Newsy

Pierwsze zmiany z „piątki Kaczyńskiego” przyjęte przez rząd. Realizacja pakietu może być problemem dla budżetu już w przyszłym roku

2019-03-27  |  06:20

Zgodnie z obietnicą prezesa Prawa i Sprawiedliwości rząd przyjął we wtorek pierwszą z ustaw wprowadzających kolejny pakiet – Emerytura+. Świadczenie miałoby zacząć być wypłacane jeszcze w pierwszej połowie roku. Według zapowiedzi od lipca ruszą natomiast wypłaty 500 plus na każde pierwsze dziecko. Cały pakiet to obciążenie państwowej kasy rzędu 40 mld zł. Zdaniem ekonomistów te wydatki z czasem będą coraz bardziej ciążyć budżetowi.

Trzynasta emerytura, likwidacja PIT dla osób do 26. roku życia i obniżenie PIT-u pracowniczego do 17 proc., 500 plus na pierwsze dziecko, zwiększenie kwoty wolnej od podatku i przywrócenie lokalnych połączeń autobusowych to elementy ogłoszonego na konwencji PiS pod koniec lutego pakietu socjalnego, tzw. „piątki Kaczyńskiego”. Pierwszy z nich – jednorazowa wypłata dodatkowych emerytur w wysokości świadczenia minimalnego, czyli 1100 zł, został przyjęty na wtorkowym posiedzeniu rządu.

Wśród kilku elementów, które tworzą ten projekt, zwróciłbym uwagę na wzrost kosztów uzyskania przychodu – uważam, że to jest wartościowy element. On generuje koszty, nie generuje wydatków, a to jest istotne z punktu widzenia budżetu – ocenia w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes dr Bartłomiej Gabryś z katedry przedsiębiorczości Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. – Natomiast wszystkie pozostałe elementy generują i koszty, i wydatki. Przykładem jednorazowa wypłata dla emerytów, oczywiście pożądana społecznie, bo przecież jest to ta grupa, która tych środków ma niewiele. Pytanie brzmi, dlaczego najpierw pobieramy od nich PIT, a potem oddajemy im te środki? Przecież, gdyby zlikwidować PIT od emerytur, to w kieszeni emerytów i rencistów pozostałoby dużo więcej. Nie 1,1 tys. zł, tylko ponad 2,5 tys. zł, zakładając najniższą emeryturę.

Kolejny element to wypłata 500 plus na każde pierwsze dziecko, a nie tylko na te wychowujące się w rodzinach o bardzo niskich dochodach. To najdroższa część planu, według szacunków minister pracy Elżbiety Rafalskiej ma kosztować około 20 mld zł rocznie. W tym roku pochłonie około połowy tej kwoty, bo wypłaty mają ruszyć w lipcu.

 Założeniem programu 500 plus był wzrost dzietności. On się świetnie sprawdził, jeżeli chodzi o wyrównywanie poziomu ubóstwa, natomiast dane za 2018 rok pokazują, że tylko w roku 2017 odnotowaliśmy przyrost dzietności, natomiast w roku 2018 z powrotem wracamy w dół. Mamy jeden z najniższych wskaźników dzietności na kobietę, on się waha w poziomie 1,4-1,5. Za 20 lat nie będzie nas 37 mln, tylko 33-34 mln – tłumaczy dr Bartłomiej Gabryś. 

Dodaje też, że by sfinansować emerytury coraz liczniejszej grupy seniorów z zarobków coraz mniejszej grupy pracujących, będzie trzeba podnieść podatki, choć na razie, w roku wyborczym się je obniża: rząd chce 17-proc. PIT-u dla pracowników oraz dwukrotnego podniesienia kwoty uzyskania przychodu. Najmłodsi pracujący, ci poniżej 26. roku życia, mieliby tego podatku nie płacić w ogóle, co powinno ułatwić ich zatrudnianie.

Cały pakiet propozycji będzie oznaczał dodatkowy koszt około 40 mld zł, czyli jedną dziesiątą obecnych wydatków budżetowych. To zwiększy deficyt, a przekroczenie 3-proc. progu grozi ponownym nałożeniem na Polskę procedury nadmiernego deficytu; nasz kraj był już nią objęty w latach 2004–2008 oraz 2009–2015. W dodatku wydatki socjalne są wydatkami sztywnymi, które trudno będzie zmniejszyć. A polska gospodarka nie będzie rozwijać się w kolejnych latach tak szybko, jak w 2018 roku, gdy wzrost PKB przekroczył 5 proc. To zaś oznacza mniejsze wpływy przy zwiększonych wydatkach.

– Pytanie, czy idziemy w zwiększenie dziury budżetowej, czy ten deficyt budżetowy będzie utrzymany w ryzach nie tylko teraz, kiedy rośnie nasze PKB, ale również wtedy, kiedy będzie spowolnienie gospodarcze – mówi dr Bartłomiej Gabryś. – To jest pole minowe dla przyszłych rządów, które będą sobie musiały z tym poradzić. To będą stałe koszty, stałe wydatki znacząco obciążające budżet, a powodujące, że w przyszłości ktokolwiek będzie chciał z nich zrezygnować, spotka się z bardzo silnym oporem społecznym.

Zaznacza też, że dodatkowo dochodzi do tego element psychologiczny: rośnie pokolenie młodych ludzi przyzwyczajonych do tego, że pomoc państwa im się należy. To nie tylko będzie utrudniać konstrukcję i realizację przyszłych budżetów, ale także demotywować wchodzących na rynek pracy do własnej inicjatywy, umiejętności szukania inwestorów, kreatywności i przedsiębiorczości, którą wykazała się duża część pokolenia ich rodziców.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Konkurs Polskie Branży PR

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Bankowość

Banki spółdzielcze z coraz większą rolą w finansowaniu rolników i firm. Nadmierne regulacje i niejednoznaczne przepisy ograniczają ich rozwój

Banki spółdzielcze odpowiadają w Polsce za ponad 60 proc. finansowania rolnictwa i niemal 20 proc. finansowania MŚP, a także obsługują 60 proc. jednostek samorządu terytorialnego. Ich rola w lokalnych społecznościach jest więc znacząca, bo są tam pierwszym wyborem dla rolników i mniejszych firm. Zmienność środowiska prawnego – zarówno nowe inicjatywy legislacyjne, jak i niepewność związana z interpretacją prawa – wpłynęła jednak na spadek przewidywalności warunków funkcjonowania banków. – Potrzebujemy deregulacji, zmniejszenia liczby przepisów, zwiększenia ich przejrzystości i jednoznaczności – podkreśla Krzysztof Karwowski, prezes zarządu Banku Spółdzielczego w Szczytnie.

Handel

E-konsumenci wybierają jak najszybsze i najprostsze opcje płatności online. Coraz bardziej interesują się płatnościami odroczonymi i ratalnymi

Szybkie płatności, a w szczególności Blik, to metody najchętniej wybierane przez klientów podczas zakupów internetowych. W ostatnim czasie rośnie jednak popularność płatności odroczonych oraz rozłożenia płatności na raty – twierdzą przedstawiciele e-commerce. Niezmiennie ktoś, kto chce osiągnąć sukces w handlu w sieci, musi oferować wszystkie możliwe metody płatności. Jeśli klient nie znajdzie na stronie swojej ulubionej, zwykle rezygnuje z zakupu.

Firma

Polscy producenci gier coraz mocniej obecni na zagranicznych rynkach. Wykorzystanie nowych technologii, w tym sztucznej inteligencji, może zwiększyć ich konkurencyjność

Jeszcze w tym roku rynek gier mobilnych w Polsce może przekroczyć wartość 142 mln dol., a do 2027 roku liczba użytkowników może sięgnąć 6,5 mln – wynika z danych portalu Statista. Również cała szeroko rozumiana branża gier wideo ma przed sobą dobre perspektywy, czemu sprzyjają zmiany technologiczne oraz pokoleniowe. Na tych trendach korzystają polskie firmy gamingowe i widzą w tym szanse na coraz mocniejszą ekspansję na zagranicznych rynkach. Studio Lichthund, które niedawno zadebiutowało na NewConnect, korzysta z narzędzi opartych na sztucznej inteligencji w procesie tworzenia gier. W ciągu roku planuje wypuścić dwie nowe produkcje – Food Truck Empire i Bulldog.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.