Newsy

W 2020 roku powinno być w Polsce ponad 120 tys. ładowarek do aut elektrycznych. Taka liczba zaspokoiłaby potrzeby kierowców

2019-05-23  |  06:20

Do 2020 roku musiałoby powstać w Polsce ponad 120 tys. ładowarek do samochodów elektrycznych, aby w pełni wykorzystać potencjał elektromobilności – podaje Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych. Rządowe plany zakładają wzrost liczby takich punktów do nieco ponad 6 tys. Rozbudowa infrastruktury do ładowania oznacza wyzwania również dla miast. Kolejnym jest współpraca z dystrybutorem sieci energetycznej.

– Elektromobilność jest zjawiskiem, które zupełnie zmieni to, jak poruszamy się w miastach. Z tego punktu widzenia kierowcy samochodów elektrycznych oczekują też trochę innej infrastruktury. Każdy właściciel takiego samochodu oczekuje, że będzie mieć w bliskim zasięgu ładowarkę, tymczasem dzisiaj tych ładowarek praktycznie nie ma – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Krzysztof Bolesta, wiceprezes Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych.

Brak infrastruktury do ładowania pojazdów elektrycznych to jedna z głównych barier związanych z elektryfikacją transportu w Polsce. Rządowe plany zakładają, że do 2025 roku po polskich drogach ma jeździć już milion pojazdów zasilanych napędem elektrycznym. W związku z tym do 2020 roku w Polsce ma powstać już około 400 szybkich punktów ładowania samochodów i ponad 6 tys. publicznych punktów ładowania o normalnej mocy.

– Dzisiaj tych ładowarek praktycznie nie ma. Według różnych szacunków w całej Polsce jest mniej więcej 800 punktów takich otwartych dla każdego. Ministerstwo Energii chciałoby, żeby tych punktów było 6,4 tys. w przyszłym roku. To nie jest jakby duży skok, ale z analizy naszej fundacji wynika, że aby być na drodze do tego miliona aut elektrycznych, to musimy mieć około 120 tys. ładowarek w przyszłym roku [raport „Napędzamy polską przyszłość” Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych i Cambridge Econometrics – red.]. Więc co do szacunków trochę się rozbiegamy z ministerstwem – mówi Krzysztof Bolesta.

Zgodnie z tą analizą do 2025 roku będzie potrzebne ok. 1 mln ładowarek. W kontekście rozbudowy sieci ładowania istotny jest również aspekt wytrzymałości systemu elektroenergetycznego, który dziś nie jest przygotowany na taką eksploatację. Tym bardziej że większość właścicieli aut elektrycznych będzie je ładować w podobnych godzinach, po powrocie pracy, wieczorem lub nocą.

Dla polskich miast rozbudowa sieci ładowarek oznacza szereg wyzwań, z którymi do tej pory nie musiały się mierzyć.

– Polskie miasta są trochę inne od norweskich czy holenderskich, nie mamy wielu domów ani nie mamy bloków, w których są miejsca parkingowe. Ładowarki będą musiały być na ulicach i to dosyć gęsto. Miasto będzie więc musiało współpracować z firmami energetycznymi, żeby te ładowarki dobrze zaplanować, a po drugie – żeby je później ktoś sfinansował, bo miasta raczej nie mają pieniędzy na rozbudowę tej sieci – mówi wiceprezes Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych.

Do tej pory miasta głównie koncentrowały się na tym, by zapewnić miejsca parkingowe dla prywatnych samochodów mieszkańców. Jednak nowe możliwości transportowe wymuszają na nich podejmowanie większego wysiłku. Mowa tu również o takich trendach, jak rosnąca popularność carsharingu i wypożyczania aut na minuty czy korzystanie z elektrycznych hulajnóg.

– Miasta muszą otwierać się na nowe technologie, co dzisiaj czasem oznacza bałagan, bo np. na trawnikach leżą elektryczne hulajnogi albo rowery. Często też współdzielone samochody są porzucane w takich miejscach, gdzie mogą dostać klamrę od straży miejskiej. Na razie jest to faza burzy i naporu, miasta muszą sobie z tym radzić, ale ten wstępny okres bałaganu zaraz pewnie przejdzie – mówi Krzysztof Bolesta.

Jak ocenia, jednym z państw, które mogą posłużyć za wzorzec rozwoju elektromobilności, jest Norwegia. Jak wynika z oficjalnych danych, w Oslo już 70 proc. noworejestrowanych samochodów to auta elektryczne.

– Norwegowie mają po prostu szereg ułatwień dla właścicieli aut elektrycznych, a poza tym mogą sobie pozwolić na podwyższone opłaty dla kierowców samochodów z tradycyjnymi silnikami. Czyli z jednej strony marchewka w postaci dopłat do zakupu, zniżek w podatkach czy redukcji opłat za korzystanie z mostów i tuneli, a z drugiej strony bat, czyli podwyższenie podatków dla samochodów z silnikiem spalinowym – mówi Krzysztof Bolesta.

Jak wynika z kwietniowych danych Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych (PSPA) i Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM), w Polsce zarejestrowanych jest obecnie 5 642 elektrycznych samochodów osobowych. Blisko dwie trzecie (63 proc.) stanowią pojazdy w pełni elektryczne. Pozostałe 37 proc. to hybrydy typu plug-in. Natomiast w całej Unii Europejskiej w I kwartale br. zarejestrowano w sumie 61 789 samochodów całkowicie elektrycznych, co stanowiło aż 85-proc. wzrost rok do roku, oraz 37 385 hybryd typu plug-in (wzrost o 0,1 proc. w ujęciu rocznym) – wynika z danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów (ACEA).  

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Konkurs Polskie Branży PR

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Handel

Od przyszłego roku akcyza na e-liquidy ma wzrosnąć o 75 proc. To trzy razy więcej niż na tradycyjne papierosy

 Na rynku e-liquidów mamy największą szarą strefę, z którą fiskus niezbyt dobrze sobie radzi. Gwałtowna podwyżka akcyzy nie pomoże w rozwiązaniu tego problemu, tylko go spotęguje – mówi Piotr Leonarski, ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich. Krajowi producenci płynów do e-papierosów zaapelowali już do ministra finansów o rewizję planowanych podwyżek akcyzy na wyroby tytoniowe. W przypadku e-liquidów ma być ona największa i w 2025 roku wyniesie 75 proc. Branża podkreśla, że to przyczyni się do jeszcze większego rozrostu szarej strefy, a ponadto będzie zachętą dla konsumentów, żeby zamiast korzystać z alternatyw, wrócili do palenia tradycyjnych papierosów.

Infrastruktura

Zielone zamówienia publiczne stanowią dziś zaledwie kilka procent rynku. Rządowy zespół ma opracować specjalne kryteria dla nich

Zielone zamówienia publiczne stają się w ostatnich latach coraz bardziej powszechną praktyką, choć w Polsce odpowiadają za kilka procent ogólnej liczby zamówień. Duży nacisk na ten aspekt, w postaci nowych regulacji i wytycznych, kładzie także Unia Europejska. Dlatego też w maju br. zarządzeniem prezesa Rady Ministrów został powołany specjalny rządowy zespół, którego zadaniem będzie uwzględnienie aspektów środowiskowych w polskim systemie zamówień publicznych oraz opracowanie wytycznych dla zamawiających. – Ważne, żeby te opracowywane kryteria były dostosowane do realiów polskiego rynku – wskazuje Barbara Dzieciuchowicz, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa.

IT i technologie

Boom na sztuczną inteligencję w ochronie zdrowia ma dopiero nastąpić. Wyzwaniem pozostają regulacje i zaufanie do tej technologii

Sztuczna inteligencja ma potencjał, żeby zrewolucjonizować podejście do profilaktyki, diagnostyki i leczenia pacjentów, jednocześnie redukując ich koszty. W globalnej skali wartość rynku rozwiązań opartych na AI w opiece zdrowotnej rośnie lawinowo – w ub.r. wynosiła ponad 32 mld dol., ale do 2030 roku ta kwota ma się zwiększyć ponad sześciokrotnie. Również w Polsce narzędzia bazujące na AI zaczynają być wdrażane coraz szerzej, choć – jak wynika z lipcowego raportu SGH – prawdziwy rozwój potencjału sztucznej inteligencji w polskiej branży ochrony zdrowia ma dopiero nastąpić. Warunkiem jest stworzenie stabilnego i bezpiecznego środowiska dla rozwoju tej technologii, opartego na regulacjach prawnych i zaufaniu wszystkich interesariuszy.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.