Newsy

Człowiek na Marsie może wylądować najszybciej za 30 lat. Pod warunkiem ogromnych nakładów finansowych

2024-09-23  |  06:20

Co najmniej 30–50 lat może nas jeszcze dzielić od wysłania misji załogowej na Marsa – oceniają eksperci. Barierami w jej realizacji są przede wszystkim ogromne koszty i bezpieczeństwo załogi. Brak należytego finansowania zmusił już NASA do rezygnacji z misji, w ramach której na Ziemię miały być dostarczone próbki z Czerwonej Planety. Wysłanie człowieka w podróż, w której samo dotarcie na Marsa zajęłoby około pół roku, byłoby niepomiernie bardziej kosztochłonne i trudniejsze w logistyce.

– Realna data pojawienia się pierwszych ludzi na powierzchni Czerwonej Planety zależy głównie od budżetu, który ktoś będzie chciał przekazać na ten cel. Jak na razie większość technicznych rzeczy, które muszą być spełnione, żeby dokonać tej działalności, jest w naszym zasięgu. Jeszcze nie są zbudowane wielkie rakiety, wielkie habitaty, które pozwolą nam tam przetrwać. Jeżeli byśmy teraz po prostu wpompowali w to tak duże pieniądze, jak było to w czasie programu Apollo, to myślę, że w ciągu 30–50 lat dałoby się to zrobić, raczej nie wcześniej – ocenia w wywiadzie dla agencji Newseria Innowacje dr Anna Łosiak, geolożka planetarna z Instytutu Nauk Geologicznych PAN i Europejskiej Fundacji Kosmicznej.

Powierzchnia Marsa jest badana przez ludzi już od ponad pół wieku. Planeta jest drugim, po Księżycu, obiektem w Układzie Słonecznym, na który wysłano sondy badawcze. Pierwszą taką próbę podjął w 1960 roku Związek Radziecki, ale dopiero czwarta, amerykańska sonda Mariner 4 dotarła na Marsa i przesłała 21 zdjęć tej planety. Obecnie na orbicie marsjańskiej działa siedem orbiterów, a po powierzchni planety poruszają się dwa łaziki: Curiosity i Perseverance.

– Jesteśmy w stanie już teraz podejrzeć, jak wyglądają marsjańskie struktury z bardzo dobrą rozdzielczością, nawet do 30 cm na piksel, czyli jeżeli byliby jacyś marsjańscy rowerzyści, to taki rower z rowerzystą spokojnie dałoby się tam zauważyć. Widzimy całe mnóstwo rzeczy z satelity i to nie tylko w takim obrazowaniu, jakie widzimy naszymi oczami, ale też w obrazowaniu wielospektralnym, na przykład w podczerwieni. Dzięki temu możemy bardzo dokładnie zmapować rozkład niektórych minerałów, zasobów, zobaczyć nawet niewielkie ilości wody na powierzchni Czerwonej Planety. Dodatkowo jeszcze mamy oczywiście łaziki albo lądowniki, które dostarczają nam szczegółowych danych na temat wybranych lokalizacji na powierzchni Marsa – wymienia dr Anna Łosiak.

Najlepiej do misji marsjańskich przygotowani jesteśmy natomiast sprzętowo. Dużym postępem w tej kwestii było opracowanie i wysłanie w kosmos łazików marsjańskich. Poligonem doświadczalnym dla tych urządzeń są zawody łazików marsjańskich, takie jak European Rover Challenge. Dziesiąta ich edycja odbyła się na początku września. To właśnie na potrzeby tego wydarzenia w Krakowie powstał kanion rodem z innej planety – kilkusettonowa, mierząca blisko 900 mkw. konstrukcja z czerwonego porfiru z kopalni Zalas. To skała, która występuje w okolicach Krakowa i doskonale oddaje niektóre właściwości powierzchni Marsa.

Jak wyjaśniła dr Anna Łosiak, główna projektantka toru marsjańskiego, na którym w tym roku w Krakowie odbyły się zawody łazików marsjańskich European Rover Challenge, w poprzednich edycjach tor był inspirowany północnymi lokalizacjami na Marsie, szczególnie tymi, na których lądowały łaziki misji marsjańskich. W tym roku konkurs odbył się na powierzchni wzorowanej na Valles Marineris, największym kanionie w Układzie Słonecznym, mierzącym 4000 km długości, 8 km głębokości i do 400 km szerokości. To jedno z ciekawszych miejsc na Czerwonej Planecie, szczególnie w kontekście badań i jego przyszłości, ponieważ to potencjalna lokalizacja budowy przyszłej marsjańskiej bazy.

– Sprzętowo jesteśmy najbliżej misji na Marsa, to jest najmniejszy problem ze wszystkich. Oczywiście nie wszystko jest dokładnie dopracowane, ale używając tej samej technologii, którą mamy teraz, bylibyśmy spokojnie w stanie to zrobić. Problemem są po pierwsze pieniądze, żeby dokończyć, zbudować to wszystko, przetestować, a z drugiej strony znowu – pieniądze na testowanie systemów podtrzymywania życia astronautów – opowiada geolożka planetarna.

To między innymi brak pieniędzy zdecydował o tym, że NASA odwołała swoją misję na Marsa.

– Miała być misja, która miała przywieźć próbki z Marsa na Ziemię, żebyśmy mogli zobaczyć, czy kiedyś było tam życie. To bardzo ważna rzecz do sprawdzenia, ale niestety budżetu nie starczyło, NASA odwołała misję. Pieniądze zawsze są problemem – mówi dr Anna Łosiak. – Jest bardzo dużo wyzwań, szczególnie jeżeli mówimy o eksploracji w wydaniu człowieka, a nawet w wydaniu robotycznym nie jest to takie proste, dlatego że to jest po pierwsze bardzo daleko. Robot wiele rzeczy musi ogarnąć tam sam. Na przykład jeżeli jakiś kamień mu wpadnie w kółeczko, to nie ma tam kogoś, kto pójdzie i uratuje. Mały kamyczek, który teoretycznie nie powinien być dużym problemem, na Ziemi by nie był, natomiast na Marsie może spowodować bardzo wiele kłopotów.

Największym wyzwaniem w eksploracji Marsa będzie jednak wysłanie tam człowieka. To jednak odległa wizja, przede wszystkim z uwagi na bezpieczeństwo takiej misji. Naukowcy podkreślają, że Mars, mimo że jest najbliższą Ziemi planetą, jest od niej oddalony, w zależności od wzajemnego ułożenia o od 56 do nawet 401 mln km. Można przyjąć, że sama podróż najszybszym dotychczas wysłanym pojazdem kosmicznym trwałaby około 6–9 miesięcy. Dla porównania statki załogowe potrzebują na dotarcie na Księżyc około trzech dni. Wyprawa misji załogowej na Marsa byłaby więc bardzo trudna logistycznie. Innym poważnym wyzwaniem jest przygotowanie ludzkiego organizmu do takiej wyprawy.

– Przede wszystkim trzeba wybrać egzemplarze ludzkie, które są nadzwyczaj zdrowe, dlatego że jeżeli coś będzie nie tak, nawet ból zęba, to zapewne będzie tam lekarz astronauta, ale nie będzie on w stanie przeprowadzić większości operacji czy nawet właśnie wyrwania zęba. W związku z tym muszą być to ludzie, którzy są bardzo zdrowi, a z drugiej strony muszą to być ludzie, którzy będą bardzo ciężko pracować na to, żeby się utrzymać w zdrowiu. Brak grawitacji bardzo niedobrze na nas wpływa, tracimy bardzo dużo masy mięśniowej, bo po prostu narządy nieużywane zanikają. Wszyscy astronauci intensywnie ćwiczą fizycznie przez kilka godzin dziennie w symulowanej grawitacji, żeby zabezpieczyć się przed nadmierną stratą tych mięśni, a także gęstości kości, ale to nie działa w całości. Więc możemy zrobić pewne rzeczy, ale astronauci zapłacą swoim zdrowiem za tę podróż – ocenia ekspertka Instytutu Nauk Geologicznych PAN.

 

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Infrastruktura

Prąd z największej prywatnej inwestycji energetycznej w Polsce popłynie w 2027 roku. Polenergia dostała właśnie potężny zastrzyk finansowania

Polenergia S.A. i Bank Gospodarstwa Krajowego podpisały umowę pożyczki ze środków Krajowego Planu Odbudowy (KPO) na budowę morskich farm wiatrowych. Finansowanie wyniesie 750 mln zł i zostanie wykorzystane do budowy dwóch farm o łącznej mocy 1440 MW. Największa prywatna grupa energetyczna w Polsce realizuje ten projekt z norweskim Equinorem. Prace związane z budową fundamentów turbin na Bałtyku mają się rozpocząć w 2026 roku. Projekty offshorowe będą jednym z filarów nowej strategii Polenergii, nad którą spółka właśnie pracuje.

Przemysł

Polskie firmy przemysłowe bardziej otwarte na technologie. Sztuczną inteligencję wdrażają z ostrożnością [DEPESZA]

Innowacje cyfrowe w przemyśle, choć wiążą się z kosztami i wyzwaniami, są jednak postrzegane przez firmy jako szansa. To podejście przekłada się na większą otwartość do ich wdrażania i chęć inwestowania. Ponad 90 proc. firm przemysłowych w Polsce, które wprowadziły co najmniej jedno rozwiązanie Przemysłu 4.0, dostrzega wyraźną poprawę efektywności procesów produkcyjnych – wynika z nowego raportu Autodesk. Choć duża jest wśród nich świadomość narzędzi opartych na sztucznej inteligencji, na razie tylko 14 proc. wykorzystuje je w swojej działalności.

Prawo

Przez „wrzutkę legislacyjną” saszetki nikotynowe mogły zniknąć z rynku. Przedsiębiorcy domagają się konsultowania nowych przepisów

Coraz popularniejsze na rynku saszetki z nikotyną do tej pory funkcjonują poza systemem fiskalnym i zdrowotnym. Nie są objęte akcyzą ani zakazem sprzedaży osobom niepełnoletnim. Dlatego też sami producenci od dawna apelują do rządu o objęcie ich regulacjami, w tym podatkiem akcyzowym, żeby uporządkować rosnący rynek i zabezpieczyć wpływy budżetowe państwa. Ministerstwo Zdrowia do projektu ustawy porządkującej rynek e-papierosów bez zapowiedzi dodało regulację dotyczącą saszetek nikotynowych, która jednak w praktyce mogła zlikwidować tę kategorię wyrobów na rynku. Przedsiębiorcy nie kryją rozczarowania sposobem, w jaki wprowadzane są zmiany w przepisach regulujących rynek.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.