Mówi: | Łukasz Banach |
Funkcja: | współzałożyciel |
Firma: | Hop.City |
Zamówienia na wynos napędziły zapotrzebowanie na usługi dostawcze. Mocno zyskują na tym trendzie skutery elektryczne
Liczba elektrycznych skuterów na minuty dostępnych w polskich miastach zmniejszyła się w wyniku pandemii o 19 proc., czego powodem była mniejsza mobilność Polaków. To nie oznacza jednak, że na ulicach znacząco ubyło tych pojazdów. Zamknięcie restauracji i duża popularność zamawiania jedzenia na wynos spowodowały bowiem, że skutery są częściej wykorzystywane przez dostawców posiłków. – Myślę, że to pozostanie z nami dłużej i także po pandemii część konsumentów będzie zamawiać jedzenie z dostawą do domu – mówi Łukasz Banach, współzałożyciel Hop.City. Przekonuje, że rozwój rynku food delivery będzie sprzyjał coraz szerszemu wykorzystaniu skuterów elektrycznych w polskich miastach.
Z raportu opublikowanego przez Stowarzyszenie Mobilne Miasto pt. „Stress test zaliczony. Mikromobilność w Polsce 2020” wynika, że rynek pojazdów wypożyczanych na minuty wyszedł obronną ręką z pandemicznego kryzysu, choć spadki mobilności mieszkańców sięgały w niektórych okresach kilkudziesięciu procent. W segmencie elektrycznych skuterów wynajmowanych na minuty pandemia spowodowała wprawdzie zmniejszenie oferty, jednak miało ono stosunkowo niewielką skalę. Pod koniec października 2020 roku w Polsce dostępnych było łącznie 1,7 tys. e-skuterów na minuty oferowanych w 23 miejscowościach. Najwyższa podaż przypadła na lipiec, kiedy liczba dostępnych skuterów zbliżyła się do 1,9 tys. Było to o 19 proc. mniej niż w szczycie poprzedniego sezonu, co można uznać za skalę wpływu pandemii na ten segment rynku sharingowego. Mniejsze wykorzystanie pojazdów przez mieszkańców miast udało się zrekompensować w branży dostaw posiłków.
– Segment food delivery charakteryzuje się w pandemii bardzo ciekawą dynamiką. W marcu 2020 roku, kiedy wszyscy rzucili się do sklepów robić zapasy, w branży dostaw jedzenia było widać bardzo duże załamanie. Część osób spodziewała się krótkotrwałego zamknięcia restauracji, więc konsumowała zapasy i nie zamawiała jedzenia w restauracjach z dowozem do domu. Natomiast okazało się, że pandemia szybko nie minie i obecnie dużo więcej osób zamawia jedzenie na wynos. To widać zarówno w liczbie, jak i wartości zamówień – wyjaśnia w rozmowie z agencją Newseria Biznes Łukasz Banach.
Jak wynika z danych Pizza Portal, jeszcze przed pandemią rynek dostaw jedzenia na wynos rósł w tempie 40 proc. rocznie. Pandemia i zamknięcie lokali z pewnością tę dynamikę przyspieszyło. Z raportu „#FoodDelivery2020” (Rebel Tang, Glovo, PepsiCo, Kraft Heinz) wynika, że 97 proc. internautów w ubiegłym roku co najmniej raz zamówiło jedzenie z dowozem, a 67 proc. przyznaje, że korzystało z tej opcji znacznie częściej niż przed pandemią. Na trendzie tym zyskują szczególnie tzw. dark kitchen, czyli koncepty skupiające kilka restauracji z opcją dostawy do domu.
Zmiana zachowań konsumentów wynika z kilku czynników. Po pierwsze, podobnie jak w e-commerce ludzie przyzwyczaili się do zamówień zdalnych, a po drugie, podczas zamknięcia lokali, które trwa nieprzerwanie od końca października, to jedyna metoda na skorzystanie z oferty dań restauracyjnych. Jest to także sposób na podratowanie ulubionych restauracji w kryzysowym dla nich czasie.
– Zapotrzebowanie na skutery elektryczne i na inne pojazdy w tzw. ostatniej mili w branży food delivery w czasie pandemii bardzo wzrosło. W przypadku dostaw jedzenia czy też innych niewielkich towarów mówimy głównie o dwóch rodzajach pojazdów: o skuterach i rowerach. One są w pewien sposób równoważne dla siebie, w zależności od tego, w jakiej strefie miasta, jakiej gęstości zaludnienia są wykorzystywane. Proporcjonalnie do liczby zamówień, która wzrosła o kilkadziesiąt procent, zwiększyło się także zapotrzebowanie na skutery elektryczne – dodaje współzałożyciel Hop.City, dostawcy skuterów elektrycznych do firm.
Wraz z rosnącym popytem na rynku pojawił się szereg nowinek. To m.in. takie usprawnienia jak oferta szybkich, 15-minutowych dostaw czy tzw. wirtualne brandy, koncepty przystosowane tylko do gotowania dań na wynos, bez sal obsług gości.
– Coraz więcej firm zaczyna traktować dostawy jedzenia nie jako metodę na przeżycie, tylko opcję na dłużej – wymyśla różnego rodzaju innowacje, udogodnienia, nowe pomysły, dostosowując się do tej nowej rzeczywistości. Nowinki dotyczyły także przystosowania naszych pojazdów czy systemu zamówień pod usługi dostaw jedzenia. To lepsze zarządzanie pojazdami, dodatkowe akcesoria, które zwiększają jakość i utrzymują temperaturę dowożonego jedzenia, zwiększają pojemność przestrzeni, w której można jedzenie przewozić – wymienia Łukasz Banach.
Działanie w czasach restrykcji epidemicznych spowodowało z kolei wdrożenie procedur bezpieczeństwa, które mają ograniczać ryzyko przenoszenia koronawirusa. Wśród nich jest m.in. codzienne dezynfekowanie pojazdów, stosowanie czepków, maseczek i rękawic ochronnych.
– Staraliśmy się wyeliminować częsty kontakt osoby dowożącej z miejscem, z którego wypożycza pojazd. Przygotowaliśmy taki system, który podobnie jak w przypadku sharingu różnego rodzaju pojazdów jest bezkontaktowy, czyli nie trzeba przychodzić w jedno skupisko, w którym bierzemy dany pojazd, można go wziąć bez kontaktu z inną osobą – podkreśla współzałożyciel Hop.City. – Druga kwestia to różnego rodzaju urządzenia, które kierowcy mogą nosić na sobie lub są zamontowane do pojazdu i które służą do pomiaru ich parametrów zdrowotnych, np. czy nie ma gorączki i jaka jest wydolność jego organizmu.
Jak wynika z raportu „Pandemia a współdzielona mobilność” autorstwa Digital Poland, Straal oraz Visy, segment współdzielonych skuterów ma największy potencjał wzrostu. O ile jeszcze w 2018 roku w systemie sharingowym skorzystało z nich tylko 5 proc. uczestników badania, o tyle w 2020 roku było to już 14 proc.
– Skutery elektryczne wciąż dobrze się sprawdzają w segmencie konsumenckim. Jest to szybka metoda przemieszczania się codziennie do pracy lub na zakupy. Przy dobrej pogodzie jazda skuterem elektrycznym to także przyjemność i jednocześnie ekologia. Natomiast w dostawach jedzenia skuter to obok roweru najefektywniejszy środek transportu z uwagi na koszty i czas. Koszt przejechania 100 km wynosi 2 zł – przekonuje ekspert. – Czy pandemia długoterminowo wpłynie na dostawy jedzenia? Naszym zdaniem tak, ponieważ zwyczaje konsumenckie kształtują się na dłużej, choć zapewne część osób wróci do spotkań i konsumpcji w restauracjach i barach.
Z tego powodu usługi dla biznesu będą stanowiły coraz ważniejszą część działalności takich firm jak Hop.City.
– W Hop.City mamy obecnie dwie nogi biznesowe: sharing pojazdów dla osób indywidualnych i usługi biznesowe. Ten ostatni w pandemii zaczął się dynamicznie rozwijać, ale czy tak będzie w przyszłości, nie wiemy. Możemy jednak powiedzieć, że usługi dla biznesu są dla nas zdecydowanie bardziej istotne niż rok temu. Jesteśmy z nimi w tej chwili na pięciu zagranicznych rynkach i to nie jest na pewno nasze ostatnie słowo w tym roku – podsumowuje Łukasz Banach.
Czytaj także
- 2025-05-29: Bryska: W Sopocie nigdy nie odmawiam sobie przyjemności zjedzenia gofra. Cena nie gra roli
- 2025-04-04: W drugiej połowie roku do sprzedaży trafi najinteligentniejszy Mercedes. W pełni elektryczny CLA jest krokiem do całkowitej dekarbonizacji produkcji
- 2025-03-03: Rusza nowy sezon rowerów publicznych. Na ten element zrównoważonej mobilności stawia coraz więcej polskich miast [DEPESZA]
- 2025-06-06: Infrastruktury ładowania elektryków przybywa w szybkim tempie. Inwestorzy jednak napotykają szereg barier
- 2025-02-25: Trwa nabór wniosków do programu dopłat do elektryków. Bez zmiany systemu podatków może być krótkotrwałym mechanizmem wsparcia rynku
- 2024-12-13: W Europie segment elektrycznych małych aut miejskich zapóźniony o trzy–cztery lata. Hyundai chce to zmienić
- 2025-01-28: Joanna Kurowska: Aktorstwo to jest niesprawiedliwy zawód. Jesteśmy ciągle oceniani, a nie mamy żadnego wsparcia
- 2024-10-11: D. Obajtek: UE nie dorosła technologicznie do rezygnacji z samochodów spalinowych. Europejski rynek motoryzacyjny upada
- 2024-11-13: Polska ochrona zdrowia niegotowa na kolejny kryzys. Eksperci: nie wyciągnęliśmy lekcji z pandemii
- 2024-10-17: Mała liczba punktów ładowania spowalnia rozwój elektromobilności. Powodem długi czas oczekiwania na przyłącza prądowe
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Ochrona środowiska

Ostateczny kształt rozszerzonej odpowiedzialności producenta wciąż pod znakiem zapytania. Przykładem dla Polski mogą być rozwiązania z Czech czy Belgii
Zgodnie z wytycznymi Unii Europejskiej do końca 2025 roku Polska powinna osiągnąć poziom recyklingu odpadów opakowaniowych na poziomie min. 65 proc. Trudno to osiągnąć bez wdrożenia systemu rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP), który w świetle unijnych zaleceń powinien być zaimplementowany już w 2023 roku, a którego ostatecznego kształtu jeszcze nie znamy. Zagraniczni eksperci uważają, że Polska powinna iść w ślady Czech, Belgii i Włoch, stawiając na elastyczną organizację odpowiedzialności producenta (OOP).
Handel
Prof. G. Kołodko: Trump osiągnie efekt odwrotny od zamierzonego i spowolni rozwój Ameryki. Na wojnie handlowej z resztą świata to Stany mogą tracić najmocniej

– Liczne decyzje prezydenta Trumpa, nie tylko na polu ekonomicznym, są po prostu oparte na nieracjonalnych przesłankach, są fałszywe, są szkodliwe i dla Stanów Zjednoczonych, i dla innych, mówiąc językiem popularnym, są chore – ocenia prof. Grzegorz Kołodko, były minister finansów, i wskazuje m.in. na chaos spowodowany wprowadzaniem, zawieszaniem i przywracaniem ceł. Ekonomista w książce „Trump 2.0. Rewolucja chorego rozsądku” analizuje trumponomikę, a więc ekonomię i politykę gospodarczą pomysłu prezydenta oraz jej wpływ na gospodarkę, przestrzega przed zagrożeniami i wskazuje sposoby wyjścia z nasilającego się globalnego zamieszania. Autor ocenia też negatywnie pozaekonomiczne aspekty działalności amerykańskiego prezydenta z wyjątkiem jednego aspektu.
Farmacja
Samoleczenie generuje w UE oszczędności na poziomie 40 mld euro rocznie. Dzięki temu odciążone są europejskie systemy zdrowotne

Każdego roku Europejczycy leczą samodzielnie ok. 1,2 mld drobnych dolegliwości, w tym przeziębienie czy niestrawność. Zdaniem ekspertów wzmocnienie tych kompetencji społeczeństwa może być remedium na braki kadrowe w opiece zdrowotnej i jej deficyt budżetowy. Sięganie po leki bez recepty (OTC), suplementy diety i wyroby lecznicze pozwala uniknąć ok. 120 mln konsultacji lekarskich w skali roku, co odpowiada pracy nawet 36 tys. lekarzy pierwszego kontaktu. Samoleczenie generuje w UE oszczędności na poziomie 40 mld euro rocznie – wynika z danych przedstawionych podczas 61. konferencji AESGP, która odbyła się w Warszawie.
Partner serwisu
Szkolenia

Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.