Newsy

Japończycy wracają do atomu mimo ogromnych strat po Fukushimie. Zaczynają modernizację elektrowni

2013-03-11  |  06:05
Mówi:Prof. Andrzej Strupczewski
Funkcja:Przewodniczący Komisji Bezpieczeństwa Jądrowego
Firma:Narodowe Centrum Badań Jądrowych "Świerk"
  • MP4
  • Dwa lata po katastrofie w Fukishimie Japonia wraca do gospodarki opartej na energii jądrowej. Próby oparcia krajowej energetyki o spalanie gazu i węgla okazały się nieudane, głównie ze względu na rosnące koszty energii, a co za tym idzie spadek konkurencyjności japońskiej gospodarki. Do końca roku wszystkie reaktory mają zostać zmodernizowane według nowych wymogów. Paradoksalnie związana z trzęsieniem ziemi i tsunami katastrofa w elektrowni jądrowej w Fukishimie może się okazać argumentem za kontynuowaniem rozwoju energetyki atomowej. 

    Po katastrofie w elektrowni atomowej w Fukushimie Japończycy wyłączyli wszystkie reaktory w obawie przed powtórką z marca 2011 roku. Jednocześnie dążyli do oparcia kraju na energetyce odnawialnej oraz spalaniu węgla i gazu. Doprowadziło to jednak do znacznego osłabienia ekonomicznego.

     – Gospodarka japońska zamiast być potężną gospodarką, jaką do tej pory była, stała się słaba i państwo zaczęło tonąć w długach – przypomina prof. Andrzej Strupczewski, Przewodniczący Komisji Bezpieczeństwa Jądrowego w Narodowym Centrum Badań Jądrowych "Świerk". – Okazało się, że bez energetyki jądrowej Japonia żyć nie może. Wobec tego musieli do niej wrócić. Jest to kwestia kilku miesięcy, te działania już są podjęte i na pewno pod koniec roku zobaczymy już szereg elektrowni jądrowych zmodernizowanych – dodał ekspert.

    Koszty katastrofy w Fukishimie wycenia się na ok. 40 mld dolarów, a więc 30 mld euro.

     – Japończycy policzyli, że nawet jak wliczą sobie koszty tej katastrofy w koszty energetyki jądrowej, to i tak jest ona najbardziej opłacalna dla kraju  – wyjaśnia prof. Strupczewski w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria. – Oczywiście, bardzo ważną sprawą jest to, że w katastrofie fukushimskiej nie zginęli ludzie. Zginęli oni wskutek tsunami, trzęsienia ziemi. To były ogromne straty rzędu 20 tys. ludzi. Natomiast promieniowanie nie zabiło nikogo ani nie spowodowało szkód zdrowotnych.

    O braku szkodliwości zdrowotnej awarii w Fukushimie mówi też ogłoszony przed kilkoma tygodniami raport komisji ONZ ds. skutków promieniowania.

     – Dawki, powyżej których można spodziewać się skutków chorobowych, to są dawki powyżej 100 milisiwertów (mSv) – tłumaczy ekspert Narodowego Centrum Badań Jądrowych "Świerk". – My w Polsce z natury dostajemy 2,5 mSv, a w wyniku awarii japońskiej ludzie otrzymywali od 1 do 3, a na ogół dużo mniej niż 1 mSv, czyli byli daleko od progu zagrożenia. Poza kilkoma osobami z załogi, które dostały wysokie dawki, ale i tak w granicach dawek dopuszczalnych dla personelu zawodowego w elektrowni.

    Fakt, że awaria, która nastąpiła w wyniku najgorszego tsunami i trzęsienia ziemi w historii Japonii, nie doprowadziła nikogo do śmierci ani problemów zdrowotnych, dowodzi – zdaniem ekspertów – temu, że energetyka jądrowa jest bezpieczna. Tym bardziej, że reaktory w Fukushimie były stare, wyprodukowane 40-50 lat temu i niemodernizowane, a te najnowszych generacji są bardziej odporne na takie zjawiska naturalne czy np. na uderzenie samolotu. W sytuacji, gdy dojdzie do awarii, paliwo pozostaje wewnątrz reaktora.

     – U nas reaktory III generacji, takie jak EPR czy AP1000 mają tę zdolność, żeby taki stopiony rdzeń zatrzymać, żeby nie wyszedł poza obudowę i nie stworzył zagrożenia radiologicznego w okolicy – mówi profesor Strupczewski. – W Japonii tego nie było, teraz będzie to wymagane.

    Po katastrofie sprzed dwóch lat Japończycy powołali nową komisję bezpieczeństwa, ktora niedawno oglosiła nowe, zdecydowanie bardziej rygorystyczne wymagania dla działających reaktorów. Jak podkreśla ekspert, wszystkie te wymagania odpowiadają europejskim normom.

    Elektrownie jądrowe czeka modernizacja

    Zgodnie z tymi wymogami, od czerwca 2011 do kwietnia 2012 r. w Europie przeprowadzono stress testy elektrowni jądrowych, mające sprawdzić ich odporność na zagrożenia. 

     – Z kontroli wynikło, że elektrownie na ogół są bezpieczne, nie trzeba niczego zmieniać na łeb na szyję, ale można podnieść ich bezpieczeństwo. I te zalecenia kosztują średnio 250 mln euro – wyjaśnia profesor.

    Dodaje, że i tak modernizacja starych reaktorów jest bardziej ekonomiczna niż budowanie nowszych. Wybudowanie elektrowni II generacji o mocy 1 000 MW kosztowało ok. 2-2,5 mld euro, powstanie nowej to koszt 4-4,5 mld euro.

     – Te 250 mln euro na podniesienie klasy starych reaktorów jest całkiem rozsądną sumą – mówi profesor Andrzej Strupczewski. – Nie wpłynie to znacząco na konkurencyjność pracujących obecnie reaktorów II generacji, a są one bardzo konkurencyjne – we Francji dostarczają prąd za 42 euro 1 MWh, podczas gdy morskie farmy wiatrowe w Niemczech dostarczają za 190 euro za MWh.

    Wśród wskazywanych zmian są m.in. dołożenie dodatkowy systemu chłodzenia i dodatkowe generatory prądu elektrycznego, tak żeby elektrownia mogła samodzielnie, bez żadnego wsparcia z zewnątrz funkcjonować przez tydzień.

     – Zakładamy, że w sytuacji katastrofy następuje zalanie całej okolicy, zniszczenie wszystkich linii wysokiego napięcia elektrownia, zniszczenie dróg, lotnisk, przerwanie łączności, czyli elektrownia jest pozostawiona sama sobie. W tej sytuacji musi przez tydzień – takie są wymagania europejskie i amerykańskie - przetrwać bez pomocy z zewnątrz. I europejskie elektrownie to spełniają – przekonuje ekspert.

    W UE znajduje się obecnie około 60 elektrowni atomowych. Pochodzi z nich 1/3 wyprodukowanej energii. W Polsce budowano elektrownie atomową w Żarnowcu, jednak konstrukcję przerwano na początku lat 90. W kraju nie ma elektrowni jądrowych; działa natomiast reaktor badawczy "Maria". Pierwsze siłownie, budowane przez Polską Grupę Energetyczną, mają powstać po 2025 roku.

    Czytaj także

    Kalendarium

    Więcej ważnych informacji

    Jedynka Newserii

    Jedynka Newserii

    Ochrona środowiska

    Zielona transformacja wiąże się z dodatkowymi kosztami. Mimo to firmy traktują ją jako szansę dla siebie i Europy

    Bez zaangażowania największych firm, które ograniczają własny ślad węglowy, będzie trudno o transformację energetyczną. Jak wynika z danych Europejskiego Banku Inwestycyjnego, w ubiegłym roku 61 proc. przedsiębiorstw z UE zainwestowało w walkę ze zmianą klimatu. Choć z tymi inwestycjami wiążą się zwykle ogromne koszty, część firm traktuje je jako szansę na podniesienie swojej konkurencyjności. Wśród znaczących korzyści podnoszą też kwestię zmniejszania zależności od dostaw surowców energetycznych z innych krajów.

    Prawo

    Rolnicy z Wielkopolski i Opolszczyzny protestują przeciwko likwidacji ich miejsc pracy. Minister rolnictwa deklaruje szukanie rozwiązań

    W czwartek 24 kwietnia pracownicy towarowych gospodarstw rolnych z województw wielkopolskiego i opolskiego protestowali przed Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi w Warszawie. To już kolejny – po poznańskim – protest, który ma zwrócić uwagę na opieszałość urzędników w związku z zagospodarowaniem zwracanych do Zasobu Skarbu Państwa dzierżawionych gruntów, na których dziś prowadzona jest działalność rolnicza. Minister Czesław Siekierski przyjął delegację pracowników, która przekazała petycję z postulatami wymagającymi pilnych działań urzędniczych.

    Prawo

    W połowie maja pierwszym pakietem deregulacyjnym zajmie się Senat. Trwają prace nad drugim pakietem

    Zgodnie z zaplanowanym porządkiem obrad na posiedzeniu 14–15 maja Senat zajmie się pierwszym pakietem deregulacyjnym, przygotowanym przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii. Przyjęty w ubiegłym tygodniu przez Sejm dokument zawiera około 40 rozwiązań, które mają ułatwić prowadzenie biznesu. W ciągu kilku miesięcy efekty mają być odczuwalne dla przedsiębiorców. Jednocześnie trwają już prace nad kolejnymi propozycjami deregulacyjnymi.

    Partner serwisu

    Instytut Monitorowania Mediów

    Szkolenia

    Akademia Newserii

    Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.