Newsy

Za tydzień PE zagłosuje nad dyrektywą ws. delegowania pracowników. Na nowych przepisach Polska może skorzystać w największym stopniu

2014-04-09  |  06:55
Mówi:prof. Jerzy Hausner, kierownik Katedry Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie

Róża Thun, europosłanka

Radosław Mleczko, wiceminister pracy i polityki społecznej

  • MP4
  • W krajach UE pracuje milion pracowników delegowanych, z czego jedna czwarta to Polacy. Polska jest zdecydowanym liderem pod względem eksportu usług, dlatego tak ważna dla nas jest unijna dyrektywa, która ma chronić prawa delegowanych pracowników. 16 kwietnia zagłosuje nad nią Parlament Europejski. Nowe prawo w tym zakresie to jeden z elementów dyskusji o mobilności zawodowej Europejczyków – dziś ok. 3 proc. z nich przeprowadza się do innego kraju z powodu pracy.

    Już za dwa lata firmom może być łatwiej delegować pracowników za granicę. Parlament Europejski kończy prace nad dyrektywą wdrożeniową w tej sprawie.

    Nasi pracownicy mogą być obecni na innym, zagranicznym rynku pracy poprzez zatrudnienie w polskim przedsiębiorstwie. Z naszego punktu widzenia to jest po pierwsze podnoszenie konkurencyjności naszej gospodarki, dlatego że w wielu dziedzinach jesteśmy już silni, np. w usługach, w których może pojawić się częściowo delegowanie pracowników, czyli na przykład w transporcie samochodowym – tłumaczy w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes prof. Jerzy Hausner, kierownik Katedry Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

    Polacy są liderem w eksporcie usług na unijnym rynku – na milion delegowanych pracowników jedną czwartą stanowią pracownicy z Polski. To buduje konkurencyjność polskich firm. Z kolei na ich większych przychodach korzysta budżet państwa. Prof. Hausner podkreśla jednak, że na korzyści należy patrzeć szerzej. Zyskają także pracownicy, którzy za granicą mogą nie tylko więcej zarobić, lecz także podnieść swoje kompetencje. Zdobyte przez pracowników za granicą doświadczenie może przyczynić się do zwiększenia konkurencyjności gospodarki.

    Europosłowie będą głosować nad dyrektywą wdrożeniową 16 kwietnia. Jeśli zostanie ona przegłosowana, wszystkie kraje członkowskie UE będą musiały ją wdrożyć w ciągu dwóch lat. Uczestnicy II Kongresu Mobilności Pracy, który odbył się w Krakowie, podkreślali, że nowe przepisy wpisują się w większą debatę o mobilności na rynku pracy.

    Prof. Hausner zaznaczył, że prawo dotyczące mobilności na rynku pracy powinno nie zmuszać, lecz jedynie dawać możliwość pracy za granicą. Nie może być wykorzystywane do zachęcania bezrobotnych do wyjazdu, by w ten sposób rozwiązać problemy na krajowych rynkach pracy.

    Nie ma nic złego w tym, że młody człowiek będzie chciał rozpocząć pracę jako badacz w najlepszym laboratorium. Tylko zadbajmy o to, żeby mu zaproponować przeniesienie jego kompetencji i możliwości pracy w Polsce. Najgorsze jest traktowanie mobilności jako sytuacji, w której pozbawiamy się nadwyżki siły roboczej – ocenia kierownik Katedry Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

    Prof. Hausner podkreśla, że zapewnienie całkowicie swobodnego przepływu pracowników usług to jeden z najważniejszych filarów wspólnego unijnego rynku i podstawa funkcjonowania wspólnej waluty.

    Według europosłanki PO Róży Thun mobilność zawodowa Europejczyków wciąż jest niewielka.

    Tylko 3 proc. Europejczyków jest mobilnych, przenosi się za pracą na przykład z kraju do kraju. To jest ogromny problem. To jest przede wszystkim niewykorzystanie potencjału jakim jest jednolity rynek, 500 mln obywateli – podkreśla Róża Thun. – Ponieważ nie mamy jednego prawa europejskiego, dlatego ktoś, kto chce świadczyć usługi za granicą, musi je świadczyć zgodnie z zasadami danego kraju. To znaczy, że musi znać 28 różnych systemów prawnych.

    Róża Thun dodaje, że nowa dyrektywa dostosowuje prawo do realiów.

    Technika i transport rozwijają się bardzo szybko, poprawia się znajomość języków obcych wśród mieszkańców Unii Europejskiej, a nie jesteśmy wystarczająco konkurencyjni z wielkimi krajami. Nasi obywatele są przygotowani do tej mobilności w znacznym stopniu, tylko musimy poznosić bariery, które nie pozwalają im funkcjonować na całym rynku – przekonuje Róża Thun.

    Mimo że eksperci przekonują o korzyściach, które wynikają dla całej unijnej gospodarki i Europejczyków, to w niektórych krajach propozycje ochrony delegowanych pracowników i zwiększania mobilności pracy nie zyskują poparcia. Pojawiają się tam opinie, że świadczenie usług przez zagraniczne firmy zagraża krajowemu rynkowi pracy. W tę stronę idzie m.in. Francja, która zapowiedziała zaostrzenie kontroli wobec firm delegujących pracowników.

    Raport UE w sposób jednoznaczny wskazuje na to, że pewne nadużycia związane z przemieszczaniem się osób stanowią zdecydowany margines i że korzyści z mobilności dla państwa członkowskich i Unii Europejskiej jako całości zdecydowanie te negatywne skutki przewyższają. Ale polityka nie tylko opiera się na racjonalnych raportach, lecz także na emocjach. Będą się pojawiać emocje w różnych państwach członkowskich związane z obecnością pracowników z innych krajów członkowskich – przyznaje Radosław Mleczko, wiceminister pracy i polityki społecznej.

    Ma jednak nadzieję, że europosłowie nie odejdą od liberalnej propozycji dyrektywy ws. delegowania pracowników.

    Czytaj także

    Kalendarium

    Więcej ważnych informacji

    Jedynka Newserii

    Jedynka Newserii

    Konsument

    Handel

    Polscy producenci drobiu liczą na ponowne otwarcie chińskiego rynku. Kraje azjatyckie coraz ważniejszym importerem

    Polska wciąż cieszy się w świecie renomą cenionego producenta mięsa drobiowego. Na eksport trafia ok. 60 proc. rocznej produkcji, czyli prawie 2 mln t. Polscy producenci walczą o silną pozycję na zagranicznych rynkach. Priorytetem jest dla nich ponowne uruchomienie eksportu do Chin, który został wstrzymany pięć lat temu ze względu na ptasią grypę. Trwa dopracowywanie szczegółów porozumienia w tej sprawie.

    Finanse

    Zbiórki internetowe przestały się już kojarzyć wyłącznie z finansowaniem leczenia. Ludzie zbierają także na podstawowe potrzeby i realizację marzeń

    Połowa Polaków wspiera zbiórki charytatywne online – wynika z raportu przygotowanego przez SW Research dla Allegro. Najczęściej przekazujemy datki na pomoc humanitarną związaną z kataklizmami, wsparcie chorych, pomoc dzieciom czy zwierzętom. Jeszcze do niedawna zbiórki internetowe kojarzyły się głównie z finansowaniem terapii czy rehabilitacji dla ciężko chorych, ale coraz częściej ludzie zbierają na podstawowe potrzeby, takie jak żywność czy opał na zimę, ale również na realizację marzeń.

    Partner serwisu

    Instytut Monitorowania Mediów

    Szkolenia

    Akademia Newserii

    Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.