilnej kondycji, a rybołówstwa wciąż posiadają certyfikat MSC, jednak dostarczają one zdecydowanie mniej surowca niż zawieszone rybołówstwa). Jeśli nie zostaną podjęte natychmiastowe działania, w kolejnych miesiącach certyfikowane śledzie mogą zniknąć z polskich sklepów całkowicie, tak jak miało to miejsce w przypadku makreli, której obecnie nie kupimy z gwarancją pochodzenia ze zrównoważonych połowów. Dalsze poławianie śledzi powyżej poziomów zalecanych przez naukowców może sprawić, że spotka je taki sam los jak dorsza bałtyckiego.

– Z gatunków ryb popularnych wśród polskich konsumentów nie polecamy też dorsza bałtyckiego, ponieważ połowy tego gatunku są obecnie zawieszone ze względu na bardzo zły stan stada – wyjaśnia Anna Dębicka.

Dorsz to kluczowy gatunek dla ekosystemu Bałtyku oraz rybołówstwa w tym rejonie. Zjada szproty i śledzie, szproty i śledzie zaś żywią się ikrą dorszową i małymi dorszami. Przez dekady stanowił podstawę rybołówstwa w regionie. Na początku lat 80. polscy rybacy wyciągali w sieciach ponad 120 tys. t tej ryby rocznie. Intensywna eksploatacja spowodowała przełowienie, co – w połączeniu z pogarszającymi się warunkami środowiskowymi – doprowadziło do zapaści. Dziś połowy ukierunkowane dorsza są całkowicie wstrzymane.

– Również ze śledziem bałtyckim jest obecnie problem, ponieważ jego biomasa w Bałtyku jest mała, część połowów została ograniczona i kwoty przyznane na kolejne lata zostały obniżone, żeby dać temu gatunkowi się odrodzić. Nie powinniśmy również spożywać zagrożonego węgorza czy łososia bałtyckiego, który do tej pory, po wielu latach, nie może się samodzielnie odradzać w Polsce – alarmuje dyrektor Programu MSC w Polsce i Europie Centralnej.

Obecnie w Bałtyku łowi się rocznie blisko 500 tys. t ryb. Komercyjne połowy obejmują jedynie kilka gatunków ryb: głównie szproty, śledzie i stornie (te trzy gatunki stanowią ponad 95 proc. wszystkich połowów na Morzu Bałtyckim). Innymi gatunkami ryb o lokalnym znaczeniu gospodarczym są dorsz z przyłowu, gładzica, turbot, sandacz, sielawa, sieja, łosoś, węgorz i troć. Na Bałtyku operuje blisko 6000 statków rybackich.

– Jeśli chodzi o program lokalny MSC dla Morza Bałtyckiego, to mamy nowe certyfikaty dla polskich rybaków dla połowów włokami szprota, jak również dla połowów włokami ryb płaskich dla gatunków storni, gładzicy i turbota – tłumaczy Anna Dębicka.

Pod koniec września br. wręczyła certyfikat MCS polskim rybakom poławiającym na Morzu Bałtyckim, który dotyczy ryb płaskich. Otrzymała go Kołobrzeska Grupa Producentów Ryb, a także Organizacja Producentów Ryb Władysławowo, Krajowa Izba Producentów Ryb oraz Organizacja Producentów Ryb Bałtyk.

– Otrzymanie certyfikatu MSC dla rybołówstwa to ogromne wyróżnienie. Dla rybaków oznacza dostęp do nowych rynków, jak również uwiarygodnienie na rynkach, na których już istnieją. To gwarancja, że ich połowy nie szkodzą środowisku i konsumenci mogą z czystym sumieniem wybierać ich produkty, aby te ryby przetrwały dla nas i dla przyszłych pokoleń – zaznacza przedstawicielka MSC w Polsce.

Jak dodaje, w Polsce wzrasta świadomość konieczności zmiany nawyków związanych ze spożywaniem ryb. Od siedmiu lat MSC organizuje świąteczną kampanię edukacyjną, przypominając Polakom, jak ogromny wpływ mają nasze decyzje zakupowe na ekosystemy morskie, i zachęcając konsumentów do wyboru ryb i owoców morza z niebieskim certyfikatem MSC. Ten niebieski znak gwarantuje, że pochodzą one ze stabilnych i dobrze zarządzanych połowów, prowadzonych zgodnie z najbardziej rygorystycznymi wymogami środowiskowymi.

– Według najnowszych badań zleconych przez organizację MSC ponad 50 proc. Polaków deklaruje zmianę spożywanego gatunku ryby, jeśli wiedzą, że ich ulubiony gatunek jest zagrożony i mogłoby go zabraknąć w przyszłości. Dzisiaj widzimy, że polscy konsumenci są coraz bardziej świadomi i coraz częściej sięgają po ekologiczne i certyfikowane produkty – informuje Anna Dębicka.

Na polskim rynku dostępnych jest blisko 400 certyfikowanych produktów, a wśród nich znajdziemy dzikiego łososia, dorsza, mirunę, mintaja, morszczuka, czarniaka, tuńczyka, szproty, a nawet certyfikowane małże czy krewetki. Poza produktami chłodzonymi, puszkami i słoiczkami, możemy kupić również ryby świeże i mrożone (przede wszystkim bardzo dużo ryb białych), a nawet certyfikowane suplementy diety czy karmy dla zwierząt z dodatkiem ryb.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Konkurs Polskie Branży PR

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Handel

Polskie firmy z szansą na zdobycie azjatyckich rynków. Mogą otrzymać wsparcie na promocję podczas Expo 2025 w Osace

W 2025 roku w japońskiej Osace odbędzie się Wystawa Światowa Expo 2025. Udział w niej, a także towarzyszących imprezie wydarzeniach i targach to dla polskich firm szansa na wzrost rozpoznawalności swoich marek za granicą, a w konsekwencji na rozwój ich potencjału eksportowego. Expo 2025 będzie się koncentrowało na innowacjach służących zrównoważonemu rozwojowi. PARP, który jest partnerem wydarzenia w Polsce, do 26 września br. czeka na wnioski firm zainteresowanych udziałem w wydarzeniu i ekspansją na azjatyckie rynki. W ramach programu mogą one otrzymać wsparcie na udział w targach, na misje wyjazdowe i kampanie promocyjne przed i po zakończeniu Expo. Nabór finansowany jest z Funduszy Europejskich dla Nowoczesnej Gospodarki 2021–2027

Polityka

Rośnie ryzyko wybuchu epidemii w Strefie Gazy. Brakuje czystej wody, kanalizacji i toalet, a w zniszczonej enklawie wykryto polio

W Strefie Gazy brakuje praktycznie wszystkiego – od żywności i wody po podstawowe leki – ale najgorsze może dopiero nadejść – alarmuje Polska Akcja Humanitarna. – Kilka dni temu w wodzie w Strefie Gazy znaleziono polio typu 2. Ta woda jest bardzo zanieczyszczona, infrastruktura wodno-sanitarna na tym terenie tak naprawdę już nie istnieje. Na dodatek od dziewięciu miesięcy dzieci nie są szczepione, ponieważ nie ma warunków, żeby to zrobić, więc istnieje bardzo duże zagrożenie wybuchu epidemii – mówi Magdalena Foremska z PAH. W odpowiedzi na kryzys organizacja uruchomiła duże projekty pomocowe, które mają zapewnić żywność i opiekę medyczną w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu.

IT i technologie

Gminy potrzebują inwestycji w cyberbezpieczeństwo. Eksperci widzą duże ryzyka wynikające z zaniedbań

Dane gromadzone przez jednostki samorządu terytorialnego mogą być bardzo niebezpiecznym narzędziem w rękach przestępców. Wykradzione mogą posłużyć do fałszowania tożsamości człowieka. Tymczasem poziom inwestycji w cyberbezpieczeństwo jest w gminach niski, a liczba ataków hakerskich na nie stale rośnie. Eksperci czekają na pozytywne skutki rządowego programu Cyberbezpieczny Samorząd. W jego ramach 1,5 mld zł trafi na inwestycje w poprawę bezpieczeństwa cybernetycznego samorządów: zarówno na poziomie sprzętu i oprogramowania, jak i kompetencji oraz procedur.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.