Newsy

Spółki wychodzą z warszawskiej giełdy. L. Sobolewski: To efekt zbyt mocnego przykręcenia śruby regulacyjnej

2018-03-05  |  06:30
Mówi:Ludwik Sobolewski
Funkcja:były prezes GPW w Warszawie, były prezes giełdy w Bukareszcie
  • MP4
  • W ubiegłym roku po raz pierwszy od 14 lat liczba spółek notowanych na warszawskim parkiecie zmniejszyła się. Oznacza to, że liczba firm, które zdecydowały się na wyjście z giełdy, była wyższa niż tych, które zadebiutowały. Zdaniem byłego prezesa GPW w Warszawie Ludwika Sobolewskiego to przede wszystkim efekt działającego odstraszająco przeregulowania. Jednak dotrzymywanie kroku rewolucji technologicznej i aktywne przekonywanie do debiutów może z powrotem przyciągnąć nad Wisłę poszukujące kapitału spółki.

    – Mamy ciągle jeszcze wiele do zrobienia. Świat się zmienia, regulacje się zmieniają, kontekst gospodarczy również. Do tego trzeba się dostosowywać i ważne jest to, czy rynek ma pewne zasoby intelektualne, żeby to robić. Rynek polski z pewnością ma takie zasoby i to mu gwarantuje – jeśli cokolwiek w dzisiejszym świecie może być gwarantowane – perspektywę dobrej przyszłości – przewiduje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Ludwik Sobolewski, były prezes giełd w Warszawie i w Bukareszcie.

    2017 rok pomimo wzrostów giełdowych indeksów i rekordowych notowań indeksu szerokiego rynku WIG nie był dla GPW korzystny pod względem liczby debiutów. Na rynku głównym odnotowano ich 15, najmniej od 2009 roku, przy czym zaledwie 8 z nich to oferty pierwotne. Tymczasem podmiotów, które opuściły warszawski parkiet, było 20. Zdaniem ekspertów to efekt przeregulowania, głównie obowiązujących od połowy 2016 roku dyrektywy MAD i rozporządzenia MAR, z którymi zwłaszcza mniejsze podmioty mają problemy.

    Spółki wychodzą z giełdy, czyli stają się podmiotami prywatnymi, przede wszystkim z powodu mocnego przykręcenia śruby regulacyjnej w nie najlepszy sposób. Mówiąc wprost, nierozsądnego i niepotrzebnego, zbyt dużego nacisku regulatorów na to, żeby notowane spółki poddać pewnej dyscyplinie. To moim zdaniem przekroczyło pewną granicę, za którą zaczyna się już sztuka dla sztuki albo doregulowywanie bez efektów dla inwestorów – ocenia Ludwik Sobolewski. – To tym bardziej wzmacnia wagę transparentności, sztuki prowadzenia dialogu i prezentacji swoich wyników finansowych, strategii, przyszłości. Sądzę, że w ciągu kilku lat dla bardzo dużej grupy podmiotów jest wiele argumentów przemawiających za tym, żeby jednak wejść na giełdę.

    Rok 2018 również nie zaczął się pod tym względem dobrze. Przez niemal dwa miesiące nowego roku nie odnotowano ani jednego debiutu na rynku głównym i zaledwie jeden na rynku NewConnect. Są za to kolejne wezwania do sprzedaży akcji i zapowiedzi wycofania z giełdy. Ostatnio decyzję taką jednogłośnie podjęli akcjonariusze Synthosu. Na wyniki wezwania i opinię UOKiK-u czeka Emperia, właściciel sklepów Stokrotka, a producent wędlin Tarczyński podniósł cenę w wezwaniu, bo fundusze emerytalne nie zgodziły się na sprzedaż po pierwotnej cenie. Po podniesionej też nie. W ubiegłym roku zejście z giełdy nie udało się innej spółce z branży mięsnej, Gobarto. Mówi się za to o kilkunastu możliwych debiutach.

    Wiem, że są przygotowywane kolejne debiuty na giełdzie w Warszawie. Jest też Rumunia, zdarzyły się transakcje również w Czechach, na Węgrzech, więc region uzyskuje pewną uwagę ze strony inwestorów międzynarodowych, ale powinien temu sprostać i pokazać jakość. My w regionie, to dotyczy też Polski, mamy problem z jakością usług w bardzo wielu różnych dziedzinach – wskazuje były prezes GPW. – Jesteśmy fajnym regionem, ale nie jedynym na świecie. Inwestorzy mają mnóstwo rynków, sektorów, zakątków świata, gdzie mogą lokować swoje pieniądze.

    Podkreśla, że kryteria wyboru giełdy w świecie zachodnim ustawione są na tyle wysoko, że inwestorzy są przyzwyczajeni do intensywnego i transparentnego kontaktu ze spółkami. W przeciwnym razie do inwestycji może ich zachęcić tylko perspektywa bardzo wysokiego zarobku. Spółki muszą więc zrozumieć, że kontakt między nimi a inwestorami musi być nieustanny i nie wystarczy już publikowanie raportów okresowych i spotkania w Londynie czy Nowym Jorku raz lub dwa razy w roku.

    – Poza tym trzeba być bardzo aktywnym, trzeba przedsiębiorców do giełdy przekonywać, potrzebna jest nowoczesna komunikacja, dialog pomiędzy spółkami a inwestorami, również zarządzenie emocjami i wizerunkiem giełdy – przekonuje Sobolewski. – Najbliższe lata to dobra przyszłość dla giełdy warszawskiej i innych poszukujących innowacyjnych giełd w Europie, czyli nie dla wielkich, globalnych giełd, bo one nie bardzo mają skąd wziąć podstawy do dynamicznego wzrostu, ale giełdy w fazie przejścia pomiędzy frontier markets i rynkami wschodzącymi czy pomiędzy rynkami wschodzącymi a rynkami rozwiniętymi. Mogą teraz pozyskać bardzo dobrych inwestorów, mieć dobre wyceny i dać dużo satysfakcji lokalnym rynkom, jak i swoim interesariuszom.

    Problemem są również wyzwania technologiczne. Chodzi np. o rewolucję blockchainową, czyli rozproszony system baz danych służący do rozliczania transakcji. Pierwsze informacje o tym, że zarząd GPW przygląda się tej technologii pojawiły się już w sierpniu 2017 roku. Na razie jedyną dużą światową giełdą, która już zapowiedziała wprowadzenie tego systemu w rozliczeniach jest giełda w Australii. Uczyniła to jednak po 2,5 roku testów. Dla GPW taki krok może się okazać bardzo dużym wysiłkiem finansowym.

    – Niewykluczone, że blockchainy doprowadzą do tego, że staniemy przed koniecznością pomyślenia o zintegrowaniu się z innym rynkiem kapitałowym, czemu zresztą byłem przez całe moje dotychczasowe życie zawodowe przeciwny, uważając to za pewną łatwą kliszę – że my się połączymy i od razu będziemy mieć większy rynek. To była i ciągle jeszcze jest fałszywa kalkulacja, ale niewykluczone, że będziemy do tego zmuszeni. Niewykluczone, że to będzie ogromny temat dla giełdy, nie tylko warszawskiej, dla wszystkich giełd w nieodległej przyszłości – podsumowuje Ludwik Sobolewski.

    Czytaj także

    Kalendarium

    Więcej ważnych informacji

    Newseria na XVI Europejskim Kongresie Gospodarczym

    Jedynka Newserii

    Jedynka Newserii

    Finanse

    Zwolnienia lekarskie w prywatnej opiece medycznej są ponad dwa razy krótsze niż w publicznej. Oszczędności dla gospodarki to ok. 25 mld zł

    Stan zdrowia pracujących Polaków wpływa nie tylko na konkurencyjność firm i koszty ponoszone przez pracodawców, ale i na całą gospodarkę. Jednak zapewnienie dostępu do szybkiej i efektywnej opieki zdrowotnej może te koszty znacząco zmniejszyć. Podczas gdy średnia długość zwolnienia lekarskiego w publicznym systemie ochrony zdrowia wynosi 10 dni, w przypadku opieki prywatnej to już tylko 4,5 dnia – wynika z badania Medicover. Kilkukrotnie niższe są też koszty generowane przez poszczególne jednostki chorobowe, co pokazuje wyraźną przewagę prywatnej opieki. Zapewnienie dostępu do niej może ograniczyć ponoszone przez pracodawców koszty związane z prezenteizmem i absencjami chorobowymi w wysokości nawet 1,5 tys. zł na pracownika.

    Ochrona środowiska

    Trwają prace nad szczegółami ścisłej ochrony 20 proc. lasów. Prawie gotowy jest także projekt ws. kontroli społecznej nad lasami

    Postulat ochrony najcenniejszych lasów w Polsce znalazł się zarówno w „100 konkretach na pierwsze 100 dni rządów”, jak i w umowie koalicyjnej zawartej po wyborach 15 października 2023 roku. W wyznaczonym terminie nie udało się dotrzymać wyborczej obietnicy, ale prace nad nowymi regulacjami przyspieszają. Wśród priorytetów jest objęcie ochroną 20 proc. lasów najbardziej cennych przyrodniczo i ustanowienie kontroli społecznej nad lasami. Ministerstwo Klimatu i Środowiska konsultuje swoje pomysły z przedstawicielami różnych stron, m.in. z leśnikami, ekologami, branżą drzewną i samorządami.

    Motoryzacja

    Dwie duże marki chińskich samochodów w tym roku trafią do sprzedaży w Polsce. Są w stanie konkurować jakością z europejskimi producentami aut

    Według danych IBRM Samar w Polsce w pierwszych dwóch miesiącach 2024 roku zarejestrowano 533 auta chińskich producentów. Jednak niedługo mogą się one pojawiać na polskich drogach znacznie częściej, ponieważ swoją obecność na tutejszym rynku zapowiedziało już kilku kolejnych producentów z Państwa Środka. Chińskich samochodów, przede wszystkim elektryków, coraz więcej sprzedaje się również w Europie. Prognozy zakładają, że ich udział w europejskim rynku do 2025 roku ma zostać niemal podwojony. – Jakość produktów dostarczanych przez chińskich producentów jest dzisiaj zdecydowanie lepsza i dlatego one z powodzeniem konkurują z producentami europejskimi – mówi Wojciech Drzewiecki, prezes IBRM Samar.

    Partner serwisu

    Instytut Monitorowania Mediów

    Szkolenia

    Akademia Newserii

    Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.