Newsy

Skutki pandemii nie omijają energetyki. Może to oznaczać problemy z realizacją zaplanowanych inwestycji

2020-04-14  |  06:20
Mówi:Jerzy Kurella
Funkcja:ekspert ds. energetycznych Instytutu Staszica, doradca prezydenta Pracodawców RP
Firma:były prezes PGNiG
  • MP4
  • Mniejsze zapotrzebowanie na energię i surowce obniża ich ceny, a więc także wpływy spółek energetycznych. To może oznaczać problemy z realizacją ich inwestycji, szczególnie tych związanych z transformacją systemu energetycznego. Ministerstwo Klimatu alarmowało, że zerwanie łańcucha dostaw i braki kadrowe stanowią też ryzyko dla inwestycji w OZE. Jednak nie powinniśmy odkładać ich w czasie, gdyż polityka klimatyczna Unii Europejskiej w tym zakresie się nie zmieni.

    – Polska energetyka jest w bardzo trudnym momencie związanym z pandemią koronawirusa i nie ma co ukrywać, że gospodarka, a tym bardziej energetyka, może istotnie odczuć jej konsekwencje. Cena energii w kontraktach długoterminowych na Towarowej Giełdzie Energii notuje swoje minima. Z jednej strony można się cieszyć, że ceny są o kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt procent niższe od tych sprzed dwóch miesięcy. Jednak z drugiej strony konsekwencją zapewne będzie brak środków na inwestycje generowane przez spółki energetyczne – mówi agencji Newseria Biznes Jerzy Kurella, ekspert ds. energetycznych Instytutu Staszica, doradca Pracodawców RP i były prezes PGNiG.

    Jak podaje Forum Energii, w 2019 roku udział węgla w produkcji energii elektrycznej wyniósł 73,6 proc. Projekt polityki energetycznej Polski do 2030 roku przewiduje jednak spadek znaczenia czarnego surowca w miksie energetycznym do 60 proc. przy równoczesnym zwiększaniu znaczenia energii z OZE. Transformacja energetyczna to jednak proces obliczony na dziesięciolecia, wymagający stabilnych ram prawnych i przede wszystkim finansowania, którego koszty szacowane są na kilkaset miliardów złotych. Co więcej, zapotrzebowanie na energię będzie w tym czasie istotnie wzrastać, a stare bloki – opalane węglem kamiennym i brunatnym – będą wyłączane z eksploatacji, przez co pilnie potrzebne są inwestycje w rozbudowę mocy wytwórczych i rozwój sieci.

    – Trzeba pamiętać, że większość polskiej energetyki powstała w latach 70. i siłą rzeczy wiele bloków energetycznych straciło swoje możliwości generowania energii i będzie podlegać wyłączeniom. Stąd też przed polską energetyką duże wyzwanie związane ze zmianą dotychczasowego aksjomatu, czyli odejście od wielkogabarytowych bloków energetycznych na rzecz energetyki obywatelskiej, prosumenckiej, która jest zdecydowanie mniej podatna na kataklizmy, jak choćby pandemia koronawirusa – mówi Jerzy Kurella.

    Jak podaje Forum Energii, skutki pandemii nie omijają energetyki: zapotrzebowanie na energię elektryczną spada średnio o ponad 7 proc., a niedługo w statystykach widoczne będzie też zmniejszone zużycie paliw. Średnia cena energii elektrycznej na rynku krótkoterminowym jest już niższa o 1/4, najniżej od blisko dwóch lat notowane są uprawnienia do emisji CO2. Choć energia tanieje, to już pojawiają się problemy z niewypłacalnością odbiorców, które mogą pociągnąć za sobą kłopoty dla małych, niezależnych sprzedawców energii.

     Niższe zapotrzebowanie na energię będzie trwać tak długo jak pandemia koronawirusa. Wierzę, że nie dłużej niż trzy–sześć miesięcy, ale nawet po takim okresie gospodarka będzie musiała ruszyć. Trzeba będzie zacząć normalnie funkcjonować i przywrócić procesy gospodarcze na normalne tory. Niższe zapotrzebowanie na energię jest więc mimo wszystko krótkotrwałe, ale oczywiście stanowi problem dla spółek energetycznych i podmiotów, które odpowiadają za bilansowanie energii. Jednak dla przedsiębiorców i obywateli zostanie to niezauważone. Chyba że dojdzie do jakiejś gigantycznej katastrofy gospodarczej, ale na to nie będzie jednego, dobrego rozwiązania – mówi ekspert.

    Były prezes PGNiG ocenia również, że w długim horyzoncie czasowym pandemia koronawirusa nie powinna mieć negatywnych skutków dla rozwoju energetyki ze źródeł odnawialnych. Ministerstwo Klimatu pod koniec marca alarmowało, że zerwanie łańcucha dostaw, szczególnie komponentów z Chin, braki kadrowe czy spowolnienie niektórych procedur w związku z pandemią może generować problemy firm z branży OZE zobowiązanych do rozpoczęcia produkcji energii zakontraktowanej w ramach systemu aukcyjnego, jak również na innych warunkach.

    – Niezależnie od tego, czy chodzi o części do paneli fotowoltaicznych, czy inne inwestycje, my również potrafimy – w Polsce i Europie – wybudować dobre panele, jesteśmy w stanie stworzyć instalacje związane z energetyką wiatrową. Ten krótkotrwały, kilkumiesięczny okres związany z zachwianiem dostaw zostanie bardzo szybko uzupełniony przez instalacje produkowane w Europie. Może to się wiązać z nieco wyższymi cenami instalacji, ale w żadnym wypadku nie zmieni generalnego kierunku związanego z przestawianiem się europejskiej energetyki na bardziej przyjazną ludziom i klimatowi – uważa Jerzy Kurella.

    W ubiegłym roku w Polsce produkcja energii elektrycznej z OZE była najwyższa w historii i przekroczyła 25 TWh. Rosną moce zainstalowane w źródłach odnawialnych, na koniec 2019 roku było to już 9,5 GW. Szybki rozwój OZE w ostatnich dwóch latach wynika głównie z inwestycji w instalacje prosumenckie, ale wciąż jest niewystarczający, aby Polska mogła wypełnić unijne zobowiązania dotyczące ich udziału w miksie energetycznym. Te wciąż pozostają w mocy, ponieważ – jak podkreśla ekspert Instytutu Staszica – kryzys wywołany pandemią koronawirusa nie powinien zepchnąć polityki klimatycznej na drugi plan ani zahamować wdrażania Europejskiego Zielonego Ładu, przyjętego w grudniu 2019 roku przez Komisję Europejską. Plan ten zakłada osiągnięcie przez UE neutralności klimatycznej do 2050 roku, przy jednoczesnym wsparciu dla innowacyjnej gospodarki.

    – Pandemia koronawirusa nie spowoduje, że za kilka miesięcy problem smogu zniknie. Jeśli będziemy kontynuować politykę opartą przede wszystkim na złożach kopalnych, znajdziemy się w konfrontacji wobec zamierzeń UE. One się nie zmienią, jestem przekonany, że decyzje podjęte w grudniu podczas obrad Komisji Europejskiej będą kontynuowane. Być może zostaną przesunięte w czasie, ale mówimy o perspektywie do 2050 roku. Bez względu na to, co się obecnie dzieje, Polska powinna ściśle włączyć się w ten fundamentalny dla Europy program, który zmieni nie tylko współczesną energetykę, ale i dotychczasowe myślenie o gospodarce i przemyśle. Paradoksalnie pandemia koronawirusa jeszcze mocniej pokazała, że European Green Deal może być niepowtarzalną szansą dla krajów europejskich na włączenie się w globalną konkurencję o przyszły kształt gospodarczy świata, opartego na najnowszych technologiach, z nowymi modelami biznesowymi i społecznymi. W zjednoczonej Europie jest tego pełna świadomość, stąd też stanowcze oświadczenia chociażby Ursuli von der Leyen, przewodniczącej Komisji Europejskiej, że w tym zakresie polityka Unii Europejskiej się nie zmieni  – mówi ekspert ds. energetycznych Instytutu Staszica.

    Czytaj także

    Kalendarium

    Więcej ważnych informacji

    Jedynka Newserii

    Jedynka Newserii

    Kongres Profesjonalistów Public Relations

    Prawo

    Trwają dyskusje nad kształtem unijnego budżetu na lata 2028–2034. Mogą być rozbieżności w kwestii Funduszu Spójności czy dopłat dla rolników

    Trwają prace nad wieloletnimi unijnymi ramami finansowymi (WRF), które określą priorytety wydatków UE na lata 2028–2034. W maju Parlament Europejski przegłosował rezolucję w sprawie swojego stanowiska w tej sprawie. Postulaty europarlamentarzystów mają zostać uwzględnione we wniosku Komisji Europejskiej w sprawie WRF, który zostanie opublikowany w lipcu 2025 roku. Wciąż jednak nie ma zgody miedzy państwami członkowskimi, m.in. w zakresie Funduszu Spójności czy budżetu na rolnictwo.

    Konsument

    35 proc. gospodarstw domowych nie stać na zakup mieszkania nawet na kredyt. Pomóc może wsparcie budownictwa społecznego i uwolnienie gruntów pod zabudowę

    W Polsce co roku oddaje się do użytku ok. 200 tys. mieszkań, co oznacza, że w ciągu dekady teoretycznie potrzeby mieszkaniowe społeczeństwa mogłyby zostać zaspokojone. Jednak większość lokali budują deweloperzy na sprzedaż, a 35 proc. gospodarstw domowych nie stać na zakup nawet za pomocą kredytu. Jednocześnie ta grupa zarabia za dużo, by korzystać z mieszkania socjalnego i komunalnego. Zdaniem prof. Bartłomieja Marony z UEK zmniejszeniu skali problemu zaradzić może wyłącznie większa skala budownictwa społecznego zamiast wspierania kolejnymi programami zaciągania kredytów.

    Problemy społeczne

    Hejt w sieci dotyka coraz więcej dzieci w wieku szkolnym. Rzadko mówią o tym dorosłym

    Coraz większa grupa dzieci zaczyna korzystać z internetu już w wieku siedmiu–ośmiu​ lat – wynika z raportu NASK „Nastolatki 3.0”. Wtedy też stykają się po raz pierwszy z hejtem, którego jest coraz więcej w mediach społecznościowych. Według raportu NASK ponad 2/3 młodych internautów uważa, że mowa nienawiści jest największym problemem w sieci. Co więcej, dzieci rzadko mówią o takich incydentach dorosłym, dlatego tym istotniejsze są narzędzia technologiczne służące ochronie najmłodszych.

    Partner serwisu

    Instytut Monitorowania Mediów

    Szkolenia

    Akademia Newserii

    Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.