Newsy

Europosłowie PiS i Konfederacji ostrzegają przed europejską cenzurą. Blokowanie treści w sieci zagraża wolności słowa

2025-01-30  |  06:20
Mówi:Anna Bryłka, posłanka do Parlamentu Europejskiego, Konfederacja
Tobiasz Bocheński, poseł do Parlamentu Europejskiego, Prawo i Sprawiedliwość

Akt o usługach cyfrowych (DSA) – przez nałożenie obowiązków na platformy mediowe – ma co do zasady ograniczyć rozprzestrzenianie nielegalnych treści w sieci, fake newsów i mowy nienawiści. To istotne, zwłaszcza w kontekście agresywnej rosyjskiej dezinformacji w social mediach. Nowe przepisy budzą jednak wątpliwości w zakresie cenzury i ograniczania wolności słowa.

Digital Services Act ma poprawić bezpieczeństwo użytkowników w sieci, wspierać walkę z nielegalnymi treściami w internecie, a także doprecyzować kwestie dotyczące moderowania treści. Zdaniem części ekspertów przepisy przypominają jednak narzędzie cenzury. DSA zakłada blokowanie treści bez udziału sądu i na podstawie niejasnych kryteriów, co może być wykorzystywane do eliminowania krytycznych głosów i tym samym tłumienia debaty publicznej.

– Akt o usługach cyfrowych jest obecnie wypaczany przez administrację brukselską. Miał służyć zabezpieczaniu rzetelności obiegu informacji w internecie, a służy cenzurowaniu i decydowaniu o tym, jakie treści mają wchodzić, a jakie nie. Kiedy weźmiemy pod uwagę różne platformy, każda rządzi się swoimi prawami, niemniej nie ma gorszej sytuacji niż to, kiedy jakaś osoba ma prawo decydować, co jest informacją, a co nie, bo taką decyzję powinien podejmować odbiorca. Wychodzimy z założenia, że ludzie nie są głupi i są w stanie czytać informacje, które otrzymują, tak samo jak są w stanie czytać książki bez urzędu cenzorskiego – ocenia w rozmowie z agencją Newseria Tobiasz Bocheński, europoseł z Prawa i Sprawiedliwości.

Przykład Polski i zamieszanie z Ministerstwem Cyfryzacji oraz z tym, że będzie procedura blokowania treści przez Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej, pokazuje, że jest pewnego rodzaju chaos związany z DSA. Bo stworzenie takiego podmiotu, który będzie miał uprawnienia do blokowania treści w internecie, nielegalnych treści w internecie, wprowadzenie takiej procedury wielu ekspertów, komentatorów życia publicznego, politycznego nazywa po prostu cenzurą mediów społecznościowych, bo arbitralnie prezes będzie mógł zablokować jakąś treść – mówi agencji Anna Bryłka, europosłanka z Konfederacji.

Unijne przepisy umożliwiają każdemu z państw wprowadzenie dokładnych procedur, m.in. wskazanie organu, który miałby walczyć z nielegalnymi treściami. W Polsce resort cyfryzacji zaproponował, by to prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej miał rozstrzygać, czy blokować nielegalne treści w internecie. Fundacja Panoptykon przestrzega, że walka z hejtem w sieci nie może być obosiecznym mieczem, a zaproponowane rozwiązania mogą oznaczać wprowadzenie państwowej cenzury. Również Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji postrzega projekt ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczna jako próbę ograniczenia wolności słowa. Zdaniem Anny Bryłki na taki skutek rozporządzenia mogą też wskazywać słowa europejskiego komisarza ds. rynku wewnętrznego Thierry’ego Bretona, który zasugerował, że arbitralne blokowanie platform internetowych może być uzasadnione na mocy DSA.

– Nikt nie ma wątpliwości, że to cenzura w internecie, a sam Digital Service Act pod pretekstem dezinformacji generalnie wprowadza możliwość zablokowania każdej treści w internecie – przekonuje europosłanka z Konfederacji.

Platformy takie jak Facebook i TikTok kontrolują dostępność, widoczność i przystępność informacji online. Ze względu na ogromny zasięg i liczbę użytkowników niemal definiują sferę publiczną czy możliwości uzyskiwania dostępu do informacji. Platformy same tworzą własne zasady regulujące informacje, usuwając te, które naruszają zasady ich platformy lub prawo. Możliwość moderacji treści budzi wiele obaw i krytyki.

 Platformy kierują się takimi samymi zasadami jak media, jak my, dyskutując w życiu codziennym. Granicą jest obrażanie drugiego człowieka oraz mówienie nieprawdy, co może się spotkać z kontrakcją za pomocą pozwu cywilnego. Ja jestem zwolennikiem nieskrępowanej wolności słowa, ponieważ na niej jest zbudowana nasza cywilizacja. Nic złego się nie stało przez to, że każdy może się zapoznawać z takimi treściami, jakimi chce – ocenia Tomasz Bocheński.

Prezes Mety, Mark Zuckerberg, ogłosił niedawno serię istotnych zmian w polityce i praktykach moderacji firmy, powołując się na zmieniającą się sytuację polityczną i społeczną oraz chęć zapewnienia wolności słowa. Zapowiedział, że Meta zakończy program weryfikacji faktów z zaufanymi partnerami i zastąpi go systemem opartym na społeczności, podobnym do Community Notes na platformie X. Firma zmienia również swoją politykę moderowania treści o tematyce politycznej i wycofuje zmiany, które ograniczały ilość treści politycznych w kanałach użytkowników na Facebooku i Instagramie. Zuckerberg wskazał, że na decyzje firmy duży wpływ miały wybory prezydenckie w USA, skrytykował też poprzedni rząd za nacisk na coraz większą cenzurę.

 Wiele osób miało wątpliwości co do tego, czy ten fact-checking to jest faktycznie coś, co sprawdza informacje pod względem jej jakości. Przyznanie się Zuckerberga, że były naciski na niego ze strony rządowej, żeby pewne treści wyciszać, pokazuje, że fact-checking faktycznie był cenzurą w internecie – mówi europosłanka Konfederacji.

Parlament Europejski w rezolucji przyjętej 23 stycznia wskazał jednak, że jest zaniepokojony zapowiedziami firm z branży mediów społecznościowych o złagodzeniu przez nie zasad dotyczących sprawdzania faktów i moderacji, ponieważ – zdaniem większości europosłów (rezolucja została przyjęta 480 głosami do 58, przy 48 wstrzymujących się) – umożliwi to dalsze rozprzestrzenianie się rosyjskiej kampanii dezinformacyjnej na całym świecie. Posłowie chcą, aby Komisja Europejska i państwa członkowskie UE ściśle egzekwowały akt o usługach cyfrowych w odpowiedzi na te zapowiedzi ze strony Mety oraz X jako ważny element walki z rosyjską dezinformacją.

Zdaniem Anny Bryłki może to jednak prowadzić do takich sytuacji, do której doszło niedawno w Rumunii. W grudniu 2024 roku rumuński Sąd Konstytucyjny unieważnił pierwszą turę wyborów prezydenckich ze względu na podejrzenia wpływu zewnętrznych podmiotów. Wątpliwości co do uczciwości wyborów wzmogła również duża rola aplikacji TikTok w kampanii wyborczej. Część ekspertów wskazuje, że to właśnie za pomocą m.in. algorytmów rekomendacji i płatnych reklam pierwszą turę wygrał wcześniej szerzej nieznany prawicowy i prorosyjski Calin Georgescu.

– Pod pretekstem ingerencji zewnętrznej nie można blokować wolności słowa, bo to się do tego mniej więcej sprowadza. Unieważnienie pierwszej tury wyborów prezydenckich w Rumunii pod pretekstem, że jeden z kandydatów miał za duże zasięgi na TikToku, gdzie nawet eksperci mieli wątpliwości co do tego, czy to był w ogóle powód, pokazuje, że właściwie każdą platformę można uznać za ingerującą i że jak ktoś robi dobre zasięgi, to znaczy, że je kupuje czy że wpływa na algorytmy. Moim zdaniem to pretekst do tego, żeby wprowadzić cenzurę w internecie – tłumaczy Anna Bryłka.

Parlament Europejski w ostatniej rezolucji wezwał UE i państwa członkowskie do zwiększenia i lepszej koordynacji wysiłków na rzecz szybkiego i bardziej rygorystycznego przeciwdziałania rosyjskiej dezinformacji oraz zagranicznej manipulacji i ingerencji w informację. Europosłowie wskazali, że jest to niezbędne, aby chronić integralność procesów demokratycznych i wzmocnić odporność europejskich społeczeństw. Jednocześnie podkreślili potrzebę aktywnego promowania umiejętności korzystania z mediów oraz wspierania wysokiej jakości mediów i profesjonalnego dziennikarstwa, a także badań nad nowymi hybrydowymi technologiami wywierania wpływu.

– Istnieją zagrożenia polegające na tym, że Rosja czy inne państwa zewnętrzne wobec Unii Europejskiej albo wobec szeroko pojętego Zachodu finansują różnego rodzaju boty, konta, które mają służyć szerzeniu informacji, które sprzyjają polityce tamtych państw. Ale z drugiej strony jesteśmy racjonalnymi jednostkami, wyposażonymi w rozumy, i jesteśmy w stanie rozróżnić, co jest manipulacją, a co nie. W dzisiejszych czasach weryfikacja faktów jest może o wiele łatwiejsza niż jakiś czas temu – przekonuje Tobiasz Bocheński.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Polityka

PE przedstawił swoje priorytety budżetowe po 2027 roku. Wydatki na obronność kluczowe, ale nie kosztem polityki spójności

Parlament Europejski przegłosował w tym tygodniu rezolucję w sprawie priorytetów budżetu UE na lata 2028–2034. Europosłowie są zgodni co do tego, że obecny pułap wydatków w wysokości 1 proc. dochodu narodowego brutto UE-27 nie wystarczy do sprostania rosnącej liczbie wyzwań, przed którymi stoi Europa. Mowa między innymi o wojnie w Ukrainie, trudnych warunkach gospodarczych i społecznych oraz pogłębiającym się kryzysie klimatycznym. Eurodeputowani zwracają też uwagę na ogólnoświatową niestabilność, w tym wycofywanie się Stanów Zjednoczonych ze swojej globalnej roli.

Infrastruktura

Odbudowa Ukrainy pochłonie setki miliardów euro. Polskie firmy już teraz powinny szukać partnerów, nie tylko w kraju, ale i w samej Ukrainie

Według stanu na koniec 2024 roku odbudowa Ukrainy wymagać będzie zaangażowania ponad pół biliona euro, a Rosja wciąż powoduje kolejne straty. Najwięcej środków pochłoną sektory mieszkaniowy i transportowy, ale duże są także potrzeby energetyki, handlu czy przemysłu. Polski biznes wykazuje wysokie zaangażowanie w Ukrainie, jednak może ono być jeszcze wyższe w procesie odbudowy. Zdaniem wiceprezesa działającego w tym kraju Kredobanku należącego do Grupy PKO BP firmy powinny szukać partnerów do udziału w odbudowie i w Polsce, i w Ukrainie.

Polityka

Europoseł PiS zapowiada walkę o reparacje wojenne dla Polski na forum UE. Niemiecki rząd uznaje temat za zamknięty

Nowy kanclerz Niemiec Friedrich Merz podczas konferencji prasowej w Polsce ocenił, że temat reparacji wojennych w relacjach polsko-niemieckich jest prawnie zakończony. Nie zgadza się z tym europoseł PiS Arkadiusz Mularczyk, który chce do tego tematu wrócić na forum UE. Przygotowana za rządów PiS publikacja „Raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej” szacuje straty na ponad 6,2 bln zł.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.