Newsy

WHO zmienia klasyfikację indyjskiej mutacji koronawirusa. Na razie nie ma jednak ryzyka, że wywoła ona kolejną falę pandemii

2021-05-13  |  06:15
Mówi:prof. dr hab. n. med. Marcin Czech
Funkcja:kierownik Zespołu ds. Zakażeń Szpitalnych w Instytucie Matki i Dziecka, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia w latach 2017–2019
  • MP4
  • Indyjska odmiana koronawirusa została przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) zakwalifikowana jako „niepokojący wariant”. Do tej pory była uznawana za budzącą „szczególne zainteresowanie”. W badaniach stwierdzono, że wariant, znany jako B.1.617, rozprzestrzenia się łatwiej niż pierwotny wirus, ale potrzebne są dalsze obserwacje. – Nie ma jednak sygnałów, że stanowi on większe zagrożenie niż mutacje, z którymi mieliśmy dotychczas do czynienia – mówi prof. Marcin Czech z Instytutu Matki i Dziecka. Groźbę wybuchu kolejnej fali pandemii odsuwa jednak przede wszystkim postępujący proces szczepień, bo zdaniem ekspertów wszystko wskazuje na to, że stosowane do tej pory szczepionki działają również na wariant indyjski. 

    Indyjska mutacja koronawirusa, nazywana w mediach „double mutation” bądź „triple mutation”, choć ma straszną nazwę, to z tego, co dzisiaj wiemy, ta nie jest wyjątkowa. Nie stanowi większego zagrożenia niż te, z którymi mieliśmy dotychczas do czynienia – wyjaśnia w rozmowie z agencją Newseria Biznes prof. dr hab. n. med. Marcin Czech, kierownik Zespołu ds. Zakażeń Szpitalnych w Instytucie Matki i Dziecka, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia w latach 2017–2019.

    Indyjska odmiana koronawirusa jest obecnie czwartą mutacją, która została uznana przez Światową Organizację Zdrowia za budzącą globalne zaniepokojenie i wymagającą analizy. Wcześniej taki status nadano wariantom wirusa wykrytym w Wielkiej Brytanii, Brazylii i Republice Południowej Afryki. Indyjska mutacja jest główną przyczyną nagłego rozprzestrzeniania się koronawirusa w Indiach, które jako pierwszy kraj na świecie kilkukrotnie przekroczyły dzienny bilans 400 tys. zakażeń. Jak wynika z danych WHO, w tygodniu 3–10 maja w tym kraju odnotowano ponad 2,7 mln nowych przypadków (w sumie od początku pandemii liczba zakażeń sięgnęła prawie 23 mln). To odpowiada za 95 proc. zakażeń w regionie Azji Południowo-Wschodniej i 50 proc. na całym świecie. Niepokojący trend dotyczy także krajów sąsiadujących.

    Poza Indiami tę mutację w największej liczbie zidentyfikowano w Wielkiej Brytanii. Wykryto ją także w kilkunastu innych państwach Europy, m.in. w Belgii, Szwajcarii, Francji czy Niemczech. Na początku maja dotarła także do Polski – minister zdrowia Adam Niedzielski informował o ponad 20 przypadkach tego wariantu.

    – Kolejna fala epidemii pojawia się w określonych warunkach, kiedy mamy dużą migrację, kiedy odpuszczamy naszą kontrolę na poziomie indywidualnym. I nie zależy to od tego, czy to jest jedna mutacja, czy druga. Oczywiście niektóre z nich mogą być bardziej zakaźne albo mogą powodować inne objawy i pod tym kątem badana jest również odmiana indyjska. Natomiast nie wydaje się, żebyśmy mieli tutaj jakieś skokowe zmiany w potencjale rozwoju epidemii związanej z tym, że jest to właśnie wariant indyjski – mówi ekspert z Instytutu Matki i Dziecka.

    Tym bardziej że – jak podkreśla – nie ma na razie informacji o mutacjach, które byłyby odporne na istniejące szczepionki. Sprzymierzeńcem w walce z rozprzestrzenianiem się indyjskiej odmiany jest nie tylko postępujący proces szczepień (do tej pory w Polsce zaszczepiono prawie 4 mln osób, a 10,6 mln czeka na drugą dawkę), lecz także odporność zdobyta po przechorowaniu COVID-19.

    Wirus cały czas mutuje, to jest wpisane w historię właściwie każdego z nich. Przy powielaniu materiału genetycznego wewnątrz komórki dochodzi do błędów. Te, które są korzystne dla danego wirusa, zostają utrwalone, te, które go osłabiają, w naturalny sposób wymierają, to jest sposób ewolucji wirusów – wyjaśnia prof. Marcin Czech. – Nasz układ immunologiczny jest sprytny i uderza w wirusa przez tak różne mechanizmy, że uczymy się tej odporności. Małe mutacje nie czynią więc nam wielkiej szkody. Problem pojawia się wtedy, kiedy tych mutacji jest dużo i znacząco zmieniają np. kształt białka S bądź inne właściwości.

    W takim przypadku nasz układ odpornościowy nie jest w stanie poradzić sobie z nimi zarówno sam, jak i za pomocą szczepionek, które nie będą dostosowane do nowej formy wirusa.

    – To są krytyczne mutacje, które będą oddziaływać na ludzi. Dobra wiadomość jest jednak taka, że szczepionki mRNA lub wektorowe są na tyle proste, że mogą być dostosowane do każdego wirusa, z którym będziemy mieć do czynienia, gdyby okazało się, że jest on groźny – zapewnia były wiceminister zdrowia. – Działanie szczepionek i ich skuteczność to też jest pewne kontinuum. Materiał genetyczny, który koduje białko kolca, białko S, składa się z wielu nukleotydów. Nawet jak dojdzie do niewielu zmian, to ten przepis, który zapisany jest w szczepionkach, będzie pasował do większości z nich. Minister Marek Posobkiewicz powiedział ostatnio, że ta szczepionka po mundurze jest w stanie rozpoznać żołnierza, nie musi rozpoznawać jego stopnia, ale wie, że to jest wróg.

    Czytaj także

    Transmisje online

    Kalendarium

    Więcej ważnych informacji

    Energia i klimat dla samorządów lokalnych

    XXXI Welconomy Forum in Toruń

    Jedynka Newserii

    Jedynka Newserii

    Handel

    Sieci handlowe i producenci żywności wycofują jaja z chowu klatkowego. Już co trzecie opakowanie jaj pochodzi z chowów alternatywnych

    Niemal 75 proc. Polaków negatywnie ocenia hodowlę klatkową. Podobny odsetek uważa, że firmy powinny publicznie informować o postępach w wycofywaniu jaj klatkowych. W ślad za rosnącą świadomością społeczną firmy coraz częściej rezygnują ze sprzedaży jaj od kur w klatkach. Do końca 2023 r. 161 firm działających w Polsce, w tym wszystkie największe sieci sklepów, zobowiązało się wycofać jaja klatkowe, a ponad 39 proc. z nich wdrożyło już swoje zobowiązania w życie – wynika z raportu Stowarzyszenia Otwarte Klatki i Fundacji Alberta Schweitzera.

    Handel

    Związek Przedsiębiorców Ukraińskich: Granica musi być odblokowana bezwarunkowo. Dopiero wtedy możemy przystąpić do negocjacji

    – Protesty polskich rolników mają duży składnik emocjonalny, a na zamieszaniu korzysta Rosja – uważa dyrektor wykonawcza Związku Przedsiębiorców Ukraińskich Kateryna Glazkova. Przekonuje, że granica musi być odblokowana bezwarunkowo i dopiero wtedy można przystąpić do konstruktywnej rozmowy i negocjacji. Na obecnej sytuacji tracą ukraińskie przedsiębiorstwa, w tym przemysł obronny. Blokady szlaków komunikacyjnych z przyjaznym krajem, jakim jest Polska, są określane za naszą wschodnią granicą mianem „katastrofy”.

    Ochrona środowiska

    Sprzedaż pomp ciepła spadła o 1/3. Branża liczy na odbicie dzięki aktywnej polityce rządu

    Ubiegły rok nie był udany dla branży urządzeń grzewczych – przyznaje Polska Organizacja Rozwoju Technologii Pomp Ciepła (PORT PC). Sprzedaż w tym sektorze spadła o ponad 30 proc., a w przypadku domów jednorodzinnych o około 40 proc. Prezes zarządu tej organizacji liczy na aktywną politykę rządu. Wśród możliwych rozwiązań wymienia m.in. wprowadzenie specjalnej taryfy dla pomp ciepła oraz obniżenie VAT–u na energię elektryczną. Ocenia, że przy sprzyjających okolicznościach sprzedaż pomp ciepła w 2024 roku może wzrosnąć o 20 proc.

    Partner serwisu

    Instytut Monitorowania Mediów

    Szkolenia

    Akademia Newserii

    Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.