Mówi: | Jan Styliński |
Funkcja: | prezes zarządu |
Firma: | Polski Związek Pracodawców Budownictwa |
Brak pracowników hamuje polskie budownictwo. Części projektów drogowych może się nie udać zrealizować
Choć produkcja budowlana rośnie w tempie dwucyfrowym, branża boryka się z poważnymi problemami. Na rynku brakuje nawet 150 tys. wykwalifikowanych pracowników. Wyższe koszty materiałów budowlanych i rosnące wynagrodzenia dla pracowników sprawiają, że wiele firm stoi na krawędzi bankructwa. Sytuacja może się przełożyć na większe problemy infrastrukturalne, nie tylko pod względem niedotrzymania terminów, lecz także na mniejszą nawet o 20 proc. realizację programu drogowego. Konieczne są ułatwienia w zatrudnianiu obcokrajowców i przyciągnięcie młodych ludzi do szkół zawodowych – podkreślają eksperci.
– W branży budowlanej obecnie brakuje prawie 150 tys. rąk do pracy. Jeśli porównamy liczbę pracujących w branży do liczby z 2012 roku, to mamy blisko 90 tys. mniej, a programy inwestycyjne są większe niż wtedy o mniej więcej 25–30 proc. – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Jan Styliński, prezes zarządu Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
Produkcja budowlano-montażowa od początku roku notuje rekordowe wyniki. Jak podaje GUS, w czerwcu produkcja obejmująca roboty o charakterze inwestycyjnym i remontowym była o 24,7 proc. wyższa niż przed rokiem. Nie przekłada się to jednak na sytuację firm budowlanych, które cierpią na deficyt pracowników. Portal Wielkiebudowanie.pl ocenia bezrobocie w branży na 2,8 proc. Na jednego przyszłego pracownika przypada prawie sto miejsc pracy. Największe zapotrzebowanie występuje na wykończeniowców, a także wśród murarzy, zbrojarzy, cieśli, tynkarzy i dociepleniowców czy operatorów sprzętu.
Z brakiem pracowników wiąże się także presja na wzrost wynagrodzeń. Portal Wielkiebudowanie.pl wylicza, że w lipcu robotnicy budowlani będą otrzymywać najwyższe propozycje płacowe od początku 1989 roku. A to nie jest jedyna bolączka firm – rosną bowiem także ceny materiałów budowlanych – w 2017 roku nawet o 20–30 proc.
– Wiele kontraktów było ofertowanych 2–2,5 roku temu, kiedy ceny zarówno materiałów budowlanych, jak i robocizny na rynku były zauważalnie niższe. Obecnie firmy muszą zapłacić znacząco więcej za szereg materiałów budowlanych, takich jak stal, cement i za pracę, podczas gdy ceny kontraktowe są stałe. W związku z tym wiele firm zamiast zysków z robót budowlanych musi tworzyć rezerwy na straty, które stają się coraz bardziej realne – przekonuje Jan Styliński.
Zdaniem ekspertów coraz trudniejsza sytuacja na rynku może doprowadzić do powtórki sprzed kilku lat, kiedy rocznie upadało nawet po dwieście firm budowlanych. Z danych BIG InfoMonitor wynika, że na koniec I kwartału 2018 roku liczba budowalnych dłużników przekroczyła 39,3 tys., a łączne zaległości budowlane – 4,57 mld zł. W I półroczu tego roku liczba upadłości i restrukturyzacji firm budowlanych sięgnęła 73, co oznacza 7-proc. wzrost w skali roku – podaje Coface.
– Wzrost cen materiałów i kosztów roboczych prowadzi do możliwości realizacji programu drogowego w węższym zakresie, niż był pierwotnie zakładany – ocenia prezes PZPB. – Prawdopodobnie zrealizujemy o 15–20 proc. projektów mniej, chyba że uda się zwiększyć łączny budżet programu, tak żeby zrealizować wszystkie inwestycje. Nie będzie to jednak możliwe, jeśli nie znajdzie się dodatkowego finansowania.
Jak podkreśla ekspert, konieczne są zmiany systemowe, przede wszystkim pod względem zatrudniania cudzoziemców, np. łatwiejsze sprowadzanie z zagranicy osób o potrzebnych w Polsce kwalifikacjach czy uzyskiwanie zezwolenia na pracę dla obcokrajowca bez testu rynku pracy. To o tyle istotne, że budownictwo jest branżą zatrudniającą najwięcej pracowników z Ukrainy. W 2017 roku złożono 214 tys. oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy osobom ze Wschodu.
– Dzisiaj pracownikowi łatwiej jest wyjechać do Niemiec niż uzyskać awans w Polsce, w tej samej firmie, w której już ma pozwolenie na pracę. To jest absurdalne i w pewnym zakresie się zmienia, ale na pewno są potrzebne zmiany o charakterze planistycznym, systemowym, które pozwolą firmom patrzeć w kilkuletniej perspektywie na proces pozyskiwania kadry – mówi Jan Styliński.
Istotne jest też przyciągnięcie do branży młodzieży, czyli zmiana systemu kształcenia i większego zainteresowania młodych ludzi szkołami branżowymi. Z danych MEN wynika, że w 2008 roku na naukę w zawodówkach decydował się co piąty uczeń, a w tym roku na szkoły branżowe zdecydowało się 15,3 proc. gimnazjalistów. Konieczny jest także system praktyk, tak by absolwent takiej szkoły był od razu przygotowany do pracy.
– Kształcenie młodych ludzi to proces, który trwa kilka lat, a my już w tej chwili mamy niedobory pracowników. Żebyśmy byli w stanie w sposób bezpieczny i uczciwy młodym ludziom zaoferować pracę, musimy być też adresatami rządowych programów. Jest kilka programów, które wykraczają poza ten magiczny 2023 rok, kiedy ma się skończyć finansowanie unijne dla dużych infrastrukturalnych programów drogowych i kolejowych – mówi prezes PZPB. – Jesteśmy w stanie uczciwie mówić młodym ludziom: pracujcie dla nas, my was nie zostawimy, będziecie mogli z nami spędzić długie lata swojej kariery.
Czytaj także
- 2024-04-22: Temperatury w Europie rosną dwukrotnie szybciej niż globalnie. Za tym idą rekordowe zjawiska klimatyczne
- 2024-04-24: 72 proc. firm IT planuje podwyżki. W branży wciąż ogromna jest różnica w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn
- 2024-04-15: Rynek dań gotowych z silnym potencjałem wzrostu. Producent makaronów przyspiesza rozwój w tym obszarze
- 2024-04-22: Rynek makaronów w Polsce wart jest około 800 mln zł. Producenci pracują nad nowymi funkcjami tych produktów w diecie
- 2024-04-05: Sprzedaż nagrań muzycznych rośnie w tempie prawie 20-proc. Streaming motorem napędowym, ale do łask wracają nośniki sprzed lat
- 2024-04-10: Co czwarty mikro- i mały przedsiębiorca pracuje 40–60 godzin tygodniowo. Ostrożnie podchodzą do planowania inwestycji i zwiększania zatrudnienia
- 2024-04-16: Polskie uczelnie są coraz bliższe wprowadzenia mikropoświadczeń. Dla studentów takie certyfikaty to szansa na wzmocnienie pozycji na rynku pracy
- 2024-03-20: Polski rynek leasingu jest jednym z największych w UE. Prawie 1/3 inwestycji jest finansowana leasingiem
- 2024-03-19: Jan Wieczorkowski: Ktoś, kto w internecie udostępnia pracę aktorów, zarabia na tym, a my nie. Tantiemy dla aktorów to kluczowa sprawa
- 2024-03-26: Fundusze Norweskie wspierają polskie firmy. Dzięki nim powstało już wiele innowacyjnych technologii
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Finanse
Zwolnienia lekarskie w prywatnej opiece medycznej są ponad dwa razy krótsze niż w publicznej. Oszczędności dla gospodarki to ok. 25 mld zł
Stan zdrowia pracujących Polaków wpływa nie tylko na konkurencyjność firm i koszty ponoszone przez pracodawców, ale i na całą gospodarkę. Jednak zapewnienie dostępu do szybkiej i efektywnej opieki zdrowotnej może te koszty znacząco zmniejszyć. Podczas gdy średnia długość zwolnienia lekarskiego w publicznym systemie ochrony zdrowia wynosi 10 dni, w przypadku opieki prywatnej to już tylko 4,5 dnia – wynika z badania Medicover. Kilkukrotnie niższe są też koszty generowane przez poszczególne jednostki chorobowe, co pokazuje wyraźną przewagę prywatnej opieki. Zapewnienie dostępu do niej może ograniczyć ponoszone przez pracodawców koszty związane z prezenteizmem i absencjami chorobowymi w wysokości nawet 1,5 tys. zł na pracownika.
Ochrona środowiska
Trwają prace nad szczegółami ścisłej ochrony 20 proc. lasów. Prawie gotowy jest także projekt ws. kontroli społecznej nad lasami
Postulat ochrony najcenniejszych lasów w Polsce znalazł się zarówno w „100 konkretach na pierwsze 100 dni rządów”, jak i w umowie koalicyjnej zawartej po wyborach 15 października 2023 roku. W wyznaczonym terminie nie udało się dotrzymać wyborczej obietnicy, ale prace nad nowymi regulacjami przyspieszają. Wśród priorytetów jest objęcie ochroną 20 proc. lasów najbardziej cennych przyrodniczo i ustanowienie kontroli społecznej nad lasami. Ministerstwo Klimatu i Środowiska konsultuje swoje pomysły z przedstawicielami różnych stron, m.in. z leśnikami, ekologami, branżą drzewną i samorządami.
Motoryzacja
Dwie duże marki chińskich samochodów w tym roku trafią do sprzedaży w Polsce. Są w stanie konkurować jakością z europejskimi producentami aut
Według danych IBRM Samar w Polsce w pierwszych dwóch miesiącach 2024 roku zarejestrowano 533 auta chińskich producentów. Jednak niedługo mogą się one pojawiać na polskich drogach znacznie częściej, ponieważ swoją obecność na tutejszym rynku zapowiedziało już kilku kolejnych producentów z Państwa Środka. Chińskich samochodów, przede wszystkim elektryków, coraz więcej sprzedaje się również w Europie. Prognozy zakładają, że ich udział w europejskim rynku do 2025 roku ma zostać niemal podwojony. – Jakość produktów dostarczanych przez chińskich producentów jest dzisiaj zdecydowanie lepsza i dlatego one z powodzeniem konkurują z producentami europejskimi – mówi Wojciech Drzewiecki, prezes IBRM Samar.
Partner serwisu
Szkolenia
Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.