Newsy

Rozwód gospodarek chińskiej i amerykańskiej niemożliwy do przeprowadzenia. Zachodnie rynki nie są w stanie przejąć produkcji z Azji

2022-10-25  |  06:30

– Decoupling, czyli rozdzielenie gospodarek Chin i USA, wydaje się procesem nieuniknionym, ale równocześnie niemożliwym do przeprowadzenia – mówi Krzysztof Domarecki, główny akcjonariusz Grupy Selena. Więzi gospodarcze budowane przez ostatnie 50 lat trudno będzie zerwać pod wpływem napięć politycznych. Jeśli mimo to taka decyzja zapadnie na szczytach władz, uderzy to przede wszystkim w kraje Zachodu. Ani USA, ani Europa nie są bowiem w stanie wchłonąć z powrotem produkcji od wielu lat lokowanej w Chinach, głównie ze względu na brak pracowników i wysokie normy środowiskowe. Ekspert przestrzega, że embargo na import z Chin oznaczałoby wzrost kosztów, masowe bankructwa i zwolnienia, a za tym idzie ryzyko rosnących niepokojów społecznych na całym świecie.

– Przez ponad 50 lat najpierw Amerykanie, później Europejczycy lokowali w Chinach coraz większe ilości produkcji, nie tylko stali czy produktów chemicznych, ale także w zakresie komponentów, wyrobów tekstylnych, zabawek, mebli, odbiorników. Przez te 50 lat zostały wytworzone gigantyczne więzi handlowe między dziesiątkami tysięcy firm ze Stanów Zjednoczonych i z Chin albo z Europy i z Chin. I teraz, kiedy mówimy o wojnach handlowych albo o tzw. decouplingu, wymyślonym w okresie Trumpa, to mówimy de facto nie o przecięciu współpracy między jednym a drugim krajem, ale o rozerwaniu bardzo głębokich i wielowarstwowych powiązań gospodarczych pomiędzy tysiącami firm, w które jest zaangażowane kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset milionów ludzi – mówi agencji Newseria Biznes Krzysztof Domarecki, główny akcjonariusz Grupy Selena produkującej chemię budowlaną m.in. w Chinach.

Dlatego, zdaniem eksperta, napięcia polityczne na linii USA – Chiny będzie trudno przełożyć na rozwód gospodarek. W czerwcu br. podczas szczytu NATO po raz pierwszy w koncepcji strategicznej sojuszu uznano politykę Chin i ich rosnące wpływy jako wyzwanie dla bezpieczeństwa euroatlantyckiego. Na taką decyzję od kilku lat naciskały Stany Zjednoczone, które za czasów Donalda Trumpa zaostrzyły kurs przeciwko Państwu Środka, również w kontekście gospodarczym.

Jak przypomina WEI w raporcie „Wojna handlowa Chiny–USA: geneza, przebieg i skutki”, poprzedni prezydent USA wielokrotnie zarzucał Chinom kradzież własności intelektualnej, przymusowe transfery technologii czy subsydia państwowe. Stąd propagowana przez niego potrzeba zmian zasad współpracy z globalnym rywalem. Niepowodzenia w negocjacjach dwustronnych kończyły się nakładaniem przez Waszyngton i Pekin ceł na poszczególne grupy produktów, co skutkowało spadkiem wartości wymiany handlowej. Przez administrację Trumpa wielokrotnie podkreślany był wątek utraconych na rzecz Chin miejsc pracy, jednak – jak podkreśla Krzysztof Domarecki – to właśnie kwestie pracownicze są jedną z przeszkód na drodze do decouplingu między dwoma krajami.

Amerykanie od lat mają bardzo niskie bezrobocie. To oznacza, że nie mają wolnych zasobów siły roboczej do przyjęcia nowej produkcji. W Europie sytuacja jest jeszcze gorsza. Już teraz, zwłaszcza w Niemczech, Francji, Belgii czy Holandii, jest tysiące firm, które nie są w stanie znaleźć robotników do pracy nawet na jedną pełną zmianę, pracują na pół zmiany. To oznacza, że ani Stany Zjednoczone, ani tym bardziej Europa nie są w stanie przyjąć tej olbrzymiej produkcji, która jest ulokowana w Chinach – mówi główny akcjonariusz Grupy Selena.

Kolejny aspekt to kwestie środowiskowe. Do Chin została bowiem przeniesiona produkcja najbardziej nieprzyjaznych dla środowiska sektorów, m.in. stali czy chemii.

– W międzyczasie zarówno Amerykanie, jak i Europejczycy zmienili reguły środowiskowe i dzisiaj żadna gmina, żadna społeczność, a już zwłaszcza organizacje zielonych nie pozwolą na to, żeby tę produkcję z powrotem do Europy czy Stanów ściągnąć. Dotyczy to również Polski – ocenia ekspert.

Zapowiedzi dotyczące zamykania zakładów w Chinach i przenoszenia ich do Europy czy USA mogą się więc zrealizować tylko częściowo.

– Nie widzę możliwości, żeby masową produkcję ściągnąć do Stanów czy Europy, co najwyżej pojedyncze elementy. Natomiast część tej produkcji może zostać rozrzucona po Azji, ale raczej ze skutkiem takim, że to będzie bardziej kosztowne, mniej efektywne, być może bardziej bezpieczne, ale i tak będzie się opierało o komponenty z Chin – podkreśla Krzysztof Domarecki.

Konsekwencje zerwania łańcuchów dostaw można obserwować od 2020 roku, kiedy wybuchła pandemia COVID-19. Kraje na całym świecie zaczęły zamykać granice i światowy handel na kilka miesięcy zamarł. Kiedy został odmrożony, okazało się, że brakuje produktów do eksportu i importu ze względu na wstrzymywane przez ryzyko zakażeń prace w fabrykach. Przykładem mogą być zakłócenia w produkcji półprzewodników, których skutki do dziś są odczuwalne na światowym rynku motoryzacji czy elektroniki. Zapowiedzi administracji Joe Bidena dotyczące nowych wymogów dla Amerykanów pracujących w chińskich firmach mogą oznaczać dalsze pogłębianie tych problemów. Zdaniem Krzysztofa Domareckiego konsekwencje szerszego decouplingu dla światowego handlu byłyby znacznie poważniejsze niż te z okresu pandemii.

– Jeśli to rozwiązanie mimo wszystko byłoby przeforsowane, to będzie oznaczało, po pierwsze, głębokie zubożenie społeczeństwa amerykańskiego. Po drugie, złamanie kontraktu społecznego w Europie, dlatego że koszty wszystkich wyrobów podskoczą nieprawdopodobnie i to nie będzie w stanie być skompensowane jakimikolwiek działaniami osłonowymi – wymienia ekspert. – W rezultacie możemy mieć niepokoje społeczne wszędzie na świecie. A de facto, żeby to przeforsować, to moim zdaniem nie da się tego przeprowadzić bez pełnowymiarowej wojny, w tym również wojny gorącej.

Jak prognozuje, nałożenie embarga na import z Chin oznaczałoby w USA masowe bankructwa i zwolnienia, wzrost różnego rodzaju kosztów przedsiębiorstw, a co za tym idzie – spadek wartości wycen spółek notowanych na giełdach. To przełożyłoby się na sytuację inwestorów, wśród których są też fundusze emerytalne. Z kolei Chiny prawdopodobnie szybko poradziłyby sobie z utratą kontrahentów i zrekompensowałyby sobie odpływ zamówień z USA dostawami do Azji, Afryki, Ameryki Łacińskiej czy na Bliski Wschód.

– To jest problem wielowymiarowy i dlatego moim zdaniem nie do przeprowadzenia – ocenia główny akcjonariusz Grupy Selena.

O więziach łączących Zachód i Chiny oraz o ewentualnym ich zerwaniu eksperci rozmawiali podczas panelu „Wojna gospodarcza USA – Chiny” w czasie Krynica Forum ’22 – Wzrost i Odbudowa. W panelu, oprócz Krzysztofa Domareckiego, wzięli udział prof. Bogdan Góralczyk, politolog i sinolog, Katarzyna Kacperczyk, była wiceminister spraw zagranicznych, oraz prof. Yu Bin z East China Normal University w Szanghaju. Krynickie forum odbyło się w dniach 19–21 października. Jego organizatorem był Instytut Kościuszki.

Czytaj także

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Kongres Profesjonalistów Public Relations

Polityka

D. Joński: Nie wiemy, co zrobi Rosja za dwa–trzy lata. Według duńskiego wywiadu może zaatakować kraje nadbałtyckie i musimy być na to gotowi

Zdecydowana większość krajów unijnych wskazuje na potrzebę wzmocnienia zdolności obronnych Europy w obliczu coraz bardziej złożonego geopolitycznego tła. Wywiady zachodnich państw wskazują, że Rosja może rozpocząć konfrontację z NATO jeszcze przed 2030 rokiem. Biała księga w sprawie obronności europejskiej „Gotowość 2030” zakłada m.in. ochronę granic lądowych, powietrznych i morskich UE, a sztandarowym projektem ma być Tarcza Wschód. – W budzeniu Europy duże zasługi ma polska prezydencja – ocenia europoseł Dariusz Joński.

Transport

Duże magazyny energii przyspieszą rozwój transportu niskoemisyjnego w Europie. Przyszłością może być wodór służący jako paliwo i nośnik energii

Zmiany w europejskim transporcie przyspieszają. Trendem jest elektromobilność, zwłaszcza w ramach logistyki „ostatniej mili”. Jednocześnie jednak udział samochodów w pełni elektrycznych w polskich firmach spadł z 18 do 12 proc., co wpisuje się w szerszy europejski trend spowolnienia elektromobilności. Główne bariery to ograniczona liczba publicznych stacji ładowania, wysoka cena pojazdów i brak dostępu do odpowiedniej infrastruktury. – Potrzebne są odpowiednio duże magazyny taniej energii. Przyszłością przede wszystkim jest wodór – ocenia Andrzej Gemra z Renault Group.

Infrastruktura

W Polsce w obiektach zabytkowych wciąż brakuje nowoczesnych rozwiązań przeciwpożarowych. Potrzebna jest większa elastyczność w stosowaniu przepisów

Pogodzenie interesów konserwatorów, projektantów, inwestorów, rzeczoznawców i służby ochrony pożarowej stanowi jedno z największych wyzwań w zakresie ochrony przeciwpożarowej obiektów konserwatorskich. Pożary zabytków takich jak m.in. katedra Notre-Dame w Paryżu przyczyniają się do wprowadzania nowatorskich rozwiązań technicznych w zakresie ochrony przeciwpożarowej. W Polsce obowiązuje już konieczność instalacji systemów detekcji. Inwestorzy często jednak rezygnują z realizacji projektów dotyczących obiektów zabytkowych z uwagi na zmieniające się i coraz bardziej restrykcyjne przepisy czy też względy ekonomiczne.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.