Mówi: | Mateusz Rybiński |
Firma: | Skriware |
Szkoły nie są gotowe na drugą falę pandemii. Krytyczna ocena nauczycieli
Aktualizacja 09:23
Blisko połowa nauczycieli uważa, że szkoły nie były w żaden sposób przygotowane do przejścia na nauczanie zdalne – wynika z ankiety przeprowadzonej przez Skriware. Ponad 70 proc. nigdy wcześniej nie prowadziło zajęć w ten sposób. Większość ankietowanych ocenia, że wsparcie instytucji rządowych było niewystarczające, wielu z nich mogło za to liczyć na pomoc kolegów po fachu. Przed ewentualną drugą falą pandemii szkoły muszą jeszcze odrobić lekcje – według rekomendacji nauczycieli konieczne jest ujednolicenie stosowanych narzędzi, zapewnienie pomocy metodyków i zadbanie o dostęp do sprzętu dla uczniów.
– Chcieliśmy sprawdzić, jak nauczyciele oceniają przygotowanie do nauki zdalnej. Była to zupełnie nowa sytuacja w zasadzie dla każdego, zarówno dla szkół, jak i dla nich. Ponad 70 proc. ankietowanych nigdy nie miało do czynienia z nauką zdalną, a tylko kilka procent robiło to w miarę regularnie. Zabrakło więc nawet kompetencji i przygotowania nauczycieli – ocenia w rozmowie z agencją Newseria Biznes Mateusz Rybiński, ekspert Skriware, warszawskiego start-upu edukacyjnego.
Z ankiety, którą przeprowadził Skriware, wynika, że blisko połowa nauczycieli wystawiła szkole jedynkę (w skali pięciostopniowej) za przygotowanie do nauczania zdalnego, gdy zapadła decyzja o zamknięciu szkół. Tylko co 10. ocenił je na 4 lub 5. Problematyczny był przede wszystkim krótki czas na wdrożenie zmian, bo szkoły zamknięto z dnia na dzień, oraz niepewność co do czasu trwania tej sytuacji.
– Przed pandemią nauka zdalna była bardzo niszowa, nie była powszechnie wykorzystywana, nie było wypracowanych standardów. W szkołach publicznych ta forma nauczania wcześniej praktycznie nie istniała – wskazuje Mateusz Rybiński.
Nieco ponad 40 proc. nauczycieli ocenia, że udało im się całkowicie przenieść zajęcia do sieci. Zdecydowana większość zawdzięcza to jednak samym sobie. Blisko połowa (48 proc.) mogła liczyć na wsparcie kolegów po fachu, a 30 proc. – na wsparcie ze strony personelu technicznego szkoły. Jak wskazuje dwie trzecie nauczycieli, pomoc ze strony instytucji rządowych była niewystarczająca.
– Zabrakło wytycznych ze strony ministerstwa czy jakiegoś ustrukturyzowanego systemu. Z jednej strony to może i dobrze, bo pozostawiono trochę swobody, z drugiej strony nauczyciel, który nigdy wcześniej nie miał do czynienia ze zdalnym nauczaniem, był zagubiony. W tej sytuacji zadziałało społeczeństwo i pomoc koleżeńska. Nauczyciele ewidentnie wskazywali, że duża była pomoc ze strony innych nauczycieli, zarówno we własnej szkole, jak i na grupach w mediach społecznościowych – zauważa ekspert.
Nauczyciele musieli w większości sami testować i opanowywać nowe narzędzia do nauczania zdalnego. Rzadko przesyłali karty pracy do wydruku, wykorzystywali natomiast e-dziennik (blisko 70 proc.), narzędzia do współpracy zespołowej (66 proc.) czy nagrania wideo i webinaria (57 proc.).
Kolejny poważny problem to braki sprzętowe i techniczne, np. brak dostępu do szybkiego internetu – zarówno po stronie nauczycieli, jak i uczniów. 72 proc. kadry wskazało, że brak zaplecza technicznego u dzieci utrudniał prowadzenie zajęć zdalnych – albo w domu w ogóle nie było komputerów, albo z jednego urządzenia musiało korzystać kilkoro dzieci.
– Trzeba przyznać, że na to jako państwo w miarę sprawnie zareagowaliśmy. Były programy, w ramach których dostarczano dzieciom laptopy. Jednak nadal to nie są wystarczające działania, by nauka zdalna mogła przebiegać tak dobrze, jakbyśmy jeden do jednego przełożyli tradycyjne lekcje – przekonuje Rybiński.
Przykładem takiego wsparcia był program „Zdalna szkoła”, w ramach którego od 1 kwietnia br. samorządy mogły starać się o pieniądze na zakup sprzętu dla uczniów i nauczycieli do zdalnej nauki. Budżet programu wynosił 186 mln zł, a w zależności od liczby uczniów samorządy mogły dostać od 35 do 100 tys. zł.
Jak wynika z ankiety Skriware, rozwiązanie problemów ze sprzętem nie oznacza, że w przypadku drugiej fali pandemii koronawirusa nauka zdalna będzie przebiegać sprawnie. Nauczyciele postulują ujednolicenie stosowanych w Polsce narzędzi i platform, zadbanie o szkolenia z ich obsługi oraz pomoc metodyków.
– Kompetencje są różne u różnych nauczycieli i to powinno być wyrównane do góry. Chodzi o to, by dostali takie narzędzia, dzięki którym będą mogli skutecznie prowadzić edukację – przekonuje ekspert Skriware.
Kluczowe są też uwzględnienie nowej sytuacji w procesie oceniania i większa swoboda przy realizacji podstawy programowej. Nauczyciele zwracali także uwagę na przeciążenia psychiczne, wycieńczenie spowodowane pracą po 12–14 godzin i brak czasu dla rodziny, a nawet sięganie po środki uspokajające. 58 proc. ankietowanych wskazało, że nauczanie zdalne jest zdecydowanie trudniejsze niż tradycyjne, a 84 proc. – że wymaga ono zdecydowanie więcej czasu na przygotowanie zajęć.
Choć nauczanie zdalne sprawiało zarówno nauczycielom, jak i uczniom sporo problemów, to w dłuższej perspektywie może przynieść sporo korzyści. Skorzystały na nim np. dzieci obłożnie chore lub wycofane, którym obecność w grupie sprawia trudność.
– Plusami mogą być modernizacja technologiczna i podniesienie kompetencji cyfrowych nauczycieli, bo teraz zostali po prostu do tego zmuszeni. Na pewno zaowocuje to tym, że w przyszłości lekcje, nawet offline, okażą się ciekawe i bardziej dostosowane do tego, w jaki sposób pracujemy, czyli z laptopem, smartfonem i internetem. Do tej pory w szkole tego brakowało – mówi Mateusz Rybiński.
Ankietowani postulowali, że nawet jeśli od września tradycyjne zajęcia wrócą do szkół, warto rozważyć wprowadzenie nauczania zdalnego na stałe, np. w cyklu jeden tydzień raz na dwa miesiące.
W okresie pandemii nauczyciele stracili kontakt z wieloma uczniami. Dzieci te wypadły na kilka miesięcy z systemu edukacji
Stres i napięcia dorosłych odbijają się na dzieciach. W czasie pandemii mogą one korzystać ze wsparcia psychologów online i telefonicznie
Koronawirus może na stałe uelastycznić podejście do nauki. Ułatwi też dostęp do kursów i szkoleń
Czytaj także
- 2024-12-18: Co trzeci nastolatek nie rozmawia o pieniądzach z rodzicami. To ma wpływ na jego zachowania w świecie finansów
- 2024-11-14: Ubóstwo menstruacyjne wciąż jest problemem w Polsce. Nowy program MEN ma z nim walczyć
- 2024-11-14: Odwożenie dzieci do szkoły samochodem nie bez wpływu na jakość powietrza. Wielu rodziców tylko po to uruchamia auto
- 2024-11-21: Martyna Wojciechowska: 82 proc. dzieci przyznaje, że przerastają ich problemy dnia codziennego. Rodzice powinni kształtować w nich sprawczość
- 2024-10-22: Rząd pracuje nad nowymi przepisami o płacy minimalnej. Zmienią one sposób jej obliczania
- 2024-10-08: Państwowa Inspekcja Pracy nie ma narzędzi do walki z nadużyciami w umowach cywilnoprawnych. Reforma tej instytucji ma to zmienić
- 2024-10-18: Stereotypy społeczne sprawiają, że mężczyznom trudno szukać pomocy w depresji. W zdrowiu i edukacji ich sytuacja jest trudniejsza niż kobiet
- 2024-10-11: Zmiany w modelu edukacji konieczne już od przedszkola. Kilkuletnie dzieci mogą przyswajać kompetencje przyszłości
- 2024-11-15: Polska z planem zmian w edukacji na następne 10 lat. Szkoły będą uczyć lepszego wykorzystania narzędzi cyfrowych
- 2024-09-25: 94 proc. dzieci ma problem z podstawowymi umiejętnościami ruchowymi. Potrzebne zmiany w lekcjach WF-u
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Infrastruktura
Prąd z największej prywatnej inwestycji energetycznej w Polsce popłynie w 2027 roku. Polenergia dostała właśnie potężny zastrzyk finansowania
Polenergia S.A. i Bank Gospodarstwa Krajowego podpisały umowę pożyczki ze środków Krajowego Planu Odbudowy (KPO) na budowę morskich farm wiatrowych. Finansowanie wyniesie 750 mln zł i zostanie wykorzystane do budowy dwóch farm o łącznej mocy 1440 MW. Największa prywatna grupa energetyczna w Polsce realizuje ten projekt z norweskim Equinorem. Prace związane z budową fundamentów turbin na Bałtyku mają się rozpocząć w 2026 roku. Projekty offshorowe będą jednym z filarów nowej strategii Polenergii, nad którą spółka właśnie pracuje.
Przemysł
Polskie firmy przemysłowe bardziej otwarte na technologie. Sztuczną inteligencję wdrażają z ostrożnością [DEPESZA]
Innowacje cyfrowe w przemyśle, choć wiążą się z kosztami i wyzwaniami, są jednak postrzegane przez firmy jako szansa. To podejście przekłada się na większą otwartość do ich wdrażania i chęć inwestowania. Ponad 90 proc. firm przemysłowych w Polsce, które wprowadziły co najmniej jedno rozwiązanie Przemysłu 4.0, dostrzega wyraźną poprawę efektywności procesów produkcyjnych – wynika z nowego raportu Autodesk. Choć duża jest wśród nich świadomość narzędzi opartych na sztucznej inteligencji, na razie tylko 14 proc. wykorzystuje je w swojej działalności.
Prawo
Przez „wrzutkę legislacyjną” saszetki nikotynowe mogły zniknąć z rynku. Przedsiębiorcy domagają się konsultowania nowych przepisów
Coraz popularniejsze na rynku saszetki z nikotyną do tej pory funkcjonują poza systemem fiskalnym i zdrowotnym. Nie są objęte akcyzą ani zakazem sprzedaży osobom niepełnoletnim. Dlatego też sami producenci od dawna apelują do rządu o objęcie ich regulacjami, w tym podatkiem akcyzowym, żeby uporządkować rosnący rynek i zabezpieczyć wpływy budżetowe państwa. Ministerstwo Zdrowia do projektu ustawy porządkującej rynek e-papierosów bez zapowiedzi dodało regulację dotyczącą saszetek nikotynowych, która jednak w praktyce mogła zlikwidować tę kategorię wyrobów na rynku. Przedsiębiorcy nie kryją rozczarowania sposobem, w jaki wprowadzane są zmiany w przepisach regulujących rynek.
Partner serwisu
Szkolenia
Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.