Mówi: | Jarosław Michniuk |
Funkcja: | prezes zarządu |
Firma: | Paged Meble |
Polski przemysł meblarski traci na konkurencyjności. Coraz więcej mebli trafia na krajowy rynek z zagranicy
Pozycja polskiego przemysłu leśno-drzewnego rosła systematycznie przez ostatnie kilkanaście lat. Obecnie Polska jest wśród liderów w produkcji i eksporcie okien, podłóg czy mebli z drewna w Europie. Mniejsza dostępność krajowego surowca, eksport z Chin i Wietnamu oraz wysokie koszty pracy i energii sprawiają jednak, że spada konkurencyjność polskich producentów – podkreśla branża i dodaje, że ceny drewna w Polsce należą do najwyższych w Europie. Dlatego też apeluje o stabilność i jasne reguły w zakresie ustalania cen sprzedaży drewna przez Lasy Państwowe.
– Przemysł meblarski rozwijał się konsekwentnie przez ostatnie 15 lat, między innymi dlatego że miał dostęp do taniego, przewidywalnego surowca. Zaopatrywał się nie tylko w drewno czy wyroby z drewna pochodzenia tartacznego, ale również w płyty drewnopochodne, które są bardzo ważne dla przemysłu drzewnego. Ponieważ Polska jest drugim pod względem wielkości producentem płyt drewnopochodnych, to zapewniała przemysłowi meblarskiemu dobry surowiec do ich produktów. W efekcie kilka lat temu Polska osiągnęła pozycję drugiego eksportera mebli na świecie po Chinach – wskazuje w rozmowie z agencją Newseria Jarosław Michniuk, prezes zarządu Paged Meble.
Polska jest unijnym liderem w produkcji i eksporcie drewnianych podłóg. Zajmuje też pierwsze miejsce pod względem eksportu i trzecie pod względem produkcji drewnianych okien, równie wysoko plasuje się produkcja i eksport mebli.
Jak wynika z danych Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli i agencji badawczej B+R Studio, branża meblarska zakończyła ubiegły rok z produkcją sprzedaną na poziomie 64 mld zł, co potwierdza trwający od dwóch lat, na razie nieznaczny, ale stały trend spadkowy, na poziomie ok. 4 proc. w ujęciu rocznym. O 6 proc. spadła wartość eksportu, który do tej pory był motorem napędowym branży, a wzrósł za to import – o 10 proc. Rentowność sprzedaży spadła do 5,2 proc., a przeciętne zatrudnienie w sektorze zmniejszyło się o ponad 13 proc.
– Proste przewagi, które mieliśmy 15 lat temu, znikają. Na przykład tańsza siła robocza – w ciągu ostatnich trzech lat minimalna pensja krajowa wzrosła o 40 proc., od 1 stycznia mamy kolejny wzrost. Mamy również jedne z najwyższych kosztów energii elektrycznej w Europie. Nie ma więc już prostych przewag kosztowych i trzeba budować przewagę przez design, innowacyjność, nowoczesność, automatyzację, digitalizację procesów. To wszystko wymaga inwestycji, ale jeżeli rentowność branży meblowej, która z reguły jest na poziomie 4–6 proc., nie rośnie, to również brakuje środków na inwestycje. Mamy więc do czynienia z autentycznie trudną sytuacją i przełomowym momentem – ocenia Jarosław Michniuk.
Raport B+R Studio „Polskie Meble Outlook 2025” wskazuje, że 2024 rok był już kolejnym trudnym okresem dla polskiego sektora meblarskiego, który borykał się z rosnącymi kosztami produkcji, spadającym popytem oraz konkurencją z zagranicy, szczególnie z Dalekiego Wschodu. Te czynniki osłabiły pozycję polskiej branży meblarskiej na rynkach międzynarodowych.
– Przyszłość branży zależy od tego, jak się uporamy z pewnymi problemami. Jeżeli dojdzie do tego, że będziemy mieli mniejszą podaż drewna dla przemysłu, to jego cena wzrośnie. Zapotrzebowanie na te wyroby jest wysokie, a to znaczy, że branża meblowa w Polsce będzie się zaopatrywać w droższy surowiec i ta konkurencyjność będzie dalej osłabiana. Drewno jest kluczowym elementem kosztowym przy wyrobie produktów z drewna, również mebli – przekonuje prezes Paged Meble.
Przedstawiciele branży meblarskiej i drzewnej oceniają, że plany Ministerstwa Klimatu i Środowiska dotyczące wyłączenia z gospodarki leśnej 20 proc. polskich lasów mogą uderzyć w polskie przedsiębiorstwa, które i tak z powodu rosnących kosztów pracy czy energii mierzą się z poważnymi wyzwaniami. Ogólnopolska Izba Gospodarcza Producentów Mebli ocenia, że moratorium na wycinkę oznacza ograniczenie podaży surowca najwyższej jakości, kluczowego dla wielu segmentów branży. W warunkach już istniejących problemów z dostępnością drewna każde kolejne ograniczenie ma istotne konsekwencje. Przykładowo w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych Białystok, w wyniku wprowadzenia moratorium, podaż surowca liściastego najwyższych klas spadła od 30 do 40 proc. Problemem jest również cena drewna, która w Polsce należy do jednych z najwyższych w Europie.
– Jesteśmy w tej niebywale szczególnej sytuacji, że w Polsce głównym dostawcą drewna są Lasy Państwowe – firma państwowa. Takiej sytuacji nie ma w żadnym innym kraju, z reguły udział lasów państwowych do prywatnych wynosi pół na pół, często z przewagą lasów prywatnych, natomiast tutaj państwo jest właścicielem lasów i ma wpływ na to, jak kształtować politykę lasów państwowych. W 90 proc. źródłem zaopatrzenia w surowiec drzewny są Lasy Państwowe. Jeżeli nie mamy kontroli nad tym, w jaki sposób ustalamy ceny wywoławcze na aukcjach i powodujemy, że Lasy Państwowe windują ceny do najwyższych w Europie, to podcinamy gałąź, na której siedzimy, i przyszłość całego przemysłu drzewnego – podkreśla Jarosław Michniuk.
OIGPM ocenia, że w 2025 roku podaż surowca ma spaść o 2–3 proc., co może wpłynąć na dalszy wzrost jego cen i w rezultacie obniżyć opłacalność produkcji mebli w Polsce.
– Trudno jest powiedzieć, że zmniejszymy cenę energii, skoro przez lata nie robiliśmy transformacji energetycznej, teraz musimy ją przyspieszyć, ale to są procesy długoletnie. Natomiast zmiana ceny surowca drzewnego to jest proces, który można zrobić jednym dekretem dyrektora generalnego Lasów Państwowych. Trzeba patrzeć na ten obraz w całości, nie tylko z punktu widzenia interesu jednej instytucji, ale całego łańcucha wartości – tłumaczy ekspert. – Jedna złotówka zarobiona na sprzedaży metra sześciennego drewna odpowiada mniej więcej 12 zł, które można zarobić w łańcuchu wartości dodanej w całym przemyśle. Bo można to drzewo przerobić na produkty drzewne w Polsce, które następnie mogą być stosowane potem przez przemysł meblowy, a ten z kolei eksportuje wyrób o znacznie wyższej wartości dodanej. Metr sześcienny surowca drzewnego nie kosztuje już wówczas 500 zł, ale wielokrotnie więcej.
Jak wskazuje Jarosław Michniuk, na przykładzie branży meblarskiej widać, jak cała Europa i jej przemysł traci na konkurencyjności względem krajów Azji czy USA. Raport Mario Draghiego opublikowany we wrześniu 2024 roku w czarnych barwach stawia gospodarczą przyszłość Unii Europejskiej, jeśli nie poczyni ona wielomiliardowych inwestycji w innowacje i transformację energetyczną.
– Koszty producentów europejskich rosną, a nie towarzyszy temu wzrost ich efektywności. Oczywiście te koszty są obiektywne: koszty płacy, z którymi za dużo nie można zrobić, koszty energii elektrycznej, tu trzeba szukać nowych, tańszych źródeł, ale również są koszty związane z programami, na przykład związanymi z promocją zrównoważonego rozwoju. To na pewno dobre kierunki, tylko jest pytanie, czy w Europie nie robimy tego za szybko – mówi Jarosław Michniuk. – Prosty przykład, Europa emituje 7 proc. gazów cieplarnianych, szczególnie CO2, w skali świata, a chcemy być neutralni klimatycznie do roku 2050. Nawet jak będziemy neutralni klimatycznie, to jak to zmieni emisję dwutlenku węgla w skali światowej, skoro Chiny, Indie i Stany Zjednoczone emitują 42 proc. CO2.
Czytaj także
- 2025-05-07: PE pracuje nad zmianą rozliczania redukcji emisji CO2 dla nowych aut. Producenci mogą uniknąć wysokich kar
- 2025-05-07: Prace nad unijnym budżetem po 2027 roku nabierają tempa. Projekt ma być gotowy w lipcu
- 2025-05-15: Trwa operacja zmiany wyposażenia indywidualnego żołnierzy. Potrzebny modułowy system „od stóp do głów”
- 2025-05-02: Zmiany w globalnej gospodarce będą wspierać reindustrializację. To szansa dla Śląska
- 2025-05-22: Unijne programy szansą dla polskiego przemysłu zbrojeniowego. Wkrótce uruchomione będzie 150 mld euro na niskooprocentowane pożyczki
- 2025-04-25: Rząd zapowiada nową strategię wspierającą polski kapitał. Rodzimym firmom przyda się promocja ze strony instytucji państwowych
- 2025-04-09: Jeszcze większe wsparcie dla konkurencyjności i rozwoju polskiej gospodarki. BGK prezentuje nową strategię
- 2025-04-07: Różnice w prawodawstwie państw UE hamują eksport i rozwój firm. Biznes apeluje o ujednolicenie przepisów
- 2025-04-10: Pierwsze efekty prac deregulacyjnych możliwe już jesienią. Ten proces uwolni w firmach środki na inwestycje
- 2025-03-24: Ministerstwo Zdrowia wraca do pomysłu zakazu sprzedaży aromatyzowanych saszetek nikotynowych. Według ekspertów oznacza to likwidację całego rynku
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Prawo

Trwają dyskusje nad kształtem unijnego budżetu na lata 2028–2034. Mogą być rozbieżności w kwestii Funduszu Spójności czy dopłat dla rolników
Trwają prace nad wieloletnimi unijnymi ramami finansowymi (WRF), które określą priorytety wydatków UE na lata 2028–2034. W maju Parlament Europejski przegłosował rezolucję w sprawie swojego stanowiska w tej sprawie. Postulaty europarlamentarzystów mają zostać uwzględnione we wniosku Komisji Europejskiej w sprawie WRF, który zostanie opublikowany w lipcu 2025 roku. Wciąż jednak nie ma zgody miedzy państwami członkowskimi, m.in. w zakresie Funduszu Spójności czy budżetu na rolnictwo.
Konsument
35 proc. gospodarstw domowych nie stać na zakup mieszkania nawet na kredyt. Pomóc może wsparcie budownictwa społecznego i uwolnienie gruntów pod zabudowę

W Polsce co roku oddaje się do użytku ok. 200 tys. mieszkań, co oznacza, że w ciągu dekady teoretycznie potrzeby mieszkaniowe społeczeństwa mogłyby zostać zaspokojone. Jednak większość lokali budują deweloperzy na sprzedaż, a 35 proc. gospodarstw domowych nie stać na zakup nawet za pomocą kredytu. Jednocześnie ta grupa zarabia za dużo, by korzystać z mieszkania socjalnego i komunalnego. Zdaniem prof. Bartłomieja Marony z UEK zmniejszeniu skali problemu zaradzić może wyłącznie większa skala budownictwa społecznego zamiast wspierania kolejnymi programami zaciągania kredytów.
Problemy społeczne
Hejt w sieci dotyka coraz więcej dzieci w wieku szkolnym. Rzadko mówią o tym dorosłym

Coraz większa grupa dzieci zaczyna korzystać z internetu już w wieku siedmiu–ośmiu lat – wynika z raportu NASK „Nastolatki 3.0”. Wtedy też stykają się po raz pierwszy z hejtem, którego jest coraz więcej w mediach społecznościowych. Według raportu NASK ponad 2/3 młodych internautów uważa, że mowa nienawiści jest największym problemem w sieci. Co więcej, dzieci rzadko mówią o takich incydentach dorosłym, dlatego tym istotniejsze są narzędzia technologiczne służące ochronie najmłodszych.
Partner serwisu
Szkolenia

Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.