Newsy

Boom na łódzkim rynku nieruchomości. Warszawiacy coraz częściej kupują w tym mieście mieszkania jako inwestycję

2017-10-04  |  06:25

Po latach zastoju Łódź, drugie największe miasto na Mazowszu, zaczyna odrabiać straty. W ubiegłym roku zapotrzebowanie na nowe mieszkania wzrosło o jedną trzecią, a nabywców znalazło 2,2 tys. lokali. Tylko od ubiegłorocznych wakacji deweloperzy zapoczątkowali 30 nowych inwestycji. Eksperci OPG Property Professionals szacują, że dane dotyczące koniunktury na łódzkim rynku nieruchomości za 2017 rok okażą się jeszcze lepsze. Przyczyną odbicia jest coraz silniejsza pozycja Łodzi jako miasta, które przyciąga inwestycje z sektora nowoczesnych usług dla biznesu.

– W ubiegłym roku na łódzkim rynku sprzedało się 2,2 tys. mieszkań. Z naszych szacunków i obserwacji wynika, że w dużej mierze za wzrosty liczby transakcji odpowiedzialni są inwestorzy tak jak w innych miastach Polski. Ciekawą obserwacją jest to, że mieszkańcy Łodzi zaczęli wierzyć we własny rynek, chcą zostawać w mieście, więc kupują też mieszkania dla siebie. Wiąże się to z faktem, że coraz więcej pracodawców z sektora usług lokuje swoje siedziby i zatrudnia pracowników w tym mieście – mówi agencji informacyjnej Newseria Michał Styś, dyrektor zarządzający OPG Property Professionals.

Specjalizująca się w nieruchomościach firma doradcza wydała pod koniec września raport, który podsumowuje ubiegły rok na łódzkim rynku. Dane pokazują, że od ubiegłego lata przybyło w mieście 30 nowych inwestycji. Zapotrzebowanie na nowe mieszkania wzrosło w ubiegłym roku o ponad jedną trzecią (w stosunku do 2015 r.).

– Łódzki rynek nieruchomości jest bardzo specyficzny. Mimo bliskości Warszawy Łódź przez wiele lat była poza obszarem zainteresowania. Na rynku było relatywnie niewiele transakcji w porównaniu do liczby mieszkańców. Łódź jest trzecim miastem w Polsce, ma 700 tys. mieszkańców, tymczasem dotąd sprzedawało się średnioterminowo około 1,1–1,2 tys. mieszkań w ciągu roku, więc bardzo niewiele – mówi Michał Styś.

Inwestorzy i nabywcy, którzy poszukują mieszkania w Łodzi, mają do wyboru coraz więcej mieszkań. W czerwcu br. deweloperzy oferowali na rynku pierwotnym 3,3 tys. nowych mieszkań w ponad stu inwestycjach na terenie miasta. Autorzy raportu zauważają, że wiele mieszkań znajduje nabywców już na etapie dziury w ziemi, czyli w bardzo wczesnej fazie realizacji.

– Mieszkania inwestycyjne, kupowane często przez warszawiaków, są ulokowane w centrum miasta, w dobrze umiejscowionych lokalizacjach, blisko politechniki lub uniwersytetu. Są to zazwyczaj małe lokale, dwupokojowe lub kawalerki, o możliwie najmniejszej powierzchni, dzięki czemu zwrot na inwestycji jest największy. Jeżeli są to mieszkania kupowane z przeznaczeniem do zamieszkania, zwykle są trzypokojowe, poza ścisłym centrum miasta –mówi dyrektor zarządzający OPG Property Professionals.

W ubiegłym roku średnie ceny ofertowe mieszkań w Łodzi kształtowały się na poziomie 4,9 tys. zł/mkw., natomiast ceny transakcyjne były niższe średnio o 150 zł/mkw. Z rynku praktycznie zniknęły już oferty poniżej 4,5 tys. zł/mkw. Największy wzrost cen odnotowano na Bałutach i Widzewie.

– Podobnie jak w całej Polsce aktualnie Łódź jest w cyklu, w którym ceny mieszkań stabilnie rosną. Wiąże się to z faktem, że przez ostatnich kilka lat transakcji było zdecydowanie mniej niż naturalny, średnioterminowy popyt. Jednak ostatnie dwa lata przyniosły bardzo wiele transakcji, z których około 30 proc. to czysto inwestycyjne transakcje, prowadzone z perspektywą maksymalizacji zysku. Te nieruchomości podbijają średnią mieszkań sprzedanych w zeszłym roku – mówi Michał Styś.

Poza cenami zmienia się też struktura oferowanych i poszukiwanych przez nabywców lokali. W ubiegłym roku po raz pierwszy w historii trzypokojowe i większe mieszkania stanowiły w Łodzi ponad połowę nieruchomości wprowadzonych do sprzedaży. Bardzo dużym zainteresowaniem cieszą się też niewielkie mieszkania do 40 mkw. Za to mniejszy wybór mają klienci, którzy poszukują średnich, dwupokojowych lokali.

Eksperci prognozują, że łódzki rynek czekają dalsze wzrosty, a statystyki dotyczące koniunktury za 2017 rok okażą się jeszcze lepsze. 

– Dla deweloperów Łódź jest bardzo perspektywicznym rynkiem. Produkt trzeba jednak dopasować do bardzo specyficznej grupy odbiorców, włączając unikalne i charakterystyczne dla każdego miasta mikropreferencje. Rynek mieszkaniowy musi podlegać bardzo głębokiej analizie – zarówno przez pryzmat lokalizacji, jak i preferencji kupujących w zależności od ich siły nabywczej i indywidualnych cech urbanistycznych miasta – ocenia Michał Styś.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Kongres Profesjonalistów Public Relations

Prawo

Trwają dyskusje nad kształtem unijnego budżetu na lata 2028–2034. Mogą być rozbieżności w kwestii Funduszu Spójności czy dopłat dla rolników

Trwają prace nad wieloletnimi unijnymi ramami finansowymi (WRF), które określą priorytety wydatków UE na lata 2028–2034. W maju Parlament Europejski przegłosował rezolucję w sprawie swojego stanowiska w tej sprawie. Postulaty europarlamentarzystów mają zostać uwzględnione we wniosku Komisji Europejskiej w sprawie WRF, który zostanie opublikowany w lipcu 2025 roku. Wciąż jednak nie ma zgody miedzy państwami członkowskimi, m.in. w zakresie Funduszu Spójności czy budżetu na rolnictwo.

Konsument

35 proc. gospodarstw domowych nie stać na zakup mieszkania nawet na kredyt. Pomóc może wsparcie budownictwa społecznego i uwolnienie gruntów pod zabudowę

W Polsce co roku oddaje się do użytku ok. 200 tys. mieszkań, co oznacza, że w ciągu dekady teoretycznie potrzeby mieszkaniowe społeczeństwa mogłyby zostać zaspokojone. Jednak większość lokali budują deweloperzy na sprzedaż, a 35 proc. gospodarstw domowych nie stać na zakup nawet za pomocą kredytu. Jednocześnie ta grupa zarabia za dużo, by korzystać z mieszkania socjalnego i komunalnego. Zdaniem prof. Bartłomieja Marony z UEK zmniejszeniu skali problemu zaradzić może wyłącznie większa skala budownictwa społecznego zamiast wspierania kolejnymi programami zaciągania kredytów.

Problemy społeczne

Hejt w sieci dotyka coraz więcej dzieci w wieku szkolnym. Rzadko mówią o tym dorosłym

Coraz większa grupa dzieci zaczyna korzystać z internetu już w wieku siedmiu–ośmiu​ lat – wynika z raportu NASK „Nastolatki 3.0”. Wtedy też stykają się po raz pierwszy z hejtem, którego jest coraz więcej w mediach społecznościowych. Według raportu NASK ponad 2/3 młodych internautów uważa, że mowa nienawiści jest największym problemem w sieci. Co więcej, dzieci rzadko mówią o takich incydentach dorosłym, dlatego tym istotniejsze są narzędzia technologiczne służące ochronie najmłodszych.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.