Newsy

Polskie pszczelarstwo wciąż się rozwija. Jednak duże pasieki znalazły się w kryzysie przez problemy ze sprzedażą miodu

2023-08-25  |  06:10

W handlu detalicznym ceny miodu utrzymują się na poziomie zbliżonym do ubiegłorocznego, ale stawki oferowane pszczelarzom w hurcie są bardzo niskie i – w zależności od gatunku miodu – wynoszą kilkanaście złotych za kilogram. To kwoty dużo poniżej kosztów produkcji, nawet w dużych, zawodowych pasiekach. Dlatego wiele z nich znalazło się w kryzysie. – Jeżeli oferuje się pszczelarzowi cenę poniżej granicy opłacalności, to on będzie po prostu likwidować rodziny pszczele i o tym już się mówi – zauważa Stanisław Ból, wiceprezydent Polskiego Związku Pszczelarskiego. Organizacje branżowe wskazują, że przyczyną niskich cen jest duża podaż miodu importowanego, zwłaszcza z Chin, co może w przyszłości zagrozić dobrej kondycji rodzimego przemysłu pszczelarskiego.

– Polski sektor jest jednym z silniejszych w Europie. Mamy bardzo wielu pszczelarzy w porównaniu z innymi państwami, mamy wiele gatunków bardzo dobrego miodu i nasze pszczelarstwo w Europie stoi bardzo dobrze – mówi agencji Newseria Biznes Stanisław Ból.

Według danych Instytutu Ogrodnictwa w 2021 roku w Polsce było prawie 87,1 tys. pszczelarzy, a ich liczba zwiększyła się o 6 proc. r/r (ok. 5 tys. podmiotów). Do 2,01 mln wzrosła również liczba rodzin pszczelich (wzrost o 247,5 tys., czyli 14 proc. r/r). Najwięcej z nich (724 tys. rodzin) było utrzymywanych w średnich pasiekach, liczących od 21 do 50 pni. Te pasieki, które ze względu na skalę są zaliczane do działów specjalnych produkcji rolnej (powyżej 80 pni), stanowią ok. 2 proc. wszystkich producentów i utrzymują prawie 259 tys. rodzin pszczelich. Natomiast w gospodarstwach zawodowych, liczących ponad 150 pni, znajduje się nieco ponad 122 tys. rodzin pszczelich i tylko w 2021 roku przybyło 120 takich podmiotów.

Od lat największe w Polsce pasieki znajdują się na terenie Warmii i Mazur – ten region jest niekwestionowanym liderem w zakresie uzawodowienia pszczelarstwa. W tym regionie prawie 15 proc. ogółu rodzin znajduje się w pasiekach profesjonalnych, liczących około 300 pni. Statystyki pokazują jednak, że największym potencjałem produkcyjnym wśród ogółu gospodarstw zawodowych dysponują pszczelarze z Lubelszczyzny, gdzie średnia pasieka liczy 385 rodzin pszczelich.

Około 150 do 200 rodzin pszczelich – jeżeli ule są w dobrym miejscu, jest dużo pożytku (roślin miododajnych) i nie ma napszczelenia – pozwala pszczelarzowi godnie żyć. Jednak w takich przypadkach przy pszczołach pracuje nie tylko pszczelarz, ale cała jego rodzina, od dziadków po wnuki. Teraz przeliczając to na zyski – w ubiegłym roku czysty zysk netto z takiej pasieki liczącej 150 rodzin pszczelich wyniósł ok. 75 tys. zł. Jeżeli podzielimy to przez 12 miesięcy, to mamy kwotę pokazującą, ile ten pszczelarz zarabia miesięcznie. A jeśli podzielimy to dodatkowo przez liczbę osób w rodzinie, to już robi się nieciekawie, bo to pozwala tej rodzinie raczej na skromne warunki – mówi wiceprezydent Polskiego Związku Pszczelarskiego.

Produkcja miodu w Polsce wynosi ok. 20 tys. t rocznie. Według danych Instytutu Ogrodnictwa dla pszczelarzy dwa najważniejsze kanały to sprzedaż bezpośrednia i detaliczna – w 2021 roku w ten sposób wprowadzili oni na rynek prawie 88 proc. swojej produkcji. Pozostała ilość miodu jest sprzedawana w skupie hurtowym, jednak w tym roku – ze względu na zbyt niskie ceny – pojawił się z tym problem.

– Dotyczy to przede wszystkim pszczelarzy, którzy mają duże pasieki, bo wiadomo, że jeżeli pszczelarz ma 10 czy 20 do 50 rodzin pszczelich, to on sobie jakoś poradzi, pojedzie z tym na bazar czy sprzeda znajomym. Ja sam mam zresztą grupę osób, którym regularnie sprzedaję miód, i na wiosnę zostaje mi kilka słoików. Natomiast kryzys przeżywają obecnie pszczelarze, którzy mają 1–2 tys. rodzin pszczelich, a produkcja jest liczona w tonach. Od tych pszczelarzy ktoś musi miód kupić. I jeżeli oferuje się mu cenę poniżej granicy opłacalności, to on będzie po prostu likwidować rodziny pszczele. O tym się już mówi – tłumaczy Stanisław Ból.

W handlu detalicznym ceny miodu utrzymują się na poziomie zbliżonym do zeszłorocznego, ale stawki oferowane pszczelarzom w hurcie są bardzo niskie i w zależności od gatunku miodu wynoszą kilkanaście złotych za kilogram. To kwoty dużo poniżej kosztów produkcji, nawet w dużych, zawodowych pasiekach. To one mają w tej chwili największe problemy – zwłaszcza że część ma jeszcze niesprzedane zapasy miodu z ubiegłego roku i kredyty zaciągane kilka lat temu na rozwój pasieki. Teraz zaczynają się pojawiać problemy z ich spłacaniem.

Organizacje branżowe wskazują, że przyczyną tak niskich cen jest duża podaż miodu importowanego. Dla przykładu, jak wynika ze wstępnych danych resortu rolnictwa, w 2022 roku wyeksportowano z Polski nieco ponad 15 tys. t miodu naturalnego, a zaimportowano blisko 31,8 tys., w tym również z Ukrainy. Według danych przytaczanych przez „Tygodnik Rolniczy” w ubiegłym roku na polski rynek trafiło prawie 11 tys. t ukraińskiego miodu, wobec czego hurtownie zdecydowały się nawet na wstrzymanie skupu. Zdecydowanie najwięcej miodu do Polski trafia jednak z Chin (prawie 16,4 tys. t w 2022 roku), co od lat stanowi dla rodzimych pszczelarzy duży problem.

Mamy niestety wielu przelewaczy, importerów, którzy sprowadzają miód z różnych części świata. Czasami okazuje się, że to wcale nie jest miód. Chiny są największym producentem miodu, jednakże w prowincji Syczuan, gdzie nie ma w ogóle owadów, ludzie zapylają kwiatki pędzelkami – mówi wiceprezydent PZP. – Jako Polski Związek Pszczelarski chcielibyśmy, żeby w sklepach pojawił się miód, na którego etykiecie byłoby napisane, że pochodzi na przykład z Polski, Argentyny, Ukrainy, Chin albo obojętnie z jakiego kraju zamiast hasła „mieszanina miodów z Unii Europejskiej i spoza UE”.

Ekspert podkreśla, że sektor pszczelarski jest bardzo ważny, ponieważ na nim opiera się duża część produkcji rolnej. Od aktywności pszczół zależą zbiory wielu owoców i warzyw zapylanych przez te owady.

– Rolnicy i sadownicy potrzebują pszczelarzy. Jeśli ich nie będzie, to ilość owoców będzie mniejsza, a jakość niższa, bo roślina zapylona przez pszczołę daje lepszy owoc. To dotyczy np. jabłoni, ale też rzepaku, gryki czy słonecznika – wymienia Stanisław Ból.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Konkurs Polskie Branży PR

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Prawo

Przedsiębiorcy czekają na doprecyzowanie przepisów dotyczących Małego ZUS-u Plus. W sądach toczy się ponad 600 spraw z ZUS-em

Oddziały Biura Rzecznika MŚP prowadzą już ponad 600 spraw dotyczących Małego ZUS-u Plus. Przedmiotem sporu z ZUS-em jest interpretacja, jak długo – dwa czy trzy lata – powinna trwać przerwa, po upływie której przedsiębiorca może ponownie skorzystać z niższych składek. Pod koniec czerwca Sąd Okręgowy w Gorzowie Wielkopolskim wydał pierwszy wyrok, w którym podzielił korzystną dla przedsiębiorców argumentację Rzecznika MŚP. – Nie stanowi on jeszcze o linii interpretacyjnej. Czekamy na wejście w życie ustawy deregulacyjnej, która ułatwi od stycznia przedsiębiorcom przechodzenie na Mały ZUS Plus – mówi Agnieszka Majewska, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców.

Problemy społeczne

Awaria CrowdStrike’a miała podobne skutki jak potencjalny cyberatak. Uzależnienie od technologii to ryzyko wyłączenia całych gałęzi gospodarki

Ogromna awaria systemu Windows, wywołanego błędem w aktualizacji oprogramowania CrowdStrike, doprowadziła do globalnego paraliżu. Przestały działać systemy istotne z perspektywy codziennego życia milionów ludzi. Tylko w piątek odwołano kilka tysięcy lotów na całym świecie,  a w części regionów w USA nie działał numer alarmowy. – To pokazuje, że im bardziej jesteśmy uzależnieni od technologii, tym łatwiej wykluczyć wręcz całe gałęzie gospodarki, a podobne skutki mógłby mieć cyberatak – ocenia Krzysztof Izdebski z Fundacji im. Stefana Batorego. Jego zdaniem tego typu incydenty są nie do uniknięcia i trzeba się na nie lepiej przygotować.

Ochrona środowiska

Nowelizacja przepisów ma przyspieszyć rozwój farm wiatrowych. Do 2040 roku Polska może mieć zainstalowane w nich ponad 40 GW mocy

Jeszcze w tym kwartale ma zostać przyjęty przez rząd projekt zmian w ustawie o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Nowelizacja zmniejsza minimalną odległość turbin wiatrowych od zabudowań do 500 m. Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej ocenia, że zmiana odległości zwiększy potencjał energetyki wiatrowej do 2040 roku nawet dwukrotnie, do poziomu 41,1 GW. – Branża czeka też na przyspieszenie procedur, przede wszystkim procedury środowiskowej i całego procesu zmiany przeznaczenia gruntów – mówi Anna Kosińska, członkini zarządu Res Global Investment.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.