Mówi: | dr Wojciech Wilk |
Funkcja: | prezes |
Firma: | Fundacja Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej |
Unia Europejska może stanąć przed poważnym kryzysem migracyjnym. Potrzebne większe nakłady na pomoc humanitarną i nowe podejście do migrantów
Pandemia ograniczyła napływ imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu do Europy zaledwie o jedną piątą. Brak perspektyw w krajach afrykańskich czy na Bliskim Wschodzie, potęgowany skutkami kryzysu gospodarczego oraz konfliktów zbrojnych, może się stać już za kilka miesięcy źródłem wielomilionowej fali migracji w kierunku Starego Kontynentu. Według prezesa Fundacji Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej można temu zapobiec, inwestując w opiekę medyczną, edukację i pomoc żywieniową w tych krajach oraz umożliwienie legalnej emigracji, co pozwoli ją kontrolować.
– W roku 2020 ruch migracyjny do Europy spadł o około 20 proc., co jest dość niewielkim spadkiem, zważywszy na potężny wpływ pandemii na wszystkie kraje na szlakach migracyjnych, takich jak np. Libia. Ubóstwo, brak perspektyw, brak możliwości normalnego życia będą potężnym motorem wzrostu migracji w roku 2021 – przewiduje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes dr Wojciech Wilk, prezes Fundacji Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej. – Ruchy migracyjne będą rosnąć nie tylko z terytorium Libii i południowego wybrzeża Morza Śródziemnego do Europy, ale także najprawdopodobniej z Libanu, Syrii oraz Turcji.
Fundacja pracuje w Libanie od 2012 roku i obserwuje, że ktokolwiek ma możliwość wyjazdu i środki na ten cel, stara się go opuścić. Dotyczy to głównie osób wykształconych: lekarzy, inżynierów, specjalistów, którzy nie widzą dla siebie perspektyw nie tylko rozwoju, ale i normalnego życia. W Libanie mieszka jednak zaledwie 5 mln osób, podczas gdy w kolejnym zagrożonym falą emigracji regionie – pasie krajów na południe od Sahary, takich jak Mali, Burkina Faso, Niger, przez Sudan i Sudan Południowy, po Erytreę i Etiopię – łącznie pół miliarda ludzi.
– To ogromna liczba osób dotknięta skutkami zmian klimatycznych, brakiem żywności i kryzysem gospodarczym spowodowanym COVID-em. To kilka tysięcy kilometrów od granicy Unii Europejskiej, ale przez Saharę biegną szlaki migracyjne i naprawdę nie dziwmy się, jeżeli za pół roku do roku na wybrzeżach Libii czy Mauretanii w kierunku Wysp Kanaryjskich będą dziesiątki tysięcy migrantów próbujących się dostać do Unii Europejskiej – podkreśla dr Wojciech Wilk. – Drugim zalążkiem niestabilności i kryzysów jest obszar Bliskiego Wschodu. W Syrii, kiedy myślimy, że w danym roku pomoc humanitarna osiągnęła już najgorszy punkt, w kolejnym roku jest jeszcze gorzej. Ludzie stoją w kilometrowych kolejkach po chleb, bo nie stać ich na zakup czegokolwiek innego, więc może działa w Syrii przycichły, ale nie skończył się kryzys humanitarny.
Niewiele lepiej jest w Iraku, Libii czy Jemenie. Szczególnie groźna jest sytuacja między Etiopią a Sudanem, gdzie napięcia polityczne są tak silne, że zachodzi obawa o wybuch konfliktu zbrojnego. Licząca 105 mln obywateli Etiopia rozdarta jest też zbrojnymi konfliktami wewnętrznymi.
– Wskutek tego prawie 1,5 mln ludzi musiało uciekać z domu. Gdyby sytuacja w Etiopii dalej rozwijała się w złym kierunku, to nawet jeżeli 10 proc. ludności tego kraju uciekłoby za granicę, to mówimy tutaj o fali 10 mln uchodźców – mówi prezes PCPM.
Według fundacji, jeśli bogate kraje Zachodu nie chcą ponosić zdrowotnych, społecznych i gospodarczych skutków fali nielegalnych imigrantów, powinny szybko podjąć działania pomocowe, które w sumie będą kosztować znacznie mniej. Dotyczy to nie tylko Europy, ale także Stanów Zjednoczonych, do których z Meksyku próbują się przedzierać nie tylko obywatele tego kraju, ale też np. Gwatemali.
– Konieczne jest wsparcie w zakresie szczepionek na COVID-19 w pierwszej kolejności krajów sąsiednich, ale w dalszej kolejności krajów dalej położonych. Jest to w naszym własnym interesie, żeby zapewnić bezpieczeństwo również naszych obywateli – precyzuje prezes Fundacji Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej. – Po drugie, konieczne jest wsparcie w zakresie pomocy humanitarnej i wsparcia dla gospodarek praktycznie wszystkich krajów na świecie. Oczywiście Unia Europejska nie jest w stanie sfinansować i pokryć wszystkich potrzeb, ale konieczne jest radykalne zwiększenie nakładów UE na ten cel dlatego, że to leży w jej długofalowym interesie.
Dziś Unia Europejska i państwa członkowskie odpowiadają za udzielanie ok. 36 proc. globalnej pomocy humanitarnej i są pod tym względem światowym liderem. W ubiegłym tygodniu Komisja Europejska zapowiedziała jednak zwiększenie zaangażowania i działania na rzecz większej skuteczności operacji humanitarnych. UE chce stworzyć nowy potencjał europejskich działań, aby interweniować bezpośrednio w sytuacji, gdy tradycyjne mechanizmy – np. za pośrednictwem partnerów UE – okażą się niewystarczające. Ten nowy potencjał ma ułatwiać logistykę i transport, gromadzenie zapasów i ich rozdzielanie. To może się okazać przydatne m.in. w kontekście dystrybucji szczepionek.
Jak wykazała ankieta przeprowadzona w 27 państwach członkowskich, 91 proc. respondentów pozytywnie ocenia działania humanitarne finansowane przez UE. Prawie połowa opowiada się za utrzymaniem nakładów na dotychczasowym poziomie, a 40 proc. – za ich zwiększeniem.
Jak podkreśla dr Wojciech Wilk, nawet niewielkie z punktu widzenia krajów UE środki mogą znacząco poprawić byt ludności w krajach biednych, ustabilizować sytuację polityczną, podnieść poziom edukacji i opieki medycznej, zapewnić wodę i posiłki.
– Po trzecie, umożliwienie legalnej, nawet czasowej migracji pracowników do Unii Europejskiej zahamowałoby nielegalną migrację, a także dałoby ogromną motywację osobom, które chcą szukać lepszego wykształcenia czy kwalifikacji zawodowych w krajach afrykańskich. Jest to kluczowy element, bardzo niepopularny politycznie. Mało kto wie, że Polska jest krajem, który w zeszłym roku wydał najwięcej pozwoleń na pracę dla obcokrajowców spośród wszystkich państw UE – mówi prezes PCPM.
Z danych Urzędu do Spraw Cudzoziemców wynika, że ważne zezwolenia na pobyt w Polsce posiadało po 2020 roku 457,2 tys. cudzoziemców. W ubiegłym roku liczba ta wzrosła o nieco ponad 34 tys. osób. Największe grupy stanowili obywatele Ukrainy – 244,2 tys. osób, Białorusi – 28,8 tys., Niemiec – 20,5 tys., Rosji – 12,7 tys., Wietnamu – 10,9 tys., Indii – 9,9 tys., Włoch – 8,5 tys., Gruzji – 7,9 tys., Chin – 7,1 tys. oraz Wielkiej Brytanii – 6,6 tys. Z kolei według ZUS-u na koniec 2020 roku do ubezpieczeń społecznych zgłoszonych było 725 tys. obcokrajowców, o prawie 67,5 tys. więcej niż rok wcześniej.
– Jeżeli Polska może w ten sposób regulować swój rynek pracy i otwierać go dla obcokrajowców, oczywiście mówimy tutaj głównie o obywatelach Europy Wschodniej, to w podobnym kierunku powinny pójść kraje Europy Zachodniej. One z innych powodów cały czas liczą na to, że nielegalna migracja, bardzo często dominowana przez organizacje przestępcze, sama z siebie się ureguluje – wskazuje dr Wojciech Wilk. – Możemy jej nie zauważać, ale jeżeli ta migracja napędzana przez kryzysy gospodarcze wzrośnie o kilkadziesiąt procent, to Unia Europejska stanie przed ogromnym kryzysem.
ONZ szacuje, że w tym roku jedna na 33 osoby na świecie będzie potrzebowała pomocy humanitarnej. W stosunku do 2020 roku to wzrost o 40 proc., a względem 2014 roku – niemal trzykrotny. Jednocześnie – jak wskazuje KE – pogłębia się luka między dostępnymi środkami a zapotrzebowaniem. W ubiegłym roku ONZ apelowała o pomoc humanitarną w rekordowej wysokości 32,5 mld euro, a wartość udzielonej pomocy sięgnęła 15 mld euro. Ta luka może w tym roku być jeszcze większa. W UE tylko cztery państwa członkowskie i Komisja Europejska zapewniają około 90 proc. środków na finansowanie unijnej pomocy humanitarnej.
Czytaj także
- 2024-11-05: Katarzyna Dowbor: Telewizja ma ogromną siłę i dzięki temu mogę zrobić coś dla innych. Nieważne, pod jakimi barwami – ważne, że się pomaga
- 2024-10-14: UE i USA dążą do zażegnania konfliktu między Izraelem a Iranem. Próby te na razie nie przynoszą efektu
- 2024-10-15: Trwa jesienna fala COVID-19. Według GIS jest najwięcej zachorowań od dwóch lat
- 2024-11-13: Polska ochrona zdrowia niegotowa na kolejny kryzys. Eksperci: nie wyciągnęliśmy lekcji z pandemii
- 2024-09-20: Stypendia socjalne i zapomogi dla studentów dotkniętych powodzią. MNiSW apeluje do uczelni o priorytetowe rozpatrywanie wniosków
- 2024-09-18: Magda Bereda: Boję się o moich znajomych z Wrocławia. Dostali ostrzeżenie, że może ich zalać
- 2024-09-19: Muzycy zespołu Enej: Technika i budżety od wielkiej powodzi sprzed 27 lat poszły w górę. A jednak nadal nie jesteśmy w stanie sobie poradzić z żywiołem i go przewidzieć
- 2024-08-28: Listopadowe wybory w USA mogą się przełożyć na dalszy przebieg wojny w Ukrainie. Możliwy też wpływ na kampanię prezydencką w Polsce
- 2024-07-26: Rośnie ryzyko wybuchu epidemii w Strefie Gazy. Brakuje czystej wody, kanalizacji i toalet, a w zniszczonej enklawie wykryto polio
- 2024-07-12: Coraz wyższy poziom imigracji w Polsce nie zrównoważy mniejszej liczby urodzeń. Najszybciej będą się wyludniać wsie i mniej atrakcyjne miasta
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Handel
Europejscy rolnicy przeciw umowie UE i Mercosur. Obawiają się zalewu taniej żywności z Ameryki Południowej
Europejscy rolnicy sprzeciwiają się umowie między UE a krajami Mercosur w obecnie wynegocjowanym kształcie. Obawiają się, że unijny rynek zostanie zalany przez tanią żywność z Ameryki Południowej, ponieważ tamtejsi rolnicy w przypadku większości produktów nie muszą przestrzegać zasad zrównoważonego rozwoju, które z kolei podnoszą koszty produkcji we wspólnocie. Zdaniem prof. Łukasza Ambroziaka z IERiGŻ – PIB, choć umowa handlowa jako całość w wielu aspektach jest korzystna dla UE, to akurat produkcja rolno-spożywcza może na niej ucierpieć.
Infrastruktura
Zadyszka na rynku ładowania samochodów elektrycznych. Rozwój infrastruktury przyhamował
Bardzo powolny, ale stabilny wzrost na rynku samochodów elektrycznych – tak sytuację swojej branży oceniają firmy, które w niej działają. Zauważają także delikatną zadyszkę spowodowaną dość niską dynamiką rozwoju infrastruktury ładowania względem oczekiwań, co przekłada się na popyt aut. Elektromobilny biznes liczy na działania, które mogłyby pobudzić rynek.
Transport
Dekarbonizacja jest wyzwaniem dla firm przemysłowych. Wymaga zmian w całym łańcuchu dostaw
Sektor przemysłowy jest jednym z głównych emitentów CO2, a jego dekarbonizacja ma kluczowe znaczenie dla osiągnięcia unijnych celów neutralności klimatycznej. Dla przedsiębiorstw, zwłaszcza z branż energochłonnych, oznacza to jednak konieczność modernizacji zakładów i przeprojektowania procesów produkcyjnych. Kluczowe są m.in. ich automatyzacja, cyfryzacja i maksymalne skracanie łańcuchów dostaw, również wewnątrzzakładowych.
Partner serwisu
Szkolenia
Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.