Newsy

GPW potrzebuje więcej emisji akcji oraz debiutów. Zbyt niska zmienność dla instrumentów pochodnych

2014-06-11  |  06:50

Niewielka zmienność notowań na warszawskim parkiecie zniechęca inwestorów do instrumentów pochodnych. Liczba transakcji na rynku kontraktów terminowych na WIG20 spadła w ciągu roku o 20 proc. GPW stara się przeciwdziałać tej tendencji, dlatego zmieniła indeksy giełdowe oraz podwyższyła mnożnik na kontrakty z 10 do 20 zł. To może rozruszać rynek, choć potrzebny jest również napływ nowego kapitału i zainteresowanie spółek debiutowaniem na parkiecie.

To jest bezdyskusyjne, że koszty zawierania transakcji dzięki mnożnikowi 20 zł zmniejszamy o połowę, czyli już przy jednym punkcie zysku inwestor jedną połowę zysku zabiera dla siebie, a drugą zostawia w prowizji maklerskiej. W przypadku mnożnika 10 zł było to niemożliwe – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Paweł Szczepanik, analityk z firmy Szkolenia z Inwestycji Giełdowych.

W najprostszym ujęciu daytrading polega na kupnie i sprzedaży instrumentów finansowych w ramach jednej sesji giełdowej. Horyzont inwestycyjny jest zatem bardzo krótki, dlatego gracze stosujący tę strategię starają się zarobić na pojawiających się (i zazwyczaj szybko znikających) okazjach na rynku. Ich źródłem mogą być np. ważne informacje, których rynek nie zdążył jeszcze uwzględnić w wycenach lub co do których istnieje duża niepewność względem ich rzeczywistego wpływu na wyceny.

Prawdopodobieństwo chwilowej, błędnej wyceny w stosunku do fundamentów spółki oraz dostępnych informacji jest tym wyższe, im mniej płynny jest dany instrument. Z tego względu część daytraderów preferuje grę na spółkach o średniej lub niskiej kapitalizacji, np. wchodzących w skład indeksów WIG50 lub WIG250. W przypadku największych spółek zmienność jest statystycznie niższa, co wynika z dużej liczby zaangażowanych inwestorów (w tym handlu automatycznego). 

Z drugiej strony wyższa płynność na rynku zmniejsza ryzyko transakcji, co wraz z mnożnikiem jest zaletą inwestowania w kontrakty terminowe na indeksy. W ostatnim okresie wielu inwestorów narzeka jednak na zbyt niską zmienność na polskiej giełdzie. W tej sytuacji wzrost mnożnika do 20 zł może nie wystarczyć do przyciągnięcia daytraderów na rynek.

Minimalna zmienność musi wynosić przynajmniej 50-60 punktów, aby móc takie transakcje zawierać. Jeżeli ta zmienność będzie wynosiła 20 punktów, to daytradingu nie będzie, bo w przypadku daytradingu i tak nie weźmiemy całego ruchu, jesteśmy w stanie wziąć 1/3, 1/4 dziennego zakresu. W przypadku 50 punktów dziennej zmienności jesteśmy w stanie wziąć dla siebie 10-15 punktów – uważa Szczepanik.

Minimalna zmiana w wysokości 50 punktów oznacza, że przy wartości indeksu WIG20 na poziomie 2500 pkt. powinien on spaść lub urosnąć o 2 proc. Ostatnie miesiące to okres względnego spokoju na GPW, poza momentami podwyższonej nerwowości z powodu zmian w OFE i konfliktu na Ukrainie. W rezultacie w maju 2014 r. wolumen obrotu kontraktami na WIG20 był niższy o 20 proc. w porównaniu z majem 2013 r. Z powodu niskiej zmienności jeszcze silniej spadła liczba transakcji na rynku kontraktów terminowych na akcje. Z danych GPW wynika, że w maju br. była o 36 proc. niższa niż rok wcześniej. 

Na tym tle pozytywnie wyróżniały się kontrakty na indeks mWIG40. W analogicznym okresie wolumen transakcji wzrósł o blisko 90 proc., choć – trzeba przyznać – z niskiego poziomu (w maju 2013 r. zanotowano 3,2 tys. transakcji na tym rynku, w porównaniu z ponad 540 tys. na kontrakcie terminowym opartym o WIG20). Powodem dynamicznego wzrostu handlu kontraktami na mWIG40 mogła być właśnie niewielka zmienność notowań blue chipów, czyli spółek z WIG20 lub WIG30. Dynamice rynku mogła również zaszkodzić niewielka liczba debiutów giełdowych, w tym spółek sprzedawanych przez Skarb Państwa, które w przeszłości cieszyły się dużym zainteresowaniem inwestorów.

Moim zdaniem pomóc rynkowi mogą tylko nowe emisje, które będą wchodziły, pozwalając zarabiać drobnym inwestorom, tak jak się działo w starych dobrych czasach. Dużo nowych spółek, ale które wchodzą z zyskiem. Inwestor musi wiedzieć, że zapisując się na nową emisję, będzie miał notowania po wyższych cenach i wtedy ludzie przyjdą. W innym przypadku, jeżeli te emisje nie będą przynosiły zysków, inwestorzy będą się od rynku oddalać –  uważa analityk.

Okres wakacyjny może jednak przynieść dalszy spadek obrotów na rynkach instrumentów pochodnych na GPW. Wielu inwestorów realizuje wtedy zyski i przygotowuje strategie inwestycyjne na jesień. To może wymagać od daytraderów jeszcze uważniejszego poszukiwania okazji na rynku, czyli potencjalnej zmienności.

Najlepszy statystycznie okres na rynkach światowych i także na rynku polskim to jest listopad-czerwiec, a okres od czerwca do października czy listopada to jest statystycznie okres słaby i większość inwestorów odpoczywa. Uważam nawet tak, że jeżeli ktoś nie zarobił pieniędzy na odcinku listopad-czerwiec 2014, to tym bardziej nie powinien być na giełdzie w III kwartale – twierdzi Paweł Szczepanik.

Ostatnie lata pokazały, że banki centralne są w stanie wywołać duże wstrząsy na rynku. Europejskie parkiety entuzjastycznie przyjęły ostatnią decyzję EBC o obniżce bazowej stopy procentowej do 0,15 proc. oraz obniżeniu stopy depozytowej do -0,1 proc., co jest wydarzeniem bez precedensu w historii strefy euro. Paweł Szczepanik nie spodziewa się jednak dalszych zmian w polityce monetarnej, które mogłyby doprowadzić do gwałtownej zmiany nastrojów na rynkach finansowych. Jak dotąd inwestorzy w USA ze spokojem przyjmują kontynuację ograniczania programu QE3, czyli skupu aktywów przez Fed. Według analityka rekordowe poziomy indeksów na Wall Street oraz niemieckiego DAXa będą hamować apetyt inwestorów na dalsze wzrosty, ale nie nastąpi też gwałtowna wyprzedaż.

Nie chodzi o to, że zatrzymamy wzrosty i dojdzie do poważnej przeceny, natomiast dynamika oczywiście nie będzie już tak wysoka, jak obserwowana do tej pory, bo jesteśmy już po dużych wzrostach. Teraz raczej będzie następować powolne wyhamowanie wzrostów aniżeli przyspieszenie – prognozuje Paweł Szczepanik

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Konkurs Polskie Branży PR

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Konsument

Problem głodu i niedożywienia istnieje także w Polsce. Potrzeba poważnej dyskusji o rolnictwie i produkcji żywności

Setki tysięcy dzieci i seniorów w Polsce żyją w skrajnym ubóstwie, czego efektem są głód lub niedożywienie, które mogą prowadzić do pogłębiania problemów zdrowotnych. Z kolei rolnicy produkujący żywność borykają się z wysokimi kosztami produkcji i niskimi cenami żywności w skupie, które nie zawsze rekompensują nakłady. Do tego dochodzi nieprzewidywalność produkcji, pogłębiana przez zmiany klimatyczne. Jednocześnie w dobie rosnących zagrożeń dla bezpieczeństwa żywnościowego w gospodarstwach domowych i w łańcuchach dostaw wciąż na wielką skalę marnuje się produkty spożywcze. To wszystko powoduje, że potrzebujemy w Polsce dyskusji o zmianach w systemie.

Ochrona środowiska

Miasta walczą z upałami. Jedną ze skutecznych metod jest malowanie dachów budynków na biało

Pomalowanie dachów budynków na biało lub pokrycie ich odblaskową powłoką może się przyczynić do schłodzenia temperatury w dużych, gęsto zaludnionych miastach o ponad 1°C. Białe dachy są pod tym względem skuteczniejsze nawet niż pokryte roślinnością zielone dachy czy panele słoneczne – pokazało badanie przeprowadzone w Londynie przez naukowców z UCL. – Pomalowanie dachu na biało jest bardzo tanie i proste, nie trzeba niczego zmieniać w strukturze budynku – wskazuje główny autor badania, dr Oscar Brousse z UCL Bartlett School Environment, Energy & Resources.

Problemy społeczne

Rządowy program refundacji in vitro może poprawić statystyki dzietności. W Polsce spadek liczby urodzeń sukcesywnie się pogłębia

W 2023 roku urodziło się 272 tys. dzieci – o 33 tys. mniej niż jeszcze rok wcześniej i zarazem najmniej od końca II wojny światowej. Wskaźnik dzietności plasuje się dużo poniżej wartości, która gwarantuje zastępowalność pokoleń, a przyrost naturalny już od lat pozostaje ujemny. W poprawie tych statystyk może pomóc działający od czerwca br. rządowy program refundacji in vitro. – Z doświadczeń międzynarodowych wiemy, że takie programy pozytywnie wpływają na dzietność i zwiększają ją w sposób znaczny – mówi Michał Modro, radca prawny zajmujący się obszarem zdrowia. Jak wskazuje, oprócz refundacji samej procedury potrzebna jest też jednak szersza edukacja społeczeństwa, bo w Polsce stygmatyzacja par, które zdecydowały się na in vitro oraz dzieci poczętych tą metodą, wciąż jest dość częstym problemem.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.