Mówi: | Michał Michalski |
Funkcja: | członek zarządu |
Firma: | Polenergia |
Energetyka morska ma szansę częściowo zastąpić stare bloki węglowe. Na Bałtyku można zainstalować farmy wiatrowe o mocy 6 gigawatów
Zgodnie z wytycznymi UE do końca tej dekady jedna piąta produkowanej w Polsce energii ma pochodzić z odnawialnych źródeł. Rząd powinien stworzyć kompleksową strategię rozwoju OZE i wskazać technologie, na których powinien się opierać miks energetyczny. Eksperci zauważają, że należy w nim uwzględnić morską energetykę wiatrową, która stwarza duże możliwości rozwoju gospodarczego oraz może przyczynić się do wzrostu w przemyśle stoczniowym.
– Morska energetyka wiatrowa stwarza ogromny potencjał rozwoju gospodarczego kraju. Owszem, kosztuje trochę więcej, ale bardzo duża część tego kosztu zostaje w polskiej gospodarce – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Michał Michalski, członek zarządu Polenergia SA.
W sierpniu ubiegłego roku Polenergia jako pierwszy podmiot w Polsce dostała pozwolenie środowiskowe na budowę morskiej farmy wiatrowej na Bałtyku. Moc elektrowni wyniesie 600 MW, a zgodnie z harmonogramem start inwestycji jest planowany na 2019 rok. Będzie to jedna z największych farm wiatrowych na Bałtyku. 120 turbin wiatrowych zostanie ulokowanych 23 km na północ od linii brzegowej, na wysokości Łeby. Moc pojedynczego wiatraka wyniesie 5 MW, a wysokość 275 metrów, co oznacza, że konstrukcja będzie o 38 metrów przewyższać warszawski Pałac Kultury i Nauki. Docelowo, Polenergia planuje zainstalować na Bałtyku farmy wiatrowe o łącznej mocy 1,2 GW.
Ze względu na dobre warunki pogodowe i wietrzne na Bałtyku farmy wiatrowe mają być efektywnym i stabilnym źródłem odnawialnej energii. Z szacunków McKinsey & Company wynika, że potencjał morskiej energetyki wiatrowej w Polsce sięga około 6 GW mocy.
Decyzja RDOŚ otworzyła Polenergii drogę do rozpoczęcia prac nad projektem technicznym pierwszej polskiej farmy wiatrowej, z której prąd ma popłynąć na przełomie 2021 i 2022 roku. Spółka przewiduje, że warta 10 mld zł inwestycja będzie w jak największym stopniu korzystała z potencjału polskich podwykonawców. Rodzime firmy będą mogły się ubiegać o kontrakty warte około 6 mld zł. Eksperci zauważają, że budowa morskich farm wiatrowych na Bałtyku mogłaby też pociągnąć za sobą rozwój portów i przemysłu stoczniowego. Polenergia podkreśla, że wszystko to złoży się na pozytywny impuls gospodarczy i nowe miejsca pracy.
Zdaniem Michała Michalskiego to sprawia, że wbrew powszechnemu stereotypowi morska energetyka wiatrowa nie jest aż tak kosztowna. Po pierwsze, większość nakładów związanych z budową elektrowni na morzu zostaje w rodzimej gospodarce. Po drugie, okres eksploatacji farm wiatrowych jest bardzo długi, co oznacza, że koszty inwestycji są rozłożone w długoterminowej perspektywie.
– Mówi się, że koszt morskich farm wiatrowych jest bardzo duży, ale to nie do końca prawda. Ostatnie aukcje energii pokazują, że ten koszt spadł mocno poniżej oczekiwań, którymi dzisiaj jeszcze oficjalnie posługuje się Komisja Europejska. Poza tym, w kosztach nie uwzględniamy tego, że elektrownie na morzu będą stać nie ćwierć wieku, ale nawet 50–60 lat. Jeżeli wydłużymy okres ich eksploatacji, to koszt tej energii będzie dużo mniejszy – mówi Michał Michalski.
Zdaniem członka zarządu Polenergii projekty związane z energetyką konwencjonalną – takie jak energia atomowa, gaz czy budowa nowych bloków węglowych – nie są wcale tańsze od energetyki odnawialnej. Aktualnie bezpieczeństwo energetyczne kraju zapewnia około 50 starych bloków węglowych o mocach ok. 200 MW.
– Stare, zdekapitalizowane aktywa produkują energię taniej, ale prędzej czy później trzeba będzie je wyłączyć, bo są zbyt dużymi trucicielami. Trzeba będzie je zastąpić. Nie możemy szukać wyłącznie najtańszych rozwiązań. Kiedy wybieram samochód, nie kieruję wyłącznie ceną, ale biorę też pod uwagę inne parametry. Podobnie państwo, kształtując politykę energetyczną, musi wziąć pod uwagę nie tylko koszty, lecz także stabilność systemu energetycznego, cele polityki klimatycznej i inne czynniki – mówi Michał Michalski.
Zdaniem członka zarządu Polenergii Polska nie potrzebuje nowych ram prawnych ani regulacji dotyczących sektora energetyki odnawialnej. Rząd powinien natomiast stworzyć kompleksową strategię rozwoju OZE i wskazać technologie, na których powinien się opierać miks energetyczny.
– Trzeba się zastanowić, jaki jest rzeczywisty potencjał rozwoju energetyki odnawialnej w Polsce. Farmy wiatrowe na lądzie budzą opory społeczne, prawdopodobnie z tego powodu nastąpiły niedawno zmiany regulacyjne. Nie mamy warunków naturalnych dla budowy hydroelektrowni. Polska nie ma też dobrego nasłonecznienia, dlatego produktywność paneli słonecznych nigdy nie będzie zbyt wysoka. Musimy więc postawić na miks różnych technologii odnawialnych, nie można się opierać tylko na jednej bądź dwóch. To przełoży się na stabilność systemu energetycznego – mówi Michał Michalski.
Przyjęta siedem lat temu polityka energetyczna zakłada, że do 2030 roku mają zostać stworzone warunki, które ułatwią inwestycje dotyczące budowy morskich farm wiatrowych. Na razie jednak polskie firmy działające w sektorze offshore – z braku popytu na krajowym rynku – współpracują głównie z zagranicznymi partnerami, a większość ich produktów i usług trafia na eksport.
– Nie potrzebujemy nowego procesu legislacyjnego. Natomiast obecne ramy trzeba wypełnić treścią. Polska musi się zastanowić, jakiego rodzaju technologii potrzebuje i które spośród nich chce wspierać. Brakuje merytorycznej dyskusji na ten temat – mówi Michał Michalski.
Czytaj także
- 2025-01-30: Duża inwestycja w browarze w Elblągu. Nowa linia produkuje piwo z prędkością 60 tys. puszek na godzinę
- 2025-01-23: Ryanair rozbudowuje siatkę połączeń w Polsce. W tym roku linia planuje przewieźć niemal 20 mln pasażerów
- 2025-02-05: Na skrajnie prawicową AfD chce głosować co piąty Niemiec. Coraz więcej zwolenników ma jej polityka migracyjna i energetyczna
- 2024-12-18: Rekordowa pożyczka z KPO dla Tauronu. 11 mld zł trafi na modernizację i rozbudowę sieci dystrybucji
- 2024-12-19: Polska centralna przyciąga coraz więcej inwestycji. W Łodzi powstaje nowe centrum dystrybucyjne dla Della
- 2025-01-03: Dobre prognozy dla rynku kredytów mieszkaniowych. Mimo braku rządowego programu wsparcia
- 2025-01-16: Rośnie znaczenie zielonych certyfikatów w nieruchomościach. Przybywa ich również w mieszkaniówce
- 2024-12-20: Polskie firmy przemysłowe bardziej otwarte na technologie. Sztuczną inteligencję wdrażają z ostrożnością [DEPESZA]
- 2024-12-11: Kobiety nie wierzą w swoje kompetencje dotyczące inwestowania. Niska samoocena często przeszkadza w podjęciu pierwszych kroków
- 2024-11-29: PGE: Na dniach zapadnie decyzja inwestycyjna dla Baltica 2. Ta morska farma wiatrowa ma zacząć działać od 2027 roku
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Prawo
Wdrożenie dyrektywy o jawności wynagrodzeń będzie dużym wyzwaniem dla ustawodawcy. Pracodawcy muszą się liczyć z nowymi obowiązkami
Za niespełna półtora roku do polskiego prawa powinna zostać wdrożona dyrektywa o jawności wynagrodzeń, która nałoży na pracodawców obowiązek informowania kandydatów do pracy o widełkach płacowych dla oferowanych stanowisk. Także każdy zatrudniony pracownik będzie miał prawo do informacji na temat średnich wynagrodzeń osób zajmujących podobne stanowiska lub wykonujących pracę o tej samej wartości. Dla pracodawców oznacza to konieczność usystematyzowania siatki płac, a także – w niektórych przypadkach – ich raportowania.
Polityka
Na skrajnie prawicową AfD chce głosować co piąty Niemiec. Coraz więcej zwolenników ma jej polityka migracyjna i energetyczna
W poprzednich wyborach do Bundestagu w 2021 roku Alternatywa dla Niemiec (AfD) uzyskała 10 proc. głosów. Najnowsze sondaże przed lutowymi wyborami dają jej dwukrotnie większe poparcie, tym samym prawicowo-populistyczna partia może stać się drugą siłą polityczną. Coraz więcej Niemców popiera postulaty AfD – 68 proc. chce zaostrzenia polityki migracyjnej, podobny odsetek popiera wykorzystanie energii jądrowej, a blisko połowa – budowę nowych elektrowni.
Konsument
Młodzież w Polsce sięga po alkohol rzadziej niż 20 lat temu. Obniża się zwłaszcza spożycie piwa
Alkohol staje się coraz mniej popularny wśród młodzieży, przede wszystkim w grupie wiekowej 15–16 lat, ale pozytywne zmiany widoczne są również w grupie 17- i 18-latków – wynika z badania ESPAD z 2024 roku przedstawionego niedawno podczas konferencji w Sejmie. Mniej nastolatków niż 20 lat temu przyznaje się do zakupu alkoholu i tych, którzy oceniają, że jest on łatwy do zdobycia. Wciąż jednak na wysokim poziomie utrzymuje się odsetek młodzieży, która pije w sposób ryzykowny. Ministerstwo Zdrowia zapowiada działania ograniczające sprzedaż alkoholu.
Partner serwisu
Szkolenia
Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.