Newsy

Polskie firmy rozwijają eksport maseczek ochronnych. Walczą o rynek z niskiej jakości produktami sprowadzanymi z Chin

2021-01-14  |  06:30

Od początku pandemii wiele polskich firm zmodyfikowało produkcję, dostosowując ją do nowych realiów. W tej chwili krajowe zakłady wytwarzają w sumie ok. 200 mln sztuk miesięcznie wysokiej klasy maseczek ochronnych i rozwijają eksport do krajów UE, ponieważ polski rynek stał się dla nich zbyt mały. Mimo że krajowi producenci są już w stanie zaspokoić zapotrzebowanie rodzimego rynku, w Polsce nadal powszechnie dostępne są maseczki importowane z Chin, spośród których wiele nie spełnia jednak norm bezpieczeństwa. Na rynku pojawiły się nawet firmy, które sprowadzają środki ochronne z Państwa Środka i przepakowują je w polskie opakowania, wprowadzając konsumentów w błąd.

– Krajowa produkcja maseczek urosła do tego stopnia, że przekroczyła ok. 200 mln sztuk miesięcznie, z czego tylko nasza firma produkuje 65 mln sztuk. Przed pandemią jeden główny zakład w Polsce produkował około 1 mln sztuk maseczek. To w zupełności zabezpieczało potrzeby szeroko pojętego segmentu ochrony zdrowia. Natomiast w marcu, kiedy rozpoczęła się pandemia, to było już stanowczo za mało. Wtedy pojawił się import, w międzyczasie powstała też m.in. nasza firma i kilku innych producentów – mówi agencji Newseria Biznes Krzysztof Sawicki, dyrektor ds. kluczowych klientów TW Plast.

Jak wynika z danych GUS, w listopadzie ub.r. polskie firmy wyprodukowały 7,4 mln maseczek ochronnych stosowanych w medycynie i ponad 26,7 mln pozostałych maseczek. Ze statystyk wynika, że produkcja rośnie z miesiąca na miesiąc, bo jeszcze w październiku te liczby wynosiły odpowiednio 4,5 oraz 17,4 mln sztuk. Badanie GUS objęło jednak tylko podmioty gospodarcze uczestniczące w obowiązkowym, miesięcznym badaniu produkcji wyrobów przemysłowych, w których liczba pracujących wynosi 50 osób i więcej.

Koronawirus spowodował nagły wzrost zapotrzebowania na maseczki ochronne, które stały się wręcz towarem pierwszej potrzeby. Jak zauważa przedstawiciel TW Plast, w tej chwili jest ono mniejsze niż w pierwszym okresie pandemii, ale nadal jest wysokie.

– Dane z GUS-u dotyczące zapotrzebowania na maseczki ochronne też się zmieniają – na początku wskazywały, że jest to ok. 30 mln maseczek tygodniowo, w tej chwili to zapotrzebowanie spadło. Natomiast mamy w kraju prawie 40 mln obywateli. Biorąc pod uwagę, że najlepiej chronią maseczki jednorazowe, łatwo policzyć, że to zapotrzebowanie wynosi kilkaset milionów sztuk – mówi Krzysztof Sawicki.

Co istotne, krajowe zakłady już w tej chwili są w stanie zaspokoić zapotrzebowanie polskiego rynku. Ten stał się już zbyt mały, dlatego rodzime firmy rozwijają eksport i sprzedają maseczki do wielu innych krajów UE.

Ze względu na wolumen, który produkujemy, Polska stała się już zbyt małym rynkiem, dlatego w tej chwili polskie maseczki można spotkać też w kilkunastu krajach UE, a nawet w krajach Ameryki Południowej – mówi dyrektor w TW Plast. – Polski produkt cieszy się zaufaniem klientów w całej Europie. Dwa miesiące temu otworzyliśmy drugą fabrykę w Danii, która jest jednym z najbardziej wymagających rynków, jeśli chodzi o jakość produktów.

Jak wynika z danych Eurostatu, największym beneficjentem zamówień związanych ze sprzętem ochronnym wciąż pozostają jednak Chiny, gdzie trafiają zamówienia warte miliardy euro. Dzieje się tak, mimo że wiele chińskich wyrobów jest niskiej jakości i nie spełnia norm bezpieczeństwa.

W Polsce chińskie maseczki trafiły m.in. do Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która już w maju poinformowała służby medyczne o ich wadliwości. Mimo to wiele firm nadal sprowadza chiński towar, a w mediach często pojawiają się informacje dotyczące maseczek z Chin, które nie spełniają odpowiednich norm. Najgłośniejszym przykładem było lądowanie na warszawskim Okęciu słynnego samolotu Antonov, który przywiózł z Państwa Środka środki ochronne i maseczki, które jak się okazało, nie spełniały norm FFP określających stopień filtrowania zanieczyszczeń.

 Od początku pandemii powstało wiele firm specjalizujących się w imporcie i dystrybucji produktów z Chin. Część przedsiębiorstw, szukając nowych możliwości przetrwania w tych trudnych czasach, zajęła się importem chińskich maseczek i dystrybuowaniem ich w Polsce i na inne kraje – mówi Krzysztof Sawicki. – W tej chwili nie jesteśmy w stanie oszacować, jak wiele maseczek pochodzi z importu, takie dane są nie do zweryfikowania. Czynnikiem, który to utrudnia, jest m.in. to, że kilku polskich producentów importowało maseczki z Chin, po czym przepakowywało je w polskie opakowania, sugerując klientom, że jest to wyrób krajowy i wprowadzając na rynek niepełnowartościowy produkt.

Nieco ponad miesiąc temu, w listopadzie, włoska Gwardia Finansowa w rejonie Neapolu skonfiskowała przyłbice i maseczki ochronne sprowadzone z Chin, które nie miały atestów sanitarnych. Problem z jakością chińskich wyrobów dotyczy nie tylko europejskiego i polskiego rynku – już we wrześniu raport opracowany przez amerykański Narodowy Instytut Bezpieczeństwa i Zdrowia w Pracy (NIOSH) pokazał, że prawie 70 proc. masek KN95 importowanych z Chin do USA nie spełniało minimalnych amerykańskich norm bezpieczeństwa.

– Większość produktów, które pochodzą z Chin, nie spełnia podstawowych parametrów użytkowych, a przede wszystkim nie spełnia europejskiej normy 14683 dotyczącej filtracji antybakteryjnej, która dla maseczki medycznej powinna wynosić 98 proc. i więcej zatrzymywania wirusów, bakterii i przepuszczalności Delta P powietrza. Te dwa parametry stanowią o tym, że maseczka jest produktem medycznym. Produkty sprowadzane z Chin są znacznie tańsze, co przy koszcie produkcji kluczowego materiału, czyli warstwy antybakteryjnej znajdującej się w maseczce, pozwala sądzić, że w ich konstrukcji nie zastosowano odpowiedniego zabezpieczenia – mówi ekspert.

Jak podkreśla, chińskie wyroby są tańsze, ale często zapewniają też o wiele gorszy poziom bezpieczeństwa przed zarażeniem wirusem SARS-CoV-2. To istotne o tyle, że często są stosowane przez osoby szczególnie narażone na zakażenie, korzysta z nich też personel medyczny. Dlatego wybierając i kupując maseczki ochronne, należy za każdym razem szukać na nich specjalnych atestów i oznaczeń, aby mieć pewność, że produkt spełnia normy i zapewnia właściwą ochronę.

– Konsumentowi trudno jest zweryfikować, czy produkt spełnia właściwe parametry medyczne. Na szczęście po kilku miesiącach pandemii świadomość konsumentów w tym zakresie wzrosła. Kluczowe jest sprawdzenie na opakowaniu, czy taki wyrób ma oznaczenie europejskiej normy medycznej EN 14683 i oznaczenie filtracji antybakteryjnej BFE – Bacterial Filtration Efficiency. Produkt medyczny powinien spełniać według normy parametry zatrzymywania bakterii powyżej 98 proc., co pozwala zabezpieczyć zarówno osobę, która nosi tę maseczkę, jak i inne osoby w jej otoczeniu – podkreśla Krzysztof Sawicki.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Konkurs Polskie Branży PR

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Handel

Od przyszłego roku akcyza na e-liquidy ma wzrosnąć o 75 proc. To trzy razy więcej niż na tradycyjne papierosy

 Na rynku e-liquidów mamy największą szarą strefę, z którą fiskus niezbyt dobrze sobie radzi. Gwałtowna podwyżka akcyzy nie pomoże w rozwiązaniu tego problemu, tylko go spotęguje – mówi Piotr Leonarski, ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich. Krajowi producenci płynów do e-papierosów zaapelowali już do ministra finansów o rewizję planowanych podwyżek akcyzy na wyroby tytoniowe. W przypadku e-liquidów ma być ona największa i w 2025 roku wyniesie 75 proc. Branża podkreśla, że to przyczyni się do jeszcze większego rozrostu szarej strefy, a ponadto będzie zachętą dla konsumentów, żeby zamiast korzystać z alternatyw, wrócili do palenia tradycyjnych papierosów.

Infrastruktura

Zielone zamówienia publiczne stanowią dziś zaledwie kilka procent rynku. Rządowy zespół ma opracować specjalne kryteria dla nich

Zielone zamówienia publiczne stają się w ostatnich latach coraz bardziej powszechną praktyką, choć w Polsce odpowiadają za kilka procent ogólnej liczby zamówień. Duży nacisk na ten aspekt, w postaci nowych regulacji i wytycznych, kładzie także Unia Europejska. Dlatego też w maju br. zarządzeniem prezesa Rady Ministrów został powołany specjalny rządowy zespół, którego zadaniem będzie uwzględnienie aspektów środowiskowych w polskim systemie zamówień publicznych oraz opracowanie wytycznych dla zamawiających. – Ważne, żeby te opracowywane kryteria były dostosowane do realiów polskiego rynku – wskazuje Barbara Dzieciuchowicz, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa.

IT i technologie

Boom na sztuczną inteligencję w ochronie zdrowia ma dopiero nastąpić. Wyzwaniem pozostają regulacje i zaufanie do tej technologii

Sztuczna inteligencja ma potencjał, żeby zrewolucjonizować podejście do profilaktyki, diagnostyki i leczenia pacjentów, jednocześnie redukując ich koszty. W globalnej skali wartość rynku rozwiązań opartych na AI w opiece zdrowotnej rośnie lawinowo – w ub.r. wynosiła ponad 32 mld dol., ale do 2030 roku ta kwota ma się zwiększyć ponad sześciokrotnie. Również w Polsce narzędzia bazujące na AI zaczynają być wdrażane coraz szerzej, choć – jak wynika z lipcowego raportu SGH – prawdziwy rozwój potencjału sztucznej inteligencji w polskiej branży ochrony zdrowia ma dopiero nastąpić. Warunkiem jest stworzenie stabilnego i bezpiecznego środowiska dla rozwoju tej technologii, opartego na regulacjach prawnych i zaufaniu wszystkich interesariuszy.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.