Mówi: | Marek Niechciał |
Funkcja: | członek zarządu Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego odpowiedzialny za obszar turystyki |
Wypłaty za odwołane wycieczki pochłonęły 225 mln zł z Turystycznego Funduszu Zwrotów. Zgłoszono ok. 90 tys. wniosków
– Ze wsparcia Turystycznego Funduszu Zwrotów w rozliczeniach z klientami skorzystało prawie 300 touroperatorów i przedsiębiorstw turystycznych – informuje Marek Niechciał z Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego. Po zwrot pieniędzy za odwołane wycieczki zgłosiło się ok. 90 tys. Polaków, ale ze względu na to, że podpisywane przez nich umowy dotyczyły zwykle kilku osób, lista beneficjentów jest kilkukrotnie większa. Do końca marca wykorzystano łącznie 225 z zaplanowanych 300 mln zł środków zgromadzonych w TFZ. Kolejną formą wsparcia dla branży jest też działający od początku tego roku Turystyczny Fundusz Pomocowy, który stanowi zabezpieczenie na wypadek kolejnych nadzwyczajnych okoliczności. Na jego koncie jest 2 mln zł składek.
– Turystyczny Fundusz Zwrotów był otwarty dla każdego przedsiębiorstwa turystycznego. Ostatecznie zgłosiło się do nas 298 przedsiębiorstw, ale dwie bardzo duże firmy z pierwszej dziesiątki w nim nie uczestniczyły [Ecco Holiday i TUI Poland – red.], ponieważ postanowiły dokonywać zwrotów z własnych środków. Uwzględniając ten fakt, okazuje się, że w akcji zwrotów uczestniczy zdecydowana większość polskiego rynku turystycznego, liczonego wartością czy też liczbą podróżnych – mówi agencji Newseria Biznes Marek Niechciał, członek zarządu Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego odpowiedzialny za obszar turystyki.
Od października ub.r. Polacy mogli składać do Turystycznego Funduszu Zwrotów wnioski o zwrot pieniędzy za odwołane i niedoszłe z powodu pandemii wycieczki. Środki z TFZ – czyli specjalnego funduszu covidowego – były wypłacane, gdy podróżny nie otrzymał zwrotu wniesionej zaliczki albo nie wyraził zgody na przyjęcie vouchera od touroperatora. Zgodnie z ustawą o zwrot środków można było ubiegać się maksymalnie do 31 grudnia ub.r., ale weryfikacja wniosków trwała jeszcze do końca marca.
– Ustawa o Turystycznym Funduszu Zwrotów przewidywała, że zostanie na niego przeznaczone 300 mln zł. Do końca marca wykorzystano z tego 225 mln zł – mówi ekspert.
Jak informuje, po zwrot środków za odwołane wycieczki zgłosiło się około 90 tys. Polaków, z którymi touroperatorzy podpisali umowy. Rzadko kiedy umowa dotyczyła tylko jednej osoby, więc lista beneficjentów to kilkaset tysięcy osób. Każda wypłata musiała mieć potwierdzenie w dwóch źródłach: występował o nią zarówno touroperator, jak i jego klient. Jeżeli dane się zgadzały, pieniądze były wypłacane na jego konto. Jednak we wnioskach kierowanych do TFZ częste były też rozbieżności, które wymagały dłuższej weryfikacji.
– Głównym problemem, z jakim się zetknęliśmy, była kwestia nazwisk, ponieważ firmy turystyczne często przekazywały nam informacje w oparciu o bazy danych linii lotniczych, gdzie nie ma polskich znaków. Problematyczna była też kwestia daty zawarcia umowy, która często różniła się w zeznaniach przedsiębiorcy i podróżnego. Kolejny duży problem stanowiła różna liczba wpłat. Przykładowo podróżny płacił w dwóch ratach, ale robił to za pośrednictwem agenta, który jedną z tych wpłat podzielił. Dlatego po stronie firmy turystycznej mieliśmy już trzy płatności. Trudno było to połączyć, wymagało to już nie systemu teleinformatycznego, ale ręcznej pracy – wymienia członek zarządu Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego odpowiedzialny za obszar turystyki.
Działający przy UFG Turystyczny Fundusz Zwrotów stanowił formę pomocy nie tylko dla podróżnych poszkodowanych przez pandemię, ale i dla całej branży turystycznej. Firmy i touroperatorzy nie dysponowali bowiem wystarczającymi środkami, żeby samodzielnie rozliczyć się z klientami za odwołane wycieczki. Na ogół sami już wcześniej wpłacili zaliczki liniom lotniczym i hotelom, rezerwując ich usługi, a kiedy rozszalała się pandemia, mieli problem z odzyskaniem tych środków od zagranicznych kontrahentów, którzy zasłaniali się swoimi kosztami.
Zgodnie z ustawą o TFZ to państwo – na wniosek klienta i touroperatora – zwracało środki za odwołane wyjazdy, ale ta pomoc ma charakter zwrotny. Zwrot wypłaconych środków będzie dokonywany przez organizatorów turystyki w 72 ratach.
– Zgodnie z ustawą środki z Turystycznego Funduszu Zwrotów są pożyczką udzieloną przez fundusz covidowy BGK dla przedsiębiorstw turystycznych i trzeba je zwrócić w ciągu sześciu lat. Spłaty powinny rozpocząć się do 21 kwietnia br., natomiast wiem, że rząd i Sejm pracują nad nowelizacją tej ustawy tak, aby pozostałe płatności były dokonywane od 2022 roku. Czyli można powiedzieć, że ten proces będzie odłożony mniej więcej o osiem miesięcy – mówi Marek Niechciał.
Jak ocenia, zmiany przepisów uchwalone na przestrzeni ostatniego roku wzmocniły ochronę turystów i przyczyniły się do tego, że liczba upadłości w polskim sektorze turystycznym okazała się niewielka w stosunku do prognoz i sytuacji rynkowej.
– W 2020 roku formalnie upadłości było mniej niż w poprzednim, który był rekordowo dobry dla turystyki. Mieliśmy osiem upadłości, natomiast w 2019 roku – ponad 10, więc można powiedzieć, że prawo zadziałało i ochroniło zarówno firmy turystyczne, jak i konsumentów, którzy dostali zwrot zaliczek za niedoszłe imprezy turystyczne – podkreśla przedstawiciel UFG.
Jedną z form wsparcia dla sektora jest też wprowadzony z początkiem tego roku Turystyczny Fundusz Pomocowy, który stanowi formę zabezpieczenia na wypadek kolejnych, nadzwyczajnych okoliczności. Przedsiębiorstwa turystyczne od 1 stycznia br. są zobowiązane odprowadzać składki na TFG, w którym obecnie znajdują się już ponad 2 mln zł.
– W przyszłości w przypadku różnych nieprzewidzianych zdarzeń będzie można pożyczyć pieniądze Turystycznego Funduszu Pomocowego przedsiębiorstwom w kłopotach, żeby uchronić je przed upadłością – wyjaśnia Marek Niechciał. – Przykładowo firma, która wysłała turystów w jakiś region, gdzie nagle wybucha wulkan albo wojna domowa, prawdopodobnie by zbankrutowała. Natomiast dzięki TFG będzie mogła pożyczyć środki, żeby później oddać w ciągu kilku lat i dzięki temu przetrwać na rynku.
Czytaj także
- 2024-11-04: Polski rynek roślinny rozwija się wolniej niż na Zachodzie. Kraje z największą konsumpcją mamy szansę dogonić za kilkanaście lat
- 2024-10-30: Wraca temat zakazu hodowli zwierząt na futra. Polska może dołączyć do 22 krajów z podobnymi ograniczeniami
- 2024-11-13: Dekarbonizacja jest wyzwaniem dla firm przemysłowych. Wymaga zmian w całym łańcuchu dostaw
- 2024-10-21: Druga polska prezydencja w Radzie UE okazją na wzmocnienie głosu polskich przedsiębiorców. Teraz ich aktywność w UE jest niewielka
- 2024-10-18: Polska unijnym liderem w pracach nad Społecznym Planem Klimatycznym. Ma pomóc w walce z ubóstwem energetycznym
- 2024-10-15: Trwa jesienna fala COVID-19. Według GIS jest najwięcej zachorowań od dwóch lat
- 2024-11-13: Polska ochrona zdrowia niegotowa na kolejny kryzys. Eksperci: nie wyciągnęliśmy lekcji z pandemii
- 2024-10-29: David Gaboriaud: Według przewodnika Michelina poziom kulinarny polskich restauracji jest coraz wyższy. Polacy są w rozwoju gastronomii krok przed Francuzami
- 2024-09-23: Rząd chce większego udziału polskich firm budowlanych w projektach energetycznych. Ma to być element nowej ustawy offshorowej
- 2024-10-01: Pozytywne doświadczenia w podróży mogą poprawić kondycję fizyczną i psychiczną. Naukowcy zbadali to za pomocą teorii fizyki
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Handel
Polscy producenci żywności obawiają się utraty unijnych rynków zbytu. Wszystko przez umowę z krajami Ameryki Południowej
Polscy rolnicy obawiają się utraty rynków zbytu dla produktów rolno-spożywczych w krajach UE na rzecz bardziej konkurencyjnych cenowo producentów z krajów Mercosur, czyli Brazylii, Argentyny, Paragwaju i Urugwaju. Taki może być efekt umowy o wolnym handlu, której negocjacje mają się zakończyć przed końcem roku. Polskie Ministerstwo Rolnictwa wyraziło swoje negatywne stanowisko w tej sprawie, podobnie jak unijne i krajowe organizacje rolnicze.
Transport
Sprzedaż kart telemetrycznych M2M mocno przyspieszyła. Dzięki nim internet rzeczy wspiera cyfryzację firm
Usługi machine-to-machine (M2M) w połączeniu z szybką siecią umożliwiają niezakłóconą komunikację między urządzeniami w czasie rzeczywistym. Dzięki kartom telemetrycznym M2M możliwy jest np. zdalny odczyt liczników energii czy wody, wypożyczenie roweru miejskiego, płatności zbliżeniowe czy nawet zdalne badanie EKG. Według danych UKE w ubiegłym roku w Polsce działało prawie 8 mln kart M2M, a ich liczba w sieci dynamicznie rośnie. Ponad 4 mln pochodzi od Orange Polska.
Ochrona środowiska
Błyskawiczne powodzie będą coraz częstszym zjawiskiem w Europie. Zwłaszcza miasta muszą być na nie przygotowane
Hiszpania wciąż walczy ze skutkami ekstremalnych powodzi, które przetoczyły się w ostatnich tygodniach przez wschodnie i południowe regiony. Ze względu na postępujące ocieplenie klimatu tego typu ulewne, gwałtowne deszcze powodujące powodzie błyskawiczne mogą być coraz częstszym problemem w Europie – ostrzegają hydrolodzy. Podkreślają, że szczególnie dotkliwie będą je odczuwać miasta. Kluczową rolę odgrywa tu nie tylko adaptacja do zmian klimatu, ale też przygotowanie mieszkańców na zagrożenia.
Partner serwisu
Szkolenia
Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.