Newsy

J. Męcina: Kodeks pracy wymaga zmian. Potrzebne jest wsparcie dla firm rodzinnych i promowanie etatów

2016-03-09  |  06:50

Kodeks pracy nie odpowiada na dzisiejsze potrzeby rynku – ocenia Jacek Męcina z Rady Dialogu Społecznego. Konieczne jest uproszczenie regulacji oraz doprecyzowanie przepisów dotyczących czasu pracy i zawierania umów o pracę. Kodeks powinien wspierać mniejsze przedsiębiorstwa oraz firmy rodzinne, a także promować wśród pracodawców zatrudnianie na etat. 

Obecnie obowiązujący Kodeks Pracy funkcjonuje od 1973 roku i był kilkadziesiąt razy nowelizowany, a próby napisania go od nowa były nieskuteczne. Dlatego Jacek Męcina pozytywnie ocenia zapowiedź minister pracy o powołaniu Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy. W jej skład mają wejść przedstawiciele rządu, pracodawców i związków zawodowych. Według zapowiedzi miałaby zacząć działać od 1 września br.

Indywidualne prawo pracy ulega częstszym zmianom, zbiorowe prawo pracy właściwie od początku lat 90. jest na podobnym poziomie i daleko idących zmian nie było. Coraz mniej przystaje on do rzeczywistości. Rynek pracy i współczesna gospodarka wymuszają zupełnie inne podejście do Kodeksu pracy – ocenia w rozmowie z agencją Newseria Biznes Jacek Męcina, ekspert Konfederacji Lewiatan i członek Rady Dialogu Społecznego.

Ekspert podkreśla, że konieczne jest uproszczenie regulacji, bo Kodeks pracy mógłby być o połowę mniejszy.

Co z tego, że zapiszemy w nim piękne idee, jeśli one w praktyce nie będą realizowane i zafundujemy sobie szarą strefę, a więc coś, co jest najgorszego dla rynku pracy – podkreśla Męcina.

W jego ocenie w polskim prawie pracy brakuje przepisów, które wspierałyby sektor najmniejszych przedsiębiorstw. Spośród 1,8 mln działających w Polsce firm, blisko 99 proc. stanowią właśnie te mniejsze. Sektor MŚP tworzy 6 mln miejsc pracy, odpowiada też za połowę wytwarzanego PKB. Większość firm wskazuje jednak na szereg problemów, w tym również zbyt wysokie pozapłacowe koszty pracy. Należy również ulżyć firmom rodzinnym, które funkcjonują w oparciu o przepisy prawa pracy.

Jestem także za porozumieniami zakładowymi czy nawet układami zbiorowymi pracy. To tam powinny się znajdować wszystkie standardy BHP, a nie na kilkuset stronach ustaw i rozporządzeń, które szczegółowo regulują czynniki emisji i zagrożenia z tym związane – przekonuje Męcina.

Część norm Kodeksu pracy można byłoby przenieść na poziom zakładów pracy i w ten sposób zostawić je do decyzji pracodawców i pracowników. Lepszy dialog w firmach mógłby się przyczynić do większej konkurencyjności polskiej gospodarki i poprawy warunków pracy. Przykładem mogą być Niemcy, gdzie to układy zbiorowe są podstawą regulacji stosunków pracy.

Męcina podkreśla, że jednym z najważniejszych zadań jest stworzenie rozwiązań, które zachęcałyby pracodawców do stosowania umów o pracę. Jedna z propozycji resortu pracy zakładała podpisanie umowy społecznej ze związkami zawodowymi i pracodawcami. W zamian za zatrudnianie na etat firmy otrzymywałyby np. ulgę podatkową lub ulgę w opłacaniu składek, a to z kolei pozwoliłoby im na podwyższanie pensji.

Działania, które w ostatnim czasie podejmują także organizacje pracodawców, to promowanie umów o pracę. To również wysiłki związane z zamówieniami publicznymi, aby w przetargach, zwłaszcza gdy wydajemy publiczne pieniądze, priorytetem było wydatkowanie środków w ramach świadczenia usług na podstawie umowy o pracę. Tam, gdzie państwo ma wpływ na jakość zatrudnienia, ten wpływ powinien być realny – podkreśla Jacek Męcina.

Z raportu Konfederacji Lewiatan wynika, że od połowy 2014 roku, kiedy do Prawa zamówień publicznych wprowadzono możliwość zastosowania klauzuli społecznych (np. przyznawanie dodatkowych punktów w przetargu dla firm zatrudniających na podstawie o umowy o pracę lub wymaganie takich umów) liczba osób zatrudnionych na etatach wzrosła o 50 tysięcy. O tyle samo spadła liczba zatrudnionych na umowy cywilnoprawne. Raport wskazuje jednak, że klauzule społeczne to wciąż niedoceniane przez zamawiających kryterium.

Zapowiadane przez resort pracy wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej w umowach cywilnoprawnych na poziomie 12 zł powinno oznaczać, że każdy zamawiający w przetargu publicznym będzie uwzględniał w kalkulacji budżetów taką stawkę. W przypadku trwających projektów konieczne byłoby renegocjowanie umów tak, by związane z minimalną stawką koszty nie były przerzucane na pracowników. Jak wskazuje Konfederacja Lewiatan, szereg placówek publicznych nie kalkuluje budżetów na usługi ochrony lub czystości w taki sposób, by pracownicy mieli zagwarantowane przynajmniej minimalne wynagrodzenie. Niektóre z nich roboczogodziny wyceniają na 5–6 zł (bez VAT).

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Kongres Profesjonalistów Public Relations

Prawo

Trwają dyskusje nad kształtem unijnego budżetu na lata 2028–2034. Mogą być rozbieżności w kwestii Funduszu Spójności czy dopłat dla rolników

Trwają prace nad wieloletnimi unijnymi ramami finansowymi (WRF), które określą priorytety wydatków UE na lata 2028–2034. W maju Parlament Europejski przegłosował rezolucję w sprawie swojego stanowiska w tej sprawie. Postulaty europarlamentarzystów mają zostać uwzględnione we wniosku Komisji Europejskiej w sprawie WRF, który zostanie opublikowany w lipcu 2025 roku. Wciąż jednak nie ma zgody miedzy państwami członkowskimi, m.in. w zakresie Funduszu Spójności czy budżetu na rolnictwo.

Konsument

35 proc. gospodarstw domowych nie stać na zakup mieszkania nawet na kredyt. Pomóc może wsparcie budownictwa społecznego i uwolnienie gruntów pod zabudowę

W Polsce co roku oddaje się do użytku ok. 200 tys. mieszkań, co oznacza, że w ciągu dekady teoretycznie potrzeby mieszkaniowe społeczeństwa mogłyby zostać zaspokojone. Jednak większość lokali budują deweloperzy na sprzedaż, a 35 proc. gospodarstw domowych nie stać na zakup nawet za pomocą kredytu. Jednocześnie ta grupa zarabia za dużo, by korzystać z mieszkania socjalnego i komunalnego. Zdaniem prof. Bartłomieja Marony z UEK zmniejszeniu skali problemu zaradzić może wyłącznie większa skala budownictwa społecznego zamiast wspierania kolejnymi programami zaciągania kredytów.

Problemy społeczne

Hejt w sieci dotyka coraz więcej dzieci w wieku szkolnym. Rzadko mówią o tym dorosłym

Coraz większa grupa dzieci zaczyna korzystać z internetu już w wieku siedmiu–ośmiu​ lat – wynika z raportu NASK „Nastolatki 3.0”. Wtedy też stykają się po raz pierwszy z hejtem, którego jest coraz więcej w mediach społecznościowych. Według raportu NASK ponad 2/3 młodych internautów uważa, że mowa nienawiści jest największym problemem w sieci. Co więcej, dzieci rzadko mówią o takich incydentach dorosłym, dlatego tym istotniejsze są narzędzia technologiczne służące ochronie najmłodszych.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.