Mówi: | Karol Rewczuk |
Funkcja: | menedżer ds. elektryfikacji |
Firma: | Volvo Car Poland |
Mała liczba punktów ładowania spowalnia rozwój elektromobilności. Powodem długi czas oczekiwania na przyłącza prądowe
Tempo rozbudowy infrastruktury ładowania w Polsce wciąż jest zbyt wolne i pozostaje jedną z największych barier w rozwoju rynku samochodów elektrycznych – wskazują eksperci. Chętnych na budowę takich instalacji nie brakuje, ale problemem jest długi czas oczekiwania na przyłącza prądowe. Proces uruchamiania nowych punktów ładowania przeciąga się nawet do dwóch–trzech lat, a można by go skrócić co najmniej o połowę.
– Kompleksowy system ładowania samochodów elektrycznych powinien się składać z kilku ważnych aspektów. Pierwszym jest samo miasto, gdzie potrzebujemy dużej liczby stacji ładowania, bo tam de facto ludzie zostawiają samochody na noc, tam te auta są przez znaczną część czasu. Drugą częścią i ważnym uzupełnieniem tego systemu są oczywiście trasy. Tu potrzebujemy jeszcze większej liczby stacji ładowania, ponieważ mobilność pomiędzy miastami jest kluczowa – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes Karol Rewczuk, menedżer ds. elektryfikacji w Volvo Car Poland.
Licznik Elektromobilności opracowany przez PZPM i PSNM wskazuje, że na koniec sierpnia 2024 roku w Polsce funkcjonowało 7725 ogólnodostępnych punktów ładowania pojazdów elektrycznych (4264 stacje). Niemal 30 proc. stanowiły szybkie punkty ładowania prądem stałym (DC), ale większość (71 proc.) to jednak wolne punkty prądu przemiennego (AC) o mocy mniejszej lub równej 22 kW. W sierpniu uruchomiono ponad 160 nowych punktów.
Według danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów (ACEA) pod względem liczby punktów ładowania samochodów elektrycznych, z wynikiem poniżej jednej ładowarki na 100 km dróg, Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc w UE. Większość punktów ładowania znajduje się najbliżej dużych aglomeracji, brakuje ich jednak przy trasach.
– Poza tym stacje ładowania są stacjom nierówne. Mamy wolne stacje ładowania, na których zatrzymanie się trwa kilka godzin, żeby naładować akumulator do pełna czy nawet do 80 proc. Natomiast szybkich stacji ładowania, które są bardziej potrzebne w trasie, gdzie spędzamy 10–15 min, mamy w Polsce na chwilę obecną około 300, a mówię tutaj o takich stacjach, które osiągają moce około 150 kW – mówi Karol Rewczuk.
Jak wskazuje „Barometr nowej mobilności 2024” przygotowany przez PSNM, z każdym rokiem niewystarczający poziom przygotowania i dostępności infrastruktury ładowania w coraz większym stopniu wpływa negatywnie na podejmowanie przez Polaków decyzji o nabywaniu samochodów elektrycznych. W ciągu zaledwie trzech lat odsetek badanych wskazujących ten aspekt jako przyczynę, z powodu której nie zakupią EV, wzrósł o 11 pkt proc., do poziomu 36 proc. Blisko połowa badanych stwierdziła, że w przypadku braku możliwości ładowania w domu ogólnodostępna ładowarka nie może być zlokalizowana dalej niż 2 km od ich miejsca zamieszkania.
– Nie ma złotej proporcji, ile powinno być prywatnych, a ile publicznych punktów. Ładowanie powinno być po prostu dostępne. Jeśli chodzi o prywatną infrastrukturę, ona będzie się rozwijała. Przepisy ustawy obligują nowe budownictwo do tego, żeby umożliwić montaż wallboxa czy gniazdka na miejscu garażowym w blokach. W przypadku domów jednorodzinnych mamy trochę prościej, bo tutaj de facto to właściciel sam decyduje, czy chce sobie to zamontować, czy nie. Na pewno w przyszłości użytkownicy aut elektrycznych będą to robili, ponieważ ładowanie w domu jest po prostu najtańsze – tłumaczy menedżer ds. elektryfikacji w Volvo Car Poland.
Jak wskazują dane z raportu „Infrastruktura ładowania pojazdów elektrycznych w polskich miastach” Polskiego Stowarzyszenia Nowej Mobilności z 2024 roku, którego partnerem jest Volvo, w 19 z 37 największych miast w Polsce udział ogólnodostępnych, szybkich punktów ładowania DC nie przekracza 20 proc., a w 11 z 37 największych miast w Polsce ich liczba nie przekracza 10. Problemem jest także mała gęstość sieci i tzw. białe plamy na mapie stacji ładowania samochodów elektrycznych.
„Biała Księga Nowej Mobilności” PSNM ocenia, że rozwój rynku samochodów elektrycznych blokuje właśnie niewystarczająca infrastruktura i zbyt wolne tempo ich budowania. Z postulowanych przez branżę 120 zmian na rzecz pobudzenia elektromobilności 30 dotyczy publicznej i prywatnej infrastruktury ładowania.
– Niestety czekamy dwa czy trzy lata na to, żeby była dostępna infrastruktura prądowa w danej konkretnej lokalizacji. To jest największa taka bariera. Bo firm, które chciałyby zainwestować w infrastrukturę do ładowania, jest mnóstwo i każda z nich chciałaby taką stację postawić i chciałaby to zrobić w miarę rozsądnym terminie, niestety czasy oczekiwania na przyłącze to kilka lat – wylicza Karol Rewczuk. – Dodatkowe środki, które są zarezerwowane, i programy wspierające, które są organizowane przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, pomagają w procesie rozbudowy infrastruktury, ale nie rozwiążą tej kluczowej bariery, jaką jest termin zbudowania przyłącza prądowego.
Jak podaje PSNM, uruchomienie ładowarek DC w naszym kraju trwa obecnie najdłużej w Europie. Operatorzy posiadający niemal 80 proc. wszystkich szybkich punktów ładowania samochodów elektrycznych w Polsce w sierpniu zaapelowali wspólnie z PSNM do rządu o wprowadzenie szeregu zmian systemowych i objęcie priorytetem właśnie regulacji w obszarze przyłączeniowym. Tym bardziej że Polska musi wypełnić unijne wymogi wynikające z rozporządzenia AFIR. Z „Licznika AFIR” wynika, że łączna moc stacji ładowania w Polsce musi wzrosnąć ponad sześciokrotnie w mniej niż siedem lat, zaś do roku 2035 – czyli za niecałe 12 lat – ponad 15-krotnie.
– Można oczywiście te wszystkie terminy skrócić do rozsądnego maksimum, ponieważ proces budowlany stacji ładowania to jest proces powtarzalny. To nie jest tak, że za każdym razem budujemy coś zupełnie od nowa, raczej stawiamy podobne urządzenia, w podobnych miejscach, o podobnych specyfikacjach, więc ten proces da się w pewien sposób zunifikować i stworzyć coś na kształt białej księgi dobrych praktyk, które pozwoliłyby znacznie ten proces skrócić. Myślę, że co najmniej o połowę – przekonuje ekspert.
Volvo angażuje się w proces rozbudowy sieci infrastruktury do szybkiego ładowania elektryków. W maju tego roku koncern uruchomił program eV City powered by Volvo, skierowany do samorządów, którego efektem ma być przyspieszenie elektromobilnej ewolucji. W ciągu kilku miesięcy przystąpiło do niego pięć samorządów (Augustów, Ełk, Wrocław, Węgierska Górka oraz Łódź) i trwają rozmowy z kolejnymi. Pierwsza edycja programu obejmie 35 miast na terenie całej Polski, gdzie powstanie 130 dwustanowiskowych stacji szybkiego ładowania o mocy 175kW w miejscach najczęściej uczęszczanych przez użytkowników aut elektrycznych.
– Jeśli chodzi o systemy rozliczania, dużym ułatwieniem są programy do ładowania oferowane przez producentów samochodów elektrycznych. Mając taki program, korzystając z opcji abonamentowej, dostajemy tak naprawdę jedną kartę, którą możemy ładować się w całej Europie. Nie ma konieczności instalacji wielu aplikacji i zastanawiania się, czy tutaj stawka będzie taka, czy inna. Tu mamy z góry zdefiniowane taryfy, wiemy, po jakiej cenie będziemy się ładowali, mamy też z góry przewidziane stacje po drodze, na których możemy się zatrzymać i naładować właśnie przy użyciu tej karty. W nawigacjach wbudowanych w samochody również są wpisane stacje ładowania, na których możemy się naładować – mówi menedżer ds. elektryfikacji w Volvo Car Poland.
Czytaj także
- 2024-11-13: Europejscy rolnicy przeciw umowie UE i Mercosur. Obawiają się zalewu taniej żywności z Ameryki Południowej
- 2024-11-20: Średnio co trzy dni zamykana jest w Polsce księgarnia. Branża apeluje o regulacje porządkujące rynek
- 2024-11-20: Branża wiatrakowa niecierpliwie wyczekuje liberalizacji przepisów. Zmiany w prawie mocno przyspieszą inwestycje
- 2024-10-31: Rosnące ceny energii i usług podbijają inflację. W pierwszej połowie przyszłego roku będzie się utrzymywać około 5-proc. wzrost cen
- 2024-11-05: Polski rynek odzieży sportowej i outdoorowej notuje stabilne wzrosty. Kupujący szukają technologicznych nowinek
- 2024-11-04: Resort rolnictwa chce uporządkować kwestię dzierżawy rolniczej. Dzierżawcy mają zyskać dostęp do unijnych dopłat
- 2024-11-07: Eksport produktów spożywczych z Polski spowalnia. Producentom coraz trudniej konkurować niższą ceną
- 2024-10-30: Kompetencje społeczne są kluczowe w świecie pełnym ekranów. Można je rozwijać już u przedszkolaków
- 2024-11-04: Polski rynek roślinny rozwija się wolniej niż na Zachodzie. Kraje z największą konsumpcją mamy szansę dogonić za kilkanaście lat
- 2024-10-30: Wraca temat zakazu hodowli zwierząt na futra. Polska może dołączyć do 22 krajów z podobnymi ograniczeniami
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Rolnictwo
Dane satelitarne w użyciu urbanistów i samorządowców. Mogą im służyć do przygotowania na zmiany klimatu
Do 2031 roku rynek usług związanych z danymi satelitarnymi ma wzrosnąć ponad czterokrotnie – przewidują analitycy. Na rosnącą podaż wpływ może mieć nałożony na dużą część przedsiębiorców, w tym producentów rolnych, obowiązek raportowania wpływu środowiskowego. Dane satelitarne są jednak cennym narzędziem również w rękach urbanistów i samorządowców. Z dokładnością do milimetrów pokazują zjawiska takie jak np. osiadanie gruntów, co pozwala na wczesne podejmowanie decyzji o kluczowych modernizacjach infrastruktury.
Prawo
Nałóg nikotynowy wśród nieletnich zaczyna się najczęściej od e-papierosów. Przyciągają ich słodkie, owocowe smaki tych produktów
Co czwarty uczeń ma za sobą inicjację nikotynową, a dla większości z nich pierwszym produktem, po jaki sięgnęli, był e-papieros. Zdecydowana większość uczniów używających nikotyny korzysta właśnie z e-papierosów, a prawie połowa nie ma problemu z ich zakupem – wskazują nowe badania przeprowadzone z okazji Światowego Dnia Rzucania Palenia. Eksperci podkreślają, że niebezpiecznym produktem, z uwagi na ryzyko uzależnienia behawioralnego, są także e-papierosy beznikotynowe. Trwają prace nad przepisami, które m.in. zakażą ich sprzedaży nieletnim.
Ochrona środowiska
Futra z negatywnym wpływem na środowisko na każdym etapie produkcji. Wiąże się z 400-krotnie większym zużyciem wody niż poliestru
Biznes futrzarski ma negatywny wpływ na środowisko naturalne – podkreślają eksperci Stowarzyszenia Otwarte Klatki. Hodowle powodują zatrucie wód i gleb oraz są zagrożeniem dla bioróżnorodności. Z kolei produkcja futra z norek, lisów i jenotów generuje znacznie większe niż bawełna czy poliester emisje gazów cieplarnianych, zużycie wody i zanieczyszczenie wody. 25 listopada obchodzimy Dzień bez Futra, który ma zwrócić uwagę na cierpienie zwierząt hodowanych na potrzeby przemysłu futrzarskiego oraz promować etyczne i ekologiczne wybory w modzie.
Partner serwisu
Szkolenia
Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.