Newsy

Decyzja Europejskiego Banku Centralnego ważniejsza dla rynków niż wyniki szczytu

2012-06-28  |  06:45
Mówi:Mateusz Szczurek
Funkcja:Główny ekonomista na Europę Środkową i Wschodnią
Firma:ING Bank Śląski
  • MP4

    Z politycznego punktu widzenia najbliższy szczyt szefów państw UE niewiele zmieni. Zdaniem głównego ekonomisty ING na Europę Środkową i Wschodnią Mateusza Szczurka, jedynym pozytywnym efektem szczytu może być decyzja EBC w lipcu o obniżeniu stóp procentowych. To jedyna metoda, jaką UE stosuje w walce z kryzysem od wielu kwartałów. 

    Nauczeni doświadczeniami inwestorzy nie liczą na przełom podczas rozpoczynającego się dziś szczytu państw UE w Brukseli. Paradoksalnie, dzięki temu brak porozumenia liderów unijnych państw nie zatrzęsie rynkami.

     – Pocieszające jest to, że nadzieje i oczekiwania są dosyć niewielkie. Gdyby rzeczywiście podejście inwestorów było takie: albo coś już zostanie kluczowego uzgodnione, albo wszyscy zginiemy, to wtedy rozczarowanie przełożyłoby się natychmiast na osłabienie euro wobec dolara – ocenia Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING Banku Śląskiego na Europę Środkową i Wschodnią. – W takiej sytuacji reakcja rynkowa może być nieco słabsza.

    Zdecydowanie ważniejsza dla inwestorów będzie decyzja Europejskiego Banku Centralnego w sprawie obniżki stóp procentowych. Od grudnia ubiegłego roku główna stopa procentowa w strefie euro wynosi 1 proc.

     – Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem byłby taki wynik szczytu, który pozwoliłby EBC powiedzieć: tak, coś zostało uzgodnione, to my możemy teraz obniżyć stopy procentowe na najbliższym posiedzeniu w lipcu. Tego należy się spodziewać i to jest metoda Europy na walkę z kryzysem od wielu kwartałów – stwierdza Mateusz Szczurek.

    Jego zdaniem, zachowanie EBC będzie miało przede wszystkim bezpośredni wpływ na rentowność papierów wartościowych Hiszpanii, które są barometrem nastrojów w strefie euro.

     – Następny barometr to tempo utraty depozytów w bankach w Grecji i w Hiszpanii. To jest kolejny probierz tego, jak źle sytuacja stoi – dodaje ekonomista.

    Jak podkreśla w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria Mateusz Szczurek, ostatnie deklaracje płynące z europejskich stolic i instytucji unijnych wskazują na to, że do porozumienia wciąż jest daleko.

    Jeszcze parę dni temu propozycja szefa Rady Europejskiej była mocnym argumentem do dyskusji w gronie państw Unii Europejskiej. Herman Van Rompuy zasugerował, by za kilka lat w strefie euro obowiązywał niemal federalny nadzór nad polityką budżetową. Spotkało się to z ostrym sprzeciwem Niemiec, bo pomysł Van Rompuya nie wykluczał też euroobligacji.

    Kanclerz Angela Merkel zadeklarowała wyraźnie, że UE nie wyemituje wspólnych papierów. - Póki żyję - powiedziała kanclerz. Dlatego końcowe propozycje uzgodnień na dzisiejszy szczyt są dużo łagodniejsze.

     – Nie bardzo wiadomo, co mogłoby zostać uzgodnione. Może poza jakimś "wspaniałym" projektem dla wzrostu, przeznaczającym np. 150 mln euro pieniędzy, które i tak byłyby w funduszu spójności na projekty ożywiające inwestycje w strefie euro – ocenia główny ekonomista ING. – Te najważniejsze sprawy, jak wspólne gwarantowanie depozytu we wszystkich bankach strefy euro czy łączne gwarantowanie emisji nowych obligacji, są politycznie bardzo trudne do zaakceptowania. Myślę, że nic z tego nie wyjdzie.

    Jak pokazują doświadczenia z poprzednich "kryzysowych" szczytów, przywódcy niechętnie decydują się na radykalne zacieśnienie oraz pogłębienie integracji. Mało który polityk zgodzi się na sytuację, w której krajowy parlament niewiele będzie miał do powiedzenia w sprawach budżetu państwa.

    Na niewiele może liczyć też Grecja. Tym bardziej, że najprawdopodobniej zabraknie na szczycie nowego premiera greckiego rządu i ministra finansów. 

     – Jedyne, co może ugrać, to jakieś porozumienie dla wzrostu i być może pewne złagodzenie ścieżki deficytu budżetowego. Ale to i tak się dzieje, bo deficyt nie będzie w Grecji zredukowany do zera po odliczeniu kosztów obsługi długów w tym roku. To już wiadomo –  stwierdza Szczurek.

    Ekonomista prognozuje, że zarówno wyniki szczytu, które nie przyniosą przełomu w walce z kryzysem, jak i ogólna koniunktura gospodarcza w kraju i za granicą, źle wróżą polskiej walucie, która może w dalszym ciągu osłabiać się wobec euro. 

     – Polska gospodarka zwalnia, więc o tańszym euro na wakacje polscy turyści raczej nie mają, co marzyć – ocenia Mateusz Szczurek. – Mniej można liczyć na popyt krajowy, na konsumpcję, bo dochody realne nie rosną i takie wzrosty ze sprzedaży detalicznej są trudne do osiągnięcia. W takiej sytuacji gospodarka musi przekierowywać się na eksport, mniejszy import, a to raczej sprzyja słabszemu złotemu.

    Co nie dla wszystkich jest złym scenariuszem. Drogie euro może pomóc Polsce w walce z bezrobociem.

     – Złoty w takiej sytuacji jest pewnym amortyzatorem problemów gospodarczych. To działało w 2009 i Polska uniknęła wzrostu bezrobocia również przez słabego złotego. Tym się pocieszajmy. Wakacje za granicą są drogie, być może to skieruje nas na wakacje na Mazurach czy nad Bałtykiem, ale to też sprzyja miejscom pracy w Polsce i naszym dochodom – mówi Mateusz Szczurek.

    Czytaj także

    Więcej ważnych informacji

    Jedynka Newserii

    Jedynka Newserii

    Kongres Profesjonalistów Public Relations

    Polityka

    Polska może się stać Doliną Krzemową Europy. Potrzeba jednak wsparcia finansowego start-upów i mocniejszej deregulacji

    Polskie start-upy skoncentrowane są głównie na rozwoju nowoczesnych technologii informatycznych i cyfrowych. Wyraźny nacisk na oprogramowanie i aplikacje oraz big data i data science wskazuje na silne zainteresowanie narzędziami analitycznymi i rozwiązaniami wspierającymi transformację cyfrową w różnych branżach – wynika z raportu „Rynek start-upów w Polsce. Trendy technologiczne”, który został opracowany w 2024 roku w MRiT. Zdaniem europarlamentarzystów Polska ma szansę się stać Doliną Krzemową, jednak rozwój start-upów blokowany jest m.in. przez ograniczony dostęp do finansowania oraz niekorzystne i nadmierne regulacje.

    Transport

    Na półmetku wakacji ceny paliw na stacjach nie powinny się wyraźnie zmienić. Znaczące różnice między regionami i stacjami

    W sierpniu ceny benzyny, oleju napędowego i autogazu powinny pozostać na poziomach z lipca – uważa ekspertka rynku z firmy Reflex. Wyższe będą zawsze na stacjach premium, tych, które oferują bogatszą ofertę dodatkową, promocje dla uczestników programu lojalnościowego, oraz w regionach, w których tradycyjnie paliwa są droższe ze względu np. na wyższą siłę nabywczą mieszkańców. Różnice mogą sięgać kilkudziesięciu groszy na litrze. Obszary, wokół których te wartości oscylują, zależą z kolei od sytuacji globalnej. Warto patrzeć na sytuację na Bliskim Wschodzie i w Ukrainie.

    Polityka

    A. Mularczyk (PiS): Nawiązanie poważnego dialogu z Niemcami jest konieczne nie tylko w kontekście reparacji. Powinien być podpisany traktat polsko-niemiecki

    – Nie wystarczy jednorazowy gest czy inicjatywa. To musi być podjęcie dialogu, być może też przygotowanie nowej umowy bilateralnej, nowego traktatu polsko-niemieckiego, który regulowałby wszystkie obszary, które wynikały ze skutków II wojny światowej – mówi Arkadiusz Mularczyk, poseł do Parlamentu Europejskiego z PiS-u. Podkreśla, że proces ten nie będzie łatwy, bo wymaga konsekwencji i stanowczości, ale widzi szansę w prezydenturze Karola Nawrockiego, który już zadeklarował kontynuację starań w tym zakresie. Zdaniem europosła wsparciem w polsko-niemieckim dialogu może być administracja Donalda Trumpa.

    Partner serwisu

    Instytut Monitorowania Mediów

    Szkolenia

    Akademia Newserii

    Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.