Newsy

Zmiany w unijnych przepisach o delegowaniu pracowników mogą zatrząść polskim rynkiem pracy. Część firm czeka bankructwo

2017-04-18  |  06:45

W Brukseli trwają prace nad zmianami w dyrektywie o delegowaniu pracowników za granicę. Komisja Europejska chce, by pracownicy delegowani po przekroczeniu granicy mieli opłacane wszystkie składowe wynagrodzenia miejscowych specjalistów. To nie tylko podniesie koszty pracodawców, ale przede wszystkim zaangażuje ogromny czas i wysiłek w zapoznawanie się z jeszcze większą ilością zagranicznych przepisów. Większość z nich jest dostępna tylko w języku danego państwa, a inne w ogóle nie są powszechnie dostępne.

Zmiany w dyrektywie o delegowaniu pracowników, nad którą obecnie pracują już łącznie Parlament Europejski z Komisją, wpłyną bezpośrednio na działalność wszystkich polskich firm usługowych, które muszą wysyłać pracowników na jakiś czas za granicę – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Stefan Schwarz, prezes Inicjatywy Mobilności Pracy. – Niezależnie od tego, czy to jest montaż, praca na budowie, w rolnictwie, czy jest to pracownik tymczasowy lub osoba zajmująca się osobą starszą – za każdym razem będą obowiązywały zasady delegowania.

Jeśli zaplanowane jeszcze na 2017 rok zmiany wejdą w życie, każde przekroczenie granicy przez pracownika w celu wykonaniu obowiązków służbowych będzie delegowaniem i będzie regulowane zasadami określonymi w nowej dyrektywie. Zmienią się warunki wynagradzania: obecnie pracownik za granicą musi otrzymywać przynajmniej płacę minimalną kraju, do którego został oddelegowany. Po zmianach płaca będzie musiała zawierać wszystkie elementy przewidziane lokalnym prawem pracy i układami zbiorowymi, a są różne nie tylko w poszczególnych krajach, ale również jednostkach samorządowych, branżach czy nawet zakładach pracy.

Po stronie pracodawców to będzie generowało ogromną biurokrację. Zanim wyślą pracownika nawet na kilka dni za granicę, będą musieli zapoznać się ze wszystkimi przepisami lokalnego prawa, które rzadko tłumaczone jest na język angielski. Czas, ryzyko i dodatkowe koszty mogą spowodować, że wielu pracodawców zrezygnuje z realizacji zagranicznych kontraktów.

Są trzy podstawowe obszary, w których powinniśmy myśleć o potencjalnych szkodach, które wywoła ta nowelizacja. Po pierwsze sami pracownicy, których jest w tym momencie przynajmniej kilkaset tysięcy. Według naszych badań zarabiają oni mniej więcej trzy razy tyle, ile zarobiliby w Polsce, a zatem jest to dla nich praca bardzo atrakcyjna, którą być może stracą – wyjaśnia Schwarz. – Być może niektórzy będą dalej wykonywać zadania dla swoich pracodawców, ale tylko na terenie Polski. Natomiast z pewnością, gdy się zmniejszy liczba kontraktów, zmniejszy się także liczba miejsc pracy, a zatem niektórzy tę pracę stracą.

Jak podaje KE, w latach 2010–2014 liczba pracowników delegowanych wzrosła prawie o 45 proc. (przy czym warto pamiętać, że poszerzyła się definicja delegowania, więc trudno powiedzieć, jaki był rzeczywisty wzrost). W 2014 roku około 1,9 mln europejskich pracowników zostało oddelegowanych do pracy w innych państwach członkowskich. Jest to szczególnie częste w sektorze budownictwa, w przemyśle wytwórczym i w sektorach usług, takich jak usługi osobiste (edukacja, zdrowie i opieka społeczna) oraz usługi dla przedsiębiorstw (administracyjne, specjalistyczne, ale także usługi finansowe czy IT). Dziś ocenia się, że ok. 25 proc. wszystkich delegowanych w UE to pracownicy z Polski.

– Drugi obszar to pracodawcy. Jeżeli firma świadczy usługi za granicą od czasu do czasu, to prawdopodobnie przetrwa, choć ograniczy swoją działalność, zmniejszy zatrudnienie. Natomiast wiele firm jest uzależnionych od kontraktów zagranicznych – tłumaczy prezes Inicjatywy Mobilności Pracy. – Jeżeli np. firma polska wyspecjalizowała się w podwykonawstwie przy budowie elektrowni atomowych, to nie będzie w stanie takich usług realizować na terenie Polski i prawdopodobnie zbankrutuje.

Ucierpieć też mogą pracownicy innych branż pracujący dla firm zagranicznych, które często nie zdają sobie sprawy, że problem ich dotyczy. Jest to np. sektor IT i usług biznesowych, których centra prężnie działają w Polsce. Według raportu ABSL w 2012 roku w tej branży pracowało już 212 tys. osób. Większość z nich obsługuje podmioty zlokalizowane poza granicami naszego kraju, co związane jest z częstymi podróżami do siedziby klientów za granicą. Te podróże zostaną ograniczone i utrudnione przez nową dyrektywę.

Według obliczeń IMP w 2016 roku za granicą pracowało już ponad pół miliona Polaków. Szacuje się, że zmiany, które dotkną tysięcy polskich firm usługowych z wielu branż mogą spowodować, że pracę straci od 400 do 800 tysięcy polskich pracowników.

– Trzecia sprawa to jest polska gospodarka. Ostatnio oszacowaliśmy, że około 5 mld zł trafia do ZUS-u z tytułu składek wpłacanych za pracowników delegowanych, więc będzie to dość odczuwalny cios – argumentuje Stefan Schwarz. – Ale warto też pamiętać, że eksport powoduje dobrobyt, więc jeżeli będziemy mieli mniej eksportu, bo delegowanie to nic innego jak eksport usług, i co najważniejsze, jest to nasza największa przewaga konkurencyjna na rynku europejskim, to będziemy wszyscy trochę biedniejsi. To wpłynie pośrednio na każdego Polaka.

Czytaj także

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Kongres Profesjonalistów Public Relations

Problemy społeczne

Sukces gospodarczy Polski może zachęcić do powrotów Polaków mieszkających za granicą. Nowa rządowa strategia ma w tym pomóc

Polska coraz mocniej stawia na powroty swoich obywateli z zagranicy. Rządowa strategia współpracy z Polonią na najbliższe lata zakłada system zachęt dla osób powracających, ale też ułatwienia w uznawaniu wykształcenia i kwalifikacji, podejmowaniu studiów czy staży zawodowych. To w obliczu rosnących wyzwań demograficznych i zapotrzebowania na wysoko wykwalifikowaną kadrę szansa na wzmocnienie rynku pracy. Napływ wykwalifikowanych specjalistów z doświadczeniem zdobytym za granicą może pomóc w modernizacji krajowej gospodarki.

Prawo

ZPP: Działania administracji narażają na szwank wysiłek deregulacyjny. Niektóre niosą znamiona dyskryminacji i nękania przedsiębiorców

Choć rząd zgodnie z zapowiedziami realizuje szeroko zakrojone zmiany deregulacyjne, przedsiębiorcy alarmują, że brakuje w nich spójności, przewidywalności i realnej poprawy, zwłaszcza w kontaktach z administracją. Jako przykład ZPP podaje przypadek firmy British American Tobacco (BAT) i jej zatrzymanego przez izbę celno-skarbową zamówienia 200 tys. kartridży do e-papierosów. Dotknięte tą decyzją spółki liczą straty.

Konsument

Branża piwowarska dodaje do polskiej gospodarki ponad 20,5 mld zł rocznie. Spadki sprzedaży i produkcji piwa uderzają również w inne sektory

Branża piwowarska pozostaje ważnym ogniwem polskiej gospodarki. Nowy raport CASE wskazuje, że generuje ona 3 proc. dochodów budżetowych i 85 tys. miejsc pracy w samych browarach i innych powiązanych sektorach. Dlatego kurczący się rynek piwa może mieć poważne reperkusje – już dziś nadwyżka mocy produkcyjnych przekracza 10 mln hl. Spadki są spowodowane m.in. znaczącym wzrostem kosztów działalności, spadkiem konsumpcji, a także uderzającymi w browarników zmianami regulacyjnymi.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.