Mówi: | Marek Mastalerek |
Funkcja: | prezes |
Firma: | Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna |
Wraz z uchodźcami do Polski codziennie przyjeżdżają dziesiątki psów i kotów z Ukrainy. Lekarze weterynarii zapewniają im bezpłatną pomoc nie tylko na granicy
Większość zwierząt domowych, które wraz z uciekającymi przed wojną właścicielami przekraczają granicę między Ukrainą i Polską, nie ma wymaganych dokumentów. Dlatego na przejściach granicznych, w systemie rotacyjnym, pracuje ok. 60 lekarzy weterynarii, którzy na bieżąco chipują i szczepią zwierzęta. – Te punkty na granicy są wydolne i mają wystarczającą przepustowość. Taka pomoc jest udzielana również w głębi kraju – mówi Marek Mastalerek, prezes Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej.
– Nie ma twardych danych dotyczących liczby zwierząt, które przekroczyły dotąd polsko-ukraińską granicę. Wszystko odbywa się w dużym pośpiechu, w bardzo trudnej sytuacji, więc mamy tylko dane szacunkowe. Z rozmów z Głównym Lekarzem Weterynarii, który sprawdzał to np. na dworcach, wiemy, że jeżeli pociągiem przyjeżdża ok. 600 uchodźców z Ukrainy, to mniej więcej co 10. ma ze sobą zwierzę. To jest zazwyczaj od 60 do 80 psów i kotów, rzadziej są to fretki. Łączna liczba jest ogromna i dlatego ważne jest to, żeby służby weterynaryjne, lekarze weterynarii nadążali z potrzebnymi zabiegami, czyli chipowaniem, szczepieniem przeciwko wściekliźnie, obserwacją etc. – mówi agencji Newseria Biznes lek. wet. Marek Mastalerek, prezes Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej.
Ze statystyk Straży Granicznej wynika, że od 24 lutego br. – czyli od momentu rosyjskiej napaści na Ukrainę i wybuchu wojny w tym kraju – granicę polsko-ukraińską przekroczyło już 2,34 mln uchodźców. Wielu z nich, oprócz podstawowego dobytku, zabrało ze sobą psy, koty, fretki i inne zwierzęta domowe, których nie chcieli porzucać.
– Główny Lekarz Weterynarii zareagował na to dość szybko i wydał odpowiednie instrukcje upraszczające procedury przekraczania granicy wraz ze zwierzętami towarzyszącymi – mówi Marek Mastalerek. – Pojawił się jednak problem opieki nad tymi zwierzętami, czysto lekarsko-weterynaryjnej, ponieważ one po podróży są przemęczone, bardziej wrażliwe na choroby, zranione, odwodnione, czasem mają złamane kończyny. Dlatego zaapelowaliśmy do lekarzy weterynarii, żeby przyjmowali te zwierzęta i rezygnowali z opłat lub ewentualnie pobierali symboliczne opłaty, które są tylko zwrotem kosztów. Z tego, co wiem, lekarze weterynarii zareagowali na ten apel. Niektórzy zgłaszają się w miejsca takie jak np. Dworzec Centralny czy Torwar i tam pomagają zwierzętom na miejscu albo zabierają je do zakładów leczniczych.
Jak wskazuje, tylko niewielka część właścicieli zwierząt, które przekraczają polsko-ukraińską granicę, ma ze sobą ich świadectwo zdrowia poświadczające m.in. odpowiednie szczepienia.
– Te zwierzęta przekraczają granicę na ukraińskich papierach i wszystko jest lege artis – mówi prezes Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej. – Natomiast jest też spora grupa zwierząt towarzyszących uchodźcom, którzy nie zdążyli takich dokumentów przygotować. Z tymi zwierzętami coś trzeba zrobić, bo ważne jest przestrzeganie reżimu epizootycznego, żebyśmy nie przywlekli chorób zakaźnych do Polski czy szerzej, do Unii Europejskiej, np. ciągle groźnej wścieklizny.
Zgodnie z uproszczoną procedurą GIW właściciele, którzy przemieszczają się w czasie trwania konfliktu militarnego ze swoimi zwierzętami, nie muszą posiadać ich wyników badania serologicznego w kierunku oznaczenia miana przeciwciał przeciwko wściekliźnie. W sytuacji, gdy zwierzę nie ma mikrochipa lub nie jest zaszczepione przeciwko wściekliźnie (lub też szczepienia nie można udokumentować), urzędowy lekarz weterynarii je oznacza i szczepi.
Zwierzęta przekraczające granicę polsko-ukraińską bez dokumentów nie mają ustalonego statusu epizootycznego – to oznacza, że nie wiadomo, czy są zdrowe, chore, szczepione, czy też nie. Dlatego najpierw muszą jeszcze trafić na kwarantannę w celu wykluczenia u nich np. ewentualnych chorób zakaźnych.
– Za to wszystko płaci budżet państwa. Powiatowy lekarz weterynarii wyznacza lekarzy weterynarii wolnej praktyki wykonujących te niezbędne zabiegi. Następnie dostają oni zwrot kosztów z budżetu państwa – mówi Marek Mastalerek. – Dla tych zwierząt, które mają wędrować dalej do Europy albo Stanów Zjednoczonych, wydawane są również paszporty dla zwierząt towarzyszących. To jest jednak obwarowane dodatkowymi przepisami i koniecznością wykonania dodatkowych zabiegów, np. miareczkowania, czyli sprawdzenia poziomu przeciwciał przeciwko wściekliźnie. Tak więc ten proces trwa trochę dłużej, około 30 dni.
Na każdym przejściu granicznym z Ukrainą działają punkty, w których lekarze weterynarii znakują i szczepią zwierzęta oraz pomagają uchodźcom z Ukrainy w rozwiązaniu problemów ze zwierzętami towarzyszącymi. W systemie rotacyjnym pracuje w nich obecnie ok. 60 weterynarzy.
– Liczba lekarzy weterynarii na granicy i ich udział w pomocy zwierzętom jest wystarczający. Te punkty na przejściach granicznych są wydolne i mają wystarczającą przepustowość. Trzeba przy tym pamiętać, że taka pomoc jest udzielana również w głębi kraju, czyli właściciele zwierząt, którzy nie otrzymają pomocy na granicy, mogą liczyć na nią także później – mówi prezes Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej.
Decyzją Głównego Inspektora Weterynaryjnego wprowadzono również czasowe zwolnienie z obowiązku posiadania pozwolenia GIW na wwóz do Polski takich zwierząt jak gryzonie, króliki, płazy czy gady.
Czytaj także
- 2025-04-11: Spada udział chowu klatkowego w hodowli drobiu. Wciąż jednak 67 proc. kur trzymanych jest w klatkach
- 2025-04-14: Trwa kontrola szczepień dzieci. Rodzice uchylający się od tego obowiązku muszą się liczyć z karami
- 2025-04-14: Nowe technologie podstawą w reformowaniu administracji. Będą też kluczowe w procesie deregulacji
- 2025-03-27: Coraz więcej osób choruje na kleszczowe zapalenie mózgu. Na profilaktyczne szczepienie zdecydował się tylko co 10. Polak
- 2025-03-03: Rusza nowy sezon rowerów publicznych. Na ten element zrównoważonej mobilności stawia coraz więcej polskich miast [DEPESZA]
- 2025-02-28: Polsko-brytyjska współpraca gospodarcza nabiera rozpędu. Dobre perspektywy dla wspólnych projektów energetycznych i obronnych
- 2025-03-12: Dostęp do wysoko wykwalifikowanej kadry przyciąga do Polski inwestorów. Kluczowymi partnerami stają się firmy z Wielkiej Brytanii
- 2025-02-24: Dwie trzecie wypadków na kolei jest z udziałem pieszych i kierowców. UTK planuje monitoring problematycznych przejazdów
- 2025-04-10: Cyfryzacja kolei będzie przyspieszać. To jeden z głównych obszarów inwestycji w branży
- 2025-02-21: Trzy lata wojny w Ukrainie. UE i kraje członkowskie przeznaczyły na wsparcie dla Ukrainy ponad 134 mld euro
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii

Jedynka Newserii


Praca

Ogromna baza magazynowa zbóż w Wielkopolsce do likwidacji. Pracę może stracić kilkaset osób
Baza magazynowa zbóż w Witoldowie to obiekt zarządzany od 30 lat przez spółkę Top Farms Wielkopolska, która prowadzi działalność na gruntach dzierżawionych z Zasobów Skarbu Państwa. Teraz baza ma zostać rozebrana, a wydzierżawiona ziemia – trafić do Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa. Spółka Top Farms wnioskowała do KOWR-u o utworzenie ośrodków produkcji rolniczej, które umożliwiłyby dalsze funkcjonowanie wielu takich strategicznych obiektów rolniczych. Brak decyzji KOWR jest zagrożeniem dla stabilności dużych, nowoczesnych gospodarstw towarowych, a tym samym również dla bezpieczeństwa żywnościowego Polski.
Konsument
Eksperci apelują do Ministerstwa Zdrowia o zmianę w polityce nikotynowej. Powinna lepiej chronić dzieci i młodzież

Wprowadzanie kolejnych zakazów w ustawie tytoniowej nie przyniesie spodziewanego rezultatu – oceniają lekarze i terapeuci pracujący z osobami uzależnionymi. Według nich należy osobno rozpisać działania rozwiązujące problem na poziomie osób dorosłych, które już palą, i te, które będą nakierowane na ochronę dzieci i młodzieży przed dostępem do wyrobów nikotynowych. Stowarzyszenie Jump93 wraz z przedstawicielami środowisk psychiatrycznych i zdrowia publicznego zaapelowało o systemowe podejście do polityki nikotynowej, z uwzględnieniem potencjału strategii redukcji szkód.
Bankowość
Rynek oczekuje pierwszego cięcia stóp procentowych w Polsce w maju. Są ku temu przesłanki ekonomiczne

Na podstawie ostatnich wypowiedzi prof. Adama Glapińskiego, przewodniczącego Rady Polityki Pieniężnej, ekonomiści oczekują, że już na posiedzeniu 7 maja może zapaść pierwsza od ponad półtora roku decyzja o zmianie poziomu stóp procentowych w dół. RPP dostosuje się w ten sposób do polityki głównych banków centralnych oraz słabnącej presji inflacyjnej. Zdaniem prezesa Q Value będzie to działanie w dobrym kierunku, choć spóźnione i być może spowodowane czynnikami politycznymi.
Partner serwisu
Szkolenia

Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.