Mówi: | Marek Zuber |
Funkcja: | ekonomista |
Inflacja w Polsce jest najwyższa od ponad roku. Napędzają ją głównie wzrost wynagrodzeń i cen energii
Mimo że ekonomiści przewidywali, że marcowy odczyt inflacji będzie ostatnim mieszczącym się w dopuszczalnym paśmie odchyleń od celu inflacyjnego, nie spodziewali się aż tak wysokiego poziomu w kwietniu. Wzrost cen miał oscylować wokół 3,8–3,9 proc. w ujęciu rocznym, tymczasem według szybkiego odczytu Głównego Urzędu Statystycznego przyspieszył aż do 4,3 proc., a to poziom najwyższy od 13 miesięcy. Składa się na to kilka czynników, m.in. wzrost kosztów pracy. – Ryzyko wzrostu inflacji jest dość spore – uważa ekonomista Marek Zuber.
Według szybkiego odczytu inflacji Głównego Urzędu Statystycznego w kwietniu ceny średnio poszybowały do poziomu 4,3 proc. – najwyższego od marca 2020 roku. Polska ma najwyższą inflację w Unii Europejskiej, nawet już w marcu, gdy mieściła się jeszcze ona w dopuszczalnym paśmie wahań od celu inflacyjnego (wyniosła 3,2 proc.), wyraźnie wyprzedzała inne kraje. HICP, czyli inflacja zharmonizowana, pozwalająca na porównanie wzrostu cen w różnych krajach, wyniósł 4,4 proc., podczas gdy drugie w kolejności Węgry odnotowały wzrost cen o 3,9 proc., a trzecia Rumunia – o 2,5 proc.
– Wzrost wynagrodzeń jest jednym z ważniejszych czynników działających na rzecz wzrostu cen towarów i usług w Polsce i to od kilku lat. Nie musiałoby tak być, gdyby wydajność pracy w Polsce istotnie rosła. Ona dalej jest piąta od końca w Unii Europejskiej. Wprawdzie w ostatnich latach jesteśmy w czołówce pod względem wzrostu wydajności pracy, tyle tylko, że to jest średnia dla całej gospodarki – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Marek Zuber. – Tymczasem po jednej stronie mamy potężny wzrost w supernowoczesnej fabryce, np. z sektora automotive, ale po drugiej stronie mamy małe i średnie polskie firmy, które od pięciu lat nie inwestują albo inwestują niewiele, więc skąd ma się wziąć ten wzrost wydajności.
Jak podał GUS 30 kwietnia, przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w gospodarce narodowej w Polsce w 2020 roku wyniosło 5167,47 zł. W porównaniu z 2019 rokiem wzrosło o 5,0 proc., czyli trochę wolniej niż rok wcześniej (7,2 proc.). W sektorze publicznym wyniosło 5900,60 zł (o 14,2 proc. więcej niż średnia), a w sektorze prywatnym 5013,54 zł (o 3,0 proc. mniej od średniej).
Jeśli wziąć pod uwagę sekcje PKD, w 2020 roku przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto wahało się od 3793,01 zł w sekcji „zakwaterowanie i gastronomia” do 9250,85 zł w sekcji „informacja i komunikacja”. W porównaniu do 2019 roku odnotowano wzrost przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto we wszystkich analizowanych sekcjach PKD. Największy w sekcji „edukacja” (o 8,8 proc.), a najmniejszy w sekcji „zakwaterowanie i gastronomia” (o 0,8 proc.).
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w 2020 roku pozostało zróżnicowane także w regionach. W warszawskim stołecznym było ono najwyższe i wyniosło 6839,72 zł. Było to więcej o 2076,66 zł niż w regionie warmińsko-mazurskim, gdzie zanotowano najniższą jego wartość.
– Wzrost wynagrodzeń będzie w najbliższym czasie istotnym czynnikiem tworzącym presję na wzrost cen i to nawet wtedy, gdy w 2021 roku po rozliczeniu tarcz finansowych dojdzie do wzrostu bezrobocia, bo ten wzrost będzie przejściowy. W Polsce za chwilę znowu pojawi się w zdecydowanej większości branż problem z ludźmi do pracy – uważa ekspert.
Kolejnymi czynnikami sprzyjającymi wzrostowi cen, zwłaszcza w usługach, są drożejąca energia elektryczna, dodatkowe opłaty, takie jak tzw. opłata cukrowa w przypadku napojów czy podatek od sprzedaży detalicznej, presja ekologiczna wymuszająca inwestycje w zmianę opakowań oraz spowodowany pandemią „dodruk” pieniądza.
– Banki centralne mogą oczywiście, bo mają takie narzędzia, hamować ewentualny wzrost inflacji w przyszłości. Zresztą dyskusja na temat ryzyka wzrostu inflacji nie toczy się tylko w Polsce, ale w zasadzie na większości rynków. Przykładem są Stany Zjednoczone, w których ekonomiści debatują w kontekście nowego planu Joe Bidena. Mam na myśli nie ten ostatni akt pomocy pandemicznej, czyli 1,9 bln dol., ale także plan rozwoju infrastruktury wart 2 bln dol. – zwraca uwagę ekonomista. – Podobną sytuację mamy w Europejskim Banku Centralnym. Na razie wzrostu inflacji nie ma, ale mówimy o przyszłości. Banki mogą to ograniczyć, jeżeli zaczną operacje ograniczania ilości wydrukowanego pieniądza w gospodarce. Ale to oznacza ściąganie tego pieniądza lub podnoszenie stóp procentowych.
W grudniu 2015 roku amerykański Fed podniósł stopy po raz pierwszy po kryzysie finansowym z lat 2008–2009. Rok później podniósł główną stopę procentową do 0,50–0,75 proc. z 0,25–0,50 proc., a w kolejnym roku zdecydował się aż na trzy podwyżki. W grudniu 2018 roku stopy sięgnęły przedziału 2,25–2,50 proc. Jednak już jesienią 2019 roku Fed zaczął obniżać ten poziom.
– Banki centralne wiedzą, w którym kierunku iść, ale to będzie oznaczało także hamowanie gospodarki, więc moim zdaniem pomysł jest taki: niech ona się rozkręci, odbuduje po pandemii i dopiero za rok, półtora, dwa lata zaczniemy coś robić, jeżeli będzie taka potrzeba. Miejmy nadzieję, że to się uda, że ewentualne działania przeciwko inflacji nie doprowadzą potem do bardzo dużego hamowania czy recesji – podkreśla Marek Zuber.
Czytaj także
- 2024-10-31: Rosnące ceny energii i usług podbijają inflację. W pierwszej połowie przyszłego roku będzie się utrzymywać około 5-proc. wzrost cen
- 2024-09-30: Mężczyźni w Polsce żyją średnio siedem lat krócej niż kobiety. Różnica ta należy do najwyższych w UE
- 2024-08-28: Listopadowe wybory w USA mogą się przełożyć na dalszy przebieg wojny w Ukrainie. Możliwy też wpływ na kampanię prezydencką w Polsce
- 2024-07-23: Polska wciąż bez strategii transformacji energetyczno-klimatycznej. Zaktualizowanie dokumentów mogłoby przyspieszyć i uporządkować ten proces
- 2024-07-15: Rynek znów wierzy w obniżki stóp w USA po wakacjach, w Polsce się na nie nie zanosi. To zwiastuje umocnienie złotego, osłabienie dolara i wzrost cen złota
- 2024-04-30: Miliony Polaków klikają w linki wyłudzające dane i pieniądze. Liczba oszustw w internecie będzie rosnąć
- 2024-04-25: Zmiany klimatu uderzają w portfele konsumentów. Podniosą ceny żywności nawet o 3 pkt proc. rocznie
- 2024-04-15: Mocny wzrost sprzedaży paliw płynnych w 2023 roku. W tym roku popyt napędzą nowe inwestycje
- 2024-04-16: Rekordowe notowania złota. Ryzyko eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie będzie napędzać dalsze wzrosty
- 2024-04-10: Producenci owoców i warzyw pełni obaw po przywróceniu 5-proc. VAT-u na żywność. Spodziewają się większej presji sieci handlowych na obniżkę cen
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Rolnictwo
Dane satelitarne w użyciu urbanistów i samorządowców. Mogą im służyć do przygotowania na zmiany klimatu
Do 2031 roku rynek usług związanych z danymi satelitarnymi ma wzrosnąć ponad czterokrotnie – przewidują analitycy. Na rosnącą podaż wpływ może mieć nałożony na dużą część przedsiębiorców, w tym producentów rolnych, obowiązek raportowania wpływu środowiskowego. Dane satelitarne są jednak cennym narzędziem również w rękach urbanistów i samorządowców. Z dokładnością do milimetrów pokazują zjawiska takie jak np. osiadanie gruntów, co pozwala na wczesne podejmowanie decyzji o kluczowych modernizacjach infrastruktury.
Prawo
Nałóg nikotynowy wśród nieletnich zaczyna się najczęściej od e-papierosów. Przyciągają ich słodkie, owocowe smaki tych produktów
Co czwarty uczeń ma za sobą inicjację nikotynową, a dla większości z nich pierwszym produktem, po jaki sięgnęli, był e-papieros. Zdecydowana większość uczniów używających nikotyny korzysta właśnie z e-papierosów, a prawie połowa nie ma problemu z ich zakupem – wskazują nowe badania przeprowadzone z okazji Światowego Dnia Rzucania Palenia. Eksperci podkreślają, że niebezpiecznym produktem, z uwagi na ryzyko uzależnienia behawioralnego, są także e-papierosy beznikotynowe. Trwają prace nad przepisami, które m.in. zakażą ich sprzedaży nieletnim.
Ochrona środowiska
Futra z negatywnym wpływem na środowisko na każdym etapie produkcji. Wiąże się z 400-krotnie większym zużyciem wody niż poliestru
Biznes futrzarski ma negatywny wpływ na środowisko naturalne – podkreślają eksperci Stowarzyszenia Otwarte Klatki. Hodowle powodują zatrucie wód i gleb oraz są zagrożeniem dla bioróżnorodności. Z kolei produkcja futra z norek, lisów i jenotów generuje znacznie większe niż bawełna czy poliester emisje gazów cieplarnianych, zużycie wody i zanieczyszczenie wody. 25 listopada obchodzimy Dzień bez Futra, który ma zwrócić uwagę na cierpienie zwierząt hodowanych na potrzeby przemysłu futrzarskiego oraz promować etyczne i ekologiczne wybory w modzie.
Partner serwisu
Szkolenia
Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.