Newsy

Restauratorzy szykują się na czwartą falę pandemii. Rozwijają dostawy, sklepy internetowe i produkcję naturalnych przetworów

2021-07-16  |  06:20
Mówi:Mateusz Gessler, restaurator
Julia Tomicka, właścicielka restauracji i hotelu Zatoka Aniołów w Łebie
  • MP4
  • Gastronomia to jedna z branż, w które COVID-19 i kolejne lockdowny uderzyły najmocniej. Choć ruch w lokalach powoli rośnie, wciąż jeszcze nie wrócił do poziomu sprzed wybuchu pandemii. Tymczasem restauratorzy biorą pod uwagę czarny scenariusz związany z powrotem wysokiej liczby zakażeń. – Nikt nie jest przygotowany na czwartą falę. Na pewno szykujemy się z jeszcze większym zapałem do dań na wynos. Mam jednak nadzieję, że nie dojdzie do ponownego zamknięcia branży – mówi restaurator Mateusz Gessler. W czasie lockdownów dostawy i rozwój internetowych kanałów sprzedaży wielu lokalom pozwoliły przetrwać na rynku, choć wymagały zmiany modelu biznesowego. Strzałem w dziesiątkę w dotarciu do klientów okazały się też cateringi czy produkcja naturalnych przetworów.

    – Okres pandemiczny był trudny dla wszystkich hotelarzy i restauratorów. Rząd zamknął nas na trzy tygodnie, a ostatecznie trwało to siedem miesięcy. Było ciężko, dlatego że nas napędzają uśmiechy gości i karmienie ich w restauracjach, a nie w pudełkach na wynos – mówi agencji Newseria Mateusz Gessler. – Ciężko było też od strony finansowej, bo mimo pomocy musieliśmy sobie radzić bez ok. 90 proc. naszych dochodów. Prowadzimy dużą firmę, mamy cztery restauracje i firmę cateringową. Przed kryzysem zatrudnialiśmy 225 osób, a teraz 170. Część tych ludzi musiała wyjechać z kraju, bo nie byli z Polski. Gastronomia, która przeważnie jest rynkiem dość stabilnym, mocno zachwiała się w wyniku kryzysu.

    Gastronomia to jedna z branż, w które COVID-19 i kolejne lockdowny uderzyły najbardziej. Restauracje i lokale gastronomiczne od 28 maja br. mogą z powrotem przyjmować gości przy 50-proc. obłożeniu stolików, jednak wcześniej miesiącami mogły sprzedawać tylko na wynos – przez co część wpadła w duże problemy finansowe. Według danych BIG InfoMonitor zaległości gastronomii wobec dostawców i banków w połowie maja sięgały już 728 mln zł. Tylko w marcu nieopłacone na czas rachunki i raty kredytów podwyższyły się o 13 mln zł – dwa razy bardziej niż w poprzednich miesiącach.

    Zarówno w czasie lockdownów, jak i teraz, w obawie przed zapowiadaną przez rząd czwartą falą pandemii na jesieni, gros restauracji stawia na dostawy i rozwój online’owych kanałów sprzedaży. Wielu z nich pozwoliło to przetrwać na rynku, choć wymagało dużej zmiany modelu biznesowego.

    – Musieliśmy się dostosować do nowych realiów: otworzyliśmy sklep internetowy, mocno rozwinęliśmy cateringi i zaczęliśmy współpracować z dwiema dużymi firmami, które dowożą do domu. Dodatkowo mocno się skupiliśmy na produktach gotowych na wynos. W naszym przypadku było to dosyć trudne, ponieważ my nie jesteśmy pizzerią czy lokalem, gdzie sprzedajemy makaron czy inne proste dania. Nasze dania potrzebują odpowiedniego przygotowania, nie wszystkie nadają się do przewozów albo odgrzewania w domu. Musieliśmy więc mocno zmienić kierunek i skupić się na tych potrawach, które ludzie mogli kupić w sklepach czy w internecie – mówi restaurator.

    – Z racji tego, że nasza restauracja została świeżo otwarta przed pandemią, nie należała nam się żadna pomoc z tarczy finansowej. Działalność prowadziliśmy zaledwie przez cztery miesiące, po lockdownie musieliśmy ją zamknąć i utrzymywaliśmy się ze środków zgromadzonych w czasie sezonu – mówi Julia Tomicka, właścicielka restauracji i hotelu Zatoka Aniołów w Łebie. – W styczniu postanowiliśmy się przebranżowić i zacząć produkcję produktów handmade. Zaczęliśmy więc pakować w puszki śledzie, szprotki, gulasz z dzika, pasztety i inne przetwory, aby na sezon 2021 otworzyć tzw. sklepik kolonialny w naszej restauracji.

    Jak ocenia Julia Tomicka, to właśnie produkty regionalne, przygotowywane z naturalnych składników albo oparte na babcinych przepisach, okazały się w czasie pandemii i zamrożenia restauracji strzałem w dziesiątkę.

    – Produkcja puszek, miodów czy nalewek uchroniła nas przed bankructwem i pozwoliła przetrwać trudny czas pandemii, kiedy restauracje i pensjonaty były zamknięte. Nie spodziewaliśmy się tak dobrego odzewu. W tej chwili mamy już pomysł na rozwój: zakwaszamy warzywa, owoce i w przyszłym roku chcemy otworzyć sklep regionalny. Będzie można u nas też kupić miody wielokwiatowe, malinowe, gryczane produkowane w zaprzyjaźnionej pasiece. Mamy też plany rozwoju sklepiku kolonialnego, który już działa przy naszej restauracji, chcemy rozszerzyć ofertę puszek i wprowadzić kiszonki: ogórki, rzodkiewkę, kalafiora. Chcielibyśmy też rozwinąć produkcję własnego piwa, win, nalewek domowej roboty i soków – wymienia właścicielka restauracji i hotelu Zatoka Aniołów w Łebie.

    Jak wynika z analizy Placeme, opartej na badaniu danych lokalizacyjnych z telefonów komórkowych na próbie 3 mln urządzeń, ruch w restauracjach w pierwszym tygodniu czerwca wzrósł o 25,2 proc. w stosunku do poprzedniego tygodnia. Nie wrócił jednak jeszcze do poziomu sprzed pandemii.

    Czytaj także

    Kalendarium

    Więcej ważnych informacji

    Jedynka Newserii

    Handel

    Na wojnie handlowej straci nie tylko Unia Europejska, ale przede wszystkim USA. Cła odwetowe na eksport USA wynoszą już 190 mld dol.

    Donald Trump podniósł cła na produkty z Kanady, Meksyku, Chin, a także nałożył taryfy na import stali i aluminium od wszystkich partnerów handlowych USA, w tym Unii Europejskiej. KE odpowiedziała nałożeniem ceł na amerykańskie produkty o łącznej wartości 26 mld euro. Wiadomo, że USA odpowiedzą wprowadzeniem kolejnych taryf, co nakręci wojnę handlową. – Jeżeli się obkładamy cłami, to my stracimy i straci Ameryka, żadnego innego skutku wojen handlowych w historii nie było – podkreśla europoseł Janusz Lewandowski.

    Konsument

    Branżę tworzyw sztucznych czekają kosztowne zmiany. Firmy wdrożą innowacyjne technologie recyklingu

    Polska branża tworzyw sztucznych stoi przed wyzwaniami, które wynikają z unijnych regulacji i rosnącej świadomości ekologicznej konsumentów. Wdrożenie zasad gospodarki obiegu zamkniętego staje się koniecznością, a dla firm oznacza to koszty i inwestycje w nowe technologie. Z drugiej strony inwestycje w GOZ mogą przynieść firmom długofalowe korzyści zarówno w kontekście oszczędności surowców, jak i wzmocnienia pozycji na rynku. Kluczowy pozostaje jednak dostęp do finansowania i gotowość firm na wdrażanie zmian.

    Finanse

    UE przedstawi w tym tygodniu szczegóły dotyczące planu dozbrojenia Europy. Problemem jest sposób jego sfinansowania

    W tym tygodniu Komisja Europejska przedstawi Białą Księgę w sprawie przyszłości europejskiej obronności. Znajdą się w niej wytyczne dotyczące zwiększenia produkcji i gotowości obronnej w obliczu możliwej agresji militarnej ze strony Rosji. Zgodnie z planem ReArm Europe na obronę w ciągu najbliższych czterech lat ma trafić 800 mld euro.  – Działania KE to ideologiczne zapowiedzi i teoretyczne obietnice. Unia Europejska znajduje się obecnie w ogromnym kryzysie finansowym i brakuje pieniędzy na obronność – ocenia europoseł Bogdan Rzońca.

    Partner serwisu

    Instytut Monitorowania Mediów

    Szkolenia

    Akademia Newserii

    Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.