Mówi: | dr hab. n. med. Zbigniew Nawrat |
Funkcja: | profesor Instytutu Protez Serca Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii |
W Polsce działa 11 robotów chirurgicznych. W szpitalach potrzeba ich prawie cztery razy więcej
– W tej chwili w Polsce mamy już około tuzina robotów chirurgicznych. Co prawda powinniśmy mieć średnio jedno takie urządzenie na milion pacjentów, żeby zbliżyć się do krajów takich jak Niemcy czy Włochy, ale postęp jest niesamowity – mówi dr hab. Zbigniew Nawrat, pomysłodawca i konstruktor pierwszego w Europie robota do operacji serca Robin Heart. Operacje wykonywane przy pomocy robotów chirurgicznych są krótsze i bezpieczniejsze, wymagają mniej personelu, a pacjent traci mniej krwi i jest w mniejszym stopniu narażony na powikłania. W Polsce barierą wciąż pozostaje brak finansowania ze środków NFZ dla procedur wykonywanych przy wsparciu robotów.
Według prognoz firm PMR i Upper Finance rynek robotyki chirurgicznej w Polsce jest wart ok. 166 mln zł i w ciągu pięciu lat wzrośnie do prawie 570 mln zł, co oznacza średnioroczny wzrost o 28 proc. Wartość ta obejmuje zarówno zakup i serwis robotów, narzędzia, jednorazowe materiały potrzebne do wykonania procedur, jak i wartość samych świadczeń medycznych wykonywanych przy wsparciu robotyki – wynika z raportu „Rynek robotyki chirurgicznej w Polsce 2029. Prognozy rozwoju na lata 2020–2025”.
– W robotyce medycznej wypadamy coraz lepiej i – szczerze mówiąc – najdziwniejsze jest to, że w ogóle bez pomocy państwa i rządu. Od kilkunastu lat trwają starania, żeby NFZ płacił za operacje wykonywane robotami chirurgicznymi, które na świecie są już standardem. Takich operacji na świecie wykonuje się już ponad 1 mln rocznie, z czego połowa to zabiegi ginekologiczne, operacje prostaty etc., przywracające ludzi do aktywności życiowej i zawodowej, z lepszym skutkiem i większą efektywnością – mówi agencji Newseria Biznes dr hab. n. med. Zbigniew Nawrat, profesor Instytutu Protez Serca Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii oraz pomysłodawca i konstruktor pierwszego w Europie robota do operacji na sercu Robin Heart, a także prezydent Międzynarodowego Stowarzyszenia na rzecz Robotyki Medycznej.
Najbardziej rozpowszechnionym robotem chirurgicznym jest da Vinci – robot amerykańskiej produkcji, wykorzystywany przede wszystkim w urologii i ginekologii, choć lista jego zastosowań jest dłuższa (może być wykorzystywany w ok. 170 typach zabiegów). W ubiegłym roku na całym świecie było zainstalowanych 5,7 tys. takich urządzeń, które przeprowadziły ponad 7,2 mln operacji. Najwięcej jest ich w Stanach Zjednoczonych, gdzie jeden robot da Vinci przypadał na prawie 100 tys. pacjentów. W Europie jeden przypada na 749 tys. osób, natomiast w Polsce – na 3,4 mln. W porównaniu do raportu PMR i Upper Finance z połowy 2019 roku to i tak ogromny postęp – rok wcześniej było to bowiem 6,4 mln Polaków.
– W tej chwili w całej Polsce mamy już około tuzina robotów. Co prawda powinniśmy mieć średnio jedno takie urządzenie na ok. 1 mln pacjentów, żeby zbliżyć się do krajów takich jak Niemcy czy Włochy, nie mówiąc już o Stanach Zjednoczonych, bo tam jest ich bardzo wiele ze względów komercyjnych. To są roboty kupione przez prywatne firmy i działają dzięki ludziom, którzy sami płacą za swoje operacje. Natomiast w Polsce postęp też jest niesamowity. Gratuluję szpitalom, które dojrzały szansę, kupiły takie roboty i wychodzą na tym zyskownie – mówi profesor Instytutu Protez Serca FRK.
Pierwsze takie urządzenie pojawiło się na polskim rynku dekadę temu, w 2019 roku było ich już osiem, a przy ich pomocy przeprowadzono rekordową liczę 900 operacji. Do czerwca 2020 roku jeszcze trzy szpitale zakupiły roboty da Vinci, a liczba operacji – mimo początkowego spowolnienia z powodu pandemii – w całym roku wzrosła (szacunki mówiły o prawie 1,5 tys.). W tym roku liczba przeprowadzonych operacji może wzrosnąć już do 3,1 tys., a w 2022 roku – do 5,4 tys. Eksperci Upper Finance, PMR i Synektik – wyłącznego dystrybutora systemów da Vinci w Polsce – oceniają, że w kraju o wielkości Polski powinno być ok. 40–50 robotów.
– Dziś jesteśmy już tak dobrzy jak Czesi. W ubiegłym roku po raz pierwszy wykonaliśmy w Polsce tyle samo operacji co oni. Mamy mniej więcej tyle samo robotów chirurgicznych, ale wciąż niestety jednej firmy – mówi dr hab. n. med. Zbigniew Nawrat.
Eksperci podkreślają, że największe szanse na dogonienie popularności da Vinci w ciągu najbliższych pięciu lat ma system Medtronic, który ma być gotowy w tym roku. Również Polacy mogą się pochwalić osiągnięciami w rozwoju robotyki medycznej. Ponad 20 lat temu podjęto w Polsce działania na rzecz stworzenia robota kardiochirurgicznego o nazwie Robin Heart. Jedną z jego wersji, stworzoną w Instytucie Protez Serca w Zabrzu, jest Robin Heart mc2 – trójramienny robot zastępujący przy stole operacyjnym trzy osoby, w tym dwóch chirurgów. Do tej pory nie udało się jednak wdrożyć do produkcji żadnego z nich.
– Na cały projekt Robin Hearta, który trwa 20 lat, nie dostaliśmy nawet połowy tego, ile dzisiaj kosztuje jeden robot komercyjny. Proszę zobaczyć, jaką straciliśmy szansę, żeby w ogóle zaistnieć na tym rynku. Nowa dziedzina nauki i techniki powstała w Polsce za mniejszy koszt niż jedno urządzenie – mówi ekspert.
Dynamika rynku robotyki chirurgicznej byłaby jeszcze większa, gdyby wprowadzono program finansowania tych procedur przez NFZ. Mimo zapowiedzi zmian ze strony Ministerstwa Zdrowia i pozytywnej oceny Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji wydanej już prawie cztery lata temu nie ma w Polsce możliwości refundacji takich zabiegów. Dlatego szpitale, które chcą otrzymać zwrot części kosztów, muszą wykonywać je w formule prywatnej albo starać się o specjalne granty. Eksperci spodziewają się jednak, że jest to decyzja nieunikniona ze względu na korzyści, jakie przynosi robotyka w medycynie. Prognoza Upper Finance i PMR zakłada, że publiczne finansowanie wejdzie w życie od 2023 roku. Ocenia także, że średnia cena za zabieg w latach 2020–2022 spadnie z 45 do 40 tys. zł, a do 2025 roku do 36 tys. zł.
– Kilka kolejnych firm zaczyna produkować swoje roboty dla chirurgii. Są już roboty do rehabilitacji, diagnostyki, roboty dla neurochirurgii i onkologii. One właściwie są już niezbędne. W niektórych obszarach roboty są już tak „zadomowione”, że nie wyobrażamy sobie, żeby mógł je zastąpić człowiek czy jakaś inna metoda – mówi profesor Instytutu Protez Serca FRK.
Operacje wykonywane z pomocą robotów chirurgicznych są krótsze, zapewniają większe bezpieczeństwo, a pacjent traci mniej krwi i jest w mniejszym stopniu narażony na powikłania. Takie zabiegi wymagają też mniej personelu, więc w przyszłości roboty mogą się okazać rozwiązaniem problemu, jakim jest niedobór kadr medycznych i malejąca liczba chirurgów.
Czytaj także
- 2025-07-03: Grzyby rozkładające tekstylia nagrodzone w konkursie ING. 1 mln zł trafi na innowacyjne projekty dla zrównoważonych miast
- 2025-08-01: Blockchain zmienia rynek pracy i edukacji. Poszukiwane są osoby posiadające wiedzę z różnych dziedzin
- 2025-07-10: UE w 80 proc. technologicznie polega na innych krajach. Zależność cyfrowa od USA i Chin może być zagrożeniem dla bezpieczeństwa
- 2025-08-06: Polska może się stać Doliną Krzemową Europy. Potrzeba jednak wsparcia finansowego start-upów i mocniejszej deregulacji
- 2025-07-25: Przebywanie w lesie pozytywnie wpływa na zdrowie. Kąpiele leśne stają się coraz popularniejsze
- 2025-06-16: Testowanie pojazdów zautomatyzowanych wkrótce będzie możliwe. To odpowiedź na postulaty przedsiębiorców
- 2025-06-12: Nowe technologie mogą wspierać samoleczenie. Szczególnie pomocne są dane zbierane przez aplikacje i urządzenia mobilne
- 2025-05-27: Globalny sektor finansowy mocniej otwiera się na blockchain. Nowe regulacje likwidują kolejne bariery na rynku
- 2025-06-02: Otyłość i insulinooporność zwiększają ryzyko rozwoju alzheimera. Do 2050 roku liczba chorych może się podwoić
- 2025-05-05: Konkurs NCBR i Orlenu ma wesprzeć najciekawsze rozwiązania dla przemysłu rafineryjno-petrochemicznego. Na ich rozwój trafi blisko 200 mln zł
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Handel

Mercosur to tylko wierzchołek góry lodowej. UE ma ponad 40 umów handlowych, które mogą destabilizować rynek rolny
Umowa handlowa między UE a krajami Mercosur może znacząco zaburzyć konkurencję na rynku rolnym i osłabić pozycję unijnych, w tym polskich, producentów – ostrzegają rolnicy i producenci żywności. Umowie sprzeciwia się część krajów unijnych, które domagają się klauzuli ochronnych oraz limitów importowych. – Problemem jest jednak nie tylko ta konkretna umowa. Chodzi o cały system wolnego handlu, który się kumuluje z dziesiątek innych porozumień – podkreśla Andrzej Gantner, wiceprezes Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Firma
Dzięki zdalnej weryfikacji tożsamości z wykorzystaniem AI firmy zminimalizowały liczbę oszustw. Rozwiązania wykorzystuje głównie sektor finansowy

Z najnowszych danych Eurostatu wynika, że w 2024 roku 5,9 proc. polskich firm korzystało z rozwiązań z zakresu sztucznej inteligencji. W 2023 roku był to odsetek na poziomie 3,67 proc. Wciąż jednak jest to wynik poniżej średniej unijnej, która wyniosła 13,48 proc. Jednym z obszarów, który cieszy się coraz większym zainteresowaniem wśród przedsiębiorców, jest weryfikacja tożsamości przez AI, zwłaszcza w takich branżach jak bankowość, ubezpieczenia czy turystyka. Jej zastosowanie ma na celu głównie przeciwdziałać oszustwom i spełniać wymogi regulacyjne.
Prawo
Daniel Obajtek: Własne wydobycie i operacyjne magazyny to filary bezpieczeństwa. Zgoda na magazyny gazu poza krajem to rezygnacja z suwerenności energetycznej

Były prezes Orlenu ostrzega przed zmianami w ustawie o zapasach ropy naftowej, produktów naftowych i gazu ziemnego. Jego zdaniem przygotowana przez rząd nowelizacja tzw. ustawy magazynowej i ujednolicanie unijnej polityki energetycznej to zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego Polski. W jego opinii tylko silna spółka narodowa, własne wydobycie, krajowe magazyny i zbilansowany miks energetyczny zapewnią Polsce bezpieczeństwo i konkurencyjność.
Partner serwisu
Szkolenia

Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.