Newsy

We wrześniu ruszy nabór wniosków w programie „Mój Prąd”. Gospodarstwa domowe dostaną do 5 tys. zł na fotowoltaikę

2019-08-21  |  06:30

Do 50 proc. wartości instalacji fotowoltaicznej, ale nie więcej niż 5 tys. zł – o dotację w takiej wysokości będą mogły ubiegać się gospodarstwa domowe w rządowym programie „Mój Prąd”. Według szacunków ma skorzystać z niego 200 tys. gospodarstw, a nabór wniosków ruszy we wrześniu. Jak ocenia ekspert, rządowa inicjatywa powinna zachęcić gospodarstwa domowe do inwestycji w fotowoltaikę, ale na zainteresowanie tą technologią – oprócz czynników ekonomicznych – wpływa przede wszystkim świadomość ekologiczna społeczeństwa.  A ta w Polsce wciąż jest niska.

Program „Mój Prąd” z pewnością korzystnie wpłynie na rozwój OZE, ale powstaje pytanie o skalę tego wpływu. W mojej ocenie może być on niewielki, bo borykamy się z niską świadomością i niskim poziomem zrozumienia dla konieczności transformacji energetycznej. W wymiarze stricte ekonomicznym – ze względu na konieczność zaangażowania własnego kapitału – wpływ programu raczej nie będzie znaczący. Jest to tylko jeden z wielu kroków na drodze do ekologicznej transformacji naszej energetyki – mówi agencji Newseria Biznes Jan Sakławski, radca prawny, wspólnik w Kancelarii Brysiewicz i Wspólnicy.

Rządowy program dofinansowania instalacji fotowoltaicznych „Mój Prąd” został oficjalnie ogłoszony przez premiera Morawieckiego w końcówce lipca. Jego autorami są resorty środowiska i energii. Jak podaje ten ostatni, nabór wniosków do programu ma ruszyć na początku września tego roku (będzie prowadzony przez NFOŚiGW).

„Mój Prąd” jest skierowany do gospodarstw domowych (osób fizycznych), które mogą uzyskać dotacje do 50 proc. wartości instalacji fotowoltaicznej, ale nie więcej niż 5 tys. zł. Wsparciem zostaną objęte instalacje o mocy zainstalowanej 2-10 kW. Całkowity budżet programu to 1 mld zł. Ta kwota ma wystarczyć na dofinansowania dla fotowoltaiki dla ok. 200 tys. gospodarstw domowych. W założeniu „Mój Prąd” ma zwiększyć produkcję energii z mikroźródeł fotowoltaicznch i pobudzić rynek OZE.

Ten program jest dedykowany konkretnej grupie, tzn. osobom fizycznym, które prowadzą gospodarstwo domowe. Nie jest to więc program, który w jakiś sposób odciąży te elementy naszego systemu energetycznego, które w największym stopniu wpływają na niedobory mocy. W drugiej kolejności warto wskazać, że wysokość dotacji, którą można uzyskać w programie „Mój Prąd”, jest dość ograniczona – mówi Jan Sakławski.

Jak ocenia, rządowa inicjatywa powinna zachęcić gospodarstwa domowe do inwestycji w fotowoltaikę, ale na zainteresowanie tą technologią – oprócz czynników ekonomicznych – wpływa przede wszystkim świadomość ekologiczna społeczeństwa.  

– Borykamy się w tej chwili z niedoborem mocy w ramach energetyki rozproszonej, energetyki prosumenckiej, więc to jest z pewnością krok w dobrą stronę. Natomiast dopiero czas pokaże, czy będzie on kluczowym elementem determinującym wzrost zainteresowania tego rodzaju technologią – mówi Jan Sakławski 

W tej chwili koszt instalacji, na którą można uzyskać dofinansowanie w ramach tego programu, waha się od 10 do 20 tys. zł. Więcej muszą wydać ci, którzy postawią na bardziej zaawansowane technologie.

Te 5 tys. zł dotacji jest znaczącym dodatkiem, ale nie wyłącza konieczności zaangażowania własnego kapitału. Siłą rzeczy, on zwróci się dopiero po jakimś czasie. Okres amortyzacji takiej inwestycji może być różny – zależy od tego, jak dużą moc zainstalujemy na dachu, jakiej jakości będą panele. Być może te 5 tys. zł będzie stanowiło jedynie 25 proc. kosztów kwalifikowanych całej inwestycji, a pozostałe 15 tys. będzie musiało się zwrócić w rachunkach. Taka kwota będzie się zwracać przez dłuższy czas. Jeżeli kupimy nieco tańszą instalację, to ona oczywiście może mieć mniejszą żywotność i jakość, ale z drugiej strony szybciej się zwróci. Wszystko rozbija się o zwykłą kalkulację inwestycyjną – mówi Jan Sakławski.

Z danych Ministerstwa Energii wynika, że w ubiegłym roku w Polsce powstało łącznie 28,36 tys. mikroinstalacji fotowoltaicznych o łącznej mocy 173 MW. To ponad dwukrotnie więcej niż w 2017 roku. Według raportu Instytutu Energetyki Odnawialnej Polska już w tym roku ma szansę znaleźć się na 4. miejscu w UE pod względem rocznych przyrostów nowych mocy fotowoltaicznych (raport „Rynek Fotowoltaiki w Polsce 2019”). Dane przytaczane przez koalicję „Więcej niż energia” pokazują z kolei, że w Polsce co najmniej 4 mln budynków ma warunki techniczne do zainstalowania mikroinstalacji OZE.

Program „Mój Prąd” wspiera energetykę prosumencką. Do tego mamy także rozwiązania związane ze sprzedażą prądu przez prosumentów opisane w ustawie o odnawialnych źródłach energii, wsparcie dotacyjne z różnego rodzaju funduszy, pozwalające na wznoszenie inwestycji o nieco większej mocy, które mają zastępować energetykę konwencjonalną. Mamy też systemy wsparcia już na etapie operacyjnym, czyli system aukcyjny. Jest też wsparcie dla kogeneracji, czyli jednoczesnego wytwarzania ciepła i prądu w jednym procesie technologicznym. Tak więc dostępnych na rynku instrumentów, które mają wspierać rozwój energetyki rozproszonej, jest bardzo dużo. Jednak poziom produkcji takiej energii wciąż nie jest zadowalający – podkreśla Jan Sakławski.

Jak ocenia, w Polsce energetyka prosumencka jest nadal „raczkująca” i nie ma takiego społecznego zainteresowania tym tematem jak chociażby u naszych zachodnich sąsiadów. To m.in. jeden z powodów, dla których Polska będzie mieć problem z osiągnięciem celu wymaganego przez Unię Europejską, czyli 15-proc.o udziału OZE w miksie energetycznym do 2020 roku.

– Rozwój OZE jest w tej chwili przyhamowany przez bariery regulacyjne, jak tzw. ustawa antywiatrakowa i problemy z nowymi inwestycjami w elektrownie wiatrowe na lądzie. Z drugiej strony widzimy rosnącą świadomość polityczną i biznesową, że odejście od dużej, systemowej energetyki opartej na paliwach konwencjonalnych jest absolutną koniecznością. Stąd m.in. zaawansowane rozmowy o dedykowanych rozwiązaniach dla energetyki wiatrowej na morzu. W Niemczech i na przybrzeżnych terenach Danii funkcjonują farmy wiatrowe o łącznej mocy 1 GW. W Polsce też zmierzamy w tym kierunku i staramy się rozwijać tę technologię, natomiast wciąż jest jeszcze tutaj daleka droga przed nami – mówi Jan Sakławski.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Kongres MOVE

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Infrastruktura

Sektor ochrony zdrowia odpowiada za większe emisje CO2 niż lotnictwo. Zielone zmiany wymagają drastycznego przyspieszenia

Sektor ochrony zdrowia ponosi znaczące konsekwencje wynikające z rosnącej liczby ekstremalnych zjawisk klimatycznych, ale też poważnego zanieczyszczenia powietrza, a koszty z tym związane będą rosły. Z drugiej strony sam sektor też się przyczynia do zmian klimatycznych – odpowiada za 4 proc. emisji CO2, czym wyprzedza takie branże jak żegluga czy lotnictwo. O potrzebie przyspieszenia zielonych zmian w ochronie zdrowia coraz więcej się mówi, ale to wymaga konkretnych działań. Temu ma służyć powołana właśnie do życia Zielona Koalicja dla Zdrowia, w której uczestniczy prawie 30 podmiotów i której patronuje m.in. Narodowy Fundusz Zdrowia.

Ochrona środowiska

Nowa kadencja samorządów pod znakiem działań energetycznych i klimatycznych. 15 mld euro z UE może przyspieszyć zmiany w tym zakresie

Do wyborów samorządowych pozostał nieco ponad tydzień. Jak pokazuje nowy raport Fundacji Instytut na rzecz Ekorozwoju, na samorządowców nadchodzącej kadencji będzie czekać wiele wyzwań związanych z energetyką i polityką klimatyczną, które wynikają zarówno z regulacji UE, jak i oczekiwań społecznych. Jednak w praktyce możliwości aktywnego działania samorządów w tym obszarze są tak szerokie, jak umożliwiają im to regulacje prawne. – Tutaj pewnych rozwiązań po prostu nie ma albo są w dość dokuczliwy sposób szczegółowe i stwarzają samorządom duże trudności. Dlatego potrzebna jest interwencja rządu, żeby umożliwić samorządom aktywne działania – ocenia dr Wojciech Szymalski, prezes Fundacji Instytut na rzecz Ekorozwoju.

Prawo

Postęp technologiczny rewolucjonizuje pracę specjalistów ds. finansów. Stają się strategicznymi doradcami biznesu

Częste zmiany regulacyjne i postęp technologiczny wymuszają na specjalistach ds. finansów ciągłe nabywanie nowych kompetencji, doszkalanie i uaktualnianie swojej wiedzy. Ci, którzy potrafią się dostosować do szybkich zmian i wesprzeć swoimi umiejętnościami rozwój biznesu, mogą jednak liczyć na większe możliwości rozwoju kariery. – Finanse operują w świecie, który coraz szybciej się zmienia. To powoduje, że w przyszłości ludzie z obszaru finansów będą musieli poświęcać dużo więcej energii na to, żeby dotrzymać tempa – mówi Kuba Neneman, head of finance.ai, commercial data science manager w Shellu.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.