Newsy

Zarobki nauczycieli w Polsce należą do najniższych w Europie. Kwietniowe podwyżki tego nie zmienią

2018-04-03  |  06:25

Pod względem wysokości wynagrodzenia nauczycieli Polsce daleko nie tylko do zamożnych państw Europy, ale i naszych najbliższych sąsiadów. Wprowadzone od kwietnia podwyżki tego obrazu nie zmienią. Ponad 99 proc. nauczycieli może liczyć na średni wzrost wynagrodzeń o 5,35 proc., czyli od 95 do 168 zł w zależności od stopnia awansu zawodowego. W skali roku podwyżki wyniosą 3,75 proc., a odliczając inflację – 1,45 proc. To znacznie niższa dynamika, niż notują wynagrodzenia w całej gospodarce – podkreśla Sławomir Broniarz, prezes ZNP.

– Pod względem zarobków nauczycieli mieścimy się w dolnej strefie stanów średnich. Daleko nam do Luksemburga czy Finlandii, ale także Słowenia i Czechy mają wyższy poziom wynagrodzenia. W krajach UE lokujemy się na samym dole. Oczywiście wyprzedzamy Bułgarię, ale to żaden powód do satysfakcji. Nasze średnie wynagrodzenie, które wynika z rozporządzenia ministra edukacji narodowej, również jest zdecydowanie niższe aniżeli średnie wynagrodzenie krajowe – mówi agencji Newseria Biznes Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.

Z raportu „Education at Glance 2017” wynika, że zarobki polskich nauczycieli należą do najniższych w Europie. Choć w latach 2007–2012 wzrosły łącznie o 44 proc. (6 podwyżek), to do 2017 roku stały w miejscu. W 2017 roku waloryzacja wyniosła 1,3 proc. Od kwietnia tego roku zarobki ponownie rosną – o 5,35 proc., jednak w skali roku podwyżka wyniesie 3,75 proc., a biorąc pod uwagę inflację (w ustawie budżetowej szacowanej na 2,3 proc.) – realnie podwyżka wyniesie 1,45 proc.

– Jeżeli płaca w ostatnich dwóch miesiącach miała dynamikę na poziomie około 8 proc., to nam się proponuje w ujęciu rocznym 3,7 proc., a w tym jest także zawarty element inflacyjny. Nauczyciele mówią zdecydowanie, że oczekują więcej. Jeżeli słyszymy, że budżet państwa pozwala na to, żeby wypłacać kilkudziesięciotysięczne nagrody dla ministrów, że wydajemy miliony w skali całego kraju na różnego rodzaju apanaże dla tych osób i pani premier Beata Szydło mówi, że oni na to zasłużyli, to ja chcę powiedzieć: wszyscy nauczyciele zasłużyli na to, żeby lepiej zarabiać – podkreśla Sławomir Broniarz.

Obecnie średnia płaca zasadnicza wynosi niewiele ponad 2,3 tys. zł. Od 1 kwietnia zasadnicze pensje nauczycieli z tytułem magistra i wykształceniem pedagogicznym wzrosły odpowiednio o 123 zł dla nauczyciela stażysty, o 126 zł dla nauczyciela kontraktowego, o 143 zł dla nauczyciela mianowanego i o 168 zł dla nauczyciela dyplomowanego. Na znacznie większe, bo nawet 22-proc. podwyżki (344–493 zł) mogą liczyć m.in. ci nauczyciele, którzy ukończyli studium nauczycielskie, studium wychowania przedszkolnego, studium nauczania początkowego i pedagogiczne studium techniczne. Taka podwyżka dotyczy jednak zaledwie 3,7 tys. osób, czyli 0,6 proc. nauczycieli.

– Nauczyciel z najwyższym stopniem awansu zawodowego, czyli nauczyciel dyplomowany, po podwyżce będzie zarabiał 3317 złotych brutto, a więc jego wynagrodzenie wzrośnie o 168 złotych. Oczywiście minister Anna Zalewska posługuje się średnimi wynikającymi z Karty Nauczyciela, tyle tylko, że nauczyciele, którzy owe średnie osiągają, stanowią niewielką grupę. Stąd m.in. zapis w Karcie Nauczyciela o tzw. dodatkach uzupełniających, ale dla każdego pracownika najważniejsze jest to, co jest zapisane w jego angażu, a więc ile będzie wynosiło jego wynagrodzenie zasadnicze – wskazuje prezes ZNP.

Mimo podwyżek, część nauczycieli może jednak na zmianach stracić, bo utracą znaczną część dodatków socjalnych zapisanych w Karcie Nauczyciela – dodatek mieszkaniowy (z którego korzysta nawet co trzeci nauczyciel), zasiłek na zagospodarowanie, prawo do lokalu mieszkaniowego, prawo do działki, prawo do mieszkania w budynkach szkolnych i użytkowanych przez szkoły.

– W przypadku nauczyciela kontraktowego, który dostaje od 1 kwietnia 126 zł brutto podwyżki, a jednocześnie straci dodatek mieszkaniowy w wysokości 150 zł, to jego wynagrodzenie łącznie zmniejszy się o 24 zł – wylicza Broniarz.

Podwyżki dla nauczycieli mają kosztować budżet ponad 1,1 mld zł, jednak Związek Powiatów Polskich już alarmował, że powiatom zabraknie 600 mln zł. Pieniędzy na podwyżki może zabraknąć, mimo że wprowadzone przez MEN zmiany, teoretycznie powinny pozwolić na ich wypłatę. Ograniczenie możliwości przechodzenia na urlop dla poratowania zdrowia miało, według wyliczeń MEN, tylko w tym roku pozwolić na zaoszczędzenie 68 mln zł. Na wynagrodzeniu nauczycieli, którzy stracili pracę w wyniku reformy szkolnictwa (6,6 tys. osób) – nawet 250 mln zł, a na wydłużeniu ścieżki awansu z 10 do 15 lat – 590 mln w 2022 roku i nawet 1 mld zł rok później.

– Nie da się przeprowadzić wzrostu wynagrodzeń bez zwiększenia nakładów na edukację. UNESCO proponuje, żeby to było 4 proc. PKB, my mamy 2,21 proc. Nie da się zwiększyć płac nauczycieli, jeżeli będziemy tylko mówili, że damy na wynagrodzenie zasadnicze, resztę niech dadzą samorządy, bo one teraz poza płacami nauczycieli muszą się zderzyć z wynagrodzeniem pracowników służby zdrowia – podkreśla prezes ZNP.

Kwestia podwyżek dla nauczycieli była jednym z powodów złożenia przez Związek Nauczycielstwa Polskiego wniosku o odwołanie minister edukacji Anny Zalewskiej ze stanowiska. Oprócz pauperyzacji środowiska, wskazują też na chaotycznie przygotowaną reformę, likwidację części dodatków i uprawnień socjalnych czy przyzwolenie na pracę nauczycieli w formie wolontariatu.

– To pierwszy minister edukacji narodowej, który jest tak wyraźnie anty-nauczycielski, nie w słowach, ale w działaniach – podsumowuje Sławomir Broniarz.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Samorządowy Kongres Finansowy

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Handel

Francuskie firmy z potężnym wkładem w polską gospodarkę. Reinwestują tu połowę wypracowywanych zysków i zatrudniają prawie 230 tys. osób

Polska jest dziś dla Francji kluczowym partnerem gospodarczym w Europie Środkowo-Wschodniej. Na naszym rynku francuskie firmy ulokowały blisko połowę wszystkich swoich inwestycji w regionie CEE – obecnie działa ich tu 1,2 tys., tworzą łącznie 227 tys. bezpośrednich miejsc pracy i co najmniej drugie tyle pośrednich, u swoich dostawców i partnerów. Skumulowana wartość bezpośrednich inwestycji francuskich firm w Polsce wyniosła dotąd 108 mld zł. Szybko jednak rośnie, ponieważ przedsiębiorstwa znad Sekwany reinwestują 50 proc. wypracowanych przez siebie zysków, głównie w automatyzację i innowacje środowiskowe – wynika z nowego raportu, opublikowanego przez Francusko-Polską Izbę Gospodarczą we współpracy z Instytutem Debaty Eksperckiej i Analiz Quant Tank.

Transport

Europejski Bank Inwestycyjny stawia na projekty niskoemisyjnej energetyki i bezpieczeństwa. Finansowanie dla Polski to 5 mld euro rocznie

Ponad 85 mld  euro w ciągu ostatnich 20 lat zainwestował w Polsce Europejski Bank Inwestycyjny. Środki te przeznaczono przede wszystkim na budowę infrastruktury: dróg czy kolei. Obecnie najwyższy priorytet mają energetyka oraz bezpieczeństwo. Kolejnym etapem powinna być cyfryzacja oraz inwestycje w nowoczesne technologie i podniesienie innowacyjności. Cel to zwiększenie liczby patentów i licencji powstających w Polsce, a w konsekwencji – wzrost konkurencyjności naszego kraju.

Transport

Przed polskimi firmami transportowymi piętrzą się problemy. Obok konkurencji z Ukrainy są nim także liczni pośrednicy działający na unijnym rynku

Jednym z najpoważniejszych problemów firm transportowych jest dziś udział ogromnej liczby pośredników na unijnym rynku. – W sprytny sposób podkupują zlecenia, przetrzymując je do ostatniej chwili, kiedy mogą je dobrze, za niską cenę sprzedać. W efekcie przewoźnik wykonuje fracht o wartości niepokrywającej kosztów takiego transportu – mówi Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce. Jak ocenia, polska branża transportowa jest w tej chwili w kryzysie, wywołanym przez cały szereg nakładających się na siebie czynników, w tym także m.in. spowolnienie w europejskiej gospodarce i wyzwania związane z redukcją emisji. Zakłócenia powodowane ostatnimi protestami i blokowaniem polsko-ukraińskiej granicy tylko te problemy potęgują.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.