Mówi: | Michał Dembiński |
Funkcja: | główny doradca |
Firma: | Brytyjsko-Polska Izba Handlowa |
Od stycznia spodziewany paraliż w wymianie handlowej między Wielką Brytanią a krajami UE. To zagrożenie dla działalności polskich firm
Wielka Brytania nie chce unii celnej z krajami Wspólnoty, nie zanosi się też na osiągnięcie porozumienia w sprawie warunków wymiany handlowej. Za 10 dni może więc nastąpić paraliż w handlu między Zjednoczonym Królestwem a kontynentalną Europą. Choć będzie on bardziej dotkliwy dla Brytyjczyków niż krajów unijnych, to może też dla wielu polskich firm oznaczać straty, a nawet zagrożenie dla ich działalności. Największe obawy mają producenci żywności.
– Miękki brexit oznaczałby, że Wielka Brytania opuszcza Unię Europejską, natomiast zostaje w unii celnej i w jednolitym rynku europejskim. Wiemy, że Brytyjczycy tego nie chcą, więc będzie twardy brexit – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Michał Dembiński, główny doradca Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej (BPCC). – Jeżeli nie dojdzie do umowy, to mamy dwie możliwości: jedną jest wystąpienie Wielkiej Brytanii bez umowy, co będzie dla niej klęską gospodarczą, a druga jest taka, że po prostu przesunie ona termin o kolejne trzy–sześć miesięcy.
Obywatele Wielkiej Brytanii w referendum przeprowadzonym 23 czerwca 2016 roku podjęli decyzję o wystąpieniu z Unii Europejskiej. Pierwotnie miało ono nastąpić 29 marca 2019 roku, następnie termin ten przesunięto na 12 kwietnia, potem na 31 października, wreszcie na 31 stycznia 2020 roku. Teoretycznie tego dnia Zjednoczone Królestwo przestało być członkiem Wspólnoty, praktycznie jednak niewiele się zmieniło, ustalono bowiem czas do końca roku na wynegocjowanie warunków współpracy między UE a Wielką Brytanią. Na osiągnięcie konsensusu się nie zanosi.
– Jeśli nie będzie podpisanej umowy, to Wielka Brytania będzie handlowała z Unią Europejską na podstawie reguł stworzonych przez Światową Organizację Handlu. One będą decydujące dla poziomów taryf celnych na różne produkty – mówi Michał Dembiński. – Takie małe rzeczy, typu chipy komputerowe czy farmaceutyka, to jest 2–3 proc. Natomiast najwyższe taryfy celne są na produkty rolnicze, tutaj mamy np. wołowinę – 58 proc., mleko w hurcie – 200 proc., sery – 75 proc. To będzie naprawdę ogromny cios, przede wszystkim dla brytyjskich eksporterów. Trzeba też brać pod uwagę, że dla Polski Wielka Brytania jest trzecim największym rynkiem eksportowym po Niemczech i Czechach.
Wielka Brytania jest trzecim największym odbiorcą polskich produktów, przy czym dystans do drugich Czech nie jest wielki i w ubiegłych latach oba kraje wymieniały się miejscami. Między styczniem a październikiem 2020 roku Zjednoczone Królestwo odpowiadało za 5,7 proc. polskiego eksportu, podczas gdy nasz południowy sąsiad za 5,9 proc., a kolejna Francja za 5,6 proc. Najważniejszym kupcem polskich produktów pozostają nieustająco Niemcy z udziałem na poziomie 28,6 proc. Jeśli chodzi o polski eksport sektora rolno-spożywczego, to Wielka Brytania zajmuje drugie miejsce, za Niemcami, z wynikiem na poziomie 9 proc. ogółu sprzedaży zagranicznej. Po trzech kwartałach jego wartość sięgnęła prawie 10 mld zł. Jest także ważnym odbiorcą polskich usług (druga pozycja, za Niemcami, 7,8 proc.). Wśród nich są zarządzanie biznesem, telekomunikacja, usługi informatyczne, informacyjne oraz transportowe.
Jak wyjaśnia resort rozwoju, wśród prawdopodobnych, najważniejszych negatywnych skutków bezumownego brexitu są cła na większość towarów na poziomie stawek dla państw trzecich, konieczność zapłaty VAT od importu towarów na granicy, zmiany w zasadach poboru akcyzy, długie i wnikliwe kontrole graniczne, celne, fitosanitarne czy weterynaryjne.
– Na pewno przez kilka tygodni będą puste sklepy. To, co widzieliśmy na początku COVID-u, jak opustoszały półki w brytyjskich supermarketach, to był raczej skutek panicznych zakupów niż długotrwałych wstrząsów w łańcuchu dostaw. A teraz zobaczymy, że systematycznie będą spadały przepływy produktów z Unii Europejskiej do Wielkiej Brytanii – przewiduje główny doradca Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej. – Kryzys wywołany koronawirusem i brexit spowodują, że wzrost gospodarczy Wielkiej Brytanii w przyszłym roku będzie bardzo niski, jeżeli w ogóle będzie. Brytyjczycy muszą się dostosować do nowych realiów, które dla nich będą dość bolesne.
Produkt krajowy brutto Wielkiej Brytanii wzrósł w III kwartale 2020 roku o 15,5 proc. kwartał do kwartału (w II kwartale spadek wyniósł 19,8 proc.). W ujęciu rok do roku PKB zmniejszył się w III kwartale o 9,6 proc. po spadku w II kwartale o 21,5 proc.
Dla polskich firm i obywateli najistotniejszą kwestią jest jednak los Polaków mieszkających na Wyspach, możliwość kontaktu z nimi i koszt podtrzymywania relacji. Dotyczy to ponad 900 tys. osób. Jest to największa grupa cudzoziemców w Zjednoczonym Królestwie.
Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii podkreśla, że prawa pobytowe polskich obywateli przebywających w Wielkiej Brytanii do końca okresu przejściowego są uregulowane już w ramach umowy o wystąpieniu. Mogą oni, jeżeli przybędą do niej przed 31 grudnia br., ubiegać się o tzw. settled status lub pre-settled status.
– Widać, że sporo osób aplikowało o obywatelstwo brytyjskie. Natomiast jest też sporo Polaków, którzy przyjeżdżają na kontrakt krótkoterminowy. I dla nich mamy coś nowego, czyli frontier worker status – informuje Michał Dembiński. – Pracownikom, którzy już byli kilkakrotnie w Wielkiej Brytanii, będzie znacznie łatwiej tam wrócić, ale Polak, który dostał kontrakt na budowę kilkutygodniową lub kilkumiesięczną, a który jeszcze tam nigdy nie był, będzie miał większe problemy.
Główny doradca Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej przekonuje jednak, że podróżowanie po 1 stycznia będzie bardziej uwarunkowane przez COVID-19 niż przez brexit. Przypomnijmy także, że do końca 2021 roku będzie możliwy wjazd do Wielkiej Brytanii na podstawie polskiego dowodu osobistego. Od 2022 roku trzeba będzie mieć paszport.
– Kolejna kategoria dotyczy pracy, do której będzie potrzebna wiza, gdzie są pracownicy pożądani przez rynek pracy w Wielkiej Brytanii, przede wszystkim ci, którzy mają wyższe wykształcenie. Tutaj Brytyjczycy wprowadzili system bardzo podobny do tego, co mają w Australii, gdzie się nalicza punkty, że młodsza osoba ma więcej punktów niż starsza, podobnie jak osoba z wyższym wykształceniem ma więcej punktów niż ktoś ze średnim – wyjaśnia ekspert. – Jeżeli ktoś ma wystarczająco punktów plus ofertę pracy z Wielkiej Brytanii, to tę wizę otrzymuje. Zatem faktycznie będą zmiany, nie wszystkie będą wprowadzone od razu 1 stycznia, to będzie robione stopniowo, niektóre w ciągu sześciu, a inne w ciągu 12 miesięcy.
W tzw. point-based system podstawą oceny będą dodatkowo znajomość języka angielskiego, posiadane kompetencje, konieczność osiągnięcia wymaganego progu wynagrodzenia i uprzednie uzyskanie zgody na przyjazd.
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Handel

Ważą się losy wymiany handlowej między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. Na wysokich cłach stracą obie strony
Komisja Europejska przedstawiła w poniedziałek propozycję ceł na import z USA o wartości 72 mld euro, co ma być odpowiedzią na nałożenie 30-proc. stawek na import z UE zapowiedziane przez Amerykanów w poprzednim tygodniu. Przedstawiciele KE wciąż widzą jednak potencjał kontynuowania negocjacji. Zdaniem europosła Michała Koboski brak porozumienia lub uzgodnienie stawek wyższych niż 10-proc. nie tylko zaszkodzi obydwu stronom, ale i osłabi ich pozycję na arenie międzynarodowej.
Handel
Nie tylko konsumenci starają się kupować bardziej odpowiedzialne. Część firm już stawia na to mocny nacisk

Kwestie równoważonych zakupów stają się elementem strategii ESG. Dostawy energii, zamówienia surowców i materiałów do produkcji czy elementów wyposażenia biur – na każdym etapie swoich zakupów firmy mogą dziś decydować między opcjami bardziej i mniej zrównoważonymi. Dotyczy to także zamówień rzeczy codziennego użytku dla pracowników czy środków czystości – wskazują eksperci Lyreco, e-sklepu, który prowadzi sprzedaż produktów do biur, pokazując ich wpływ na środowisko czy efektywność pracy.
Prawo
Unia Europejska wzmacnia ochronę najmłodszych. Parlament Europejski chce, by test praw dziecka był nowym standardem w legislacji

Parlament Europejski chciałby tzw. testu praw dziecka dla każdego aktu prawnego wychodzącego z Komisji Europejskiej. – Każda nowa legislacja Unii Europejskiej powinna być sprawdzana pod kątem wpływu na prawa dziecka – zapowiada Ewa Kopacz, wiceprzewodnicząca PE. Jak podkreśla, głos dzieci jest coraz lepiej słyszalny w UE i jej różnych politykach. Same dzieci wskazują na ważne dla siebie kwestie, którymi UE powinna się zajmować. Wśród nich są wyzwania w obszarze cyfrowym i edukacyjnym.
Partner serwisu
Szkolenia

Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.