Mówi: | dr hab. Bohdan Szklarski |
Funkcja: | profesor UW, Ośrodek Studiów Amerykańskich |
Kluczowy moment dla prawyborów prezydenckich w USA. O poparciu decydują kwestie gospodarcze i głosy mniejszości
Do wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych pozostało nieco ponad osiem miesięcy. Jak na razie nie ma wątpliwości, że to Donald Trump uzyska nominację Partii Republikańskiej i zmierzy się w wyścigu do Białego Domu z obecnym prezydentem Joe Bidenem. Dotychczasowe sondaże – pomimo 90 ciążących na nim zarzutów karnych – dają mu równe szanse, nawet lekką przewagę. Ogólnokrajowe badanie zarejestrowanych wyborców, przeprowadzone pod koniec lutego br. przez „The New York Times” i Siena College, pokazało, że gdyby wybory odbywały się teraz, Trump wygrałby je z 5-proc. przewagą głosów. – Wyborcy Donalda Trumpa są nimi przede wszystkim dlatego, że są sfrustrowani, źli, mają dosyć Waszyngtonu, chcą komuś dokopać, chcą pokazać swoją frustrację. I to jest jego siła, on jest głosem tych ludzi – mówi amerykanista dr hab. Bohdan Szklarski.
– Nominacja republikańska Donalda Trumpa jest przesądzona, natomiast jego powrót do władzy w listopadzie to jeszcze – mówiąc kolokwialnie – na dwoje babka wróżyła. To będą wybory, w których różnica między Trumpem i Bidenem nie będzie duża i ktokolwiek dzisiaj odważyłby się przewidywać, jaki będzie wynik, wróży z fusów – mówi agencji Newseria Biznes dr hab. Bohdan Szklarski, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, ekspert Ośrodka Studiów Amerykańskich.
W ostatni weekend Donald Trump wygrał – z mocną przewagą nad swoją główną rywalką, byłą gubernatorką Karoliny Południowej Nikki Haley – prawybory w Michigan, Missouri i Idaho, wzmacniając swoje szanse na otrzymanie nominacji Partii Republikańskiej w listopadowych wyborach prezydenckich w USA. Pomimo że Nikki Haley wygrała niedzielne prawybory w Waszyngtonie, odnosząc tym samym swoje pierwsze zwycięstwo, to były prezydent wciąż wydaje się niemal pewnym kandydatem republikanów do startu w wyborach – do tej pory zdobył głosy 247 delegatów Partii Republikańskiej, podczas gdy Nikki Haley ma ich 24. Kolejną ważną datą w przedwyborczym kalendarzu jest 5 marca, czyli tzw. superwtorek, kiedy prawybory odbywają się jednocześnie w 16 stanach, a do zdobycia są 874 głosy delegatów na konwencję Partii Republikańskiej, która ostatecznie wybierze kandydata na prezydenta.
Jak na razie sondaże nie pozostawiają jednak wątpliwości, że to Trump będzie w listopadzie walczył o Biały Dom z Joe Bidenem, co więcej, dają mu także lekką przewagę. Ogólnokrajowe badanie zarejestrowanych wyborców, przeprowadzone pod koniec lutego br. przez „The New York Times” i Siena College pokazało, że gdyby wybory odbywały się dziś, Biden z 43-proc. poparciem pozostałby w tyle za Trumpem i jego 48-proc. poparciem.
– W tych amerykańskich stanach, gdzie nie jesteśmy w stanie stwierdzić, że one są jednoznacznie republikańskie ani demokratyczne – a takich jest dzisiaj 10 spośród 50 – w większości Donald Trump idzie na równo z Bidenem albo ma lekką przewagę. Ale tak naprawdę prawdziwa kampania wyborcza się jeszcze nie rozpoczęła i dopiero w ogniu tej walki – o ile w przypadku tych dwóch starszych panów można w ogóle mówić o ogniu – zobaczymy, który z nich przekona niedużą grupę niezdecydowanych wyborców, na kogo głos mają oddać – mówi amerykanista z UW. – Czy Biden zdoła wystraszyć potencjalnych wyborców Trumpa, że jego powrót do władzy będzie oznaczać ogromne zawirowania w amerykańskiej demokracji i podważenie reguł tradycji, kultury politycznej? Czy Biden przekona wyborców – statystyki go w tym wspierają – że gospodarka idzie w dobrym kierunku. Z drugiej strony Donald Trump musi znaleźć dodatkową grupę ludzi, którzy nie uwierzą w przyszłość pod rządami Bidena i będą skłonni zaryzykować oddanie władzy Trumpowi mimo wszystkich złych rzeczy, które będzie się o nim mówić przez kolejnych kilka miesięcy. Musi przekonać ludzi, że wybór jego na stanowisko to jest powrót do złotych lat 2017–2019 sprzed pandemii i dlatego wart jest głosu.
Na byłym prezydencie, który ponownie ubiega się o nominację republikanów, wciąż ciąży ponad 90 zarzutów karnych. W połowie lutego br. Trump został też skazany nieprawomocnym wyrokiem na grzywnę w wysokości 355 mln dol. za oszukiwanie banków odnośnie do wartości jego nieruchomości i sztuczne zawyżanie ich cen w oświadczeniach majątkowych, aby móc pożyczać duże sumy na preferencyjnych warunkach. Sąd wydał mu także trzyletni zakaz kierowania przedsiębiorstwami i zaciągania pożyczek, ale Trump już zapowiedział apelację od tego wyroku. Poza tym wciąż toczą się przeciwko niemu postępowania w innych sprawach, dotyczących m.in. nieprawidłowości w poprzednich wyborach prezydenckich w 2020 roku. Jednak ekspert ocenia, że nie powinno to w dużym stopniu zaszkodzić jego kandydaturze.
– Kwestie sądowe trzeba uwzględnić w wyborczej kalkulacji – ale nie dlatego, że wyrok sądowy miałby uniemożliwić Trumpowi ubieganie się o urząd. Takiego wyroku, który zakazałby mu startować w wyborach, nie będzie – mówi dr hab. Bohdan Szklarski.
Sąd Najwyższy USA w poniedziałek orzekł, że Donald Trump nie może być wykluczony ze startu w wyborach bez uprzedniej decyzji Kongresu. Unieważnił tym samym decyzję władz kilku stanów o wykluczeniu byłego prezydenta z prawyborów, powołujących się na udział Trumpa w powstaniu przeciwko państwu. W ten sposób określiły one zachęcanie swoich zwolenników do ataku na Kapitol 6 stycznia 2021 roku.
– Patrząc z punktu widzenia wyborców na te 91 z zarzutów pod adresem Donalda Trumpa i pięć spraw sądowych, niektóre już przegrane, jakieś apelacje, sprawy od molestowania seksualnego, nieumiejętnego zarządzania dokumentami po nawoływanie do obalenia systemu – bo taki jest zakres zarzutów pod adresem Trumpa – to powoduje raczej wzruszenie ramionami i reakcję: „no i co z tego?”. Te sprawy nie zaszkodzą Donaldowi Trumpowi, nawet jeżeli zapadnie w nich wyrok skazujący, ponieważ on umiejętnie kreuje wizję siebie jako ofiary systemu. I ta jego umiejętność kreowania wizerunku jest naprawdę godna podziwu – ocenia ekspert.
Jednym z kluczowych tematów w nadchodzących wyborach prezydenckich w USA będą z pewnością kwestie gospodarcze. Jednak mimo że wzrost amerykańskiej gospodarki w ubiegłym roku przyspieszył, to według lutowego sondażu „The New York Timesa” i Siena College tylko co czwarty wyborca uważa, że kraj zmierza we właściwym kierunku. Większość uważa, że gospodarka jest w złym stanie. Odsetek tych, którzy czują się pokrzywdzeni przez politykę Joe Bidena, jest dwa razy wyższy niż tych, którzy deklarują, że na niej skorzystali. Natomiast odsetek wyborców, którzy zdecydowanie nie aprobują jego sposobu sprawowania urzędu, sięgnął 47 proc., czyli więcej niż w sondażach Timesa w jakimkolwiek momencie jego prezydentury. Analitycy wskazują, że stanowi to dla urzędującego prezydenta sygnał ostrzegawczy w kwestiach dotyczących słabości Demokratów, w tym wśród wyborców kobiet, osób rasy czarnej i latynoskiej.
– Wyborcy Donalda Trumpa są nimi przede wszystkim dlatego, że są sfrustrowani, źli, mają dosyć Waszyngtonu, chcą komuś dokopać, chcą pokazać swoją frustrację. I to jest jego siła, on jest głosem tych ludzi, którym nie podoba się „amerykańska Warszawka”, czyli Waszyngton, to bagno, które miał osuszyć i mu się to nie udało, ale jeszcze przez cztery lata prosił, żeby dostać na to jeszcze jedną szansę. I dlatego część ludzi na niego głosuje. Są wśród nich bogaci i biedni, związkowcy i rolnicy, kobiety i mężczyźni, młodzi i starzy, czarni i biali. Wspierająca go koalicja jest dość różnorodna, oczywiście z ogromną przewagą białych Amerykanów, ale przepływ głosów ze strony Afroamerykanów i Latynosów w stronę Donalda Trumpa też jest zauważalny – podkreśla ekspert Ośrodka Studiów Amerykańskich UW. – Demokraci może za bardzo biorą za pewnik poparcie czarnych Amerykanów i Latynosów. Wyniki wyborów z 2020 roku każą im zacząć na ten temat myśleć tak, jak dzisiaj intensywnie myślą na temat poparcia muzułmanów amerykańskich, którzy właśnie dali znać w Michigan, nie wspierając Joe Bidena tak jak pozostali wyborcy demokratyczni w czasie prawyborów. To jest dość silny sygnał dla Bidena, że nie wolno żadnej mniejszości brać jako pewnik.
Czytaj także
- 2025-01-22: T. Bocheński: Współpraca z Donaldem Trumpem może być bardzo trudna. Interes amerykański będzie stawiany na pierwszym miejscu
- 2025-01-21: Przyszłość relacji transatlantyckich wśród głównych tematów posiedzenia PE. Europa jest gotowa do współpracy
- 2025-01-17: Kolejne cztery lata kluczowe dla transatlantyckich relacji. Polityka administracji Donalda Trumpa może przynieść napięcia
- 2025-01-20: Donald Trump zaczyna swą drugą kadencję jako prezydent. Europejski biznes obawia się konsekwencji zapowiedzianych ceł
- 2025-01-14: Polacy chcieliby głosować elektronicznie. Brakuje woli politycznej i technicznego zaplecza dla takiego rozwiązania
- 2025-01-02: Zmieniają się zagrożenia dla polskiej gospodarki. Ekonomiści boją się skutków szybkiego zadłużania się rządu i napięć geopolitycznych
- 2024-12-24: Alicja Węgorzewska: Święta Bożego Narodzenia nie są o Mikołajku, prezentach czy światełkach. W tym czasie trzeba wracać myślami do Betlejem
- 2024-11-08: Katarzyna Ankudowicz: Jestem zdruzgotana i przerażona, że Donald Trump został prezydentem. On przecież się chwali, że Putin to jego najlepszy kumpel
- 2024-11-05: Wyniki wyborów w USA kluczowe dla przyszłości NATO i Ukrainy. Ewentualna wygrana Donalda Trumpa będzie bardziej nieprzewidywalna
- 2024-11-04: Wynik wyborów prezydenckich w USA zależeć będzie od kilku stanów. Jest ryzyko nieuznania przegranej jednej ze stron, zwłaszcza przez Donalda Trumpa
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Prawo
Ślepe pozwy pomogą walczyć z hejtem w internecie. Spodziewana lawina wniosków może sparaliżować sądy
Wprowadzenie instytucji tzw. ślepego pozwu pozwoli skuteczniej ścigać za naruszenie dóbr osobistych popełnione przez anonimowych internautów. Przepisy pozwolą na złożenie pozwu w sytuacji, gdy poszkodowany nie zna danych identyfikujących hejtera. Krajowa Rada Sądownictwa i Sąd Najwyższy ostrzegają, że nowelizacja może doprowadzić do znacznego przeciążenia sądów, a krótkie terminy na identyfikację sprawcy mogą skutkować wzrostem odszkodowań za przewlekłość postępowania.
Ochrona środowiska
Nowy obowiązek segregowania odpadów budowlanych i rozbiórkowych. Firmy mogą go jednak scedować na wyspecjalizowane przedsiębiorstwa
1 stycznia weszła w życie ustawa zmieniająca przepisy o odpadach, która nakłada na wytwórców odpadów budowlanych i rozbiórkowych obowiązek ich segregacji i zapewnienia dalszego ich zagospodarowania. To efekt implementacji unijnej dyrektywy. Ostateczną treść przepisów branża poznała w ostatnich tygodniach 2024 roku. Nie jest wciąż jasne, czy w przypadku budów dopuszczona będzie frakcja odpadów zmieszanych, których nie da się posegregować. Następnym krokiem będą prawdopodobnie poziomy recyklingu odpadów budowlanych, jakie przedsiębiorcy będą musieli zapewnić. Nowe obowiązki nie dotyczą osób fizycznych.
Handel
T. Bocheński: Współpraca z Donaldem Trumpem może być bardzo trudna. Interes amerykański będzie stawiany na pierwszym miejscu
– Współpraca na linii Unia Europejska – USA w ciągu czterech najbliższych lat rządów Donalda Trumpa może być trudna – ocenia europoseł Tobiasz Bocheński. Polski Instytut Spraw Międzynarodowych ostrzega, że potencjalne zmiany w polityce USA, w tym zwiększenie ceł, mogą dotknąć wszystkich partnerów Stanów Zjednoczonych. Dużą niewiadomą jest również kwestia wsparcia dla Ukrainy i ewentualnego zakończenia wojny. Polityka nowego prezydenta może mieć kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa całej Europy.
Partner serwisu
Szkolenia
Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.