Mówi: | Grzegorz Tokarski |
Funkcja: | wiceprezes SAZ, wiceprezes Krajowego Centrum Pracy |
Państwowe urzędy pracy nie są przygotowane do aktywizacji długotrwale bezrobotnych. Problem chcą rozwiązać prywatne agencje zatrudnienia
Prywatne służby zatrudnienia wspierają urzędy pracy w aktywizacji osób długotrwale bezrobotnych, czyli pozostających bez pracy nawet kilkanaście lat. W Polsce działa prawie 60 takich urzędów, co oznacza, że tylko co szósty powiat może być przez nie obsługiwany. W tym roku na tego typu wsparcie z budżetu trafi 230 mln zł. Stowarzyszenie Agencji Zatrudnienia przekonuje, że w przyszłym roku kwota ta powinna być kilka razy wyższa, zwłaszcza że zainwestowane środki wracają do budżetu w postaci składek.
– Policzyliśmy, że po zakończeniu udziału osoby długotrwale bezrobotnej w projekcie i przepracowaniu przez nią 180 dni, do czego zobowiązują nas umowy, abyśmy otrzymali pełne wynagrodzenie, wszystkie środki, które zainwestował w nas budżet państwa są zwracane z powrotem z tytułu wpływu składek i innych danin społecznych – przekonuje w rozmowie z agencją Newseria Biznes Grzegorz Tokarski, wiceprezes Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia i wiceprezes Krajowego Centrum Pracy.
Ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, która weszła w życie w połowie 2014 r., zakłada, że aktywizacją najbardziej odsuniętych od rynku pracy zajmują się prywatne agencje zatrudnienia. Jak podkreśla Tokarski, współpraca publiczno-prywatna jest dopiero w początkowej fazie rozwoju.
– Dzisiaj osoby długotrwale bezrobotne stanowią 50 proc. ogółu zarejestrowanych w rejestrach urzędów pracy. Trzeba powiedzieć szczerze, że urzędy pracy instytucjonalnie i finansowo nie są niestety przygotowane do aktywizacji takich osób – ocenia Grzegorz Tokarski. – Żaden staż zawodowy czy szkolenie nie zniweluje barier zdrowotnych, rodzinnych czy finansowych. Nam udaje się te osoby skutecznie przywracać na rynek pracy.
Na koniec ubiegłego roku stopa bezrobocia wyniosła 9,8 proc. To najlepszy grudniowy wynik od 2008 roku. W urzędach pracy zarejestrowanych było 1,5 mln osób, wzrosła liczba wolnych miejsc pracy oraz miejsc aktywizacji zawodowej zgłoszonych przez pracodawców. Choć sytuacja na rynku jest coraz lepsza, to problemem jest pomoc osobom długotrwale bezrobotnym. Z danych GUS wynika, że na koniec III kw. 2015 roku było ich blisko 900 tys., a wedle Eurostatu taki wynik plasuje nas w ogonie Europy.
– Warto się zastanowić, jak powinno być definiowane słowo aktywizacja. Dla mnie to coś więcej niż przywrócenie na rynek pracy, to trwała zmiana w życiu, która powinna się kończyć przynajmniej sześciomiesięcznym zatrudnieniem – podkreśla Tokarski.
Na aktywizację przez prywatne firmy długotrwale bezrobotnych państwo przeznaczy w tym roku 230 mln zł (w 2015 roku było to 160 mln). To jednak znacznie mniej niż na szkolenia i staże wydadzą pośrednictwa pracy. Za aktywizację każdego bezrobotnego firmy otrzymują 10 tys. zł, tyle samo środków przeznaczanych jest na bezrobotnego, który poszukuje pracy przez stosunkowo krótki okres. Dlatego kwota, która trafia na aktywizację najbardziej oddalonych od rynku pracy jest niewystarczająca.
– Nie będziemy się mogli nigdy równać z pionierami tego rynku, jak Wielka Brytania, gdzie na Work Programme przeznaczonych jest 5 mld funtów. Mamy ograniczone środki z Funduszu Pracy i właśnie dlatego musimy myśleć o ich efektywnym wykorzystaniu. Powinniśmy je kierować w instrumenty, które gwarantują, tak jak partnerstwo publiczno-prywatne, zatrudnienie przynajmniej na 6 miesięcy – wskazuje Tokarski.
Wiceprezes SAZ zaznacza, że w 2017 roku na aktywizację długotrwale bezrobotnych zostanie przekazana wyższa kwota ok. 500–600 mln zł. Same zwiększanie środków jednak nie wystarczy.
– Po zmianie ekipy rządzącej zwracamy się jako SAZ do ministra pracy i polityki społecznej oraz wiceministra odpowiedzialnego za rynek pracy. Chcielibyśmy rozmawiać o tym, jak powinien wyglądać rynek pracy. Liczymy na taki dialog. Wydaje mi się, że nie powinno to się odbyć bez wysłuchania pracodawców i strony związkowej – podkreśla Grzegorz Tokarski.
Niepubliczne służby zatrudnienia są jednym z najbardziej efektywnych instrumentów na rynku. Wskazuje na to przykład z krajów europejskich, gdzie dzięki działaniom sektora prywatnego udało się zmniejszyć bezrobocie. We Francji operatorzy prywatni zajmują się aktywizacją najtrudniejszych grup bezrobotnych, w Holandii pod opiekę prywatnego sektora trafiają wszyscy bezrobotni. W Australii usługi zatrudnienia zostały w zasadzie całkowicie sprywatyzowane, a służby państwowe odpowiadają jedynie za klasyfikację osoby bezrobotnej, następnie przekazują ją pod opiekę właściwej agencji zatrudnienia.
– Chcielibyśmy docelowo, aby w Polsce powstało 350 prywatnych urzędów pracy. Dzisiaj funkcjonuje ich niespełna 60. To znaczy, że co szósty powiat jest obsługiwany przez prywatną agencję zatrudnienia. Zależy nam na wzroście geograficznym – podkreśla wiceprezes SAZ i zaznacza, że istotne jest również dotarcie z prywatnymi urzędami także do mniejszych miejscowości. – Dzisiaj w ramach jednego województwa wybieranych jest od 3 do 6 powiatów, a większość niestety nie jest w żaden sposób obsługiwana – wskazuje.
Czytaj także
- 2025-06-12: Uchodźcy z Ukrainy pomogli wygenerować 2,7 proc. PKB Polski w 2024 roku. Napływ nowych pracowników znacznie zmienił polski rynek pracy
- 2025-06-11: Bolt rozpoczyna szkolenia z bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Będzie wprowadzać także nowe funkcje bezpieczeństwa
- 2025-06-06: Otyłość i niedożywienie u seniorów często idą w parze. Źródłem problemu często tańsza, wysokoprzetworzona żywność
- 2025-05-30: Doda: Realizacja filmu o moim życiu obudziła wielu ludzi, którzy mi bardzo źle życzą. Wśród moich byłych też są jakieś nerwowe ruchy
- 2025-06-03: Maciej Pertkiewicz: Kasia Dowbor na planie programu interesowała się remontami i była dociekliwa. Niczego nie udawała tylko na potrzeby zdjęć
- 2025-05-23: Zespół Kombii: W tym roku świętujemy 50-lecie naszej współpracy. Jesteśmy nadal w tym zawodzie z miłości do muzyki i do naszych fanów
- 2025-05-16: Nowy rozdział we współpracy Wielka Brytania – Unia Europejska. Bezpieczeństwo jedną z kluczowych kwestii
- 2025-05-05: Konkurs NCBR i Orlenu ma wesprzeć najciekawsze rozwiązania dla przemysłu rafineryjno-petrochemicznego. Na ich rozwój trafi blisko 200 mln zł
- 2025-05-02: Im bliżej wyborów prezydenckich, tym więcej dezinformacji. Polacy nie umieją jeszcze jej rozpoznawać
- 2025-05-12: Możliwość zakupu online może zachęcić kolejne grupy Polaków do ubezpieczeń zdrowotnych. Dziś korzysta z nich już prawie 5,5 mln osób
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Prawo

Trwają dyskusje nad kształtem unijnego budżetu na lata 2028–2034. Mogą być rozbieżności w kwestii Funduszu Spójności czy dopłat dla rolników
Trwają prace nad wieloletnimi unijnymi ramami finansowymi (WRF), które określą priorytety wydatków UE na lata 2028–2034. W maju Parlament Europejski przegłosował rezolucję w sprawie swojego stanowiska w tej sprawie. Postulaty europarlamentarzystów mają zostać uwzględnione we wniosku Komisji Europejskiej w sprawie WRF, który zostanie opublikowany w lipcu 2025 roku. Wciąż jednak nie ma zgody miedzy państwami członkowskimi, m.in. w zakresie Funduszu Spójności czy budżetu na rolnictwo.
Konsument
35 proc. gospodarstw domowych nie stać na zakup mieszkania nawet na kredyt. Pomóc może wsparcie budownictwa społecznego i uwolnienie gruntów pod zabudowę

W Polsce co roku oddaje się do użytku ok. 200 tys. mieszkań, co oznacza, że w ciągu dekady teoretycznie potrzeby mieszkaniowe społeczeństwa mogłyby zostać zaspokojone. Jednak większość lokali budują deweloperzy na sprzedaż, a 35 proc. gospodarstw domowych nie stać na zakup nawet za pomocą kredytu. Jednocześnie ta grupa zarabia za dużo, by korzystać z mieszkania socjalnego i komunalnego. Zdaniem prof. Bartłomieja Marony z UEK zmniejszeniu skali problemu zaradzić może wyłącznie większa skala budownictwa społecznego zamiast wspierania kolejnymi programami zaciągania kredytów.
Problemy społeczne
Hejt w sieci dotyka coraz więcej dzieci w wieku szkolnym. Rzadko mówią o tym dorosłym

Coraz większa grupa dzieci zaczyna korzystać z internetu już w wieku siedmiu–ośmiu lat – wynika z raportu NASK „Nastolatki 3.0”. Wtedy też stykają się po raz pierwszy z hejtem, którego jest coraz więcej w mediach społecznościowych. Według raportu NASK ponad 2/3 młodych internautów uważa, że mowa nienawiści jest największym problemem w sieci. Co więcej, dzieci rzadko mówią o takich incydentach dorosłym, dlatego tym istotniejsze są narzędzia technologiczne służące ochronie najmłodszych.
Partner serwisu
Szkolenia

Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.