Mówi: | Piotr Leszczyński |
Funkcja: | dyrektor ds. medycznych |
Firma: | HelpNow |
Pandemia przyspieszyła rozwój nowych usług w prywatnym ratownictwie medycznym. Zadaniem mobilnej przychodni są badania i konsultacja lekarska, a nie tylko transport do szpitala
Niedobór lekarzy i personelu medycznego są głównymi bolączkami państwowego systemu ratownictwa. Skalę problemów pokazał okres pandemii i zwiększonej zachorowalności, kiedy na przybycie karetki czekało się długie godziny albo w ogóle nie było szans na taką pomoc. Zła sytuacja w publicznej ochronie zdrowia napędza popyt na usługi prywatnego ratownictwa medycznego. Inicjatorzy projektu HelpNow podkreślają, że zadaniem ich karetek obsługujących Warszawę nie jest transport do szpitala, ale podstawowa pomoc i diagnostyka u pacjenta w domu czy biurze. Te mobilne przychodnie wyposażone są w nowoczesny sprzęt, który w kilka minut odczyta wyniki krwi czy moczu oraz umożliwi ich konsultację z lekarzem.
– Pandemia bardzo wyraźnie pokazała, jak duże są niedobory w państwowym systemie zdrowotnym, głównie dotyczące personelu medycznego i infrastruktury. Po drugie, w tym okresie wielu ludzi potrzebowało albo chciało korzystać z usług medycznych w domu, chociażby z przyczyn epidemiologicznych, żeby nie stwarzać ryzyka zakażenia koronawirusem innych pacjentów. Dlatego właśnie pandemia mocno przyspieszyła rozwój prywatnego ratownictwa medycznego – mówi agencji Newseria Biznes Piotr Leszczyński, lekarz i dyrektor medyczny w HelpNow.
Zespoły ratownictwa medycznego udzielają pomocy medycznej poza szpitalem osobom w stanie nagłego zagrożenia życia lub zdrowia. Jednak ich liczba jest mocno niewystarczająca – według danych przytaczanych przez HelpNow w rejonie Warszawy i jej najbliższych powiatów pracuje 75 karetek, co oznacza, że każda z nich przypada średnio na 30 tys. pacjentów. Natomiast w skali całej Polski w ubiegłym roku działało niecałe 1,6 tys. zespołów ratownictwa medycznego (z czego 1,25 tys. podstawowych i 337 specjalistycznych), czyli raptem o sześć więcej niż rok wcześniej, oraz 21 lotniczych zespołów ratownictwa medycznego (dane GUS).
Problemem jest jednak nie tylko niedobór karetek, ale i personelu medycznego. Według danych GUS-u w ubiegłym roku w skład zespołów ratownictwa medycznego wchodziło w sumie 12,9 tys. pracowników – ratowników medycznych (11 tys.), pielęgniarek (1,1 tys.), lekarzy (0,4 tys.) i kierowców (0,4 tys.). W porównaniu z 2020 rokiem ich liczba nieznacznie, ale jednak spadła (o 0,1 tys.).
– W związku ze starzeniem się i rosnącą chorobowością naszego społeczeństwa zapotrzebowanie na usługi medyczne będzie coraz większe. W tej sytuacji niedoboru lekarzy i personelu medycznego w ogóle przyszłością są karetki, które pełnią rolę mobilnych przychodni. One stwarzają możliwość „dostarczenia” lekarza – jeżeli nie osobiście, to w formie rozwiązań telemedycznych i teleinformatycznych – do miejsca, w którym przebywa pacjent – wyjaśnia dyrektor medyczny w HelpNow.
Funkcjonowanie tak rozbudowanego systemu, jakim jest ratownictwo medyczne, wymaga nie tylko dużych nakładów finansowych i dobrej koordynacji, ale i inwestycji w nowe technologie umożliwiające skrócenie czasu od wezwania karetki do uratowania pacjenta. Państwowej służby zdrowia na to nie stać, dlatego tę lukę na rynku coraz częściej wypełniają prywatne podmioty. Zwłaszcza że – jak pokazują statystyki GUS-u – zapotrzebowanie na takie świadczenia rośnie. W 2021 roku zespoły ratownictwa medycznego udzieliły pomocy blisko 3,1 mln poszkodowanych, czyli o 305 tys. więcej (11 proc.) niż rok wcześniej, przy czym prawie 80 proc. stanowiły wyjazdy do domu pacjenta. W samej Warszawie i okolicach karetki pogotowia ratunkowego wyjeżdżały średnio 800 razy dziennie. Z kolei liczba pacjentów, którym udzielono pomocy ambulatoryjnej w ramach SOR, czyli Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, wzrosła do 3,4 mln, czyli o 5,3 proc. w stosunku do roku 2020.
– Polacy są jak najbardziej skłonni zapłacić za komercyjną wizytę ratowników i jest to podyktowane kilkoma czynnikami. Pierwszym jest niestety niewydolność państwowego systemu ratownictwa, która wynika właśnie ze zwiększonej chorobowości i zwiększonego zapotrzebowania przy zbyt małej liczbie pracowników sektora medycznego. Po drugie, sektor państwowy często nie jest w stanie fizycznie dostarczyć tej usługi w najszybszym możliwym czasie i w tak szerokim spektrum jak prywatna medycyna i ratownictwo. Dlatego też nasi pacjenci, którzy już zapoznali się z ideą mobilnej przychodni i telemedycyny nowej generacji, wykorzystującej rozwiązania sztucznej inteligencji, są skłonni zapłacić za taką usługę i wracają do nas. Mamy już swoich stałych pacjentów – mówi Piotr Leszczyński.
Mobilna przychodnia to inaczej karetka wyposażona w zaawansowany technologicznie sprzęt, mobilne urządzenia diagnostyczne i rozwiązania z zakresu telemedycyny, które pozwalają ratownikom na kontakt z lekarzem w czasie rzeczywistym. W tej chwili po Warszawie i okolicach jeździ pięć takich karetek należących do HelpNow, a każda wraz z wyposażeniem jest warta ok. 1 mln zł.
– Mobilna przychodnia to nowatorskie rozwiązanie nie tylko w skali Polski, ale i Europy. Ma za zadanie dostarczyć usługi medyczne i pomoc lekarską tym pacjentom, którzy nie mogą lub nie chcą opuszczać swojego miejsca zamieszkania – mówi dyrektor medyczny w HelpNow.
Mobilne przychodnie działają całodobowo, także w weekendy i święta. Z ich usług korzystają m.in. ci, którzy źle się poczują, ale nie chcą utknąć w wielogodzinnej kolejce na SOR albo obawiają się dzwonić po państwowe pogotowie. To także rodzice, którym zależy na tym, aby pediatra przyjechał do domu i zbadał chore dziecko w komfortowych dla niego warunkach, albo seniorzy, którzy nie wychodzą z domu. Pomoc działa nie tylko w razie nagłych zachorowań czy wypadków. Karetki przyjeżdżają również do pacjentów, którzy wolą w domu zrobić USG czy badania krwi.
Ratownicy, którzy przyjeżdżają do domu pacjenta, są wyposażeni w zestaw mobilnych narzędzi diagnostycznych – analizator krwi i analizator moczu, które pozwalają przeprowadzić szybkie testy laboratoryjne i uzyskać wynik w kilka minut, analizator stanu zawałowego, mobilne USG i defibrylator z monitorem EKG, pozwalające przeprowadzić takie badania diagnostyczne na miejscu. Załoga przychodni ma również laptopy i tablety do połączeń wideo z lekarzem, który na bieżąco analizuje wyniki tych badań i może zadecydować o tym, czy istnieje konieczność przewiezienia pacjenta do szpitala.
– Diagnostyka laboratoryjna dotychczas była dostępna wyłącznie w formie pobrania krwi i dostarczenia jej próbki do laboratorium zewnętrznego. U nas istnieje możliwość przeprowadzenia badań krwi – nawet 25 parametrów bardzo istotnych dla oceny funkcjonowania organizmu – w ciągu dwóch minut od momentu dostarczenia próbki do urządzenia znajdującego się w karetce mamy pełny wynik badania – mówi Piotr Leszczyński. – To samo dotyczy badania ogólnego moczu czy badania parametrów kardiologicznych. To nowatorskie rozwiązanie, które pozwala nam na potwierdzenie bądź wykluczenie tak poważnych chorób serca jak np. ostry zespół wieńcowy czy zatorowość płucna jeszcze przed udaniem się do szpitala. Możemy na miejscu wykluczyć taką potrzebę, a jeśli diagnoza się potwierdzi, przewieźć pacjenta do ośrodka najlepiej przygotowanego do leczenia danego schorzenia.
Wykonanie podstawowych badań w domu pacjenta znacznie skraca czas postawienia diagnozy. Nawet jeśli potrzebna jest wizyta w szpitalu, pacjent trafia do niego już zdiagnozowany i z wynikami badań.
Po pięciu miesiącach działalności HelpNow miał pod opieką ponad 50 tys. osób w formule usług dla firm. Miesięcznie dociera do ok. 200–350 pacjentów indywidualnych. W zależności od wybranego pakietu abonament kosztuje od 250 do 950 zł miesięcznie. Jest on przypisany do jednego adresu, ale może z niego korzystać do czterech osób. Jednorazowa wizyta, bez abonamentu, to koszt 399 zł plus koszty przeprowadzonych badań.
Czytaj także
- 2024-12-20: Przez „wrzutkę legislacyjną” saszetki nikotynowe mogły zniknąć z rynku. Przedsiębiorcy domagają się konsultowania nowych przepisów
- 2024-12-13: Agencja Badań Medycznych walczy z czasem przy obsłudze konkursów z KPO. Największym problemem są braki kadrowe
- 2024-12-05: Saszetki nikotynowe dodane na finiszu prac do ustawy tytoniowej. Pracodawcy RP: to kontrowersyjna wrzutka legislacyjna
- 2024-12-10: Polska spółka stworzyła innowacyjny system poprawiający bezpieczeństwo pożarowe w kopalniach. Właśnie wchodzi z nim na globalny rynek
- 2024-12-19: Unijny system handlu emisjami do zmiany. Po 2030 roku może objąć technologie pochłaniania CO2
- 2024-12-13: Do lutego 2025 roku państwa ONZ muszą przedstawić swoje nowe zobowiązania klimatyczne. Na razie emisje gazów cieplarnianych wciąż rosną
- 2024-12-05: Opieka długoterminowa mierzy się z niedoborem kadr. Brakuje szczególnie pielęgniarek
- 2024-12-03: W rządowym planie na rzecz energii i klimatu zabrakło konkretów o finansowaniu transformacji. Bez tego trudno będzie ją przeprowadzić
- 2024-12-09: Podejście do przemocy wobec dzieci się zmienia, ale wciąż dużo jest do zrobienia. Trwają prace nad uszczelnieniem przepisów
- 2024-11-22: Trwają prace nad ostatecznym kształtem ustawy o związkach partnerskich. Kluczowe są kwestie tzw. małej pieczy
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Infrastruktura
Prąd z największej prywatnej inwestycji energetycznej w Polsce popłynie w 2027 roku. Polenergia dostała właśnie potężny zastrzyk finansowania
Polenergia S.A. i Bank Gospodarstwa Krajowego podpisały umowę pożyczki ze środków Krajowego Planu Odbudowy (KPO) na budowę morskich farm wiatrowych. Finansowanie wyniesie 750 mln zł i zostanie wykorzystane do budowy dwóch farm o łącznej mocy 1440 MW. Największa prywatna grupa energetyczna w Polsce realizuje ten projekt z norweskim Equinorem. Prace związane z budową fundamentów turbin na Bałtyku mają się rozpocząć w 2026 roku. Projekty offshorowe będą jednym z filarów nowej strategii Polenergii, nad którą spółka właśnie pracuje.
Przemysł
Polskie firmy przemysłowe bardziej otwarte na technologie. Sztuczną inteligencję wdrażają z ostrożnością [DEPESZA]
Innowacje cyfrowe w przemyśle, choć wiążą się z kosztami i wyzwaniami, są jednak postrzegane przez firmy jako szansa. To podejście przekłada się na większą otwartość do ich wdrażania i chęć inwestowania. Ponad 90 proc. firm przemysłowych w Polsce, które wprowadziły co najmniej jedno rozwiązanie Przemysłu 4.0, dostrzega wyraźną poprawę efektywności procesów produkcyjnych – wynika z nowego raportu Autodesk. Choć duża jest wśród nich świadomość narzędzi opartych na sztucznej inteligencji, na razie tylko 14 proc. wykorzystuje je w swojej działalności.
Prawo
Przez „wrzutkę legislacyjną” saszetki nikotynowe mogły zniknąć z rynku. Przedsiębiorcy domagają się konsultowania nowych przepisów
Coraz popularniejsze na rynku saszetki z nikotyną do tej pory funkcjonują poza systemem fiskalnym i zdrowotnym. Nie są objęte akcyzą ani zakazem sprzedaży osobom niepełnoletnim. Dlatego też sami producenci od dawna apelują do rządu o objęcie ich regulacjami, w tym podatkiem akcyzowym, żeby uporządkować rosnący rynek i zabezpieczyć wpływy budżetowe państwa. Ministerstwo Zdrowia do projektu ustawy porządkującej rynek e-papierosów bez zapowiedzi dodało regulację dotyczącą saszetek nikotynowych, która jednak w praktyce mogła zlikwidować tę kategorię wyrobów na rynku. Przedsiębiorcy nie kryją rozczarowania sposobem, w jaki wprowadzane są zmiany w przepisach regulujących rynek.
Partner serwisu
Szkolenia
Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.