Newsy

Cena ropy naftowej do końca roku nie powinna być wyższa niż 60 dolarów za baryłkę. Kierowcom nie grozi podwyżka cen paliw

2017-10-25  |  06:45

Do końca 2017 roku cena za baryłkę ropy naftowej nie powinna przekroczyć 60 dolarów – uważa analityk rynku paliw z e-petrol.pl. Cenę mogłyby podbić niepokoje polityczne lub wręcz działania militarne w krajach eksportujących surowiec, dopóki jednak takie wydarzenia nie nastąpią, dopóty czarne złoto, a więc i paliwa na stacjach benzynowych, nie powinno drożeć.

– Mamy do czynienia z mocną walką o ograniczenie nadpodaży na świecie. Z tego powodu OPEC porozumiał się z Rosją i z kilkoma innymi krajami, aby ograniczać produkcję i tym samym wpływać na wzrost cen. To porozumienie ma trwać do marca 2018 roku, natomiast sporo mówi się o tym, że może ono zostać przedłużone – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Jakub Bogucki, analityk rynku paliw z serwisu e-petrol.pl. – Jeśli ono rzeczywiście zostanie przedłużone, ceny ropy mogą wzrastać. W tej chwili poruszamy się w przedziale między 55 a 60 dolarów za baryłkę i z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że nie przeskoczymy poza ten poziom do końca 2017 roku.

Pod koniec 2016 roku większość krajów zrzeszonych w OPEC i część innych producentów ropy, np. Rosja, porozumiały się w sprawie ograniczenia produkcji ropy o 1,8 mln baryłek dziennie. Powodem tej umowy była wysoka podaż i niska cena ropy, która zaczęła spadać od połowy 2014 roku. Ze stu kilkunastu dolarów w ciągu półtora roku cena baryłki spadła do poniżej 30, czyli niemal czterokrotnie. Wielomiesięczne zapowiedzi porozumienia, a potem jego zawarcie pozwoliły na podwojenie ceny.

Porozumienie w praktyce działa ze zmiennym powodzeniem, jednak częściowo udało się wydobycie zredukować. W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2017 roku średnia produkcja krajów OPEC była o 150 tys. baryłek dziennie niższa niż w 2016 roku. Jednak we wrześniu wzrosła o 88 tys. baryłek dziennie wobec sierpnia. Przy wydobyciu na poziomie blisko 33 mln baryłek dziennie nie są to duże różnice.

To przede wszystkim za sprawą tego, że amerykański eksport nadal jest spory, produkcja łupkowa jest na wysokim poziomie, również kraje należące do OPEC, a wyłączone z porozumienia OPEC z Rosją, czyli Iran, Libia czy Nigeria, działają, chcą produkować więcej ropy i nie ustają w wysiłkach, żeby to realizować. Tym samym nie powinniśmy się spodziewać mocnych zmian w podaży ropy na świecie – przewiduje Bogucki.

W listopadzie producenci ropy spotkają się na kolejnym szczycie, na którym zapadnie decyzja o ewentualnym przedłużeniu porozumienia. Według najnowszych prognoz OPEC zapotrzebowanie na ropę będzie wyższe niż wcześniej sądzono, głównie dzięki korzystnej koniunkturze w światowych gospodarkach. W 2017 roku ma ono wzrosnąć wobec 2016 roku o 1,5 proc. do 95,35 mln baryłek dziennie, przy czym największy udział w popycie mają Stany Zjednoczone (20,1 mln baryłek dziennie), a największy wzrost zapotrzebowania – o 3,4 proc. – odnotowują Chiny. W 2018 roku producenci przewidują kolejny wzrost popytu, o 1,43 proc. do niemal 97 mln baryłek dziennie. Te dwa czynniki powinny wpływać na ceny ropy rosnąco, jednak bardzo powoli.

Wśród zdarzeń, o których warto pamiętać, jeśli chodzi o cenotwórczy wpływ na rynku naftowym, z pewnością są zagrożenia o charakterze militarnym czy polityczno-militarnym – mówi Jakub Bogucki.

Takim wydarzeniem było referendum w irackim Kurdystanie, które odbyło się pod koniec września. Niemal 93 proc. biorących w nim udział osób opowiedziało się za niepodległością Kurdystanu. Tereny podległe Kurdom są zasobne w ropę naftową, ewentualne utworzenie zatem przez nich niepodległego państwa byłoby dla Iraku stratą nie tylko polityczną, lecz także ekonomiczną. Na razie jednak wynik referendum nie pociągnął za sobą żadnych realnych konsekwencji. Bezpośrednio po głosowaniu surowiec podrożał o nieco ponad 2 dolary na baryłce, ale nie osiągnąwszy 60 dolarów cena zaczęła spadać.

Z tego rodzaju wydarzeń możemy wyszukiwać uzasadnienie dla ewentualnych wzrostów cen, natomiast dopóki nie przeradza się to w jakiś konkretny akt o charakterze militarnym, konkretne zablokowanie eksportu, póki są to tylko groźby polityczne czy dyplomatyczne, dopóty nie wpłynie to długotrwale na rynek naftowy – wyjaśnia Jakub Bogucki. – Jeśli mielibyśmy do czynienia z wyłączeniem któregoś ze znaczących graczy, jak chociażby w przypadku sankcji irańskich, wtedy możemy mówić o realnym wpływie na wzrost cen, na razie takiego czynnika mimo wszystko na horyzoncie nie widać.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Polityka

PE przedstawił swoje priorytety budżetowe po 2027 roku. Wydatki na obronność kluczowe, ale nie kosztem polityki spójności

Parlament Europejski przegłosował w tym tygodniu rezolucję w sprawie priorytetów budżetu UE na lata 2028–2034. Europosłowie są zgodni co do tego, że obecny pułap wydatków w wysokości 1 proc. dochodu narodowego brutto UE-27 nie wystarczy do sprostania rosnącej liczbie wyzwań, przed którymi stoi Europa. Mowa między innymi o wojnie w Ukrainie, trudnych warunkach gospodarczych i społecznych oraz pogłębiającym się kryzysie klimatycznym. Eurodeputowani zwracają też uwagę na ogólnoświatową niestabilność, w tym wycofywanie się Stanów Zjednoczonych ze swojej globalnej roli.

Infrastruktura

Odbudowa Ukrainy pochłonie setki miliardów euro. Polskie firmy już teraz powinny szukać partnerów, nie tylko w kraju, ale i w samej Ukrainie

Według stanu na koniec 2024 roku odbudowa Ukrainy wymagać będzie zaangażowania ponad pół biliona euro, a Rosja wciąż powoduje kolejne straty. Najwięcej środków pochłoną sektory mieszkaniowy i transportowy, ale duże są także potrzeby energetyki, handlu czy przemysłu. Polski biznes wykazuje wysokie zaangażowanie w Ukrainie, jednak może ono być jeszcze wyższe w procesie odbudowy. Zdaniem wiceprezesa działającego w tym kraju Kredobanku należącego do Grupy PKO BP firmy powinny szukać partnerów do udziału w odbudowie i w Polsce, i w Ukrainie.

Polityka

Europoseł PiS zapowiada walkę o reparacje wojenne dla Polski na forum UE. Niemiecki rząd uznaje temat za zamknięty

Nowy kanclerz Niemiec Friedrich Merz podczas konferencji prasowej w Polsce ocenił, że temat reparacji wojennych w relacjach polsko-niemieckich jest prawnie zakończony. Nie zgadza się z tym europoseł PiS Arkadiusz Mularczyk, który chce do tego tematu wrócić na forum UE. Przygotowana za rządów PiS publikacja „Raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej” szacuje straty na ponad 6,2 bln zł.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.