Newsy

Kobiety stanowią jedną trzecią wykładowców na politechnikach. Wciąż mają mniejsze szanse na awans i profesorskie tytuły

2021-05-20  |  06:15
Mówi:dr Anna Knapińska
Firma:Laboratorium Baz Danych i Systemów Analityki Biznesowej, Ośrodek Przetwarzania Informacji - Państwowy Instytut Badawczy
  • MP4
  • Na polskich publicznych uczelniach technicznych wciąż dominują mężczyźni – wynika z raportu „Kobiety na politechnikach 2021”. – Mamy 32 proc. naukowczyń i pracownic akademickich, podczas gdy na wszystkich uczelniach publicznych jest to 46 proc. Jeśli spojrzymy tylko na obszar inżynierii i techniki, to kobiet jest jeszcze mniej – komentuje dr Anna Knapińska z OPI PIB. Jej zdaniem kobiety na polskich uczelniach technicznych napotykają również na tzw. szklany sufit. W praktyce to oznacza, że mają mniejsze szanse na osiągnięcie wyższej pozycji w akademickiej hierarchii. 

    Z danych Fundacji Edukacyjnej Perspektywy i Ośrodka Przetwarzania Informacji – Państwowego Instytutu Badawczego (OPI PIB) wynika, że w roku akademickim 2019/2020 udział kobiet wśród zatrudnionych na wszystkich uczelniach publicznych wynosił 46 proc. Jednak w przypadku uczelni technicznych ten wskaźnik obejmował zaledwie 32 proc.

    Jeszcze mniej korzystna jest sytuacja kobiet, które zajmują się działalnością badawczo-dydaktyczną w dziedzinie nauk inżynieryjnych i technicznych. We wszystkich instytucjach naukowych stanowią one 28 proc. kadry akademickiej, a wśród profesorów ich odsetek jest dwa razy mniejszy.

    – Mówi się o takim zjawisku jak dziurawy rurociąg, czyli wraz z kolejnymi stopniami i tytułami naukowymi liczba naukowczyń maleje. To jest widoczne na publicznych uczelniach technicznych, np. wśród doktorów jest 34 proc. kobiet, a wśród profesorów – 16 proc. Jeśli spojrzymy wyłącznie na kobiety zatrudnione na tych uczelniach i reprezentujące dziedziny inżynieryjne, to ten wskaźnik jest jeszcze niższy i wynosi odpowiednio 30 i 14 proc. Widać więc, że im wyższe stopnie naukowe, tym trudniej je kobietom zdobyć – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes dr Anna Knapińska, główna specjalistka badawczo-techniczna w Laboratorium Baz Danych i Systemów Analityki Biznesowej OPI PIB.

    Jak wynika z raportu Fundacji Edukacyjnej Perspektywy i Ośrodka Przetwarzania Informacji – Państwowego Instytutu Badawczego, kobiety mają również mniejsze szanse na zdobycie wyższego stanowiska na technicznej uczelni. Odzwierciedla to tzw. indeks szklanego sufitu (glass ceiling index, GCI). 

    – Jest to wskaźnik, który prezentuje szanse, jakie mają kobiety w porównaniu z mężczyznami na osiągnięcie np. profesury. Im jest on wyższy, tym mniejsze szanse kobiet na zdobycie najwyższego tytułu. Na wszystkich uczelniach publicznych wskaźnik szklanego sufitu wynosi 1,76, a na uczelniach technicznych jest to 2. Jeszcze gorzej sytuacja z perspektywy kobiet wygląda na niepublicznych uczelniach technicznych, gdzie glass index jest równy 2,36 – wyjaśnia ekspertka z OPI PIB. 

    Jej zdaniem w przełamaniu tego negatywnego trendu mogą pomóc kobiety, które są już obecne w danej branży i wytyczają nowe szlaki. To szczególnie istotne w branżach STEM, czyli science, technology, engineering i mathematics.

    –  Według biolożki molekularnej i noblistki Carol Greider istnieje coś takiego jak efekt założyciela. Kobiety przyciągają te laboratoria, które są prowadzone przez kobiety i w których znajdują bardziej równościową atmosferę pracy. Poza tym trzeba walczyć z czymś, co jest nazywane mitem merytokracji w akademii, czyli poczuciem, że każdy, kto ma wystarczająco dużo talentu, ma równe szanse na osiągnięcie sukcesu. Kobiety zawsze będą miały inne obowiązki rodzinne, są nimi bardziej obciążone, więc powinno się te kwestie traktować jako pewien element życia akademickiego, który po prostu istnieje, a nie jako przeszkodę w karierze naukowej – tłumaczy dr Anna Knapińska. 

    Z raportu „Kobiety na politechnikach 2021” wynika, że kobiety stanowią także zaledwie jedną trzecią doktorantów kształcących się zarówno w szkołach doktorskich w dziedzinie nauk inżynieryjnych i technicznych (prowadzonych na uczelniach publicznych i w instytutach Polskiej Akademii Nauk), jak i na inżynieryjno-technicznych studiach doktoranckich. Udział doktorantek jest zdecydowanie wyższy na uczelniach o profilu nietechnicznym.

    Czytaj także

    Kalendarium

    Więcej ważnych informacji

    Newseria na XVI Europejskim Kongresie Gospodarczym

    Jedynka Newserii

    Jedynka Newserii

    Finanse

    Zwolnienia lekarskie w prywatnej opiece medycznej są ponad dwa razy krótsze niż w publicznej. Oszczędności dla gospodarki to ok. 25 mld zł

    Stan zdrowia pracujących Polaków wpływa nie tylko na konkurencyjność firm i koszty ponoszone przez pracodawców, ale i na całą gospodarkę. Jednak zapewnienie dostępu do szybkiej i efektywnej opieki zdrowotnej może te koszty znacząco zmniejszyć. Podczas gdy średnia długość zwolnienia lekarskiego w publicznym systemie ochrony zdrowia wynosi 10 dni, w przypadku opieki prywatnej to już tylko 4,5 dnia – wynika z badania Medicover. Kilkukrotnie niższe są też koszty generowane przez poszczególne jednostki chorobowe, co pokazuje wyraźną przewagę prywatnej opieki. Zapewnienie dostępu do niej może ograniczyć ponoszone przez pracodawców koszty związane z prezenteizmem i absencjami chorobowymi w wysokości nawet 1,5 tys. zł na pracownika.

    Ochrona środowiska

    Trwają prace nad szczegółami ścisłej ochrony 20 proc. lasów. Prawie gotowy jest także projekt ws. kontroli społecznej nad lasami

    Postulat ochrony najcenniejszych lasów w Polsce znalazł się zarówno w „100 konkretach na pierwsze 100 dni rządów”, jak i w umowie koalicyjnej zawartej po wyborach 15 października 2023 roku. W wyznaczonym terminie nie udało się dotrzymać wyborczej obietnicy, ale prace nad nowymi regulacjami przyspieszają. Wśród priorytetów jest objęcie ochroną 20 proc. lasów najbardziej cennych przyrodniczo i ustanowienie kontroli społecznej nad lasami. Ministerstwo Klimatu i Środowiska konsultuje swoje pomysły z przedstawicielami różnych stron, m.in. z leśnikami, ekologami, branżą drzewną i samorządami.

    Motoryzacja

    Dwie duże marki chińskich samochodów w tym roku trafią do sprzedaży w Polsce. Są w stanie konkurować jakością z europejskimi producentami aut

    Według danych IBRM Samar w Polsce w pierwszych dwóch miesiącach 2024 roku zarejestrowano 533 auta chińskich producentów. Jednak niedługo mogą się one pojawiać na polskich drogach znacznie częściej, ponieważ swoją obecność na tutejszym rynku zapowiedziało już kilku kolejnych producentów z Państwa Środka. Chińskich samochodów, przede wszystkim elektryków, coraz więcej sprzedaje się również w Europie. Prognozy zakładają, że ich udział w europejskim rynku do 2025 roku ma zostać niemal podwojony. – Jakość produktów dostarczanych przez chińskich producentów jest dzisiaj zdecydowanie lepsza i dlatego one z powodzeniem konkurują z producentami europejskimi – mówi Wojciech Drzewiecki, prezes IBRM Samar.

    Partner serwisu

    Instytut Monitorowania Mediów

    Szkolenia

    Akademia Newserii

    Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.