Newsy

Prof. Paweł Soroka: Najważniejsze kontrakty zbrojeniowe trafiają do USA. Polska powinna się otworzyć także na współpracę z UE

2022-09-21  |  06:20
Mówi:prof. Paweł Soroka
Funkcja:ekspert Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach
Firma:koordynator Polskiego Lobby Przemysłowego
  • MP4
  • – W naszym interesie leży to, żeby Polska utrzymywała dobrą współpracę w dziedzinie polityki obronnej i zbrojeń nie tylko ze Stanami Zjednoczonymi, ale także z państwami UE. Zwłaszcza tymi, które posiadają silny przemysł zbrojeniowy – podkreśla prof. Paweł Soroka, koordynator Polskiego Lobby Przemysłowego. Jak wskazuje, w ostatnich latach to właśnie od Amerykanów kupujemy uzbrojenie warte dziesiątki miliardów złotych, ale zaangażowanie w unijne programy dotyczące obronności też powinno rosnąć. Tym samym Polska zyskałaby kolejne szanse nie tylko na wzmocnienie współpracy w sferze obronności i polityki zagranicznej, dywersyfikację sprzętu, ale i pozyskanie innowacyjnych technologii.

    W interesie obronności Polski jest to, abyśmy dobrze współpracowali ze Stanami Zjednoczonymi, a przede wszystkim z NATO, ale nie zaniedbywali przy tym dobrych relacji z Unią Europejską. Zawsze lepiej mieć dwóch partnerów, mówiąc kolokwialnie, lepiej grać na kilku fortepianach. Taka dywersyfikacja jest szansą na pozyskanie nowoczesnych technologii z różnych państw, ale przede wszystkim umacnia współpracę i zwiększa zdolności obronne Polski, która jest państwem wschodniej flanki, państwem frontowym NATO – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes prof. Paweł Soroka, koordynator Polskiego Lobby Przemysłowego, pracownik naukowy Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Polityk Publicznych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.

    Polska od lat rozwija współpracę ze Stanami Zjednoczonymi i kupuje od Amerykanów uzbrojenie warte dziesiątki miliardów złotych. To m.in. podpisany w 2018 roku kontrakt na zakup Patriotów, czyli systemu obrony powietrznej średniego zasięgu ujętego w programie Wisła. Jego pierwsze elementy mają trafić do Polski w tym roku, a warta 4,75 mld dol. umowa jest jak dotąd największym kontraktem zbrojeniowym w polskiej historii. Drugi w kolejności jest podpisany w 2020 roku i wart 4,6 mld dol. kontrakt na zakup 32 amerykańskich samolotów bojowych piątej generacji F-35 wraz z zabezpieczeniem logistycznym i szkoleniem załóg.

    Oprócz tego w ostatnich latach Polska kupiła też m.in. wyrzutnie rakiet HIMARS (za 414 mln dol.), produkowane przez amerykański koncern zbrojeniowy Lockheed Martin, które mają dotrzeć w 2023 roku, a kilka miesięcy temu sfinalizowała umowę na zakup 250 czołgów Abrams w najnowocześniejszej wersji.

    Ostatnie miesiące świadczą o tym, że Polska jest otwarta przede wszystkim na współpracę zbrojeniową ze Stanami Zjednoczonymi i to tam są lokowane najważniejsze zamówienia – mówi ekspert.

    W lipcowym wywiadzie potwierdził to także szef MON Mariusz Błaszczak, który wskazał, że „Stany Zjednoczone to nasz strategiczny partner i najważniejszy sojusznik”. Część ekspertów zauważa jednak, że skomplikowane systemy uzbrojenia kupowane od Amerykanów w wielu przypadkach nie obejmują offsetu, a funkcjonowanie Sił Zbrojnych RP w obszarze sprzętowym w coraz większym stopniu zależy od współpracy z USA.

    W naszym interesie leży to, żeby Polska utrzymywała dobrą współpracę w dziedzinie polityki obronnej i zbrojeń nie tylko ze Stanami Zjednoczonymi, ale także z państwami Unii Europejskiej. Zwłaszcza tymi, które posiadają silny przemysł zbrojeniowy – podkreśla prof. Paweł Soroka.

    W ostatnich tygodniach MON podpisał też trzy duże kontrakty zbrojeniowe z Koreą Południową: na zakup haubic K9, nowych samolotów FA-50 oraz czołgów K2 (za kwotę 3,37 mld dol., pierwsze 180 sztuk ma trafić do Polski jeszcze w tym roku). Te ostatnie – nazywane „małymi Abramsami” – powstały w zgodzie ze standardem NATO i przy znaczącym udziale firm amerykańskich.

    – To oznacza, że znaczne środki finansowe pójdą na współpracę z tymi państwami, głównie z przemysłem zbrojeniowym Stanów Zjednoczonych. W efekcie Polska nie uczestniczy w tak dużym stopniu – jak mogłaby, zważywszy na jej potencjał – w europejskiej współpracy obronnej. Oczywiście bierzemy udział w programach inicjowanych przez Europejską Agencję Obrony (EDA), ale to są programy na mniejszą skalę, mające głównie charakter naukowo-badawczy – mówi koordynator Polskiego Lobby Przemysłowego. – Powinniśmy aktywniej uczestniczyć w przedsięwzięciach PESCO i otworzyć się na korzystanie z Europejskiego Funduszu Obrony, bo to są dodatkowe środki unijne.

    Analiza Komisji Europejskiej z maja br. wskazuje na poważne luki inwestycyjne w dziedzinie obronności w państwach UE. Planowanych jest więc szereg przedsięwzięć, które mają jednocześnie wzmacniać bezpieczeństwo oraz zwiększać zdolności europejskiego przemysłu obronnego. Jednym z narzędzi ma być instrument finansowy zachęcający do wspólnych zamówień w dziedzinie obronności. Tylko w tym roku 1,9 mld euro z Europejskiego Funduszu Obronnego trafi na projekty badawczo-rozwojowe, które mają pobudzić innowacje w tym obszarze. Budżet EFO na lata 2021–2027 to prawie 8 mld euro.

    Ekspert zauważa, że Polska nie uczestniczy np. w programie budowy nowego, europejskiego czołgu, który realizują Niemcy i Francuzi. Tymczasem takie wspólne programy państw UE są szansą nie tylko na wzmocnienie współpracy w sferze obronności i polityki zagranicznej, ale i pozyskanie innowacyjnych technologii.

    Te wspólne zamówienia i programy Unii Europejskiej w dziedzinie obronności mogą być szansą dla polskiego przemysłu obronnego. Zwłaszcza tam, gdzie mamy do czynienia z pracami nad technologiami najnowszej generacji – wskazuje prof. Paweł Soroka. – Trzeba też pamiętać, że w tej chwili coraz większego znaczenia nabierają technologie wojskowe podwójnego zastosowania, tzw. dual-use technologies. To oznacza, że one dość szybko zaczynają mieć zastosowanie w sferze cywilnej i mogą zapewnić przepływ nowoczesnych technologii do innych dziedzin gospodarki, przyczynić się do jej rozwoju.

    Jak zapewnia minister Mariusz Błaszczak, MON jest zdeterminowany, żeby w związku z rosyjską inwazją na Ukrainę w jak najkrótszym czasie zaopatrzyć Siły Zbrojne RP w jak najlepszą broń. To wymaga jednak wzrostu nakładów na zbrojenia. Ma to umożliwić przyjęta w marcu br. ustawa o obronie Ojczyzny. Przewiduje ona zwiększenie liczebności polskiego wojska (ze 111,5 tys. do ok. 250–300 tys. żołnierzy zawodowych oraz z 32 tys. do 50 tys. żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej), a także wzrost budżetu na obronność i modernizację techniczną wojska w wysokości nie niższej niż 2,2 proc. PKB w 2022 roku oraz co najmniej 3 proc. PKB w 2023 roku i kolejnych latach. Budżet na przyszły rok zakłada wydatki na poziomie ponad 97 mld zł.

    Te programy, które wiążą się z pozyskaniem uzbrojenia ze Stanów Zjednoczonych czy z Korei Południowej, będą bardzo kosztowne. To jest bardzo nowoczesne, kosztowne uzbrojenie i to będą duże pieniądze, co wymaga wzrostu nakładów na wydatki wojskowe. I ten wzrost ma już miejsce – mówi koordynator Polskiego Lobby Przemysłowego.

    Państwa należące do NATO mają obowiązek przeznaczać na obronność minimum 2 proc. swojego PKB. Polska go realizuje – w marcowej analizie Polski Instytut Ekonomiczny wyliczył, że w ostatnich latach polskie wydatki na ten cel wynosiły średnio 2,2 proc., natowskich zobowiązań nie wypełniało jednak, przynajmniej do tej pory, wiele innych państw UE. Średnia wynosiła ok. 1,5 proc. PKB. Według danych Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań Pokojowych (SIPRI) taki pułap utrzymywały m.in. Niemcy, Włochy czy Hiszpania. Ciężar natowskich zobowiązań był oparty głównie na USA, które wydawały na zbrojenia 3,7 proc. swojego PKB, oraz na państwach bezpośrednio graniczących z Rosją.

    Jeśli chodzi o wydatkowanie środków na obronność państw członkowskich UE, to z tym było źle zwłaszcza po kryzysie finansowo-gospodarczym w 2008 roku. On spowodował ograniczenie wydatków na cele wojskowe, które dopiero niedawno wzrosły – mówi ekspert ds. obronności. – Najwięcej na ten cel wydają państwa, które czują się bardziej zagrożone, w tym m.in. kraje nadbałtyckie, do których należy też Polska. Z kolei Niemcy, którzy mają potężny przemysł zbrojeniowy i eksportują dużo na rynki zagraniczne, przez dłuższy czas wydawali na obronność ok. 1,2 proc. swojego PKB. To spowodowało, że dziś stan ich armii nie jest zbyt dobry, mają dużo niesprawnego uzbrojenia. Dopiero w tym roku, po wybuchu wojny w Ukrainie, podjęto decyzję o przeznaczeniu ponad 100 mld euro na obronność.

    Czytaj także

    Transmisje online

    Kalendarium

    Więcej ważnych informacji

    Energia i klimat dla samorządów lokalnych

    XXXI Welconomy Forum in Toruń

    Jedynka Newserii

    Jedynka Newserii

    Handel

    Sieci handlowe i producenci żywności wycofują jaja z chowu klatkowego. Już co trzecie opakowanie jaj pochodzi z chowów alternatywnych

    Niemal 75 proc. Polaków negatywnie ocenia hodowlę klatkową. Podobny odsetek uważa, że firmy powinny publicznie informować o postępach w wycofywaniu jaj klatkowych. W ślad za rosnącą świadomością społeczną firmy coraz częściej rezygnują ze sprzedaży jaj od kur w klatkach. Do końca 2023 r. 161 firm działających w Polsce, w tym wszystkie największe sieci sklepów, zobowiązało się wycofać jaja klatkowe, a ponad 39 proc. z nich wdrożyło już swoje zobowiązania w życie – wynika z raportu Stowarzyszenia Otwarte Klatki i Fundacji Alberta Schweitzera.

    Handel

    Związek Przedsiębiorców Ukraińskich: Granica musi być odblokowana bezwarunkowo. Dopiero wtedy możemy przystąpić do negocjacji

    – Protesty polskich rolników mają duży składnik emocjonalny, a na zamieszaniu korzysta Rosja – uważa dyrektor wykonawcza Związku Przedsiębiorców Ukraińskich Kateryna Glazkova. Przekonuje, że granica musi być odblokowana bezwarunkowo i dopiero wtedy można przystąpić do konstruktywnej rozmowy i negocjacji. Na obecnej sytuacji tracą ukraińskie przedsiębiorstwa, w tym przemysł obronny. Blokady szlaków komunikacyjnych z przyjaznym krajem, jakim jest Polska, są określane za naszą wschodnią granicą mianem „katastrofy”.

    Ochrona środowiska

    Sprzedaż pomp ciepła spadła o 1/3. Branża liczy na odbicie dzięki aktywnej polityce rządu

    Ubiegły rok nie był udany dla branży urządzeń grzewczych – przyznaje Polska Organizacja Rozwoju Technologii Pomp Ciepła (PORT PC). Sprzedaż w tym sektorze spadła o ponad 30 proc., a w przypadku domów jednorodzinnych o około 40 proc. Prezes zarządu tej organizacji liczy na aktywną politykę rządu. Wśród możliwych rozwiązań wymienia m.in. wprowadzenie specjalnej taryfy dla pomp ciepła oraz obniżenie VAT–u na energię elektryczną. Ocenia, że przy sprzyjających okolicznościach sprzedaż pomp ciepła w 2024 roku może wzrosnąć o 20 proc.

    Partner serwisu

    Instytut Monitorowania Mediów

    Szkolenia

    Akademia Newserii

    Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.