Newsy

Ustawa wiatrakowa wraca do Sejmu. Branża apeluje o utrzymanie senackich poprawek w sprawie 500 metrów odległości wiatraków od zabudowań

2023-02-27  |  06:30

Na najbliższym posiedzeniu Sejm ma się ponownie zająć ustawą wiatrakową i zagłosować nad senackimi poprawkami. Najgłośniejszą zmianą wprowadzoną przez senatorów jest powrót do rządowej propozycji 500 m odległości między turbinami a zabudowaniami zamiast proponowanych przez posłów 700 m. To tylko 200 m różnicy, ale – jak podkreśla branża – ponownie zablokowałoby to rozwój energetyki wiatrowej w Polsce. Zamiast 10 GW mocy do 2030 roku mogłoby powstać zaledwie 4 GW.

Jak wskazuje Fundacja Instrat, 20 lutego br. w Polsce został pobity kolejny rekord produkcji energii z farm wiatrowych. W szczytowym momencie w ciągu godziny turbiny wiatrowe wyprodukowały 7833 MWh prądu, czyli znacznie więcej, niż zużywają w takim czasie wszystkie polskie gospodarstwa domowe. Łącznie od początku tego roku do 20 lutego br. farmy wiatrowe wyprodukowały już 4,2 TWh energii, czyli ponad 18 proc. całkowitej produkcji energii w Polsce (23,5 TWh), ale wielokrotnie zdarzało się, że generowały ponad 1/3 prądu w polskiej sieci.

Te liczby mogłyby być dużo wyższe – zwłaszcza że w Polsce warunki klimatyczne sprzyjają rozwojowi energetyki wiatrowej na dużej części obszaru kraju. Jednak w praktyce jej rozwój od 2016 roku blokuje tzw. ustawa odległościowa, która wprowadziła zasadę 10H. To norma określająca, że elektrownie wiatrowe muszą powstawać w odległości 10-krotności wysokości wiatraka, czyli ok. 1,5 km od zabudowań. Jednak takich wolnych terenów w Polsce praktycznie nie ma – wyłącza to z możliwości stawiania wiatraków ok. 99,7 proc. obszaru kraju. Ustawa odległościowa jest w trakcie nowelizacji. Jej zmiana jest jednym z 37 kamieni milowych, które Polska musi wypełnić, żeby dostać pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy.

 Zmiany w procedowanej aktualnie ustawie odległościowej, czyli tzw. ustawie 10H, po ostatnich obradach Senatu są dla nas bardzo korzystne, bo to jest właśnie to, o co cała branża postulowała, czyli 500 m od krawędzi śmigła. To daje nam możliwości realizacji projektów, które są już w części uwzględnione w planach miejscowych przy takich właśnie założeniach. To są projekty, które jesteśmy w stanie zrealizować w najbliższych dwóch–trzech latach – mówi agencji Newseria Biznes Olga Sypuła, country manager w European Energy Polska.

W rządowym projekcie nowelizacji ustawy odległościowej znalazła się propozycja, aby minimalna odległość między turbinami wiatrowymi a zabudowaniami mieszkalnymi wynosiła 500 m. W trakcie prac sejmowych wprowadzono jednak poprawkę, aby minimalna odległość wiatraków od zabudowań wynosiła 700 m. Następnie projekt trafił do Senatu, a senackie komisje w swoich poprawkach zaproponowały przywrócenie wcześniejszej odległości 500 m. Senat przyjął tę propozycję jednogłośnie.

– Te 700 m zaproponowane przez Sejm spowodowałoby, że z planowanych inwestycji w energetykę wiatrową co najmniej 6 GW nie zostałoby zrealizowane. Tak naprawdę dla większości inwestycji oznaczałoby to w ogóle brak możliwości realizacji – mówi Olga Sypuła.

Według analiz Embera przytaczanych przez PSEW utrzymanie pierwotnie proponowanej przez rząd odległości 500 m oznaczałoby szansę na budowę do 2030 roku ponad 10 GW nowych wiatraków na lądzie. To zaś oznaczałoby podwojenie obecnych mocy w tej gałęzi energetyki. Zwiększenie wymaganej odległości o 200 m będzie oznaczać, że w Polsce powstaną co najwyżej 4 GW nowych mocy wiatrowych.

Jak szacuje Instrat, w razie przyjęcia przepisów w formie zaproponowanej przez Sejm powierzchnia dostępna dla wiatraków będzie o 47 proc. mniejsza niż w wypracowanym z branżą kompromisie mówiącym o 500 m. W niektórych województwach ten odsetek będzie jednak dużo wyższy. Dla przykładu w województwie mazowieckim ubytek powierzchni dostępnej pod turbiny wiatrowe sięgnąłby 58 proc., w łódzkim – 62 proc., a w kujawsko-pomorskim – 65 proc.

O znaczącym ubytku mówi również analiza Urban Consulting, którą przytacza Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej. Wynika z niej, że przez zmianę odległości na 700 m do kosza może trafić aż 84 proc. miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego (MPZP) dopuszczających lokalizację elektrowni wiatrowych (sporządzonych przed 2016 rokiem). Natomiast w czterech województwach (mazowieckie, kujawsko-pomorskie, śląskie i małopolskie) do kosza trafiłyby wszystkie MPZP.

– Te 700 m nie wynika ze względów bezpieczeństwa, to nie jest prawda. Mamy teraz zupełnie nowe turbiny, bazujące na nowych technologiach i 500 m to jest zdecydowanie wystarczająca odległość – mówi przedstawicielka European Energy Polska. – Poza tym każdy z projektów będzie przedmiotem decyzji środowiskowej. Organy, które uzgadniają te decyzje, bardzo skrupulatnie sprawdzają nasze tzw. analizy hałasowe i to, w jakich odległościach stawiamy turbiny, czy spełniamy wymagania i odpowiednie parametry, żeby ta inwestycja mogła powstać właśnie w tym miejscu.

Elektrownie wiatrowe muszą spełniać m.in. normy wynikające z rozporządzenia ministra środowiska w sprawie dopuszczalnych poziomów hałasu w środowisku. Każdy projekt jest więc indywidualnie badany pod tym kątem.

– Od tego jest m.in. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, która wydaje decyzję środowiskową i ocenia, czy ta turbina i czy ta konkretna lokalizacja farmy wiatrowej jest właściwa, czy też nie – mówi country manager w European Energy Polska. – Mamy nadzieję, że Sejm na najbliższym posiedzeniu zagłosuje za wprowadzeniem takiej właśnie odległości. Ten kompromis 500 m to jest coś, co zadowala branżę, inwestorów i lokalne społeczności.

Jak podkreślają eksperci Fundacji Instrat, spór wokół 200 m różnicy w nowej ustawie odległościowej to niejedyny związany z nią problem. W obecnym brzmieniu projekt stawia przed inwestorami inne przeszkody administracyjne, jak np. konieczność uzgodnienia planów miejscowego zagospodarowania ze wszystkimi gminami, na które wchodzi strefa oddziaływań dowolnej z turbin.

Jako branża postulujemy również o uproszczenie nieco procedur, szczególnie planistycznych, ponieważ dziś farmy wiatrowe muszą być lokalizowane na podstawie studium i planu miejscowego. Proces przygotowywania tej dokumentacji to cztery lata. Dlatego też uproszczenie tych procedur, szczególnie dla projektów, które są już w jakimś stopniu zaawansowane albo mają szansę na rozbudowę w przyszłości, byłoby bardzo wskazane – ocenia Olga Sypuła.

Eksperci i analitycy podkreślają, że Polska nie może pozwolić sobie na zahamowanie rozwoju energetyki wiatrowej na lądzie. Po pierwsze dlatego, że jest to najtańszy sposób produkowania energii w porównaniu do innych źródeł. Po drugie, rozwój energetyki wiatrowej na lądzie jest również niezbędny do tego, żeby Polska mogła ograniczyć emisje i wypełnić swoje zobowiązania klimatyczne wynikające z przepisów unijnych.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Infrastruktura

Prąd z największej prywatnej inwestycji energetycznej w Polsce popłynie w 2027 roku. Polenergia dostała właśnie potężny zastrzyk finansowania

Polenergia S.A. i Bank Gospodarstwa Krajowego podpisały umowę pożyczki ze środków Krajowego Planu Odbudowy (KPO) na budowę morskich farm wiatrowych. Finansowanie wyniesie 750 mln zł i zostanie wykorzystane do budowy dwóch farm o łącznej mocy 1440 MW. Największa prywatna grupa energetyczna w Polsce realizuje ten projekt z norweskim Equinorem. Prace związane z budową fundamentów turbin na Bałtyku mają się rozpocząć w 2026 roku. Projekty offshorowe będą jednym z filarów nowej strategii Polenergii, nad którą spółka właśnie pracuje.

Przemysł

Polskie firmy przemysłowe bardziej otwarte na technologie. Sztuczną inteligencję wdrażają z ostrożnością [DEPESZA]

Innowacje cyfrowe w przemyśle, choć wiążą się z kosztami i wyzwaniami, są jednak postrzegane przez firmy jako szansa. To podejście przekłada się na większą otwartość do ich wdrażania i chęć inwestowania. Ponad 90 proc. firm przemysłowych w Polsce, które wprowadziły co najmniej jedno rozwiązanie Przemysłu 4.0, dostrzega wyraźną poprawę efektywności procesów produkcyjnych – wynika z nowego raportu Autodesk. Choć duża jest wśród nich świadomość narzędzi opartych na sztucznej inteligencji, na razie tylko 14 proc. wykorzystuje je w swojej działalności.

Prawo

Przez „wrzutkę legislacyjną” saszetki nikotynowe mogły zniknąć z rynku. Przedsiębiorcy domagają się konsultowania nowych przepisów

Coraz popularniejsze na rynku saszetki z nikotyną do tej pory funkcjonują poza systemem fiskalnym i zdrowotnym. Nie są objęte akcyzą ani zakazem sprzedaży osobom niepełnoletnim. Dlatego też sami producenci od dawna apelują do rządu o objęcie ich regulacjami, w tym podatkiem akcyzowym, żeby uporządkować rosnący rynek i zabezpieczyć wpływy budżetowe państwa. Ministerstwo Zdrowia do projektu ustawy porządkującej rynek e-papierosów bez zapowiedzi dodało regulację dotyczącą saszetek nikotynowych, która jednak w praktyce mogła zlikwidować tę kategorię wyrobów na rynku. Przedsiębiorcy nie kryją rozczarowania sposobem, w jaki wprowadzane są zmiany w przepisach regulujących rynek.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.