Mówi: | dr Mateusz Grzesiak |
Funkcja: | psycholog biznesu |
Hejt w internecie może dotyczyć nie tylko osób, lecz także firm. Dla niektórych marek to sposób na walkę z konkurencją
Internetowa mowa nienawiści to problem nie tylko społeczny, lecz także biznesowy. Coraz więcej firm mierzy się z kryzysami wizerunkowymi, które wywołują negatywne komentarze w sieci, oszczerstwa konkurencji albo opinie niezadowolonych, byłych pracowników. Utrata wirtualnej reputacji może wywołać odpływ klientów i doprowadzić firmę do plajty – przestrzega dr Mateusz Grzesiak.
– Hejt w polskim internecie jest dość charakterystycznym zjawiskiem. Większość Polaków zetknęło się z hejtem, ale aż 66 proc. zapewnia, że oni sami nigdy nie hejtowali. Jeżeli dodamy informację o tym, że już co drugi przedsiębiorca spotkał się z nieuczciwą formą konkurencji, to mamy do czynienia z pewnym wyzwaniem. Wygląda bowiem na to, że hejtujący polscy przedsiębiorcy czy konsumenci nie uważają, że to, co robią, ma niewłaściwy charakter –mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes dr Mateusz Grzesiak, psycholog biznesu, autor książki „Psychologia hejtu”, która trafi do sprzedaży 24 lipca.
Hejt, czyli mowa nienawiści w internecie, to coraz bardziej powszechne zjawisko, które w realnym świecie urasta do rangi problemu społecznego. Potwierdza to między innymi najnowsze badanie fundacji Global Dignity, z którego wynika, że 43 proc. młodych ludzi w wieku 12–24 lat doświadczyło internetowego hejtu, a co piąty przyznaje, że sam się go dopuszcza. Jak podaje fundacja, dla co siódmego młodego człowieka hejt stał się codziennością: zarówno sam hejtuje, jak i hejtu doświadcza. Niepokojącym jest to, że 20 proc. młodych ludzi zetknęło się z pojęciem hejtu, ale nie potrafi go zdefiniować i nie wie, co oznacza.
Rosnącą skalę zjawiska pokazują też przeprowadzone w październiku badania Uniwersytetu Warszawskiego i Fundacji im. Stefana Batorego, z których wynika, że z mową nienawiści w internecie spotyka się dużo więcej, bo aż 95 proc. młodzieży. Psychologowie przestrzegają, że kontakt z hejtem stopniowo uodparnia na takie zachowania i może być tragiczny w skutkach, ponieważ może prowadzić do lęku, agresji, a nawet depresji i samobójstw.
Jak zauważa dr Mateusz Grzesiak, hejt jest problemem nie tylko w kontekście społecznym, lecz także biznesowym. Coraz częściej mierzą się z nim przedsiębiorcy i firmy, dla których internetowa krytyka stwarza ryzyko utraty reputacji i plajty.
– Hejt w biznesie to bezprawne zachowanie przedsiębiorcy, które zagraża innej firmie bądź narusza jej interes. Taka nieuczciwa konkurencja polega między innymi na mylnym oznaczaniu produktu lub firmy, naśladownictwie produktów, naruszaniu tajemnicy przedsiębiorstwa, korzystaniu z nieuczciwych taktyk sprzedażowych, nakłanianiu klientów do rozwiązania lub niekorzystnej zmiany umowy – mówi dr Mateusz Grzesiak.
W kształtowaniu wizerunku firmy wirtualna reputacja jest tak samo ważna, jak ta w realnym świecie. Zwłaszcza że już ponad połowa Polaków kupuje w internecie, a większość przed dokonaniem zakupu sprawdza w sieci opinie o firmie, produkcie czy usłudze.
Negatywne komentarze, nieprawdziwe informacje rozpowszechniane przez konkurencję albo opinia byłego pracownika na internetowym forum mogą zniszczyć markę i spowodować odpływ klientów, a w czarnym scenariuszu – doprowadzić firmę do bankructwa.
– Ta forma bezprawnego działania przedsiębiorcy nie jest w ustawie wskazana, co stwarza ogromne pole do manipulacji i czarnego PR, który może przyjąć formę porwania cudzej reputacji. Porwanie reputacji, inaczej szantaż w internecie, polega na przejęciu czyjegoś wizerunku i przedstawieniu go opinii publicznej w taki sposób, żeby go zdewaluować. Może robić to na przykład wyspecjalizowana agencja, zatrudniająca internetowych trolli, którzy negatywnie wypowiadają się na temat przedsiębiorcy na forach czy w mediach społecznościowych. Może też przyjąć formę plotki o rzekomo negatywnej sytuacji finansowej przedsiębiorstwa, która spowoduje panikę na giełdzie i błyskawiczną wyprzedaż akcji – wylicza dr Mateusz Grzesiak.
Na internetowy hejt są narażone zwłaszcza firmy i przedsiębiorcy z sektora B2C, którzy dostarczają produkty i usługi bezpośrednio do klientów końcowych (np. producenci żywności). Dotyczy to też pewnych grup zawodowych, np. osób związanych z show-biznesem, lekarzy, stomatologów, fryzjerów, a także dużych przedsiębiorstw, w których ma miejsce częsta rotacja pracowników.
Polskie prawo nie do końca reguluje problem hejtu. Można zakwalifikować go jako naruszenie dóbr osobistych, przestępstwo pomówienia czy znieważenia. Jednak w praktyce sądy i organy ściągania mają problem z identyfikacją hejterów i udowodnieniem im naruszenia prawa. Trudno jest bowiem udowodnić, że konkretna osoba dokonała czynności na danym komputerze. W przypadku konkurencyjnych firm, które dopuszczają się czarnego PR-u i nieuczciwych praktyk w internecie, takie działania podlegają ustawie o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji.
Wiele przedsiębiorstw próbuje na własną rękę usuwać fejkowe i kłamliwe informacje w internecie. Jak podaje fundacja Stop Hejterom, zgodnie z art. 14 ustawy z dnia 18 lipca 2002 o świadczeniu usług drogą elektroniczną, administrator strony internetowej, który dostanie informację o bezprawnym wpisie, powinien natychmiast go zablokować. Do sądu lub prokuratury można też wystąpić o zgodę na uzyskanie danych i ustalenie adresu IP hejtera. Zgodnie z orzeczeniem Naczelnego Sądu Administracyjnego takie dane można udostępnić osobie fizycznej lub przedsiębiorstwu, które chce dochodzić swoich praw na drodze sądowej.
Czytaj także
- 2024-11-18: Sprzedaż kart telemetrycznych M2M mocno przyspieszyła. Dzięki nim internet rzeczy wspiera cyfryzację firm
- 2024-11-13: Katarzyna Dowbor: Mamy z synem umowę, że nie rozmawiamy o pracy. Cieszę się, że został ciepło przyjęty przez widzów TVN i ma dobre wyniki oglądalności
- 2024-10-22: Robert El Gendy: Zauważam inne programy śniadaniowe i dobrze, że one są. Konkurencja nakręca nas do walki o widzów
- 2024-11-06: Robert Stockinger: Wziąłem na siebie odpowiedzialność podnoszenia jakości Telewizji Polskiej i przywracania jej blasku
- 2024-10-24: Qczaj: Robię kurs na prawo jazdy. Będę jeździł fajnym samochodem „na bogato”, bo zapracowałem na porządne auto
- 2024-10-02: Polacy na bakier z higieną cyfrową. To przekłada się na zdrowie fizyczne i psychiczne, szczególnie młodych
- 2024-09-26: W przyszłym roku spodziewana jest fala inwestycji ze środków UE. Prawo zamówień publicznych wymaga pewnych korekt
- 2024-08-14: Długie korzystanie ze smoczka jest związane z ograniczonym zasobem słownictwa u dzieci. Logopedzi zwracają też uwagę na inne problemy
- 2024-08-20: Nowa dyrektywa będzie wymagać od korporacji należytej staranności w zrównoważonym rozwoju. Duży nacisk położono na prawa człowieka
- 2024-07-30: Na budowę sieci światłowodowych w Polsce trafi z UE niespełna 7 mld zł. Inwestycje może jednak zahamować biurokracja
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Handel
Polscy producenci żywności obawiają się utraty unijnych rynków zbytu. Wszystko przez umowę z krajami Ameryki Południowej
Polscy rolnicy obawiają się utraty rynków zbytu dla produktów rolno-spożywczych w krajach UE na rzecz bardziej konkurencyjnych cenowo producentów z krajów Mercosur, czyli Brazylii, Argentyny, Paragwaju i Urugwaju. Taki może być efekt umowy o wolnym handlu, której negocjacje mają się zakończyć przed końcem roku. Polskie Ministerstwo Rolnictwa wyraziło swoje negatywne stanowisko w tej sprawie, podobnie jak unijne i krajowe organizacje rolnicze.
Transport
Sprzedaż kart telemetrycznych M2M mocno przyspieszyła. Dzięki nim internet rzeczy wspiera cyfryzację firm
Usługi machine-to-machine (M2M) w połączeniu z szybką siecią umożliwiają niezakłóconą komunikację między urządzeniami w czasie rzeczywistym. Dzięki kartom telemetrycznym M2M możliwy jest np. zdalny odczyt liczników energii czy wody, wypożyczenie roweru miejskiego, płatności zbliżeniowe czy nawet zdalne badanie EKG. Według danych UKE w ubiegłym roku w Polsce działało prawie 8 mln kart M2M, a ich liczba w sieci dynamicznie rośnie. Ponad 4 mln pochodzi od Orange Polska.
Ochrona środowiska
Błyskawiczne powodzie będą coraz częstszym zjawiskiem w Europie. Zwłaszcza miasta muszą być na nie przygotowane
Hiszpania wciąż walczy ze skutkami ekstremalnych powodzi, które przetoczyły się w ostatnich tygodniach przez wschodnie i południowe regiony. Ze względu na postępujące ocieplenie klimatu tego typu ulewne, gwałtowne deszcze powodujące powodzie błyskawiczne mogą być coraz częstszym problemem w Europie – ostrzegają hydrolodzy. Podkreślają, że szczególnie dotkliwie będą je odczuwać miasta. Kluczową rolę odgrywa tu nie tylko adaptacja do zmian klimatu, ale też przygotowanie mieszkańców na zagrożenia.
Partner serwisu
Szkolenia
Akademia Newserii
Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.